[17 Sep 2016]
(...)
Oczywiście (!) skleiliśmy również tutkę dla Biskwita.
Tę za 14,99.
Nie możemy przecież ryzykować, by Biskwit swoim rozczarowaniem storpedował dziś uroczystość rozpoczęcia.
Żeby roztrącił tłum, wyszedł na środek, wyrwał Dyrekcji mikrofon i publicznie powiedział, co o nas myśli.
Rzecz jasna, wyeliminowaliśmy wyłącznie jeden z nieprzeliczonych, możliwych pretekstów do skandalu.
Jest tyle opcji. Można przyczepić się do jakości wsadu, rozmiaru tutki, albo oszczędności na brokacie.
A nawet do tego, że jelonek krzywo z niej patrzy.
Jelonka złożył z sześćdziesięciu jeden elementów Norweski.
A właściwie elementów było szesćdziesiąt, bo producent nas haniebnie oszukał.
W paczce zabrakło ogona dla bydlęcia!
Z radością powierzyłam w ręce Norweskiego zadania precyzyjne, gdyż było to zaraz po wywiadówce, na której dotarło do mnie, że oto dziecko spędza o wiele mniej czasu w szkole niż w przedszkolu.
Że chodzi tam na jakieś nędzne nanosekundy.
Że właściwie, gdy je odprowadzę i wrócę do domu, to już muszę poń wracać.
I że może po prostu łatwiej, jeśli sobie pod tą szkołą będę stała i nawet nieszczególnie zmarznę.
Toteż zdawszy sobie sprawę, że nabito mnie w duży balon, upijałam się na smutno, a to nie sprzyja składaniu facjaty jelonka tak, by nie stanowiła hołdu malarzom surrealistom.
Nadludzkim wysiłkiem skonsolidowałam jedynie muchomorom nóżki z kapeluszami, a cały wysiłek włożyłam na wyklejanie wnętrza tutki różową krepiną strzyżoną w ząbek.
Ponieważ klej chwytał niespiesznie, ściskałam tutkę w garści i denerwowałam Norweskiego okrzykami: ‘Patrz! Jamochłon!’, gdyż w samej rzeczy, nawet przy minimum dobrej woli, a już na pewno przy wystarczającej ilości oparów kleju i destylatu, tutka z krepiną wyglądała jak wyrwana z rafy koralowej.
Niestety, wiatry wyprodukowane przez jamochłona zdmuchnęły ze stołu sześćdziesiąt precyzyjnie poukładanych, czekających na sklejenie, kawałków jeleniny.
Po reakcji Norweskiego mogę dość odważnie wnioskować, że wspólne klejenie tutek nie zbliża ludzi.
Oczywiście (!) skleiliśmy również tutkę dla Biskwita.
Tę za 14,99.
Nie możemy przecież ryzykować, by Biskwit swoim rozczarowaniem storpedował dziś uroczystość rozpoczęcia.
Żeby roztrącił tłum, wyszedł na środek, wyrwał Dyrekcji mikrofon i publicznie powiedział, co o nas myśli.
Rzecz jasna, wyeliminowaliśmy wyłącznie jeden z nieprzeliczonych, możliwych pretekstów do skandalu.
Jest tyle opcji. Można przyczepić się do jakości wsadu, rozmiaru tutki, albo oszczędności na brokacie.
A nawet do tego, że jelonek krzywo z niej patrzy.
Jelonka złożył z sześćdziesięciu jeden elementów Norweski.
A właściwie elementów było szesćdziesiąt, bo producent nas haniebnie oszukał.
W paczce zabrakło ogona dla bydlęcia!
Z radością powierzyłam w ręce Norweskiego zadania precyzyjne, gdyż było to zaraz po wywiadówce, na której dotarło do mnie, że oto dziecko spędza o wiele mniej czasu w szkole niż w przedszkolu.
Że chodzi tam na jakieś nędzne nanosekundy.
Że właściwie, gdy je odprowadzę i wrócę do domu, to już muszę poń wracać.
I że może po prostu łatwiej, jeśli sobie pod tą szkołą będę stała i nawet nieszczególnie zmarznę.
Toteż zdawszy sobie sprawę, że nabito mnie w duży balon, upijałam się na smutno, a to nie sprzyja składaniu facjaty jelonka tak, by nie stanowiła hołdu malarzom surrealistom.
Nadludzkim wysiłkiem skonsolidowałam jedynie muchomorom nóżki z kapeluszami, a cały wysiłek włożyłam na wyklejanie wnętrza tutki różową krepiną strzyżoną w ząbek.
Ponieważ klej chwytał niespiesznie, ściskałam tutkę w garści i denerwowałam Norweskiego okrzykami: ‘Patrz! Jamochłon!’, gdyż w samej rzeczy, nawet przy minimum dobrej woli, a już na pewno przy wystarczającej ilości oparów kleju i destylatu, tutka z krepiną wyglądała jak wyrwana z rafy koralowej.
Niestety, wiatry wyprodukowane przez jamochłona zdmuchnęły ze stołu sześćdziesiąt precyzyjnie poukładanych, czekających na sklejenie, kawałków jeleniny.
