[29 Jul 2013]
(...)
Dynię zajmuje ostatnio zabawa w kanibala.
- Eat me! – powiada – Du bist Gruffalo! (gdyż w lipcu zagadnienia filozofii egzystencjalnej Dynia załatwia niemiecką koniugacją) – a następnie wystawia na pożarcie dolne i górne kończyny.
Taką kończynę należy obłożyć urojonym ogórkiem, dorzucić fikcyjnej sałaty, podlać kepuczem ‘Fatamorgana’, przykryć iluzorycznym chlebem i konsumować z zaangażowanym mlaskaniem.
Gdy już Gruffalo otrze usta serwetką z futrzanego kotka lub pieska, wydłubie z zębów resztki wykałaczką z ołówka, beknie sobie z trzewi, piramida pokarmowa się przewraca i jedzeni stają się jedzącymi.
Widok Dyni pożerającej mą stopę w niewidzialnym sandwiczu nieopatrznie skłonił mnie do pytania:
- Kto jest największym żercą na świecie, Dyniu?
- Majn! BIG EATER!
I tu winnam zaprzestać, a głupio zapragnęłam do zabawy włączyć element edukacyjno-poznawczy.
- A jak powiedziałby o żercy tata? – rzuciłam pytanie w kosmos licząc, że kosmos lub siedzący obok Norweski rozjaśnią mą ignorancję - Der, die, das größte Esse...? Essen...? Esses…?
Dynia ubiegła kosmos. Ubiegła też Norweskiego.
- ... ESES...MAN!
[Kurtyna Teatrzyku ‘Grüne Ente’ krzycząc ‘Hände hoch!’ spada Leonowi Kruczkowskiemu na głowę.]
(...)
Gdybym wiedziała, że Dynie są takie fajne, trzy lata temu zamówiłabym tuzin.
Identycznych.
©kaczka
(...)
Dynię zajmuje ostatnio zabawa w kanibala.
- Eat me! – powiada – Du bist Gruffalo! (gdyż w lipcu zagadnienia filozofii egzystencjalnej Dynia załatwia niemiecką koniugacją) – a następnie wystawia na pożarcie dolne i górne kończyny.
Taką kończynę należy obłożyć urojonym ogórkiem, dorzucić fikcyjnej sałaty, podlać kepuczem ‘Fatamorgana’, przykryć iluzorycznym chlebem i konsumować z zaangażowanym mlaskaniem.
Gdy już Gruffalo otrze usta serwetką z futrzanego kotka lub pieska, wydłubie z zębów resztki wykałaczką z ołówka, beknie sobie z trzewi, piramida pokarmowa się przewraca i jedzeni stają się jedzącymi.
Widok Dyni pożerającej mą stopę w niewidzialnym sandwiczu nieopatrznie skłonił mnie do pytania:
- Kto jest największym żercą na świecie, Dyniu?
- Majn! BIG EATER!
I tu winnam zaprzestać, a głupio zapragnęłam do zabawy włączyć element edukacyjno-poznawczy.
- A jak powiedziałby o żercy tata? – rzuciłam pytanie w kosmos licząc, że kosmos lub siedzący obok Norweski rozjaśnią mą ignorancję - Der, die, das größte Esse...? Essen...? Esses…?
Dynia ubiegła kosmos. Ubiegła też Norweskiego.
- ... ESES...MAN!
[Kurtyna Teatrzyku ‘Grüne Ente’ krzycząc ‘Hände hoch!’ spada Leonowi Kruczkowskiemu na głowę.]
(...)
Gdybym wiedziała, że Dynie są takie fajne, trzy lata temu zamówiłabym tuzin.
Identycznych.
©kaczka
no i kto by pomyślał, że ja kiedykolwiek ryknę zdrowym śmiechem z esesmana... Dynia wywraca mój świat!
ReplyDeleteWywraca az podszewki sie strzepia :-)
DeleteA kiedyś nic nie mówiła :-) I WARTO było czekać, co? :-)))
ReplyDelete:-)))
DeleteOj, jak bardzo bylo warto.
Genialne!
ReplyDeleteAz chcialoby sie, ze to po mamusi :-)))
Deletei ma to poniekąd poparcie faktami historycznymi :DDD
ReplyDeletePS zawsze możecie kolejne egzemplarze dorobić, to nawet lepiej sobie fajność dawkować :)
Kolejne egzemplarze mialyby ciezko. Zyc w cieniu takiej Dyni :-)))
Deleteno nie wiem... u nas każdy kolejny egzemplarz przewyższał prototyp :D
DeleteKaczko, do robót ogrodniczych, nie może się taki materiał szkółkarski zmarnować! :))) Jedna Dynia nie czyni ogrodu!
ReplyDeleteKlonowanie! :-)
DeleteTuzin Dyń. Toby było dopiero! :))
ReplyDeleteMysle, ze moglibysmy jednak nie dac rady :-)
DeleteDynia is the best i jeszcze wiecej :)
ReplyDeleteAga
;-)
DeleteA pewnie, że Dynie fajne - nic tylko produkować!
ReplyDeleteprodukcjo trwaj :D
:D
Deleteno i sobie ryknęłam.
ReplyDeleteW moim przypadku próżne żale, ale Wy macie jeszcze kupę czasu na kolejne egzemplarze; pamiętając, że każde kolejne wydanie jest poprawione;-)
P.S. czy Kaczka nadąża za germanizacją Dyni? bierze lekcje? czy już wszystko umie?
Nie nadaza. Dynia uparcie odpowiada w tutejszym, ale nie ma problemow, by wyluskac sedno z ojcowskich monologow. zjawisko tak fascynujace, ze mozna sie gapic godzinami.
DeleteSlowem nie nadaza, ale znaki na ziemi i niebie wskazuja, ze zycie wkrotce kopnie kaczke w kuper na gleboka, niemiecka wode i wtedy przyjdzie mi chyba pobierac nauki od Dyni :-)
a nie mówiłem, że skoro prototyp się udał to czas na dłuższą serię....trzeba słuchać wuja :)))))))
ReplyDeleteWuj niech przyjedzie zajac sie siostrzenica :-)
DeleteUdławiona śniadaniem i esesmanem.
ReplyDeleteTen poziom szaleństwa lingwistycznego to już jest kuna łaciata sztuka.
Esperanto to grzeczna kaszka ryżowa przy Dyni. Ludwik dałby się zjeść w sałacie.
Lipiec niemiecki, co przewiduje na sierpień?
Ludwik winien byl skonsultowac z Dynia fundamenty, bo Dynia ma wiele racjonalizatorskich pomyslow odnosnie gramatyki.
DeleteDrze na mysl, co przyniesie sierpien :-)
:D
ReplyDeletePS my jemy i wypluwamy, jak nie wypluję zjedzonego policzka Ewy z powrotem - płacz jest :D jak ona nie wypluje mojego policzka - trzymam się hardo, nie płaczę ;D
Policzkozercy?! :-)))
DeleteJa też chce taką dynię Kaczuniu :)
ReplyDeleteJa też chce taką dynię Kaczuniu :)
ReplyDelete