[6-7 Feb 2012]
Matka Unia oszczędza.
Przykręca kaloryfery i parzy kawę ze smutnych, kwaśnych fusów.
Nic to jednak w porównaniu z bolesnym, rozpaczliwym procesem osiągania konsensusu.
Dla konsensusu potrzebny jest wspólny język, a to wbrew pozorom rzadkość wśród zebranych, choć jak przypuszczam, w życiorysy wpisano tu sobie niejedno.
Nie mamy wspólnego języka, delegacja z kraju, którego nazwę miłosiernie pominę, zasadza się z czerwonym ołówkiem na moje uwagi i mimo, że przysięgam na pisma, nie wierzy, że to nie ja wymyśliłam zawiłości okresów warunkowych.
Tłumaczenie wszystkiego bezokolicznikami szarpie mi neurony.
Czas przecieka, głupio odwinąć koślawą recenzję, więc odrzucam kolejne wersje.
Fińczyk przy sąsiednim biurku mówi mi półgłosem, że znów ktoś mnie szukał i że delegacje, kaczko, bardzo bardzo agresywne.
Na szczęście to opinia Fińczyka. Dla kogoś z Helsinek agresją jest głos wzniesiony o ćwierć oktawy, więc nadal ostrzę czerwony ołówek.
(Ostrzę, choć rozsądek mówi, podpisz i się nie szarp.)
A jeśli znajdzie się już ktoś kto zna albioński to okazuje się, że czyta co trzecią stronę.
Mówią też, że nie można porównywać projektów, a jednocześnie celem jest ostateczny ranking?
Matko Unio, ileż trzeba mieć szczęścia, by zasłużyć na twoje kieszonkowe.
Jest i polska nauka.
Tradycyjnie w dociętych żakietach i w perhydrolowanych loczkach. Polska nauka z kombatanckim doktoratem sprzed okrągłego stołu i z udokumentowanym stażem za wielką wodą (też sprzed stołu).
(Gdzie są nowi, świeży, gdzie nasza odpowiedź na Hiszpanki wycięte z żurnala?)
- Pani Zdzisławo, jeszczeniehabilitowana, widziała pani Zygmunta profesora nadzwyczajnego? – polska nauka się hiperwentyluje, ma z emocji niezdrowe wypieki na twarzy - Boć mi tu przynieśli na kartce coś i ja nie wiem, nie rozumiem. Dać, czy nie dać? Może Zygmunt nadzwyczajny poradzi?...
...
Ileż trzeba szczęścia.
(...)
Przez telefon.
- Dyniu, to ja! Twoja matka.
- PEPPA?!
(...)
Żadna księgarnia nie miała w asortymencie przygód narodowego bohatera – Bumby.
Bumba nie występuje w literaturze?
Wybrałam zamiast.
©kaczka
Matka Unia oszczędza.
Przykręca kaloryfery i parzy kawę ze smutnych, kwaśnych fusów.
Nic to jednak w porównaniu z bolesnym, rozpaczliwym procesem osiągania konsensusu.
Dla konsensusu potrzebny jest wspólny język, a to wbrew pozorom rzadkość wśród zebranych, choć jak przypuszczam, w życiorysy wpisano tu sobie niejedno.
Nie mamy wspólnego języka, delegacja z kraju, którego nazwę miłosiernie pominę, zasadza się z czerwonym ołówkiem na moje uwagi i mimo, że przysięgam na pisma, nie wierzy, że to nie ja wymyśliłam zawiłości okresów warunkowych.
Tłumaczenie wszystkiego bezokolicznikami szarpie mi neurony.
Czas przecieka, głupio odwinąć koślawą recenzję, więc odrzucam kolejne wersje.
Fińczyk przy sąsiednim biurku mówi mi półgłosem, że znów ktoś mnie szukał i że delegacje, kaczko, bardzo bardzo agresywne.
Na szczęście to opinia Fińczyka. Dla kogoś z Helsinek agresją jest głos wzniesiony o ćwierć oktawy, więc nadal ostrzę czerwony ołówek.
(Ostrzę, choć rozsądek mówi, podpisz i się nie szarp.)
A jeśli znajdzie się już ktoś kto zna albioński to okazuje się, że czyta co trzecią stronę.
Mówią też, że nie można porównywać projektów, a jednocześnie celem jest ostateczny ranking?
Matko Unio, ileż trzeba mieć szczęścia, by zasłużyć na twoje kieszonkowe.
Jest i polska nauka.
Tradycyjnie w dociętych żakietach i w perhydrolowanych loczkach. Polska nauka z kombatanckim doktoratem sprzed okrągłego stołu i z udokumentowanym stażem za wielką wodą (też sprzed stołu).
(Gdzie są nowi, świeży, gdzie nasza odpowiedź na Hiszpanki wycięte z żurnala?)
- Pani Zdzisławo, jeszczeniehabilitowana, widziała pani Zygmunta profesora nadzwyczajnego? – polska nauka się hiperwentyluje, ma z emocji niezdrowe wypieki na twarzy - Boć mi tu przynieśli na kartce coś i ja nie wiem, nie rozumiem. Dać, czy nie dać? Może Zygmunt nadzwyczajny poradzi?...
...
Ileż trzeba szczęścia.
(...)
Przez telefon.
- Dyniu, to ja! Twoja matka.
- PEPPA?!
(...)
Żadna księgarnia nie miała w asortymencie przygód narodowego bohatera – Bumby.
Bumba nie występuje w literaturze?
