[13-15 Oct 2012]
(...)
W Oranie bez zmian.
Rzekłbyś, nieomal fantasmagorycznie (!)
(Głównie gorycznie. O smaku syropu wykrztuśnego.)
Skutkiem zobowiązań towarzyskich zmuszeni byliśmy powstać z bardzo nieżywych, wbrew przykazaniom porzucić dziecko w dzień świąteczny w ochronce i wyruszyć w epicką podróż ku stolicy.
By między atakami kaszlu zaznać kulturalnych rozrywek.
(Nieco tanecznych podrygów oraz currywurst z frytkami i nostalgią u Hermana.)
Na szczęście dziecina nie zna się na kalendarzu i w odróżnieniu od mojego sumienia nie skojarzyła i nie sfiksowała, że to dzień, gdy rodzina w komplecie winna zasiąść nad talerzem rosołu.
O ósmej rano dziecko wparowało zatem do ochronki i plecami powiedziało: 'Tschuss, mama!'
Dwanaście godzin później zwrócone (ostatnio źle mi się zwracanie kojarzy) w postaci tobołka w pidżamie otworzyło oko, powiedziało: 'Hallo mama!' [1] i zamknęło oko.
Ochronkowa i ochronkowy stali w progu i z autentycznym wzruszeniem (trzy funty dwadzieścia pięć za godzinę) machali na pożegnanie wołając: to skarb nie dziecko, przez cały dzień ni łzy nie uroniło!
Przez chwilę, przez sekundy ułamek - widziałam ten błysk wahania w oczach Norweskiego - gdyż i owszem mogło się wydawać, że odebraliśmy nie nasze.
Na szczęście pięćset metrów za ochronką, poza akustycznym jej zasięgiem, tobołek w piżamie ocknął się w foteliku samochodowym, przetarł ócz lazur i głosem z trzewi zażądał mleka według następującej specyfikacji:
gorące, bez miodu, w kubku w pajacyki, ze słomką, słomka w w zielone paski, trzy czwarte naczynia, pianka na powierzchni, RAZ!
TERAZ, ZARAZ, OD RĘKI.
TU!
Gdy nie dostał, bo samochód wersja bardzo niskobudżetowa bez barku (poza tym: 'poczekaj, już siedziba rodowa majaczy za zakrętem!'), gdy nie dostał to uderzył w ryk.
Fala uderzeniowa ryku zapaliła okna w okolicznych domach.
Sąsiedzi zajęli miejsca za firankami.
Odetchnęliśmy z ulgą.
NASZE!
[1] aktualnie werbalizuje uczucia głównie w mowie ojców: 'Hallo mama! Wurst?' - koniec cytatu -
(...)
©kaczka
Oj, Kaczko, wyrodna z Ciebie matka, zostawiasz dziecko na 12 godzin i jescze nie chcesz dać mleka w kubku w pajacyki i ze słomką w zielone paski. Co na to opieka społeczna :-))) Ale najważniejsze, że dobrze się bawiliście, tylko kuruj się solidnie, bo to za długo już Cię męczy! A może mikroby te zewnętrzne, pracowe i wewnętrzne zawarły jakiś przeciwKaczy sojusz?
ReplyDeleteZbyt dlugo, ale coz nadstrzepiony przez dziecine uklad immuno :-)
DeleteKazdy mikrob jak na pochyle drzewo skoczy.
(Wielce wyrodna.)
Uwielbiam Cię :))))
ReplyDeleteZ wzajemnoscia :-)
DeleteJa, ja ich bin naturlich Volkswagen!!! Nie na temat, ale mi się przypomniało. O już wiem, to a propos mowy ojców :) Powrotu do zdrowia życzę.
ReplyDeleteW desperacji zaczelam ogryzac cynamonowe patyki ;-)
DeleteTeż Cię uwielbiam, a tak poza tym to dobrze, że Dynia swoja, a nie cudza. Uściski!
ReplyDeleteOd razu zdrowieje! :-)
DeleteNie wiem, co robilibysmy z cudza.
Hallo Mama! Wurst? zrobiło mi poranek (i trochę zazdroszczę weekendowej ochronki, po weekendach brakuje mi dnia na odpoczynek).
ReplyDeleteAch, to nie jest standardowa opcja ochronki. Ochronka ma nawet w kontrakcie, ze dziatek nie przyjmuje w dni swiateczne. Wyweszylismy jednak, ze w przeszlosci byl precedens i ochronka uprzejmie sie zgodzila podkreslajac wielokrotnie, ze czyni to wylacznie droga wyjatku i dlatego, ze Dynia nie jest upierdliwa. Do konca nawet nie wiemy, jakim rachunkiem nas ochronka obciazy. Naiwnie myslimy, ze trzy dwadziescia za godzine, ale moze sie okazac, ze weekendy to potrojna stawka :-)
DeleteEch, szybko tego nie powtorzymy.
(Tez brakuje. Bardzo!)
dziecko zostawiłaś???
ReplyDeleteNa dwanascie godzin. Bez slomki w paski :-)
Deletecała blogowa społeczność rada, że Dynia jednak okazała się Dynią, zawyła i zażądała produktu spożywczego. nasza Dyniutka.
ReplyDeleteno bo co by to było, gdybyście z ochronki przynieśli takie wesołe, grzeczne dziecko, może jeszcze w dodatku niejadka. musiałabyś się strasznie postarać, żeby blog nie zamienił się w pierdząco-koronkowego. a tak nie masz problemu, nie musisz się wysilać, jest co opisywać.
wurst za zdrowie Dyni!
Wurst za zdrowie Cioci Lejdi!
DeleteKaczko, uwielbiam czytac kazde wycyzelowane przez Ciebie zdanie.
ReplyDeleteKuruj sie i pisz codziennie:-)
CMOK!!!
Delete