[23 Jul 2015]
(...)
Dynia ma plan.
‘Kiedy (przyp. kaczki: Kiedy! Nie żadne tam subtelne jeśli lub może!) umrzecie to wprowadzę się do Łukaszka, bo on ma bardzo duży dom. Biskwita też zabiorę.’
Niby obie poklepują mnie tak przyjacielsko po pleckach, ale nie dajmy się zwieść, tym gestem popychają raczej ku czeluściom grobowca. Wpadnę tam i korzystając z wieczności może nawet utkam sobie sweter.
Z siwych włosów. Heklując murszejącym żebrem lub obojczykiem.
Kilka dni temu, dzieciny nie informując nikogo, opuściły lokal mieszkalny. Zaniepokojona nagłą ciszą (szalenie ambiwalentne, pożądam ciszy, ale odkąd mam dzieci, niczego bardziej się nie lękam) zastałam je na klatce schodowej w połowie lastrykowych schodów (oczywiste nawiązanie do grobowca). Stromych i wąskich jak Matterhorn. Biskwit trochę szedł, trochę ‘robił ściankę’ zwisając z barierki. Dynia najpierw sugerowała, że jest już dorosła i odpowiedzialna, więc o co ten huk... ale embargo na mrożonki (... I ŻADNYCH LODÓW DO MATURY! [1]) spowodowało nagłą zmianę zeznań na: ‘TO BISKWIT MI KAZAŁ!’ i w ryk.
Patrząc w harde, błękitnopruskie Biskwicie oczy, obawiam się, że to prawda [2].
[1] Biskwit wzruszył ramionem na wieść o embargu na mrożonki. Dynia zajrzała mi w źrenice smutnym wzrokiem i rzekła, że jeśli mama Łukaszka kiedykolwiek poda lody to ona, Dynia, odsunie miseczkę na brzeg stołu (chlip, chlip... pauza na teatralne otarcie łzy wyciśniętej z oka... chlip, chlip) i powie, że jej nie wolno (a broda jej się tak przy tym trzęsła, że od wyrzutów sumienia Norweski rozsypał się po podłodze i poturlał się rozkładać moralnie w kąciku.)
Wynika z tego, że najprzykładniej ukarałam lodziarza.
[2] ... i mimowolnie sprawdzam, czy podczas poklepywania po pleckach Biskwit nie zawiesił mi na nich kartki ‘kopnij mnie!’
©kaczka
(...)
Dynia ma plan.
‘Kiedy (przyp. kaczki: Kiedy! Nie żadne tam subtelne jeśli lub może!) umrzecie to wprowadzę się do Łukaszka, bo on ma bardzo duży dom. Biskwita też zabiorę.’
Niby obie poklepują mnie tak przyjacielsko po pleckach, ale nie dajmy się zwieść, tym gestem popychają raczej ku czeluściom grobowca. Wpadnę tam i korzystając z wieczności może nawet utkam sobie sweter.
Z siwych włosów. Heklując murszejącym żebrem lub obojczykiem.
Kilka dni temu, dzieciny nie informując nikogo, opuściły lokal mieszkalny. Zaniepokojona nagłą ciszą (szalenie ambiwalentne, pożądam ciszy, ale odkąd mam dzieci, niczego bardziej się nie lękam) zastałam je na klatce schodowej w połowie lastrykowych schodów (oczywiste nawiązanie do grobowca). Stromych i wąskich jak Matterhorn. Biskwit trochę szedł, trochę ‘robił ściankę’ zwisając z barierki. Dynia najpierw sugerowała, że jest już dorosła i odpowiedzialna, więc o co ten huk... ale embargo na mrożonki (... I ŻADNYCH LODÓW DO MATURY! [1]) spowodowało nagłą zmianę zeznań na: ‘TO BISKWIT MI KAZAŁ!’ i w ryk.
Patrząc w harde, błękitnopruskie Biskwicie oczy, obawiam się, że to prawda [2].
[1] Biskwit wzruszył ramionem na wieść o embargu na mrożonki. Dynia zajrzała mi w źrenice smutnym wzrokiem i rzekła, że jeśli mama Łukaszka kiedykolwiek poda lody to ona, Dynia, odsunie miseczkę na brzeg stołu (chlip, chlip... pauza na teatralne otarcie łzy wyciśniętej z oka... chlip, chlip) i powie, że jej nie wolno (a broda jej się tak przy tym trzęsła, że od wyrzutów sumienia Norweski rozsypał się po podłodze i poturlał się rozkładać moralnie w kąciku.)
Wynika z tego, że najprzykładniej ukarałam lodziarza.
