[300]

[22 Sep 2016]

(...)
Pan Bóg nierychliwy.
Ponad trzy dekady temu wpatrywałam się pożądliwie w erefenowski tornister przytwierdzony do pleców kolegi Dariusza. Dariusz, dzięki rodzinie z Zachodniego Berlina, był pionierem bułek z nutellą na socjalistycznej niwie chleba z mortadelą oraz miał odblaskowy tornister z kieszonką na te bułki.
Dla wszystkich, którzy nosili zeszyty w teczkach z dermy, tornister Dariusza był przedmiotem religijnego kultu, a dołączony do tornistra dwupiętrowy piórnik z kompletnym wyposażeniem był ostatecznym dowodem na to, że Dariusz osobiście spotkał Boga.
Ileż bym dała, myślałam wtedy, by do szkoły chodzić z takim tornistrem!
I oto pstryk, przewijamy film o trzydzieści lat do przodu, i proszę, podanie rozpatrzono poztywnie.
Chodzę do szkoły z erefenowskim tornistrem z kieszonką na bułki!
Z n ó w chodzę do szkoły.
Powtarzam klasy!
Mam nadzieję, że onegdaj nie wymieniłam za ten tornister duszy, ani innego narządu wewnętrznego, bo konstrukcja jest przereklamowana.
Tak jak i chodzenie do szkoły.
(W tym tygodniu obsesyjnie sadzimy szlaczki i uczymy się pisać jedynki z rozmachem.)
Dzień w dzień Dynia i Biskwit jadą do placówki na hulajnogach. Waga tornistra zakłóca równowagę kierującego pojazdem, więc zarzucam tornister na własne plecy. W wózku dziecięcym deponuję własny plecak, plecak Biskwita (Biskwit odmawia wyjścia z domu bez plecaka), kilka parasolek, przekąski (Biskwit jest nieustannie głodny), bukłaki z wodą, odzież przeciwdeszczową oraz okolicznościowo, przedmioty dużego formatu wymagane przez placówkę.  W trakcie podróży do szkoły Biskwit kilka razy zmienia zdanie i wręcza mi hulajnogę, albo decyduje się wsiąść do wózka tuląc pojazd do piersi. Bywa też, że Dynia zamienia tornister na hulajnogę, bo chce lansować się z tornistrem, a z tornistrem na hulajnodze przewraca się do tyłu.
Podsumowując, dwoje dzieci, dwie hulajnogi, trzy plecaki, prowiant, ubrania, kilo plasteliny, litr wody, blok formatu A3...
Za tydzień dojdzie jeszcze torba na ramię ze strojem do gimnastyki.
Rozważam kradzież wózka z supermarketu.

(...) 
Zainspirowana makatką z njuslettera od Bebe, posprzątałam wreszcie na półce Trofea!
 

©kaczka
33 comments on "[300]"
  1. Najgorsze do noszenia są projekty typu: makieta kosmicznego miasteczka... Kilka dni trwa wykonanie makiety, a kolejnych kilka dni należy poświęcić na wykonanie opakowania do tejże...

    ReplyDelete
  2. Zaczynam się cieszyć iż przez to że szkoła jest ciutkę za daleko by tam iść na piechtę, to mam wymówkę by ich wozić autem. W planach jest przesiadka na autobus szkolny, ale tam też odpadają hulajnogi i wózki ;) A cały zestaw pomocy dydaktycznych Panie zrobiły listę na samym początku roku i zawiozłam wszystko hurtem na raz :) Jestem pod wrażeniem organizacji w mojej placówce ;D

    ReplyDelete
    Replies
    1. Z samochodem jest o tyle klopot, ze to tysiaclatka w srodku wsi. Dwa samochody wywoluja korek, jak stad do Berlina, gdyz miejsce na szkole sie znalazlo na starym polu po burakach, ale drogi juz nikt nie poszerzyl. Tudziez moze za Bismarcka nie bylo tylu samochodow :-)

      Brawa dla placowki! Probowalam cos ugrac, myslac, ze to niemozliwe, ze dziecko musi miec cztery tubki kleju na raz (no przeciez wszystkich na raz nie zuzyje, a klej wysycha!) tudziez sasiadka spod osmego powiedziala, ze plasteline pierwszy raz mlodziez uzywa w semestrze letnim, wiec zaniechalam... ale placowka cierpkim glosem sie upomniala :-)

      Delete
  3. Mój osobisty horror szkolny to wypowiedziane o godzinie 22 w niedzielę: "A na jutro trzeba mieć żółtą krepinę". Od tamtego zdarzenia jakoś tak zawsze mam w domu krepinę we wszystkich kolorach tęczy (chociaż mam dwóch synów).

    ReplyDelete
    Replies
    1. Tyle lat jestem już matką szkolną i niestety wiem z doświadczenia, że, jak napisała powyżej Historybka, nie ma takiej krepiny, o której nie można sobie przypomnieć w niedzielę o godzinie 25.05.
      My po nocy szukaliśmy połówek suszonej fasolki, czerwonej krepy i kleju Magic... Hasło "na jutro fasola" stało się zawołaniem powitalnym rodziców z naszej klasy ;-)

      Delete
    2. Notuje: kupic krepine i zrobic zapas fasoli! :-)
      Pomyslcie, ze u nas poziom level master - w niedziele sklepy zamkniete!

