1048

[21 Feb 2011]

(...)
... nie zdjęli, bo byli przekonani, że to część koszyka o kluczowym, istotnym, acz nieznanym im jeszcze przeznaczeniu.
Wiele jeszcze przed nimi pułapek.
Kudłate Dzieciątko leży pólgołe, bo opanowało sztukę pospiesznego rozbierania się ze skarpet i rękawic.
- Patrzcie – mówię - zbiegiem okoliczności przywiozłam waszemu niemowlęciu wdzianko z miejscem na stopy i z mankietami z zakładką, którą można odwinąć by zakrywała całkiem dziecięcą rękę. Już wam się Bałkan nie wywinie.
Święta Rodzina popatruje po sobie i parska śmiechem.
Nabyli podobne i od miesiąca zachodzili w głowę, po jaką cholerę, ktoś tu taką kieszonkę, na rękawie?
Na bilety? Cukierki? Monety?
Lubię ich szalenie za ten rodzicielski minimalizm, wynajęty onebedroom z widokiem na wołowinę halal, za wielorazowe pieluchy, chustę zamiast wózka (‘albo wózek, albo rowery’), ornitologiczne pasje, trele tybetańskiego słowika, za którym brodzili przez bagna z magnetofonem, by teraz usypiać przy nich dziecko, za ubrania z Armii Zbawienia,  za cztery maratony w roku (‘myślisz, że da się biec pchając przed sobą wózek?’), pączki chleba wypiekane w domu, za  błyszczący czerwonym chromem ekspres do kawy Bialetti, małe, koślawe filiżanki z Almerii, spontaniczne  podróże tropami maskonurów, śródziemnomorskie przywiązanie do dobrego jedzenia i kieliszek wina dziennie pod ciążę i laktację.
Lubię, bo nie ma w tym żadnej ideologii, żadnego pacyfizmu, anarchizmu, hinduizmu, buddyzmu, katolicyzmu, ascezy, biogenezy, egzegezy, wegetarianizmu, weganizmu (- Patrz, synu! ¡Mira! – mówi Józef święty Niewyspany machając ulotką z supermarketu – Steki w przecenie! Gdy urośniesz usmażę ci stek wielki jak Andaluzja!), antykapitalizmu, czy wojującego ekologizmu.
Jest afirmacja życia.
Dobrze przy niej przystanąć na chwilę.

(...)
Sklep obuwniczy. Sztandarowa marka since 1825.
- ... otóż chciałabym odebrać buty dla dziecka, które zamówiłam. Dwie pary.
- Gdzie dziecko?
- Yyyyyy??? W domu?
- Nie wydajemy bez przymiarki.
... będziesz Dyniu nadal w kaloszach przez wieś.


©kaczka
16 comments on "1048"
  1. ale bez katolicyzmu??? To niepodobna.
    O tych jajach z butami słyszałam, niby można zabrać ale bez prawa odwetu. A jak dziecię ma 44 to jak będzie? Bo,że dziecię zaręcza Child Benefit

    ReplyDelete
    Replies
    1. Bez cyzmu i izmu :-)
      Zapytam o 44, bo zabieram dziecko i ide odbijac buty.
      Warto dodac, ze gdy ostanio obmierzali mi Dynie to im wyszlo, ze ma jedna stope o piec centymetrow krotsza. Mierzyl jakis pryszczaty nastolatek, co to pewnie dorabial sobie do kieszonkowego w sobotnie poranki gdy juz rozniosl mleko i rozwiozl gazety. Tyle na temat profesjonalizmu since 1859 :-)

      Delete
  2. Wlasnie taka afirmatywna chce byc, ale cos mi nie wychodzi. Zwlaszcza nie maratony;)Za to do Armii Zbawienia uczeszczam wiernie!

    ReplyDelete
  3. Obie moje córki wychustowane od pędraka i było to wielce praktyczne w tym kraju gdzie trzeba się wszędzie wspinać i albo dzwonić po obsługę do wind dla niepełnosprawnych albo dźwigać. W naszym bloku windę niby dali ale trzeba do niej po schodach na wysoki parter zasuwać, bardzo śmieszne. Dodatkowe zyski nie do ocenienia, ciężko by było oddać im sprawiedliwość zwykłymi słowami.
    Ale z dzieckiem w chuście na rower bym nie wsiadła za żadne skarby, przewaliłabym się bok z samego stresowego usztywnienia. Chyba, że miałaś na myśli, że oni tak w wyniku minimalizmu przestrzennego.
    Wózek mieliśmy wypasiony, przydawał się trochę jak już była dwójka dzieci i to prawie rok po roku (podobno irlandzkie bliźniaczki) jak mama sama wyruszała, bo jak tata wracał z pracy to dwie chusty szły (na prawdę dzielny mężczyzna ubiera na siebie szmatę i nie czuje się jak cygan tylko tatuś w ciąży wtórnej :D) teraz moja mama poinstruowana uszyła nam azjatyckie nosidło miękkie, które jest absolutnie niezastąpione, nie wyobrażam sobie życia bez miecia.
    Mimo wszystko również czuję się ogromnie zawstydzona i jeszcze do tego zazdrosna.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Minimalizm przestrzenny. Londynskie lokale maja zwykle kuriozalna aranzacje przestrzenna. Do ich mieszkania prowadzi tysiac stromych zewnetrznych schodow, drzwi wejsciowe otwieraja sie wprost w drzwi wejsciowe sasiada, a za drzwiami maja waski korytarz na jeden rower. Planowalismy im oddac wozek Dyni, ale musieliby jak batmobil - po bocznej scianie :-) Szukaja waskiego modelu, a chwilowo smigaja z chusta.
      Zazdroszcze chust, bo Dynia byla na nie. NOL! i juz. Nie mogla zdzierzyc, ze cos ja krepuje. Tak jej dalam w kosc rozmiarami mojej macicy.

