[8 Sep 2016]
(...)
cdn.
(To lecimy dalej o tej Polsce, chociaż ‘lecimy’ jest aktualnie i z wiadomych względów słowem tabu.)
Każdy kto czyta Deszczowy Dom, wie, że to właściwie blog o zjawiskach paranormalnych, a jego główna bohaterka – Jarecka – choć bardzo się stara, to jednak z trudem ukrywa cechy nadludzkie i swoje powiązania z siłami kosmicznymi.
Kto tam do Deszczowego zagląda, ten ma świadomość, że nie tylko śmiertelnik nie dałby rady, ale nawet android byłby się spocił (i zardzewiał) próbując naśladować Jarecką w zarządzaniu czasoprzestrzenią.
Są tacy, którzy sugerują, że już na rysunkach z Nazca widać sylwetkę Jareckiej pochyloną nad maszyną do szycia.
Krążą pogłoski, że rząd amerykański ukrywa, iż na miejscu katastrofy w Roswell znaleziono szydełko i walizkę przędzy z materiałów nigdy wcześniej niezinwentaryzowanych na ziemi. Wszyscy, którzy próbowali o tym mówić głośno, zniknęli bez śladu w tajemniczych okolicznościach, a na blogu Jareckiej – zbieg okoliczności? – odnotowano naonczas nadprodukcję paczworków.
Tośmy pojechali sprawdzić.
I faktycznie, aplauz dla cywilizacji z kosmosu, Jarecka znakomicie udaje Ziemiankę, jednak alibi jej się w kilku miejscach spruło, a incognitu odpadły sztuczne wąsy.
No, bo niby dlaczego z kranu u Jareckiej płynie woda o smaku płynnego żelaza, którą wyginają magnesy i z której po odparowaniu wypadają podkowy? Niby Jarecka mydli oczy, że pije mineralną z Biedronki, ale pewnikiem pociąga z kranu pod osłoną nocy i tak impregnuje swoją reputację kobiety z żelaza.
Albo, że na drodze do Deszczowego Domu dziury w nawierzchni układają się we wzorek wskazujący na to, że ląduje tamregularnie niejeden kilkutonowy spodek.
Spodki i talerze parkują też u Jareckiej w garażu.
Historia barów mlecznych planety zapisana na porcelanie!
(Półmisek z logo Społem, który wrócił z nami samolotem, dar i dowód międzygalaktycznej gościnności Jareckich, jest teraz w sumie pełnoprawnie ‘latającym półmiskiem’.)
Do tego Jarecka, tak jakby od niechcenia, przemyka po kuchni i wynosi stamtąd na życzenie: a to sushi, a to likier z kukułek, a to bezę rozmiarów piłki lekarskiej, a to pasztet z zająca. Gdyby to była bajka, można by posądzać Jarecką, że posiadła samonakrywający się stoliczek. A tak, z uwagi na kosmiczny rodowód, ma pewnikiem Jarecka gdzieś w piekarniku materializator cyklotroniczny najnowszej generacji, wzięty na raty w filii Cosmomarktu w zaułkach Betelgezy, i tak materializuje Jarecka na życzenie w tygodniu i od święta.
Każdy chciałby się wżenić w rodzinę, która buty poleruje Chewbaccą, a na grzyby lata za Andromedę, zatem z nieskrywanym zadowoleniem odnotowuję, że między Biskwitem a Piątkiem – najmłodszym potomkiem Jareckich – zaiskrzyło!
Czasem były to karesy na miarę dwóch elektrycznych węgorzy, a czasem buchało autentycznym uczuciem, jak wtedy, gdy młodzież zorganizowała sobie śniadanie na trawie, a Piątek skoczył po napoje (różowy dla Biskwita! taki galant!) i rozdał karty do pokera. Pięknie tak było patrzeć na samodzielne dzieciny z ukrycia, zza firanki. Patrzyłyśmy sobie z Jarecką, wzdychając nad sielankowym obrazkiem, choć zapewne Jarecka widzi przez ściany, a za tą firanką łypała tak ze mną dla towarzystwa i z uprzejmości.
