[16]

[21 Dec 2013]
(...)

Poetki, Poeci, Literaci, Prozaicy, Lepiejczycy, Czytelnicy!
 

Gdy nad ranem, jak dwie ćmy siedzimy z Biskwitem przy barze, czytamy komentarze i  wznosimy za Waszą życzliwość toasty.
Setka pod tę setkę!
Szpitalny wypis oficjalnie potwierdza narodziny dodatkowego obywatela i przyszłego podatnika Republiki Federalnej o ostrym jak zimowe sople norweskim imieniu.
(Acz  doskonale rozumiem tych,  którzy mówią, że pokazałam światu stare zdjęcie Dyni z doprawionym tupecikiem i ogolonymi uszami.)
Suspens nie do końca, niestety, był zamierzony.
(Choć gdybym wiedziała, jak wprowadzenie do fabuły nowego bohatera podnosi wirtualne statystyki, rozważyłabym sekretne powicie bliźniąt. Możliwe jednak, że to z euforii cyfry mnożą mi się w oczach, bo nigdy jeszcze wejść nie liczono tu w tysiącach. Tysiąc Biskwitów na tysiąclecie!)
Prawda natomiast jest taka, żeśmy się z Biskwitem ślizgały w tej ciąży jak na skórkach od bananów, ba! wyłożyłyśmy się nawet na najostatniejszym, porodowym zakręcie.
Stąd jakby przymusowe incognito, prochowiec, dziura w gazecie oraz ‘nie, nie jestem w ciąży, obsesyjnie kradnę piłki lekarskie’.
Oraz po kruchym lodzie stąpanie, spluwanie przez lewe ramię, drabin omijanie, rozstajne drogi, nowenny.
Toniesz, chwytasz się deski, źdźbła, wykałaczki, krewetki lub kryla.
Byle nie zapeszyć’.
Ale oto jest.
Siedzi ze mną przy barze, gapi się w gwiazdy, podsypia i nadużywa trunków.
Cztery kilo Biskwita, mały budda, zaprojektowany tak, by bez szwanku odpierać czułości Starszej Siostry.
Pamiętniki okresu prenatalnego istnieją, bez obaw, gdzieś – taka kaczki natura - musiałam odkładać sprawy, których na bieżąco nie mogłam unieść. (Żaden ze mnie Atlas, ani nawet Globus.)
Gdzieś musiałam notować złote myśli Dyni  na temat rodzicielstwa, pielęgnacji niemowląt i wychowywania dzieci. (Wśród ‘Rezolutnych Lisków’  którym Dynia od miesiąca samozwańczo prowadziła prelekcje o wyższości posiadania rodzeństwa oraz ćwiczenia terenowe z karmienia i przewijania, Dynia ma dość kontrowersyjną reputację Giny Ford.)
Gdzieś, chciałam zapamiętać.
Choć nawet zapisane nie gwarantuje, że kaczka wyciągnie z tego jakiekolwiek wnioski na przyszłość.
Bo gdyby wyciągała, gdyby synapsy działały, to kaczka przenigdy nie zdecydowałaby się ponownie przeprowadzać na miesiąc przed porodem.

©kaczka
22 comments on "[16]"
  1. Najważniejsze, że wszystko znalazło taki piekny finał. A i my - dzięki opatrzności - zdążyłyśmy z premierą, żeby było tematycznie :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ja się słabo znam na macierzyństwie, ale słowo "finał" mi się tu nie klei ;-) Toż to piękny początek!
      Wszystkiego dobrego po stokroć!

      Delete
    2. Ej, mądralo! Każdy koniec to początek i odwrotnie :P

      Delete
  2. Kurcze, dwie synowe pod choinkę to jest coś! Dzięki bardzo Kaczko, tyle , że Ciasteczkowa weźmie Starszego , bo to on po germańsku śmiga ale to chyba nie stanowi?
    WESOŁYCH ŚWIĄT!

    ReplyDelete
  3. Wesolych Swiat dla was, Kaczko! Strasznie mnie ucieszyl ten wasz przed-swiateczny prezent!

    ReplyDelete
    Replies
    1. To samo mnie powstrzymało ;) Jakby się pojawił ktoś nieuważny, to ruszymy z kopyta, hehe.

      Delete
    2. Ciekawe, gdzie ta odpowiedź wskoczyła... Bo pisałam pod Bebeluszkiem. Hmmm...

      Delete
    3. Ups... to byłam ja...

      Delete
  4. Aż korci, żeby dopisać dalsze lepieje, ale szkoda idealną setkę zburzyć. Szkoda jak cholera!

    Obtulam!

    ReplyDelete
  5. no i jak tam Wam Kaczko w czworke?:) Dynia zadowolona ze ma siostre?

    ReplyDelete
  6. To tym większa radość z Ciacha po takich perturbacjach uff...no, to mamy kolejnego kreatora PKB. Gratulować raz jeszcze. Mam nadzieję Kaczko, że wpisy budyniowo-inkubacyjne ujrzą,prędzej czy później, światło dzienne.

    ReplyDelete
  7. orzeł wylądował! cóż, że na szwabskiej ziemi;-)
    ale też kolejny raz potwierdza się moja teoria, że każde narodziny to cud, nadnaturalny splot szczęśliwych okoliczności. Spokojnych Świąt Kaczej Rodzince życzy Hermi

    ReplyDelete
  8. Cudownie, ze wszystko dobrze się skończyło. No i - taka niespodzianka! :D

    ReplyDelete
  9. Cała terra wita ciepluśkiego Biskwita! I och i ach i ech, jak zazdroszczę takiej Kruszynki (na zdjęciu nie widać tych czterech kilo).

    ReplyDelete
  10. "Tysiąc Biskwitów na tysiąclecie"
    Noooo, to się mnie podoba! - Trzymam za Kacze słowo! ;-)

    Rien

    ReplyDelete
  11. 4 kilo, rozsądna waga cukierniczego wypieku :) mniejsza mogłaby nie wytrzymać naporu szczęścia i miłości Dyni ;-) rośnij zdrowo Biskwitto :)

    ReplyDelete
  12. Merry Christmas i jeszcze raz gratulacje :))
    AgaPoznan

    ReplyDelete
  13. Zakochałam się i śpieszę o tym zakomunikować. Zostaję. Może się zmotywuję i nauczę ustawiać obserwowane blogi w blogu, po prawej. Gratuluję Kaczej rodzinie spotkania z Bocianem, drugiego już, o ile dobrze się doliczyłam. Szczęśliwości!

    ReplyDelete
  14. Mistrzyni blogowego kamuflarzu (choć istnieje też opcja, że ja zagapiłam...). Gratuluję i z niecierpliwością czekam na zagęszczenie akcji :)

    ReplyDelete
  15. No! I będzie to dobry rok, tak mówię! :)

    ReplyDelete
  16. "Bo gdyby wyciągała, gdyby synapsy działały, to kaczka przenigdy nie zdecydowałaby się ponownie przeprowadzać na miesiąc przed porodem" - my się przenosiliśmy, gdy Wikul miał 5 tygodni. Mąż do ostatniego dnia przed przeprowadzką pracował, więc rozkręcanie stołów, kanap, szaf i szafeczek, pakowanie porcelany, trzydziestu kartonów książek, garnków, garnuszków, rowerów, pralki - wszystko to robiłam w tzw. międzyczasie, czyli między karmieniami, zmianą pampków i przebieraniem ulanych ubranek. I plułam sobie wtedy w brodę, że się tuż przed porodem nie przeprowadzaliśmy jednak. :)

    ReplyDelete