1618-1619

[30-31 Jul 2013]

(...)
Sezon ogórkowy.
Prasówka.
Piękna Helena o sylwetce charta, pilna uczennica mentalnego uniwersytetu profesor Środy, ta sama, która udowodniła, że można dzielić życie zawodowe z wychowaniem dzieci, dzieląc wychowywanie między męża a guwernantki, wystąpiła w prasie ze złotoustym przekonaniem ‘I have great confidence that Britain and the British people could thrive outside the EU.
- Cóż – powiedziałam do Norweskiego odkładając gazetę – teraz jeszcze winni napisać coś o zgubnym wpływie emigrantów na potęgę imperium i lato należy uznać za zaliczone.
Klient nasz pan. Mówisz, masz.
Ocierając sumiasty, słowiański wąs, gdzieś między wódką, a zakąską (na zakąskę – wiadomo, jak to u emigrantów -  łabędź z królewskiego stawu), dzień później przeczytałam o błyskotliwej inicjatywie dotyczącej ochrony nieprzepuszczalnych granic państwowych Wyspy.
Sześć samochodów, każdy ciągnąc za sobą plakat na przyczepce, krąży po Londynie, a wkrótce rozjedzie się po całym kraju.
Na plakacie śmiertelne ostrzeżenie dla tych, co wkręcili się tu bez wizy: ‘Go home or face arrest’.
We are making it more difficult for people to live and work in the UK illegally.’ – podsumowuje Mr. Harper, minister od spraw wędrówek ludów.
Dociekliwy zacząłby pewnie analizować, czy tacy nielegalni emigranci umieją czytać lub kto ubezpiecza te jeżdżące po Hounslow przyczepki, czy trąci to dyskryminacją rasową, co w takim razie robi straż graniczna, tudzież, tradycyjnie, z czyich to wszystko podatków?
Mr. Harper, nie słuchaj pan malkontentów!
Pomysł jakże genialny w swej prostocie.
Racjonalizacja, niebywała oszczędność, pokojowe rozwiązywanie konfliktów, potencjalna franczyza w Afganistanie i strefie Gazy.
Kilka tygodni temu na lotnisku w roli naszego  komitetu powitalnego wystąpiła trójka osobników ubranych w kamizelki kuloodporne, karabiny maszynowe, amunicję, gwizdki, wyrzutnie rakietowe, Panzerfausty, kajdanki, urządzenia do teleportacji, elektryczne pastuchy i odznaki szeryfa ‘UK Border Agency’. Stali tak sobie wklejeni w roztopiony żarem asfalt, no, bo ruszyć się nie mogli pod ciężarem zbroi i upału. Stali w dodatku udrapowani na logo Aniołków Charliego.
Jak mniemam, optycznie mieli przepłaszać element niecny i niepożądany.
Do tego mieli psa.
Wesołego beagle’a, który merdał ogonem i przyprawił Dynię o traumę, bo najpierw ją polizał, a następnie ku zaambarasowaniu drużyny GI Joe próbował podstawić brzuch do podrapania.
Wydało mi się naonczas, że przez tego beagle’a, choć również poniekąd przez te Aniołki, trudno brać ich na serio.
Co innego, gdyby wystąpili z owczarkiem niemieckim, niedźwiedziem, smokiem lub psem Baskervillów.
Lub gdyby stanęli tam ubrani, zwyczajem ulicznych proroków, w plakat. W tym wypadku zamiast 'Jesus is coming' -Go home or face arrest’?
(A na plecach płatna reklama promu Dover-Calais?)
Byś pan na benzynie, przyczepkach, Panzerfaustach i psiej karmie zaoszczędził, panie Harper.


Jak oni tę wojnę... no jak?
Przyczepką?



©kaczka
10 comments on "1618-1619"
  1. Replies
    1. Dyni nie wzruszyl, mnie i stu dwudziestu pozostalych pasazerow - bardzo!
      No i sama sytuacja, tak jakby Iron Man ratowal swiat ze szczeniaczkiem pod pacha :-)

      Delete
  2. Lepiej Kaczko nie lataj do Stanow, jezeli militaryzacja zycia codziennego Ci nie odpowiada:)
    Ale pieski na granicy tez sa, maja wywachiwac kontrabande kielbasy zwyczajnej i oscypkow:)Jezeli czlowiek (hipotetycznie mowie, oczywiscie, ekhm ekhm...) przyzna sie panu celnikowi ze w plecaku ma kanapke z szynka, zostaje przeprowadzona demonstracja polaczona z treningiem. Piesek dostaje plecak do obwachania i nagrode za wytropienie produktu!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Chcialabym napisac, ze nie latam, bo gardze militaryzacja, ale przyczyna jest taka, ze sie obrazilam, bo dziesiec lat temu mnie, uczciwej do bolu, pozwolili jedynie na jednorazowy wjazd. Wjechalam, zjadlam indyka, bylam w Ikei, wyjechalam, niech zaluja :-)
      Z pieskami widywalam dotychczas przemile, pozornie nieuzbrojone panie lub przystojnych panow. Toz dla imydzu nie uchodzi, by komando Foki prowadzalo sie ze spanielem czy yorkiem :-)

      Delete
  3. kto tak naprawdę tę wojnę wygrał, to wychodzi po czasie... dziś w porannym radiowym przeglądzie prasy cytowano artykuł o polskich żolnierzach zamykanych w więzieniach lub po prostu zabijanych tuż po wojnie i o niemieckich zbrodniarzach żyjących sobie w luksusach do spokojnej śmierci po 90-tce. Nic nowego, ale sens wygranej mętny. Kolejny raz powraca pytanie, czemuśmy się nie poddali w 39?
    No i wciąż aktualne: ileż zyskali kolonizatorzy i okupanci na niewolniczej pracy innych nacji? Skąd te bogactwa "zachodu"?

    ReplyDelete
    Replies
    1. I jak bardzo subiektywne sa te bogactwa, powiadam ja, ktora widuje i tu niedozywione dziatki oraz takich, dla ktorych szczytem marzen sa zakupy w sklepie 'wszystko za jeden funt'.

      Delete
  4. Na lotniku jestem co dwa tygodnie i co dwa tygodnie mam bezpłatny masaż całego ciała, buty rozebrane na części, bagaż podręczny przetrzepany na 4 wiatry. Latam później taka wymacana, pozbawiona butów i koszuli pomiędzy innymi legalnymi i zbieram kawałki swojego bagażu. No, nie wiem, wyglądam widocznie jak ten niechciany, nielegalny emigrant. Macana jestem też w Polsce bo te cholerne brameczki dzwonią jak oszalałe kiedy tylko się do nich zbliże. Może powinnam to zgłosić do agenta Foxa Muldera?

    ReplyDelete
    Replies
    1. Kosmicki implant?!
      Albo to kolejny sekretny plan Davida, by cie zniechecic do wlatywania i wylatywania :-)))
      Ta militarna pokazowka na lotniskach utrzymywalaby mnie w przekonaniu, ze i owszem granice nieprzepuszczalne i Border Agency czyni swa powinnosc. No to skad, pytam, te statystyki nie pokrywajace sie ze stanem rzeczywistym? Bo odsylaja do domu chinskie staruszki oraz australijskich turystow?

      Delete