Tymczasem Dynia poddawszy okoliczności szczegółowej, pogłębionej analizie oznajmiła, że za rok przyjeżdża do Jareckich sama, na kolonie, a w tonie jej głosu dźwięczał taki aksjomat, że nikt (szczególnie gospodarze) nie odważył się złożyć apelacji od tego wyroku.
A Deszczowy Dom według Dyni wyglądał tak:
(Z kronikarskiego obowiązku dorysowałam sobie, ku pamięci, partyjkę UNO, aby zerkać na nią na wypadek nagłej pokusy ponownego dołączenia do gry w kategorii ‘Ambitne sześciolatki’.)
A Biskwit dźga palcem w zdjęcie Piątka i wzdychając ciężko, takim wzdechem z pogranicza tęsknoty i udręki, rzecze: ‘Moja Piątek!’ [1]
Zaklepane.
[1] Podróże kształcą. Biskwit cyzeluje słowiańskie zaimki dzierżawcze.
cdn.
©kaczka
(...)
cdn.
(To lecimy dalej o tej Polsce, chociaż ‘lecimy’ jest aktualnie i z wiadomych względów słowem tabu.)
Każdy kto czyta Deszczowy Dom, wie, że to właściwie blog o zjawiskach paranormalnych, a jego główna bohaterka – Jarecka – choć bardzo się stara, to jednak z trudem ukrywa cechy nadludzkie i swoje powiązania z siłami kosmicznymi.
Kto tam do Deszczowego zagląda, ten ma świadomość, że nie tylko śmiertelnik nie dałby rady, ale nawet android byłby się spocił (i zardzewiał) próbując naśladować Jarecką w zarządzaniu czasoprzestrzenią.
Są tacy, którzy sugerują, że już na rysunkach z Nazca widać sylwetkę Jareckiej pochyloną nad maszyną do szycia.
Krążą pogłoski, że rząd amerykański ukrywa, iż na miejscu katastrofy w Roswell znaleziono szydełko i walizkę przędzy z materiałów nigdy wcześniej niezinwentaryzowanych na ziemi. Wszyscy, którzy próbowali o tym mówić głośno, zniknęli bez śladu w tajemniczych okolicznościach, a na blogu Jareckiej – zbieg okoliczności? – odnotowano naonczas nadprodukcję paczworków.
Tośmy pojechali sprawdzić.
I faktycznie, aplauz dla cywilizacji z kosmosu, Jarecka znakomicie udaje Ziemiankę, jednak alibi jej się w kilku miejscach spruło, a incognitu odpadły sztuczne wąsy.
No, bo niby dlaczego z kranu u Jareckiej płynie woda o smaku płynnego żelaza, którą wyginają magnesy i z której po odparowaniu wypadają podkowy? Niby Jarecka mydli oczy, że pije mineralną z Biedronki, ale pewnikiem pociąga z kranu pod osłoną nocy i tak impregnuje swoją reputację kobiety z żelaza.
Albo, że na drodze do Deszczowego Domu dziury w nawierzchni układają się we wzorek wskazujący na to, że ląduje tamregularnie niejeden kilkutonowy spodek.
Spodki i talerze parkują też u Jareckiej w garażu.
Historia barów mlecznych planety zapisana na porcelanie!
(Półmisek z logo Społem, który wrócił z nami samolotem, dar i dowód międzygalaktycznej gościnności Jareckich, jest teraz w sumie pełnoprawnie ‘latającym półmiskiem’.)
