1122

[17 May 2012]

Dynia śpi metodą na Bakerloo line, Charing Cross w kierunku Schlafenlandet.
W tym celu Krowa Matylda, Pies o Głupim Wyglądzie i Pszczoła, nazwana na cześć belgijskiej królowej Donną Paolą, zajmują w łóżku miejsca pod ścianą.
Jak w londyńskim metrze.
Dynia, jej side-kick Dżordż oraz Peppa siadają naprzeciw. Dynia to nawet na ‘ustąp miejsca osobom starszym i kobietom w ciąży’ i jeszcze zwykle ma ze sobą nieprzyzwoitą ilość bagażu.
Następnie Dynia rozdaje prasę współpasażerom i bez kurtuazji rozkazuje im czytać.
Skwierczą nylonowe neurony, Dynia nie zna litości, podpadniesz, wypadasz na tory.
Czytają tedy wymieniając się woluminami.
I tak jadą w siną dal ku Schlafenladet kiwając się, jak przy Kum bay ya, my Lord, kum bay ya, aż przewrócą się jak kostki domina i zasną.
Wtedy trzeba ich posegregować.

©kaczka

24 comments on "1122"
  1. Kaczko - ja Ciebie love, kocham, uwielbiam - pisałam już???

    Zaśmiewam się do rozpuku lub z mozołem rozszyfrowuję zaklęte enigmą słowne frazy:)

    Niemniej uwielbiam, uwielbiam bezinteresownie - wymiatasz!
    Szacun i podziw i pisz - pisz jak nie wiem co!

    ReplyDelete
  2. Pojechała Dynia wciskać kaganek oświaty... ;)

    ReplyDelete
  3. nie pierwszy to raz, kiedy braki intelektu i światowego obycia uniemożliwiają mi należyte docenienie kunsztu autorki...
    no i ja się nie dziwię, że macie problem z rozszyfrowaniem Dyni, w końcu z mlekiem matki....
    idę się załamywać...
    tudzież dokształcać...
    ciekawe co mi wujek google wypluje na "metoda na Bakerloo line, Charing Cross w kierunku Schlafenlandet"

    ReplyDelete
    Replies
    1. wujek skieruje Cię tutaj :))))

      Delete
    2. This comment has been removed by the author.

      Delete
    3. This comment has been removed by the author.

      Delete
    4. usunelam komantarze zasilone belgijskim piwkiem...

      Delete
    5. ... wisniowym?
      Potwierdzam, ze skieruje tutaj :-) Tak samo, jak i tych wpisujacych 'lanie od ojca' (!) i 'jak zrobic bebenek baskijski' :-)

      Delete
  4. Dynia doskonale wie, co robi. W końcu z nieoczytanymi gamoniami gadac nie będzie....

    ReplyDelete
    Replies
    1. Tylko czekac, az wypchani przemowia od tak intensywnego treningu i presji :-)

      Delete
  5. Kaczko, uwielbiam Twoje opowieści o Dyni!
    (inne też)

    ReplyDelete
  6. Och, jaka sielanka! U nas zasypianie to rozgrywka typu kto kogo przetrzyma. Niestety nie w klimacie "kum bay ya", a raczej:
    Get up, stand up, stand up for your right!
    Get up, stand up, don't give up the fight!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Co tu duzo... mamy szczescie, ze Dynia rozmilowanie w spaniu odziedziczyla po ojcu. Godzina 20:00 PYK! Schlafenlandet!

