1188

[21 Jul 2012]

(...)
Słońce dziś dość butnie.
Dwadzieścia trzy w cieniu.
Od ósmej rano cała wieś wibruje.
Cóż chcieć, przemysłowe pralki i spalinowe kosiarki do trawy, byle zdążyć przed deszczem.
Gdzie nie spojrzeć łopocą prześcieradła. Przerośnięte buddyjskie chorągiewki.
- Taka okazja, taka okazja! – mówi zmumifikowana sąsiadka utrwalona naftaliną - Ostatni raz nie padało podczas koronacji.
(Henryka Ósmego?)
Mówi i wiesza, mówi i sama łopoce.
Gdzie nie spojrzeć prześcieradła, powłoki, pleśni zwłoki.
Za domem pospiesznie reaktywował się klub młodych matek.
Jest ich pięć.
Dynia ciągle jeszcze terminuje tam na wkupne.
Czai się pod płotem.
Rozpoznaje teren.
Przelicza aktywa.
Inne mają różowy park maszynowy, spacerówki z autopilotem, smoczki z nawigacją satelitarną, plastikowe dzieci prosto z najświeższej reklamy, dzieciom tym włosy odrosną obcięte (nawet i te w nosie) a i pawia ‘identycznego z naturalnym’ puszczą na żądanie.
Dynia ma Dżordża transwestytę ubranego w sukienkę z falbanką i nagie niemowlę, którego nogi wystają z siatki u wózka.
Ma też coraz silniejszą potrzebę, by przynależeć.

(...)


©kaczka
17 comments on "1188"
  1. Płakać mi się dzisiaj chciało, bo wszystko miałam wyprane i jako nieliczna smętne samotne sznurki.
    Nocą zwinę coś somisiadom.

    ReplyDelete
  2. A spoleczny ostracyzm? Zaraz powiedza: z Polski? nie pierze! Bylo prac jeszcze raz, dla dobra Ojczyzny :-)))
    Albo pojsc i rodzinna naprac...

    ReplyDelete
  3. Popieram Kaczkę. Przez Zośkę powiedzą, że Polacy w brudnym chodzą.
    A czy Dynia rozpoznała już czym sie wkupić można? Może cioteczki wystarczy w zastaw dać? I spadkiem się pochwalić? Przynależność ważna rzecz...

    ReplyDelete
    Replies
    1. uprzejmię donaszam, że dzisiaj u mię jak w publicznej pralni. Rwałam z ciał! Nie będzie Niemiec, tfu Albiończyk pluł nam we twarz!

      Delete
    2. Wyprala! Honor uratowany!
      Dynia by sie wkupila, gdyby przemowila do rzeczy, jak na razie kiepski z niej kompan dla siedmiolatek:-)

      Delete
  4. jaki ładny plakat ;)
    ja się tym razem w Londynie dowiedziałam, że jestem wiocha z Polski. oczywiście od Polaków.

    a jak tam Twoje prześcieradła?

    ReplyDelete
    Replies
    1. Moze nie pralas? :-)))
      Moje lopotaly jak sztandary!

      Delete
    2. dostało mi się, bo pochwaliłam kalosze z brytyjską flagą

      pozdro dla prześcieradeł :)

      Delete
    3. :-)))
      Polska diaspora ma widac swoj obuwniczy dekalog :-)

      Delete
  5. (Jestem nie eko, suszę suszarką bębnową aka tambledrajem).
    I uwielbiam sznurki z chorągiewkami, chcę. Chyba uplotę.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Suszarka bebnowa to idealne rozwiazanie, ale biorac pod uwage tubylcze metraze, dostepna nielicznym :-)
      Plec, a jak upleciesz sfotografuj aby!

      Delete
  6. Wyobraziłam sobie Dynię ze smoczkiem z nawigacją satelitarną. Albo mnicha obchodzącego te łopoczące na sznurkach prześcieradła z modłami na ustach ;).

    ReplyDelete
    Replies
    1. Moze jest nisza na rynku dla smoczkow z GPSem? :-)))
      ... a mnich musialby byc proporcjonalny wzrostem do choragiewek. Klopotliwe :-)

      Delete
  7. Czasami sie zastanawiam czy to Stokrota ma potrzebe przynalezec, czy ja. I jak dluzej pomysle, to tylko ja, ona ma sie swietnie, senk ju very macz, i zjada sobie solone krakersy prosto z pudelka. Ja natomiast patrze tesknie na eko mamy z dziecmi w chustach i wlasnorecznie robionym przecierem z organicznego brokula.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Jakie to niesamowite, a zarazem logiczne, ze dzieci wystepuja w tak roznych formatach.
      Dynie nagle zachwycaja starsze dziewczynki. Zwykle takie w grupkach skupione na smiertelnie powaznej zabawie z podzialem na role. Dynia che tam byc, chce wspoluczestniczyc, ale ciagle nie wie jak. Dla takich siedmiolatek niewymowna Dynia, ktora nie rozumie scenariusza zabawy jest przeciez zadnym kompanem. A i matka Dyni, ktora sie za nia snuje, tez nie pomaga.
      Kto chce wpuszczac do gry niemowe i staruszke? :-)
      Dla mojej borsuczej natury jest niewypowiedziana katorga sklejanie takich kontaktow i nie sposob opisac mojej ulgi, gdy trafiamy na pusty plac zabaw.
      Rewelacyjnym rozwiazaniem bylo spotkanie z A. podczas naszej wyprawy na Mazowsze. A. ma dwanascie lat, intelektualnie na poziomie Dyni, fizycznie nader sprawna, pelna niespozytej energii... U Dyni ekstaza, bo taka duza, a chce sie z nia bawic, dla A. ekstaza, bo taka mala chce sie z nia bawic. Nalezalo jedynie pilnowac, aby A. nie udusila Dyni z radosci, a Dynia, zeby sladem A. nie probowala skakac ze stolu, albo wspinac sie na drzewa.
      Uffff... choc raz sie udalo.
      Wygladam jak dzdzu tego, ze z wiekiem Dynia pojdzie w ten tlum sama, a jesli wlacza sie geny Bawarskich cioteczek, to runie jak czolg i ze w tej materii nie bedzie potrzebowac mojej stalej bliskosci. Bawarskie cioteczki nie maja z tym problemu, by razem z Dynia wpychac sie w gry i zabawy, ja mam. Ogromny. Na granicy psychoanalitycznej kozetki. Tak samo, albo jeszcze gorzej ma Norweski.

      No a matki? Matki tez w roznych formatach... jedne zapeklowane w sloiczkach marki gerber, inne pielace brokuly na organicznej farmie.
      (Warto w takich chwilach uniesien pamietac, ze najparszywsze epidemie listeriozy szerzyly sie z pol, gdzie salate traktowano owczym nawozem, a najgorsze, najsmiertelniejsze krwiste sraczki byly skutkiem konsumpcji sokow z organicznych sadow. Choc i owszem, po drugiej stronie sa parowki z cielat nie zawierajace cielat oraz steki ze strusia, ktore strusia nie widzialy nawet w encyklopedii, a wszystko to demaskowane z narazeniem zycia przez mojego najulubienszego kolege z expracy [W. – jesli czytasz – czolko!] :-)

      Delete
  8. Nawiozłam wam słońca 25kg, ile mi Ryan pozwolił. Mam nadzieję, że do suchej nitki wystarczy. Buzi już z kontynentu. Bebe pod wrażeniem złota :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Slonca wystarczylo jeszcze na dzis! A przed zlotem Dynia trwa w kontemplacji :-)))

      Delete