Do tego Jarecka, tak jakby od niechcenia, przemyka po kuchni i wynosi stamtąd na życzenie: a to sushi, a to likier z kukułek, a to bezę rozmiarów piłki lekarskiej, a to pasztet z zająca. Gdyby to była bajka, można by posądzać Jarecką, że posiadła samonakrywający się stoliczek. A tak, z uwagi na kosmiczny rodowód, ma pewnikiem Jarecka gdzieś w piekarniku materializator cyklotroniczny najnowszej generacji, wzięty na raty w filii Cosmomarktu w zaułkach Betelgezy, i tak materializuje Jarecka na życzenie w tygodniu i od święta.
Każdy chciałby się wżenić w rodzinę, która buty poleruje Chewbaccą, a na grzyby lata za Andromedę, zatem z nieskrywanym zadowoleniem odnotowuję, że między Biskwitem a Piątkiem – najmłodszym potomkiem Jareckich – zaiskrzyło!
Czasem były to karesy na miarę dwóch elektrycznych węgorzy, a czasem buchało autentycznym uczuciem, jak wtedy, gdy młodzież zorganizowała sobie śniadanie na trawie, a Piątek skoczył po napoje (różowy dla Biskwita! taki galant!) i rozdał karty do pokera. Pięknie tak było patrzeć na samodzielne dzieciny z ukrycia, zza firanki. Patrzyłyśmy sobie z Jarecką, wzdychając nad sielankowym obrazkiem, choć zapewne Jarecka widzi przez ściany, a za tą firanką łypała tak ze mną dla towarzystwa i z uprzejmości.
Tymczasem Dynia poddawszy okoliczności szczegółowej, pogłębionej analizie oznajmiła, że za rok przyjeżdża do Jareckich sama, na kolonie, a w tonie jej głosu dźwięczał taki aksjomat, że nikt (szczególnie gospodarze) nie odważył się złożyć apelacji od tego wyroku.
A Deszczowy Dom według Dyni wyglądał tak:
(Z kronikarskiego obowiązku dorysowałam sobie, ku pamięci, partyjkę UNO, aby zerkać na nią na wypadek nagłej pokusy ponownego dołączenia do gry w kategorii ‘Ambitne sześciolatki’.)
A Biskwit dźga palcem w zdjęcie Piątka i wzdychając ciężko, takim wzdechem z pogranicza tęsknoty i udręki, rzecze: ‘Moja Piątek!’ [1]
Zaklepane.
[1] Podróże kształcą. Biskwit cyzeluje słowiańskie zaimki dzierżawcze.
cdn.
©kaczka
Dramat Uno wygląda nader dramatycznie! Szczegółów!
ReplyDeleteOraz Dynia zapamiętała imponującą ilość trunków ;)
Tyko trochę się boję, że lada chwila zostanie z Kaczki tylko patchwork....
Tjaaaa...
DeleteJakby co, to szukajcie mnie na narzutce!
DeleteDramat UNO byl imponujacy. Szkic ledwo to oddaje. Imponujacy, a w dodatku wywolany na wlasne zyczenie, albowiem to ja krzyknelam: hej! kto zagra ze mna? UNO to podla gra, bo mozna juz prawie wygrywac, a tu nagle trzeba pobrac siedemset kart i zaczynac od poczatku. I na tym tle byl dramat. Karty fruwaly w powietrzu 'NIEEEEEEEEEEEEE BIOOOOOOOOORE!', a w ogrodku Jareckich sa w glebie wglebienia - miejsca, gdzie Dynia tlukla piesciami w grunt, krzyczac, na stara melodie: 'NIGDY NIEEEEEEEEEEEEE WYYYYYYYYYYYYYYYYYYYGRYWAM!' (Wygrala 3 partyjki pod rzad.)
A Trojka, niewzruszona, siedziala, kiwala glowa...
To bylo nadzwyczajnie plastyczne.
O to znam, to o nas :). Tyle tych gier naprodukowano, a nikt jeszcze nie zaproponował wersji gry: Każdy ma pierwsze miejsce, ale wciąż jest ono w cenie.