      Delete
  7. Ucz Dynio, ucz slowa mowionego, pisanego i prztytulajskiego!
    Oby wybor ' tej jedynej przytulajki' byl odporny na pralki automatyczne ....Mowi to Mama trzynastolatki, spiacej z " Mimi" od zawsze.:-)

    ReplyDelete
    Replies
    1. OBY! Na razie Dzordz naprzemiennie z dwudziestoma ksiazeczkami niemieckiej serii Pixi :-)

      Delete
  8. Kaczko, rozwazalas publishing albo chociaz self publishing?
    Chcialam zapytac jak bardzo twarda jestes w komunikacji w jednym jezyku z Dynia, jesli to nie jest zbyt wscibskie pytanie? U nas wszystkie odpowiedzi sa po angielsku, dzieki 9 godzinnemu treningowi w 'ochronce', jak piszesz.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Nie rozwazalam, bo mysle, ze publikuje sie historie, a ja tu lapie wylacznie skrawki zycia bez mysli przewodniej:-)

      A z jezykami... temat rzeka...staramy sie w mysl zasady 'jeden rodzic-jeden jezyk', ale to o wiele trudniejsze niz sobie wyobrazalam. Gdy jestesmy z Dynia same, nie ma problemu. Trudniej wsrod tubylcow. Wtedy najczesciej tlumaczenie symultaniczne. Komunikaty po angielsku tlumaczone jak najwierniej na polski. Ze wydluza to rozmowy? Trudno.
      Nie ma sily, mowia autorytety, jezykiem przewodnim bedzie dla dziecka ten, ktory slyszy najczesciej, wiec i u nas zaznacza sie angielska przewaga. Nawet wsrod mizernego wokabularza :-) Belgijsko-szwedzka przyjaciolka, ktora z sukcesem wychodowala dwujezyczna corke - tez Dynie :-) - poradzila mi, by kazda obcojezyczna wypowiedz dziecka (w jej wypadku szwedzka, w naszym angielska) przerabiac na pytanie we wlasnym jezyku. Dziecko: mjolk, mjolk, czy inny milk, milk, a ty: chcesz mleko, tak? Jej Dynia pieknie mowi w trzech-czterech roznych jezykach, nasza ciagle in statu nascendi.
      Ale, ale! Jak ta nasza Dynia rozumie! Wczoraj wyluskala z mojej torebki czytnik generujacy kody do internetowego konta bankowego. Przyniosla. 'Coz ci po nim, jesli nie masz karty.' - powiedzialam. A ona obrocila sie na piecie, zniknela i pojawila sie z calym kompletem kart z ojcowskiego portfela.
      Skad, jak, kto jej powiedzial???
      Dlatego wierze, ze nawet jesli przewodni bedzie angielski (lub niemiecki) to polski, gdzies w niej bedzie :-)

      Delete
  9. Kaczko, może kiedyś wspominałaś, ale mi umknęło :) w jakim języku rozmawiacie w domu? zastanawiam się ilojęzyczna będzie Dynia!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Teoretycznie rozmawiamy w trzech. Ja z Dynia po polsku, Norweski z Dynia po niemiecku, Ja z Norweskim po angielsku.
      Bywa roznie z konsekwencja. Choc naprawde sie staramy, a postepy Dyni motywuja.
      Jednym z potencjalnych problemow jest rowniez to, ze w rozmowach z Norweskim uzywamy bardzo czesto skandynawskich zwrotow, albo slow wymyslonych typu Schlafenlandet :-), albo drwimy z niemieckich zdrobnien/polskich koncowek i pewnie tym dodatkowo i okrutnie mieszamy dziecku w glowie.
      A czasem z tego slowotworzenia zdarzaja sie powazne wpadki. Brakowalo nam slowa, ktorym mozna by okreslic Dynie gluptaska i wykoncypowalismy, ze zlozymy je sobie z podzespolow. Tak powstal 'dufus'. Dlugi czas, gdy Dynia strzelala towarzyskie gafy mowilismy 'och, ty dufusie' 'alez z ciebie dufusik' a Norweski nawet dodawal 'Dufus Dufusinski'... az wreszcie, jakis zyczliwy zwrocil nam uwage, ze tubylcy wynalezli dufusa wczesniej http://www.urbandictionary.com/define.php?term=dufus ... :-)

      Delete