[25 Feb 2012]
(...)
- Dyniu, powiedz: jabłko.
- Aplep.
- Jabłko?
- APLEP!
(...)
- ... i już wiadomo czemu wyginęły dinozaury... – Norweski dyskretnie kiwnął głową w kierunku masy dziecięcej, która jak ogromny fagocyt pełzała po podłodze wchłaniając to, co napotkała po drodze.
Balony, noworodki, kredki, materiały do ZPT, przedstawicieli własnego gatunku...
Wewnątrz masy darł się wyjątkowo wywrotny Rubenito w kostiumie prehistorycznego gada i w wybitnie rozmazanym nastroju.
- ... i dlaczego on jest dinozaurem skoro w ogłoszeniu stało: dżungla, Tarzan i Mowgli? – wysyczałam.
(Mało brakowało, a jako Mowgli wystąpiłaby Dynia [1].
Kompletny brak kooperacji przy nadziewaniu kostiumu stylonowego tygrysa na podpince.)
- Jego ojciec upiera się, że to egzotyczna jaszczurka.
(Raczej Największy Deszczowiec (!))
- A Klaudyna w różówych skrzydełkach i piżamie w paski?
- Koliber.
- A ten tam w podkoszulce?
- Odmówił bycia zebrą.
- A nasza Dynia taka stylowa, prawdaż? Jakżeś ty ją w to w końcu ubrał?! Taki piękny bengalski tygrys!
- Tak. I z własnym sznyclem pod pachą. Nie pozwoliła sobie odebrać Peppy. I pereł.
- ... i od razu znalazła bufet. Zobacz, kradnie ciastka i kanapki. Interweniujemy?
- Zacznie się drzeć.
- ... i nie daj bóg, rozbierać z tygrysa w akcie protestu.
- ... mam pomysł, kaczko...
- ???
- ... w drugiej sali dają kawę.
- Wycofujemy się. Udawaj, że to nie nasz tygrys.
(...)
(...)
Poszłyśmy z Dynią na obrządki do katolików.
Drzwi zastąpił nam wikary, tenże sam, który zwykle chojnie dzieli się ze mną opowieściami o swoich dzieciach i wnukach (nie, nadal nie odważyłam się zapytać), i zapewnił, że skutkiem stypy, kongregacja odwołała obrządki.
Bardziej prawdopodobne, że dostrzegłszy nadchodzącą Dynię, kongregacja zabarykadowała się w świątyni, wstrzymała oddech i zgasiła światła.
Nastawiwszy się na duchowe przeżycia uderzyłyśmy tedy zastępczo do anglikanów [2].
U anglikanów popcorn, cola i film o Darwinie.
Dynię najbardziej poruszył nieograniczony dostęp do popcornu.
[1] Jeśli przyjąć, że dla potrzeb tej roli liczy się najbardziej nagość i zaniedbania w higienie osobistej.
[2] Wszystkie największe religie świata zostawiają nam regularnie w skrzynce na listy rozkład obrządków na jednej i tej samej, ekumenicznej kartce papieru. Miłe i wygodne.
©kaczka
(...)
- Dyniu, powiedz: jabłko.
- Aplep.
- Jabłko?
- APLEP!
(...)
- ... i już wiadomo czemu wyginęły dinozaury... – Norweski dyskretnie kiwnął głową w kierunku masy dziecięcej, która jak ogromny fagocyt pełzała po podłodze wchłaniając to, co napotkała po drodze.
Balony, noworodki, kredki, materiały do ZPT, przedstawicieli własnego gatunku...
Wewnątrz masy darł się wyjątkowo wywrotny Rubenito w kostiumie prehistorycznego gada i w wybitnie rozmazanym nastroju.
- ... i dlaczego on jest dinozaurem skoro w ogłoszeniu stało: dżungla, Tarzan i Mowgli? – wysyczałam.
(Mało brakowało, a jako Mowgli wystąpiłaby Dynia [1].
Kompletny brak kooperacji przy nadziewaniu kostiumu stylonowego tygrysa na podpince.)
- Jego ojciec upiera się, że to egzotyczna jaszczurka.
(Raczej Największy Deszczowiec (!))
- A Klaudyna w różówych skrzydełkach i piżamie w paski?
- Koliber.
- A ten tam w podkoszulce?
- Odmówił bycia zebrą.
- A nasza Dynia taka stylowa, prawdaż? Jakżeś ty ją w to w końcu ubrał?! Taki piękny bengalski tygrys!