      Delete
  4. I w dodatku nie boją się ospy! Mają gdzieś like button? ;-)))

    ReplyDelete
    Replies
    1. Wcisne im przy kolejnej wizycie :-)
      W dol od Turynu narod jakis taki malo lekliwy. Widywalam tam i dwudniowe noworodki uczestniczace w wieczornych kolacjach w lokalach.
      A na Wyspiarska poporodowke drzwiami i oknami pchaly sie rodziny z dziecmi w wieku przedszkolnym i nikt ich nie przeganial, choc dla mnie to byly zywe dystrybutory infekcji.

      Delete
    2. Poporodówka.. denerwuje mnie przesadna lękliwość, bo specjalnie nie wybrałam szpitala w którym tatuś ogląda dziecko przez szybkę, a w naszym przypadku pierwszego dziecka nie mógłby przytulić przez całe dwa tygodnie, tylko okaz obserwować jak w terrarium. Z drugiej strony jak miałam niewątpliwą przyjemność dwa tygodnie spędzić na patologi ciąży (dziecko stwierdziło, że właściwie to po co mi dwie nerki, wystarczy jedna i prawie sukces odniosło) przyłaziły całe rodziny i to przez cały dzień w odwiedziny. Kobiety z różnych powodów leżały, cierpiały równo, a tu strach było wyjść do toalety, bo po powrocie można było zastać pół przedszkola obsiadające Twoje własne łóżko. Dzieci dało się przegonić, natomiast zostawały ... różne wątpliwe przyjemności. A zwróć uwagę, że potrzebujesz odpoczynku, wystarczy Ci infekcji, a pasożytów wolałabyś uniknąć to potem będziesz bezduszną babą która jeszcze dołożyła przykrości kobiecie w 30 tygodniu ciąży, która tu do samego końca będzie musiała leżeć. Zjadłam zęby przez tą patologię, starłam do zera od zgrzytania. A co złapałam to moje. Bonusik.

      Delete
    3. Dziecko probowalo usunac ci nerke?! Wypominalabym po kres zywota!
      Nie umiem jednoznacznie odniesc sie do miejscowych obyczajow obstetryczno-szpitalnych.
      Mam wrazenie, ze nie unioslabym ciazy, porodu i macierzynstwa po slowiansku.
      Jednoczesnie miejscowa alternatywa ma rozliczne luki typu dwukrotny dostep do usg lub hinduska rodzina (cztery pokolenia) rozbijajaca oboz pod twoja zaslonka na poporodowce :-)

      Delete
  5. Jak tak urosło duże to podobno uciskało odpływ z jednej nerki i przez to doszło do mega zakażenia. Poleciałam awaryjnie do przychodni a konował oświadczył, że przecież jest pani w ciąży, to co ma nie boleć. Wymusiłam na idiocie skierowanie na badanie moczu i wyszło białko. Ciśnienie skakało mi bardzo wysokie do tego. W końcu jak już chodziłam po ścianach całą następną noc z termoforem na plecach to mnie M zawiózł na pogotowie i w samą porę bo sprawczyni postanowiła dać nogę z miejsca zbrodni i skurczy dostałam. Na pogotowiu CRP mi wyszło 90 a norma 5. Dostałam ochrzan, że co ja zwariowałam, dlaczego nie przyszłam wcześniej i tak zostałam już. Dali mi taki genialny koktajl, że zasnęłam w 10 minut z najszerszym uśmiechem ever. W ciągu tych dwóch tygodni na patologii mała się odwróciła głową w dół i się skończyły problemy, zjadłam wielkanocne jajko w szpitalu i poszłam do domu.
    Rodzenie w PL jest spoko, chociaż zazdroszczę bo podobno w Norwegii i Anglii na porodówce jest ogólnodostępna wyposażona lodówka :D mój szpital był super i miał bajery mimo, że NFZ, ale lodówki nie.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Jedyny komentarz: Rety!
      (Szalenie interesuje mnie, co bylo w koktajlu? :-)
      Nasza porodowka oferowala jablka, ciastka, tosty i slone maslo.
      Mozliwe, ze inne dobra, ale Norweski wstydzil sie udac na rekonesans.

      Delete
    2. Podobno mają w zamrażarce sok jabłkowy mrożony w kostkach! A ja sobie musiałam nawet butelkę wody przywieźć sama.
      W koktajlu był porządny przeciwból a nawet dwa i rozkurczo odskurcz, prosto do żyły. A sen który mnie dopadł jak tylko przestało mnie skręcać z bólu, to był już trzy dni przeterminowany, więc jak się obudziłam to mi brakowało doby.
      Fajnie mieć takie bohaterskie opowieści. Uważam, że skoro ogólna liczba nieszczęść, które nam się przytrafią jest skończona i jeśli wyłączyć te żywot ucinające i przyjąć oszacowaną statystyczną średnią, to te wszystkie które są za mną powinny być już znaczną większością, więc przede mną sielanka :D
      I proszę mi tu nie rujnować mojej naiwnej i mocno naciąganej teorii ponieważ to część autoterapii i działa jak szlag.

      Delete
    3. Mozliwe, ze maja. Obserwuje na Wyspie delikatna obsesje na tle soku jablkowego mrozonego i rodzacych. Mielismy wlasny. Norweski zakupil hurtem. Calkiem niedawno wypilam ostatni :-) (fakt, pijalam raz w tygodniu podczas pilates ;-)
      Fajnie, ale juz po fakcie :-)

      Delete