DeleteI rzutem na taśmę gratulacje sukcesów literackich :):)
Ten dźwięk "Tjjjja", takim Specjalnym Lekceważącym tonem Obcy emitują kiedy przetwarzają dane.
ReplyDeleteGdybym nagle zniknela...
DeleteCos dlugo Jarecka przetwarza dane...Moze spisuje swoja wersje wizyty "KaczegoStada" w Deszczowym Domu? m.
DeleteJarecka postanowila najwyrazniej chec zemsty przekuc w cos naprawde tworczego. I o! TAKIE plakaty jej wyszly!
Deletehttp://laaacia.blogspot.de/2016/09/jarecka-na-sprzedaz.html
Po tym dachu, droga Jarecko, to ja Was zlokalizuję i nawiedzę też, a jak...
ReplyDeleteObawiam sie, ze ten dach jak kameleon zmienia kolory. Wiadomo, miedzygalaktyczny program ochrony swiadkow :-)
DeleteNo dobra,a gdzie jest JEDYNKA?
ReplyDeleteJEDYNEK :-) aka Jasnie Panicz - gimnazjalista, czyli w oczach Dyni prawie dorosly. Przystojny chmurna uroda Jamesa Deana. Oznaczony jako JP :-)
DeleteJEDYNKĘ porwał statek kosmiczny w górnej części rysunku, czy o Wam Jarecka sprezentowała taki pojazd na powrót? Dynia ma przebogatą wyobraźnię i do tego ma dar obserwacji i zapisu na swoim twardym dysku (tychże obserwacji oczywiście) :)
ReplyDeleteNie wiem, czy nie zbiera materialow kompromitujacych rodzicow :-)
DeleteEhhh, działo się tyle, że nawet pokusa polegiwania na nowej sofie musiała zostać oddalona w czasie ;)
ReplyDeleteWszyscyście kosmicznie naznaczeni <3
A kukułczanka to zdecydowanie nadludzki eliksir skłaniający do lotów:))
Zbyt wielu bylo chetnych do lezenia na nowej sofie, by tak po prostu sobie polegnac. Trzeba odczekac kilka miesiecy.
DeleteW twojej wersji, kochana, kukulczanka nie jest eliksirem. Jest kostka alkoholu. Do krojenia nozem. :P
Przepiękna historia! :D
ReplyDeleteO tak! Jareccy sa przepiekni.
DeleteE no, napisałam taki piękny komentarz, że aż internet cały się zawiesił i go nie wstawił. Jeszcze raz: Kaczko, nie zaglądam od kilku miesięcy i tyle mi umknęło. Książka wydana - gratuluję! Będę szukać w księgarni i już się na nią cieszę. A co do powyższego obrazka, to możnaby kolejną książke stworzyć - tym razem Wimmelbuch.
ReplyDeleteNagana z wpisem do akt! :-)
DeleteDziekuje!
Mobilizuje Dynie do notowania waznych wydarzen. Z roznym skutkiem. W tym wypadku ilosc i rodzaj zapamietanych detali zrobila na mnie wrazenie.
Kukułkówka, lody miętowe, sushi, UNO, trampolina.... wszystko uwielbiam :)
ReplyDeleteWakacje u Jareckich.... marzenie :)
Pierwszy raz tu jestem, ale już oznaczam gwiazdką i będę zaglądać częściej :)
Mruwko,
DeleteNie zdradze chyba zadnego sekretu, piszac, ze Jarecka nikogo za drzwi nie wyrzuca. Nawet Tumnusow! Nawet kaczki!
(... wyciagnij wnioski... trampolina tam jeszcze na pewno stoi, za reszte rekwizytow nie recze :-)
Umm?!Deszczowy Dom U kaczki - tzn. na odwrót? Czy to zaburzenia na matriksie?? 😀 Zazdrość, tak czy siak. 😀😀
ReplyDeleteZaburzenia. Glownie od kukulczanki i trampoliny! :-)
Delete