1164-1166

[4-6 Oct 2012]

(...)
Z podróży do Turcji Hauptcioteczka przywiozła dziecinie nieprzeliczone komplety odzieży, które samym opakowaniem łamią przynajmniej pięć międzynarodowych konwencji o znakach towarowych i ochronie praw autorskich.
Nam wszystkim przywiozła także coś, co jeden, dwa pasaże więcej, jedna mniej lub bardziej ambitna mutacja i już będzie ulepszoną wersją SARS-a.
A tak prosiłam...
Hauptcioteczka rzęzi.
Rzęzi do tego stopnia, że obawy o nasze zdrowie wyrazili podklejeni filcem sąsiedzi zza ściany.
(A przenigdy im się nie zdarzało wtrącać, nawet gdy obdzieraliśmy Dynię ze skóry.)
Lada dzień będziemy rzęzić i my, Dyni już leje się z nosa, Norweski chrypi, ja mam febrę. Hauptcioteczka utrzymuje, że nie zaraża.
I taka to ulga, taka pomoc, taka wyręka, że sztukuję godziny robocze, że ocieram smarki, że prowadzam po lekarzach, że wmuszam regularne spożywanie antybiotyków, że choć zaciskają mi się szczęki, uprzejmie ignoruję pytania: kiedy następne dziecko i czemu nowy toster nie z Lidla.
Hauptcioteczka jutro odleci, a my będziemy podnosić się z tej zarazy przez kwartał.
Na dokładkę wczoraj przepędziłam kilkanaście godzin w samochodzie w towarzystwie osoby, która już niby wyszła z zapalenia opon mózgowych, ale nie do końca minął jej krup (!).
Odwiedziłam trzy szpitale. W każdym ostrzeżenie przed wirusem sraczki (!).
Ale i tak najzabawniejsze, że gdy wstałam przed świtem to na swoim wyjściowym ubraniu, tym, co to je sobie odprasowałam na kant przed zaśnięciem, znalazłam rozwieszone wszystkie mokre, niewyżęte ściereczki do naczyń.
A tak prosiłam...
Nic, powiadam, nic tak nie cieszy, jak improwizowanie outfitów w kompletnych ciemnościach o czwartej czterdzieści pięć.
Ach, Hauptcioteczka przywiozła również dziecinie komplet odzieży z dyskontów.
I to już nawet nie chodzi o to, że różowe, że raz mogłaby mniej, ale za to ładne, bardziej chodzi o to, że niemoralnym jest, by dwulatka miała trzydzieści bluz z polaru.
Nie mam wpływu, jasne, rozdam, oddam potrzebującym.
Ale może potrzebujący też chcieliby jak raz coś ładnego?
Ciska mną frustracja, że tyle odpuszczam, przemilczam, zamiatam pod dywan, a odbierane jest to jako słabość, nie chęć elementarnego kompromisu.
W akcie zemsty za toster niezLidla, kupiłam absurdalnie drogie zasłony.
Przypuszczam, że ich wartość rynkowa przekracza wartość wszystkich naszych mebli razem wziętych.
Ale jej pokazałam, tej Hauptcioteczce (!).

(...)
Jazda nocą po krętych drogach hrabstwa to jednak nic.
Nic, w porównaniu, ze słonecznym, jesiennym dniem, gdy lordowie i lordozy wyprowadzają swoje kucyki ze stajni, by je wywietrzyć z naftaliny.
Cholerni miłośnicy hippiki anglezujący po asfalcie.

(...)
Czynię postępy.
Dziś prawie wyprzedziłam staruszka na elektrycznym wózku inwalidzkim.


©kaczka
20 comments on "1164-1166"
  1. Jestem z Ciebie dumna :) Zawsze magłaś tego inwalidę rozjechać.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Do tego musialabym go bardziej wyprzedzic :-)

      Delete
  2. Ostatnio czytam Twoje notki na głos. Do im dodaje pieprzu.

    ReplyDelete
    Replies
    1. :-)))
      Kaczka z pieprzem.
      (Sie pisze, slowo, ze sie pisze, ale powoli, bo z pisaniem sie ukrywam, o czym napisze :-)

      Delete
    2. Się czeka, słowo, że się czeka, ale niecierpliwie, bo się już miejsca na czekanie nie umie znaleźć.

      Delete
  3. Kaczko kochana, wybacz mi to, co zaraz uczynię, a czynić nie powinnam, gdyż miejsce to nie zasługuje, by użyć tu słów grubych, damom nieprzystojnych, ale mimo starań i wysiłków umysłowych nie znajduję innej drogi na wyrażenie tego, co mną targnęło, gdy wyobraziłam sobie te ściereczki kuchenne na odprasowanych kantkach. Zatem jeszcze raz Cię przepraszam, ale -

    Ożeszkurwajapierdolę.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Nie przepraszaj. To samo powiedzialam o czwartej czterdziesci piec. W kilku jezykach.