      Delete
  4. no popacz, a ja myślałam, że erefenowska szkoła jest debest oraz kul i że nie przereklamowana, a tu taka niespodzianka)) i od razu mi lepiej, że nie tylko u nas w polszy taka kicha jednak...choć budzącą się szkołę zawdzięczamy im i na nią liczę !!tylko nie w tym rozdaniu, że tak powiem politycznym. I być może nie w tym wcieleniu i życiu w ogóle ...

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ja tez myslalam, kurdeblaszka, ze jest kul, a przynajmniej ok. I troche trace wiare w ludzkosc. :-)

      Delete
  5. Kup hulajnoge! Albo hipsterski rower z przyczepka na wszystkie dobra i dzieci z przodu! Co sie bedziesz rozdrabniac ;)

    p.s. Niech zyje njusletterowa makatka! Niech zyje Kaczka z efektem WOW!

    ReplyDelete
    Replies
    1. A do hipsterskiego roweru z przyczepka - garaz, a do garazu dom. No powiedz, gdzie ja mam ten rower (nawet bez przyczepki) trzymac? :-) A jesli hulajnoge to kto i jak bedzie wiozl trzy plecaki, jednego Biskwita i jego hulajnoge? :-))) Ja potrzebuje wielblada! albo przynajmniej osla!

      ps. meksykanska fala dla makatki! i matki makatki!

      Delete
    2. Jeszcze chwila, jeszcze momencik i Biskwita nie trzeba bedzie nosic.

      Delete
  6. Odblaskowy przedmiot pożądania z kieszenią na bułki! Przewidział to już Kohelet- to wszystko marność!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Kohelet powinien byc jak najwczesniej wprowadzany jako lektura obowiazkowa, wtedy niebiosa nie bylyby zalewane glupimi prosbami o odblask na bulki!

      Delete
  7. Następnym razem uważaj o czym marzysz, bo może się spełnić :D
    Przywilej wspomnienia rodzicom w niedzielę ok. 21, że wlaśnie mi się przypomniało, że na jutro to trzeba mieć worek kasztanów lub innego dobra, które o tejże godzinie próżno szukać mnie również dotyczył jako dziecko. Za rok moje pójdzie do pierwszej klasy, a my mieszkamy na takiej wiosce pipidówce, więc może być bardzo ciekawie i kreatywnie ;)

    ReplyDelete
    Replies
    1. ... ale sklepy otwarte w niedziele?
      (Tak, ja tez o czyms tam wspominalam wieczorami, wiec nie tylko uwazaj o czym marzysz, ale rowniez, ze karma wraca bumerangiem!)

      Delete
    2. Do najbliższego otwartego w niedzielę sklepu w okolicach 20 to mam 24 km, więc czuję, że bedę tą karmę przeklinala po stokroć.

      Delete
  8. Dobry pomysł z tym wózkiem, ale sugerowałabym nie byle supermarket tylko coś typu Brico Depot czy Castorama - o ile wiem, mają większe ;)

    ReplyDelete
    Replies
    1. ... i jeszcze zeby mial klapke z gory, bo Biskwit to lubi udawac, ze ten wozek to Titanic.

      Delete
  9. Ponawiam:Kaczka na Prezydenta. Jak mozna w tak magiczny sposob opisywac rzeczywistosc? Chyba z takim poczuciem humoru, taką ripostą, takim talentem i dystansem zyje Ci sie lepiej, kaczko? Jestem pod nieustającym wrazeniem, kazdy post jest lepszy od kolejnego. Nie podajesz imion, nie pokazujesz twarzy dzieci i pięknie piszesz. Wprzeciwienstwie do blogow typu' to Maurycek, to moje ciastko sliwkowe i wielkie wow' pozdrawiam Kate

    ReplyDelete
    Replies
    1. Szarosc za oknem, sciana deszczu, pioruny lupia, a tu taki elektryzujacy komplement! Od razu pojasnialam! Dziekuje!
      Hmmm... naprawde nie wiem, czy lepiej. Tonacy chwyta sie takiej brzytwy jaka ma pod reka :-)

      Delete
  10. Odżycz sobie tego tornistra. Tym razem poślij priorytetem!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Przepraszam, a niby czym slalam poprzednio? :-)

      Delete
  11. Kate- gdybyś konstruowała kiedyś listę z podpisami- kaczka na prezydenta, lub tez kaczynobel- weź mój głos pod uwagę!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Akhem... ale uscislijmy, prezydenta CZEGO? Cos proklamujemy tu na boku? Cos, zeby tak wreszcie z sensem? Tak, zeby bylo normalnie? Jestem za!

      Delete
  12. Kaczko, lacze sie w bolu. U mnie poranki wygladaja podobnie. Mamy co prawda przyczepke do roweru dla dwojki, ale rower coz, niesprawny, wiec kicha.

