[190]

[21 Jul 2015]

(...)
W piątek zwiedzałam ogród socjologiczny.
Derekcja zażyła relanium, otworzyła klatki z podopiecznymi, wpuściła na wybieg rodziców, poluzowała krótkie smycze personelu.
Sommerfest.
Co żyło, rozlazło się i rozbiegło szukając cienia lub jego ułudy. Nawet rtęć w termometrze.
Tylko Derekcja ('Kapitanie, mój kapitanie!') tkwiła na środku ogrodowej polanki wytapiając się i hartując jak stal oraz z wrodzoną, nieszablonową subtelnością próbując  aktywizować i inspirować zebranych.
Przy tym akompaniując sobie na nieodłącznej bałałajce.
('Kumbaya my Lord, kumbaya...')
Nieszablonowa subtelność  wyrażała się najdosadniej w zapowiedziach kolejnych trup artystycznych. (Pod warunkiem, że wychowawcom udało się je zagnać na prowizoryczną scenę wyznaczoną między dwoma umęczonymi upałem drzewkami.)
Derekcja krzyczała, dla przykładu, ‘a teraz wszyscy, bez wyjątków, okazujemy szacunek ciężkiej pracy wychowawców i młodzieży’ i próbowała skłonić setkę roztopionych osób do skupienia się na fabule mamrotanych w rękawki, ograbionych z mikrofonów, sztuk teatralnych.
Cykliczne nawadnianie dwóch najmłodszych grup skończyło się tym, że w kluczowym dla występu momencie wszyscy aktorzy chcieli do toalety, a skoro nie mogli to przykucając zaplatali nożyny (dziewczęta), albo gmerali sobie przy zaworach (chłopcy).
Z daleka mogło to wyglądać jak baletowe wprawki do ‘Jeziorka łabędziego’. Z bliska, jak ustawka do ‘Wstępu do psychonalizy’, rozdział ‘Lęk kastracyjny’.
Grupy starsze, niby kontrolowały pęcherze, ale były nadzwyczajnie podatne na czynniki destrukcyjne z wyższej półki typu: ‘ona ma ładniejszy kostium’, ‘maaaaamo! Tu jestem!’ lub  ‘nie chcę, żeby wszyscy na mnie patrzyli! niech się nie patrzą!’.
Występ Małpiatek storpedował sam Pan od Małpiatek.
O poranku, w dobrej wierze, skonfiskował paczki słodyczy z okazji zakończenia Ramadanu, (teoretycznie, przy pewnej wstrzemięźliwości, mogące wystarczyć do Chanuki), zabezpieczył je w lodówce, i zapowiedział, że rozda je Małpiatkom po występie.
Na tę okoliczność Małpiatki zeżarły pół tekstu i większość prefiksów.
A role podawały sobie w takim pośpiechu, że nikt nie dogonił tej fabuły.
Doceniam.
Biskwit niewrażliwy na sztukę, wrażliwy na promienie UV od początku głośno protestował, że solarium bez atestu, a część artystyczna zagradza mu drogę do bufetu. Denerwowała go również kobieta z bałałajką. (Roztrzęsiona tak z natury, niekoniecznie rozmazująca się w konturach wyłącznie od gorącego powietrza.)
Przy ‘The end’ - trzy minuty czterdzieści sekund od podniesienia kurtyny (Małpiatki zrezygnowały z ukłonów i przyjmowania stojących owacji) z ulgą uniosłam Biskwita ku wyjściu, nieco tylko poturbowana przez tabun aktorów, który  przebiegł po nas w drodze do lodówki.
Gdy wychodziłyśmy, Derekcja podawała przez megafon komunikat specjalny.
Że właśnie ukąsiła ją osa.
W pośladek.

(...)
Tęcza XXL.
(...)
Rotawirus?




©kaczka
20 comments on "[190]"
  1. Nigdy tego nie pojmę, że wolą te męczarnie zamiast dać ogłoszenie : robimy zbiórkę funduszy a za to dajemy wam święty spokój. Każdy da, byle go nie targać na festyn. Ja bym dała...
    Na każdym festynie u Józka do kupienia były tylko słodkie napoje gazowane i słodycze. Do wymiotów : -)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Derekcja jest masochistka. Zbiorka funduszy odbedzie sie podczas kolejngo festynu. Juz za dwa tygodnie :-)

      Delete
  2. Kaczko, do łez, zawsze do łez! :-)

    ReplyDelete
  3. Replies
    1. ... nieznacznie tylko zmutowany... http://grigoriefflab.janelia.org/rotavirustlp

      Delete
  4. wygląda na to, że małpiatki zrobiły z przedstawieniem to, co każdy szanujący się dzisiaj a nie szanujący widowni awangardowy reżyser. czyli dzieciny czują trend. czytając i tak sobie myślę, że Kaczka nowym Rene Goscinny'm jest.
    b.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Czyli Malpiatki do lodowki, a rezyser do kasy?

      PS Listonosz juz nieomal w drodze :-)

      Delete
    2. ubieram się w żelazną acz z uwagi na upały ażurową cierpliwość. los rzuca mnie temczasem na urlop więc jest nadzieja, że tuż po poworcie wpadnę w ramiona Koronkowej Matki. pozdrowienia
      b.

      Delete
  5. " gmeranie w zaworach " przejmuje !!! mój syn nieustannie .......
    może hydraulikiem będzie

    ReplyDelete
    Replies
    1. Bierz!
      A polski hydraulik zawsze potrzebny! :-)

      Delete
  6. Bardzo podoba mi się zagospodarowanie przestrzeni tęczą, bardzo!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Dynia eksperymentuje z przestrzenia.
      Na innym plotnie o rozmiarze A3 tecza zajmuje centymetr kwadratowy w prawym dolnym rogu :-)
      ... tecza to nieodmiennie ulubiony motyw artystyczny i jak na sztuke przystalo - kontrowersyjny, ze hej! :-)

      Delete
  7. A mnie zaintrygowała ta osa. Derekcja usiadła na niej, czy po prostu występowała na golasa?

    ReplyDelete
    Replies
    1. Nie wiem!
      Nie zauwazylam. Podnosilam sie naonczas z gruntu wdeptana wen przez tlum pieciolatkow, ktory po mnie przebiegl w drodze do lodowki :-)

      Delete
  8. Dyńka nieodmiennie wprawia mię stan zawodowej zawiści. Ale nie poddam się młodej konkurencji bez walki!

    Ten Rotawirus!!! Megaciacho. Samice jego gatunku zapewne piszczą, omglewaja, trzepoczą czułkami i wieszają sobie plakaty z jego podobizną nad rotawirusiańskim łóżkiem.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Korzystaj z okazji, bo konkurencje ostatnio rozprasza zycie towarzyskie i nie ma czasu na tworczosc artystyczna.
      Dzis widzialam ja rano oraz wieczorem, gdy usnela myjac zeby.

      A rotawirus tak fajnie polyskuje zlotymi bialkami :-) Pan od Malpiatek mial podobno nadzieje, ze te pozlacane flamastry wystarcza na dluzej niz tydzien. Ale wyczerpaly sie w mgnieniu oka. Straszna tandeta, straszna!

      Delete
  9. Uśmiałam się w głos :D dziękuję Kaczko. Z każdym opisem Biskwita staje się jej fanką, bo mam u siebie podobnie charakterny egzemplarz.

    ReplyDelete