      Delete
  4. no Chuda, to się popisałaś :D ale rozgrzeszam, mnie aż ścisnęło w żołądku. chociaż chyba bardziej jeszcze od tej zarazy przywleczonej ;) kaczko czy pokażesz te drogocenne zasłony? ciekawość mną targa, co z dodatkiem tych poprzednich uczuć daje efekt choroby morskiej. zlituj się nad wiernym ludkiem. wiki

    ReplyDelete
    Replies
    1. Przyleca z Polnocy to pokaze. Tu powinnam wyjasnic, ze mamy niewiele mebli w domu, wiec nie jest trudno przebic ich wartosc, wiec zaslony nie sa inkrustowane metalami szlachetnymi :-) Ku zaslonom powiodla mnie na pokuszenie Funita http://funita.blogspot.co.uk/2012/10/tu-wzorek-tam-paciorek.html - najpierw napomknela o marimekko, a mnie juz lekko powieka drgala wzgledem Hauptcioteczki, a potem dorzucila powyzsze zdjecia z tkanina rasy Kulkue... tym sposobem kupilam sobie prezent na wszystkie okazje do 2015 roku :-)

      Delete
  5. No niezle, Hauptcioteczka chyba jest zaginiona siostra moje Mamy.:(((
    Ona nie przywozi, ale wysyla ,przez ocean...
    Jak sie patrze na to ile zaplacila, zebym ja to wywalila do zamorskiego kosza ,....ech.
    A moglaby cos ladnego....

    BlueBoston

    ReplyDelete
    Replies
    1. Moglaby...
      Jakie zycie byloby proste :-)
      Akceptuje fakt, ze gusta bywaja najrozniejsze i ze Hauptcioteczka lubi z dyskontow, bo jej sie pewnie wydaje, ze prowadzi mnie na sluszna droge zaradnosci i oszczednosci. Tyle, ze chcialabym, zeby inni tez akceptowali, ze moj gust moze nie byc kompatybilny i tu prosta sprawa, aby unikac problemow nic sobie nie kupujmy, a ja w rewanzu moge nawet wysluchac serii wykladow o wyzszosci tosterow z Lidla :-)

      Delete
  6. :)a ja miałam w dzieciństwie cały zastęp takich cioteczek, i część z nich robiła mi ubrania na drutach - gryzące bluzeczki, szarpiące delikatne dziecięce ciałko sukieneczki i szczyt wszystkiego - wełniany kostium kapielowy. Ciocia utrzymywała, że nadaje się do kąpieli i nawet poszła ze mna na plażę aby popatrzec jak jej wyrób sprawuje się w wodzie. Pamiętam, że krok ciągnął się do kolan, a miseczki od stanika wylądowały pod pachami. Zostałam posądzona o specjalne, złośliwe rozciaganie pod wodą. Ech, cioteczki...nie zyją ale czuje, że gdzies tam nadal czekaja na mnie stosy posmiertnie wydzierganych ciuszków, na zycie po zyciu.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Hauptcioteczka, niech zyje wiecznie, pewnie ma juz mape dyskontow odziezowych w Zyciu Wiecznym :-)
      Nie wypada smiac sie z cudzej krzywdy, ale welniany kostium kapielowy... CUDNE!

      Delete
  7. tak wychowani, że nie ma byka: nie wygarniemy, nie odwiniemy się, prawdą w oczy czy grubym słowem nie potraktujemy (brawo, Chuda) a przecież cienka aluzja została wymyślona, aby ulżyć mówiącemu, a nie po to, żeby dotrzeć do odbiorcy.
    Znowu "Dzień świra" oglądałam. Poszedł walnąć swoje pod oknem sąsiadki;-)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Hauptcioteczka jest genetycznie odporna nawet na grube slowo.
      Byl czas, ze mialam za zle Norweskiemu, ze ja kompletnie ignoruje, ale ze jej odpowiada malo uprzejmie, a tu prosze, inaczej sie nie da. Wogole sie nie da. Bo ona wie. Najlepiej. Smutne.

      Delete
  8. Hauptcioteczka rządzi! Byłoby superśmiesznie, gdyby nie te infekcje w realu i te ściereczki o 4.45. Ludzie są strasznie nieodpowiedzialni. Kurujcie się i trzymajcie cieplutko!
    :-))

    ReplyDelete
    Replies
    1. Pijemy zbiorowo miksture z miodu, soku z cytryny, anyzku, imbiru, pieprzu, cynamonu, gozdzikow, tymianku i wrzatku.
      Pomoc nie pomaga, ale robi dobre wrazenie :-)))
      Dziekujemy!

      Delete
  9. Przede wszystkim nie otwieraj okna, ponieważ przy takiej szybkiej jeździe wiatr potarga włosy.
    Nie mamy wpływu na takie cioteczki, nie zmienimy ich, cokolwiek im nie powiemy. Jedyne co możemy zrobić, to zniechęcić do siebie, ale myślę, że gra nie warta świeczki. Chyba lepiej tak jak Ty poczekać, aż nawałnica się skończy, obojętnie podchodząc do tego co mówi i robi. Byleby zarazy nie przywoziła zaraz jedna.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Moze to od tej predkosci przeciag i zaraza? :-)
      No wlasnie, gdyby to o mnie tylko... machnelabym reka, ale zalamuje mnie, ze to kosztem Dyni i ze nie moge zaufac. Bo parada uczuc wazniejsza od zdrowia dziecka.
      Wrrrrrr...

      Delete