Po reakcji Norweskiego mogę dość odważnie wnioskować, że wspólne klejenie tutek nie zbliża ludzi.
(...)
Może
to przypadek, ale wygląda na to, że Pippi Pończoszanka została patronką szkolnej
inicjacji.
|
©kaczka
Nie ma w tej szkole świetlicy, gdzie mogliby Dynię przetrzymać?
ReplyDeleteJest, ale sluzy wylacznie przechowywaniu oraz gromadzi wszystkie grupy wiekowe, wiec jesli nie musimy, to jednak wolalabym nie.
DeleteJa też aktualnie - jeśli nie muszę, wolałabym nie. Choć jeszcze nigdy nie miałam takiego deficytu czasu... Doba taka krótka, dzieci takie głośne ;D
DeleteU nas to wlasciwie troche jazda bez trzymanki, bo placowka jest kompleksem dwoch szkol: podstawowki i zawodowki. Teoretycznie mlodziez jest rozdzielona, ale w praktyce zeby wyjsc z budynku trzeba sie przedzierac przez stada wyrosnietych, ktorzy akurat maja przerwe. Trudne to dla mnie wszystko jeszcze. Na szczescie Dynia nie analizuje. Bierze rzeczy takimi jakie sa.
DeleteObtulam!!! Za te nanosekundy! Niechże to dunderświśnie!
ReplyDeleteJestem gotowa wyjść na ulice w tej sprawie. Albo przeprowadźcie się do nas.
Tu świtlice zdają się być mniej przepełnione. I dzieciom podają lody oraz dmuchany basen do zabaw w wodzie. Obserwuję codziennie, bo to po dordze do ochronki.
Oraz: Gdybym miała TAKĄ PIPPI też byłaby moją patronką!
Nie wiem, czy ktos bylby dolaczyl do protestu w tej sprawie. Sa rzeczy w tym kraju, na ktore nie podnosi sie reki modernizmu :-)
DeleteZa Pippi slono zaplacilam! Picasso zazadal pietnastu monet. Na szczescie, jeszcze slabo rozeznaje sie w nominalach ;-) #kujzelazo
A mnie nieodmiennie frapuje precyzyjnie odwzorowane uzębienie typu markowe grabie. Wkrótce zacznę uważać moje, bez prześwitów, za wadliwy model. Moje uzębienie, znaczy, bo grabi nie mam na składzie.
ReplyDeleteI bardzo, ale to bardzo chciałabym zobaczyć sześćdziesięcioelementową jeleninę scaloną w jedno. Ale cóż, skoro grozi to przynajmniej separacją...
PS
Ogon można dorobić z czego-uważasz, można cóś wyszarpnąć z mopa. Zafarbować na dowolny kolor.
Zapewniam, ze nie mialam wplywu na trend w przedstawianiu uzebienia :-) Moze to wplyw Wysp Brytyjskich, bo Brytyjczycy, nawet ci wystepujacy w TV, maja fatalne uzebienie, np. Tim Wannacott http://www.famechain.com/images/image/702 W zadnym innym kraju nie widzialam niczego podobnego :-)
DeleteKaczko, a dali Ci na wywiadowce rozpiske wakacji i dni wolnych na 2016-17? Bo jak toto zobaczylam i zdalam sobie sprawe, ze srednio raz w miesiacu wypada nam tydzien wakacji, to juz nawet to zamykanie szkoly o 12:10 przestalo mnie przerazac...
ReplyDeleteDALI! Mam od tego kolejne wglebienie w scianie, gdzie z niemocy tluklam glowa. Nie wiem, czym zajme dzieci przez 10 dni w srodku listopada! FCUK!
DeleteŚciskam Was w całości i z osobna z okazji rozpoczęcia nowego etapu życiowego. I już niecierpliwie zacieram łapki z uciechy w oczekiwaniu na kolejne teksty. Szkoła niemiecka niesie dużo radości, szczególnie rodzicom, którzy tutejszego systemu po kilku latach (uczęszczania doń pociech) nie absolwowali, pardon wróć, nie ukończyli sami kiedyś kiedyś tam :)
ReplyDeleteSakreble, tematow na pewno nie zabraknie! :-)
DeleteDzieki! :*
Pippi! Wspaniała!
ReplyDeletePietnascie monet! Warto bylo!
DeleteUwielbiam twórczość Dyni. Podziwiam tym bardziej, że moje osobiste dziecko tworzy wyłącznie przy pomocy długopisów i w monochromie (najchętniej kolor czarny). Zachęcany do wprowadzenia koloru - protestuje. Boję się żeby pewnego dnia przedszkolanka nie pokusiła się o analizę....
ReplyDeleteUmysl scisly, analityczny! Dopoki nie rysuje rodzicow z monochromatycznym nozem wbitym w plecy to nie ma powodu do obaw :-)
DeleteJamochłon! :DDD
ReplyDeleteNo i czyz nie jamochlon? :-)
DeletePippi jest cudowna! <3
ReplyDeleteI z dbaloscia o prawde historyczna. Trzy razy czytalam opis, tak zeby wszystko sie zgadzalo. Najbardziej Picassa cieszylo rysowania nosa jak kartofel ;-)
Delete