766

[8 Apr 2011]

(...)
- Łaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa! – uderzyła w lament Dynia. W tłumaczeniu: zabierz mnie stąd natychmiast. NATYCHMIAST! Oni wszyscy na mnie PATRZĄ.
Sala gimnastyczna nie przypadła Dyni do gustu.
Czy to przez tabuny obijających się o siebie rozdartych malców, czy to przez fakt, że Dynia przechodzi przez fazę: przebóg, nie odklejaj mnie od siebie!!!, a może dlatego, że trauma zajęć wychowania fizycznego jest dziedziczna?
Rubenito i ArtuRRRo popędzili przed siebie na oślep w siną dal radośnie kwicząc.
ARRRiba, aRRRiba!
Przeciągnęli przez wszystkie atrakcje swe spocone matki.
Przez kozły, liny, materace, konie, piłki, kółka, rulony.
Dynia tymczasem siedziała w kącie odwrócona do świata skubiąc skarpetkę.
Wyraźnie drgała jej dolna warga.
- Czy chciałabyś kanapkę, Dyniu? – zapytała nieopatrznie mama Rubenita otwierając śniadaniowe pudełko.
Dynia wzięła wszystkie.
Razem z pudełkiem.
Świat przez chwilę był lepszym miejscem.

(...)
Wypada.
Gdzie tam wypada.
Należy.
Samodzielnie wykonać urodzinowe zaproszenia.
Samodzielnie wypiec tort.
Samodzielnie wydziergać girlandy.
Samodzielnie wyprodukować kartki z podziękowaniem za przybycie, zjedzenie tortu i dostarczone prezenty.
Nikt nie wspominał, że w licencję matki jest wpisana biegłość w Arts & Crafts.


(...)
- Kiedy zapisujesz Dynię na balet? – pyta jedna z matek i wręcza mi adekwatny komplet folderów i ulotek. Na zdjęciach dwulatki imitują łabędzie.
...
...
...
Dynia w różowym tutu.
O-ja-cie-wulgaryzm.
Są takie pakamery macierzyństwa, do których życzyłabym sobie nie mieć klucza.


©kaczka
7 comments on "766"
  1. Balet.. uhm.. balet.. z pewnością niezapomniane wrażenia ;)
    http://www.youtube.com/watch?v=tdylQeg5B9I

    ReplyDelete
  2. Balet.
    Balet.
    Dzidzin.
    Balet.
    Tutu.
    Łabędzie.
    Dzidzin.
    No.
    Może dałoby się nagiąć rzeczywistość.
    A jakby się dało, to i Dynia, nie?
    ;P

    ReplyDelete
  3. Ha, haaa...choć jakaś forma ćwiczenia mięśni na pewno się Dyniutce przyda!
    A wyobrażasz sobie m-n-i-e! od 3 do 7 roku życia ściągną dwa razy w tygodniu a to z jakiegoś drzewa, a to wyciaganą z błotnistych wykopów lub ze środka podwórkowego wraku samochodu i siłą wciskaną w białą, tiulową!!! tunikę i wleczoną przez pół miasta do Ratusza na rytmikę! Co moja matka miała wtedy w głowie? - na pewno nie mój posiniaczony i obdrapany rzeczywisty obraz;-)

    ReplyDelete
  4. Co ty Kaczuszka wiesz o balecie (łyk gorzały). Opowiedziałbym, ale mnie w kolanach strzyka (łyk)

    ReplyDelete
  5. jak się postanowiło bywać, to się trzeba dostosować, ot, co! Tylko Dyni szkoda.
    Co do dziedziczenia, to sprawa jest niepewna: bunia- pani od WF, dziadek - hm, był w wojsku;-) tatuś - tenisista a mamusia fikała w klasie sportowej. Tymczasem Józek... niechętnie.

    D1 - kciuk w dół
    C6 - przecież nie wszystko po bokach?

    unconsts - to nie constans

    ReplyDelete
  6. Ja tam jak najbardziej widze Dynie w tutu:) Np. takim:

    http://lilladyboutique.com/item_2/Lil-Miss-Pumpkin-Tutu.htm

    ReplyDelete
  7. > Tohu: jesli jednostke determinuje bardziej genetyka niz srodowisko to jest to dokument o Dyni i balecie :-)))
    > Zosia: jasne ;-)
    > Bebos: potrzeba bylo bloga, aby doprowadzic cie do TAKICH zwierzen :-) Ja wyrzeklam sie lekcji tanca po pierwszych zajeciach. Odmowiono mi partii solowej, a podrygi w bocznych chorkach chyba mnie nie interesowaly. Jestem kompletnie arytmiczna i prawdopodobnie dlatego Ciotka Taufe naciska, zeby Dynia jednak raczkowala :-)
    > Wawrzyniec: doskonale pamietam opis baletowego instruktazu w wydaniu Potomki. Imaginuje sobie Norweskiego, ktory wykonuje plie, albo siedzi pod sciana w tlumie innych ojcow czekajac na koniec zajec baletowych Dyni.
    > Hermi: z taka figura mamusia to fikala chyba w szkole cyrkowej :-) A moral z tej powiastki jest taki, ze macierzynstwo ma takie drugie dna, o ktorych sie nie snilo rezyserom reklam pieluch. C6 - zatopilas kajak! E9?
    > Ahora: tym samym moglybysmy odhaczyc i balet i Haloween? Biore pod uwage :-)

    ReplyDelete