- Tak. I z własnym sznyclem pod pachą. Nie pozwoliła sobie odebrać Peppy. I pereł.
- ... i od razu znalazła bufet. Zobacz, kradnie ciastka i kanapki. Interweniujemy?
- Zacznie się drzeć.
- ... i nie daj bóg, rozbierać z tygrysa w akcie protestu.
- ... mam pomysł, kaczko...
- ???
- ... w drugiej sali dają kawę.
- Wycofujemy się. Udawaj, że to nie nasz tygrys.
(...)
(...)
Poszłyśmy z Dynią na obrządki do katolików.
Drzwi zastąpił nam wikary, tenże sam, który zwykle chojnie dzieli się ze mną opowieściami o swoich dzieciach i wnukach (nie, nadal nie odważyłam się zapytać), i zapewnił, że skutkiem stypy, kongregacja odwołała obrządki.
Bardziej prawdopodobne, że dostrzegłszy nadchodzącą Dynię, kongregacja zabarykadowała się w świątyni, wstrzymała oddech i zgasiła światła.
Nastawiwszy się na duchowe przeżycia uderzyłyśmy tedy zastępczo do anglikanów [2].
U anglikanów popcorn, cola i film o Darwinie.
Dynię najbardziej poruszył nieograniczony dostęp do popcornu.
[1] Jeśli przyjąć, że dla potrzeb tej roli liczy się najbardziej nagość i zaniedbania w higienie osobistej.
[2] Wszystkie największe religie świata zostawiają nam regularnie w skrzynce na listy rozkład obrządków na jednej i tej samej, ekumenicznej kartce papieru. Miłe i wygodne.
©kaczka
niezly tygrys:)
ReplyDeleteSpod lady :-)
ReplyDeleteStrój tygrysowy wygląda masywnie i utrudnia podkradanie ciastek. Nie dałabym sobie tego założyć za żadne pieniądze:) Mania
ReplyDeleteRodzicielska nadgorliwosc, aby przypadkiem Dynia nie okazala sie pariasem. Nastepna impreze odpekamy w pizamie.
DeleteNic Dyni nie jest w stanie utrudnic podkradania ciastek :-)
...ale piękny jest, naprawdę.
DeleteTo zdjęcie z Rubenitowym dinozaurem w słonku przeurocze, aczkolwiek wygląda na to, że coś knują.
ReplyDeleteKnuja nieustannie. Pod koniec imprezy dobrali sie do prezentow solenizanta :-)
DeletePiekny Tygrys!Jak prawdziwy! Ale swoja droga w Kiedze Dzungli ten tygrys to byla niezla szuja!
ReplyDeleteA ponadto kulawy i martwy :-)
DeleteTo ja jakąś wylajtowioną wersję czytam dzieciom do poduszki, bo tam tylko podziobały go sępy i myknął do dżungli z podpalonym ogonem.
Deleteurocze pokraczki w tych strojach (na podpince). Dynia przy bufecie wspinająca się na paluszki - miszcz :) tak zupełnie jak gdyby nigdy nic... chaps.
ReplyDeleteDynia zyje z 'chaps' :-)
DeleteJestem w szoku. Myślałam,że ekumenizm to puste słowo, wymyślone na nieistniejące coś. A tu taka kartka w skrzynce...
ReplyDeleteEkumenizm, albo oszczednosc papieru :-)
DeleteTaaak. I ciekawe skąd w dżungli tyle balonów???
ReplyDeleteA Tygrysica PIERWSZA KLASA!
Taaak. Do scenografii tez sie przyczepilam. Byly jednak zajecia w podgrupach, gdzie mlodziez mogla sobie powyklejac... starsza dziatwa kleila dzikie zwierzeta, a Dynia i Rubenito... model elektrowni jadrowej? :-)
DeleteNie za gorąco jej? Słowiańskie przedszkola i szkoły, w których bywam są ogrzewane do obłędu, do siódmych potów, do temperatur właściwych nie tyle nawet dżungli, co Saharze (bo powietrze suche od centralnego ogrzewania). Czyżby w Waszej ochronce panowały normalne temperatury, takie w sam raz na sweter?
ReplyDeleteagazpoznania
Pod tygrysem byla prawie gola :-)
DeleteWedlug mnie na Wyspie panuja temperatury wylacznie na sweter.
We wlasnym domu, ktory tutejszym zwyczajem nie jest nijak ocieplany, utrzymujemy z wysilkiem temperature osiemnastu stopni.