    Ale juz ponownie zamieniam sie w Ciocie Dobra Rada.
    Kaczko, jesli do szkoly macie niedaleko, kup se to:

    https://www.amazon.de/Bollerwagen-Handwagen-Leiterwagen-Oliveira-Bremse/dp/B00FW0YL30/ref=sr_1_2?ie=UTF8&qid=1474740502&sr=8-2&keywords=bollerwagen+holz

    :-)


    arbuz b.d.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Arbuzie! Wydaje mi sie, ze ja potrzebuje tego: http://www.ebay.de/itm/like/261817744403?lpid=106&chn=ps&ul_noapp=true
      i jeszcze kapelusza pierwszych osadnikow :-)

      No i najgorsze to jest to, ze my nie mamy garazu, ani kurdebalans, innego miejsca zeby ten park maszynowy trzymac. Dwie hulajnogi i rower Dyni stoja w domu w korytarzu, tak jak i wozek Biskwita. I dawajze, za kazdym razem trzeba to znosic z pierwszego pietra. Dziwie sie, ze moj kregoslup jeszcze nie zaprotestowal :-) (tfu tfu, spluwam przez lewe ramie i przebiegam droge czarnemu kotu)

      Delete
    2. O tak, wersje "tabor" tez widzialam. Fajowa jest :-)
      Tylko fakt, trudno taki wozek trzymac w domu. Moze w ogrodku, jako dodatkowy pokoj/taras/werande? ;-)

      arbuz b.d.

      Delete
  13. Kaczko droga, jeszcze jeden krok w tył i zobaczysz wszystko z odpowiedniej perspektywy:
    1. Hulajnoga to nie są na przykład szatańskie rolki, czyli wsiadasz i jedziesz, albo nie jedziesz i schodzisz (i oddajesz matce), ale żadnego zdejmowania butów, zmiany onuc, wkładania osobnej gąbki na każdy staw i kasku na głowę... Bóg wymyślił hulajnogę, a diabeł rolki.
    2. Do szkoły nie musisz nosić żadnego instrumentu, np. gitary, dzieciecej wiolonczeli, akordeonu. Pomyśl o wszystkich rodzicach w szkołach muzycznych i odmów w ich intencji krótką modlitwę.
    3. Niektórzy rodzice rano, idąc do szkoły, wyprowadzają jeszcze psa. Na ich widok cisną mi się zawsze do oczu łzy, a w tle włącza melodia "Anielski orszak niech twą duszę przyjmie".

    Pozdrawiam, matka rolkarki-wiolonczelistki, póki co bez psa.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Buchachachacha!
      Zdaje sie, ze wiolonczele zdusilam w zarodku. Szkola proponowala dodatkowe lekcje ksylofonu, ale kazala ksylofon nosic z domu. Na 7:45. Przekalkulowalam, o ktorej musialabym odpalac nasz cyganski tabor, by zdazyc na 7:45 i wyszlo mi, ze takiej godziny nie ma nawet na najokrutniejszym zegarku.
      Odtad juz zawsze bede odmawiac akty strzeliste na widok matki na rolkach z wiolonczela i psem! Hiob moze im tornister nosic!

      Delete
  14. Pójdź w me objęcia! Też mam w końcu wymarzony tornister. Przewieszam go przez rączki wózka i tylko czasami zapominam, że podczas gdy entuzjastycznie wyciągam 15 kg Wojtka z wózka... ten nie wytrzymuje (wózek, choć Wojtek też) i leeeci z hukiem na chodnik. Ponadto - mieszkam na 4 piętrze bez windy. Świetlica szkolna jest na 4 piętrze bez windy. Wczoraj ze śpiącym Wojtkiem na rękach kluczyłam między piętrami (była na 1 piętrze, w toalecie). Na dodatek Wojtek mieści się w szkolnych szafkach i nie chce z nich wychodzić. A na jutro - dwa jajka, 4 plasterki sera, szczypiorek i dwa pomidorki (koktajlowe? zwykłe?). I strój do w-f. Co żeśmy sobie Kaczko myślały, dzieci do szkoły przenosząc?? ;)) Buziam!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Chodz, siostro w niedoli! Schowamy sie na parkingu i odkapslujemy wino! Tyle mojego, ze szkole zbudowano na plasko :-)
      Jajka na miekko, na twardo, czy po benedyktynsku? WARUM? WHY?
      Na milosc boska, szkola nie potrafi zamowic z Tesco krazka Goudy i dwoch kilogramow pomidorow? Szczypiorku nie potrafia sobie zasadzic?
      Nie nadazam z #facepalmami
      Toast Olga! Byle do matury!

      Delete
    2. Były zajęcia techniczne. Ponoć z tego jajka i pomidora Ewa wykrawała widoczki wakacyjne. Zanim zobaczyłam - zjadła. Ale ma w e-dzienniku ocenę W, czyli jak mniemam Wspaniale, Wykwintnie, Wow (a nie Wstrętnie, W ogóle beznadziejnie ;))...
      PS Chodźmy na to wino :*

      Delete