1035-1040

[8-12 Feb 2012]

(...)
U kresu konsensusu z obawy, że rozpierzchniemy się tuż przed końcowym raportem, przykuto nas na krótkich łańcuchach do biurek.
Polska nauka parzyła więzienną herbatę, islandzka nauka przecięła łańcuchy i uciekła, holenderska nauka czytała książkę, a Fińczyk... Fińczyk zaczął bawić mnie rozmową.
- Fińczyku –  wyznałam u kresu trzeciej godziny sugestywnego czekania i sugestywnej rozmowy (o saunie, Muminkach i Turku) –  kreślisz mi tu po stereotypach. Ostatni Fińczyk, który do mnie przemówił wielokrotnie złożonymi frazami był potężnie, bez urazy, ...
- ... pijany?
Tak, właśnie.

(...)
Skutkiem choroby nabrała chronicznych podejrzeń, że we wszystkim ukryć można erytromycynę, więc domaga się, aby żywność otwierać komisyjnie, przy świadkach.
Pierwszego dnia w ochronce, wyzwoliwszy się spod marchewkowej diety, splądrowała kuchenne szafki, znalazła bochenek chleba, kostkę masła, puszkę fasoli i zaoordynowała sobie talerz kanapek.
Zjadła, jak wynika z notatek, cztery pajdy i wróciła do siebie, i już była sobą.
Z tym wyjątkiem, że skręca ją od widoku marchewki.

(...)
Niezwykłe, jak wydoroślała w ciągu pięciu dni.

(...)
Nie honor wyjechać bez Bumby, więc uderzyłam w sumienia personelu księgarni.
Nie mieli, ale zbiorowym wysiłkiem wykonali pantomimę, z której wynikało, że winnam wrócić o świcie z gotówką i podać hasło.
Może drukowali całą noc, ale o świcie odebrałam dwupak.
Met flapjes.

(...)
Na pierwsze śniadanie zjadła miskę zbóż, garść jagód, kubek jogurtu i kubek przetartych jabłek.
Na drugie, pół miski mojego twarogu ze szczypiorem.
Na trzecie, dwa jabłka i ryżowy krążek.
Na czwarte, banana, garść chrupek, plaster drożdżowej babki oraz to, co ukradła Norweskiemu z talerza.
Na piąte, owocowy batonik.
Na szóste, Smurfkoekjes.
Na siódme był obiad.
Na obiad pieczyste i bukiet warzyw (Zabierz marchewkę, zabierz marchewkę! Marchewka na mnie patrzy!!!)
Na pierwszy deser, ciastko od kawy.
Na drugi deser, sos jabłkowy od pieczystego.
Na trzeci deser, flapjack z pokrywą z jogurtu, nadziewany jeżynami.
Na czwarty deser, kubek przecieranych jabłek. Sama i bez strat.
Na piąty, wybuchnęła rykiem, bo wyrzucono ją z kuchni unieważniając wizę wjazdową.
Na szósty, rozbiła pod kuchennymi drzwiami obóz i wyjąc drapała w drzwi domagając się apelacji.
Na siódmy, który był kolacją, wciągnęła kaszę i kubek mleka.
Jest sobą.
Z całą pewnością znów jest sobą.

©kaczka
8 comments on "1035-1040"
  1. Flapjes sa the best:) My mamy taka ksiazke o Puchatku i Stokrota uwielbia je otwierac, zaginac, zamykac spowrotem, otwierac...Ale czy z Belgii nie powinnas przywiezc jakiegos Tintina?

    ReplyDelete
    Replies
    1. Powinnam. I Tintina, i Asterixa, ale Bumba to podobno belgijska odpowiedz na Peppe i cos w tym jest... Dynie od flapjes mozna tylko chirurgicznie. Przed chwila zasnela z Bumba w objeciach :-)

      Delete
  2. Replies
    1. Sa, sa! Kryja sie w drzwiach lodowki lub szafki. Pierwszorzedna stolarska robota :-)

      Delete
  3. Wlasnie zdalam sobie sprawe, ze kolezance Polce tez tak tlumaczylam: "I Kaczka znalazla ta Bumbe met flapjes". Zgroza mnie opadla.

    Obawiam sie, ze Dynia z Pociecha zdemoluja nam kuchnie. Nie wiem jak apetyt Remczewskiego, ale Aminski planuje zakup zamrazalko-potwora do naszej piwnicy. Podpowiem mu, zeby zakup zaplanowal na marzec:)
    Lou

    ReplyDelete
  4. Obawiam sie, ze mozemy was objesc do fundamentow i nie sa to czcze przechwalki!

    ReplyDelete
  5. ja mocno spóźniona komentatorsko, ale przecież nie mogę się nie podzielić wizją, że Was tam posadzono do konsensusu niczym dwunastu gniewnych :)
    ****

    no i nieodmiennie zgrzytam zębem z zazdrości, bo ja stale namawiam Maszkę, by sobą nie była i zjadła coś ponad zwyczajowego "ziemniaka i buraka na dobę"

    ReplyDelete
    Replies
    1. ... albo jak kardynalow do konklawe :-)
      Nie zgrzytaj, gdyz ostatecznie okaze sie, ze Maszenka bedzie efemeryczna nimfa - muza dla artystow, a Dynia rumiana, dobrze odzywiona pyzata Pyza :-)

      Delete