[2] ... i mimowolnie sprawdzam, czy podczas poklepywania po pleckach Biskwit nie zawiesił mi na nich kartki ‘kopnij mnie!’
©kaczka
male, kochane żmijki, na wlasnym sercu wykarmione... ;)
ReplyDeleteBiskwit "robil scianke", matkobosko, padlam :)
Kaczko, KIEDY sie rozwiedziesz, to ozenisz sie ze mna?
Nie licz. Kolejka jest.
DeleteOch, jak cudnie byc rozrywana. Poligamia mi nie straszna. Od Dynki sie ucze :-)
DeleteMonia, oj tam, oj tam, to raz bedzie zatem kaczka w buraczkach, a raz w rosole, w koncu urozmaicona dieta jest najzdrowsza.
Deletetja. te młodsze latorośle często hardziejsze są. ale to starszym na ogół wiatr w oko retorsją sypnie. wiem, bom ta młodsza.
ReplyDeleteb.
Retorsja i torsja! I rykoszetem!
DeleteWiem, wiem...wyparłaś fakt, że Dyńka powierzyła swoje pranie matce Łukaszka a zarabianie na żelki ojcu tegoż.
ReplyDeleteA to "Kiedy" ewoluowało! Bo jeszcze przed chwilą zwało się "w weekend" :) Czyli jednak zostaje na dłużej! Nasza ci ona!
Biskwit na himalaistkę!
khe...khm.. czyli, że Dynita używa zamiennie "kiedy umrzecie" z "w weekend"? :) ...poklepuję po pleckach ;) ... a błękitnopruskie oczka i wizja Dyniulki odsuwającej miseczkę lodów na studniówce topią me serce...
DeleteWyparlam! Wyparlam, ze przede wszystkim to GOTOWANIE powierzyla matce Lukaszka. Taki cios! von Lukaszkowie mieszkaja w wielopietrowej hacjendzie przerobionej z dawnej gospodorestauracji. Ich kuchnia ma parametry naszego mieszkania. Mam przeczucie, ze to ostatnia szansa Dyni, zeby tak wmieszac sie w wyzsze sfery. W 'szwabskich kluseczkach' juz tylko proletariat i klasa robotnicza, zadnych ksiazat :-)
Delete... anionka, ale nic mi nie przykleilas na pleckach?
DeleteOczywiście, że przyczepiłam:"NAJMOJSZA!" Spadajcie wszelkie Buraczki i inne Monie ;P
DeleteThis comment has been removed by the author.
DeleteNaprawdę ukarałaś Dynię szlabanem na lody? Przecież to Biskwit jej kazał!
ReplyDeleteZe wstydem przyznaje, ze po przekroczeniu pewnej granicy wytrzymalosci psychicznej karze wszystkich jak leci. Bez analizowania alibi. Nawet psa sasiadow.
DeleteJuż dawno żałuję, żem nie lesbijka...
ReplyDeleteAle ja nie o tym. Czy aby Norweski daje szlabany, wyznacza kary, posyła do kąta lub odmawia? Tak z ciekawości pytam.
To ja napiszę,że piąty raz z lubością czytam ów post i piąty raz nie wiem co napisać.
ReplyDeleteJeno o ułaskawienie Dyni chciałabym prosić. Wiesz, oprócz okrucieństwa kary chodzi mi o przyrost gospodarczy lodzirastwa niemieckiego, który ma wpływ na całą światową gospodarkę.
Wasiuczku tu nie chodzi o przyrost lodziarstwa niemieckiego, a o przyszłość Grudki! Którą to od stycznia swatamy z synem lodziarza starszym od Grudki zaledwie o tydzień. No!
DeleteKaczko! Nad Grudką się zlituj!
Lucyna z Dynia uratowaly przyszlosc!piec galek dziennie. Kazda! :)
DeleteJa mam w domu takiego Łukaszka. 2,5 roku. Cudem ten dom jeszcze stoi a ja nie w grobie. Cudem, powiadam.
ReplyDeleteDawaj je tu, obie!
ReplyDeleteWystyrmamy się razem na jakąś orlą czy inną perć.
I z lodami nie bedzoe dylematów, bo tych ze Starowiślnej nie można nie zjeść! :)
Dzieci z wiekiem stają się coraz bardziej niebezpieczne, dobrze że zakończyłam produkcję na jednym. Od razu trafił mi się udany egzemplarz i nie trzeba było robić poprawek, Opowiadał mi jeden 85latek, że do tej pory wspomina jak własna córka, na jego piesi karmiona zapytała go przy obiedzie: Tatusiu, a kiedy umrzesz to będę mogła zjadać twoje obiady?.....tak, 60 lat minęło, a jemu ciągle ciarki po plecach biegają:-)
ReplyDelete