Wybrałam zamiast.
©kaczka
Król jakiś taki nagi, z przodu, albo mię się zdaje? Telefon do Dyni daje ogląd na to co najważniejsze. Kto to jest ta Unia, co się tu ostatnio przewija?
ReplyDeleteCholera jasna z tym mrozem ale widać zjawisko niecodzienne Kaczko w naszych rewirach - dymy z komina:)i to nie są jednostkowe zjawiska!
Nagi. Pandy tez nagie, bo wszyscy bohaterowie wlacznie z malym escargotem w salacie, okupuja nocniki. Unia to ta brukselska, europejska, niebieska z gwiazdkami. (Na dowod otrzymalam dlugopis i notes z korona gwiazdek.) Dziwnym zbiegiem okolicznosci powolano kaczke z rezerwy do prac tajnej komorki unijnego rozwoju inwencji tworczej :-)
DeleteMysle, ze byl to jednorazowy wybryk.
Gadanie, wiadomo, ze jesteś najlepsza i jeszcze długopis masz!
DeleteAuto nie odpaliło:( -8 i końca nie widać:(
Toz i szansa, aby przesiasc sie w pociag :-)
DeleteNajlepsza, wiadomo, w podkreslaniu wezykiem. Obawiam sie, ze juz mnie wiecej nie zaprosza :-)
czy Dynia bylaby zainteresowana Pernilla Stalfelt?
ReplyDeleteO, czy Pernilla to ta od 'Malych ksiazek o...'? Mysle, ze przy okazji nabedziemy :-) Trudno mi jeszcze scharakteryzowac literacki gust Dyni, bo nadal sie krystalizuje. Na pierwszym miejscu ciagle Peppa, choc od srody... Bumba (o czym za chwile).
DeleteA spotykasz się z Lou? (upierdliwie wciska się nieproszona murronia)
ReplyDeleteMurron, pokrzyzowano mi plany, ale uzgodnilysmy z Lou, ze Lou powstrzymuje remonty i czeka na nas wszystkich w kwietniu. Na nas, na was i tornado naszych dziatek. Murron, Wilku, Lou, Aminski - synchronizujmy zegarki!
DeleteAmińscy są baaardzo odważni :) I po jakiemu my będziemy rozmawiać? :)
DeleteMyslalam, ze bedziemy glownie pic piwa i jesc frytki :-) Sugerujesz, zesmy z Lou zapomnialy mowy przodkow? Tydzien temu slyszalam Lou w telefonie i mowi jak Mickiewicz! Panowie otworza szesciopak i w trymiga nawiaza nic :-)
DeleteBardziej myślałam o tym,że maj inglisz is wery bed.Rozumieć daję radę nawet dziwne dialekty ale mówiąc natychmiast przeskakuję na bułgarski.
DeleteChoć rozwiązałaś jeden z moich problemów-czy aby nie jesteście abstynentami. Bo wiesz-Wilku przywiezie to co widziałaś na zdjęciach jak robi sam :)
A tak w ogóle to Wilku powiedział,że jako matka karmiąca zajmę się dziećmi podczas waszej konsumpcji. Ja mu na to,że użyję laktatora przed. Och, tyle muszę jeszcze zaplanować (pierwsza podróz z dwójmą-rozważam zabranie przyczepy...).
Bez obaw. Norweski do perfekcji opanowal najpozyteczniejsze slowianskie zwroty i slowa: trudno, slicznie, spi, jestem autobus oraz ten album jest drogi.
DeleteNa to co Wilku robi sam czekam jak na gwiazdkowy prezent!
Dzieci, jestem pewna, zajma sie soba. Damy kredki i pozowlimy sie tworczo wyrazac.
"Mówią też, że nie można porównywać projektów, a jednocześnie celem jest ostateczny ranking?" - byłam ostatnio na 2-godzinnej nasiadówce, na której dwoje kontrolerów próbowało nas przekonać, że literki a,b,c,d,e, które wstawiają pod realizacją projektu WCALE NIE SĄ OCENĄ. WCALE!
ReplyDeleteWracamy do caca - pamiętasz naszą korespondencję w poprzedniej formule bloga? To były jakieś wiadomości prywatne.
Pamietam! Bylo tam niejedno o caca autorstwa Pernilli, prawdaz?
DeleteKaczko, daj mi jeszcze 10 miechów, bo się dopiero wypiekam, ale pod choinkę tego roku będę jak ta doktorancka nowalijka. Howk! p.s. Kto to jest Bumba?
ReplyDeleteBebe, tak, tak! Po stokroc tak! Zmiataj Hiszpanki kolorowymi rajtkami i swieza idea! Tylko, czy ty nadal bedziesz reprezentowac slowianizm? :-)
DeleteO Bumbie za chwile :-)
pieknie to opisalas, wlasnie tak to sobie wyobrazalam krazac wokol budynkow ze szkla w mrozna niedziele!
ReplyDeletea z tym oszczedzaniem to nie wiem, odnioslam nieco inne wrazenie zwiedzajac parlamentarium :)
ReplyDeleteZaczynam widzieć bezpośredni związek między Parlamentarium, a tym, że tej zimy w biurach, które znajdują się tylko kilka pięter wyżej, jest zimno. A w poniedziałki to już w ogóle można dostać świra.
DeleteKaja
I ja podejrzewam, ze w Parlamentarium maja swietna kawe, zlote olowki i notatniki oprawiane w skore leoparda. Tajna komorka unijnego rozwoju inwencji tworczej musi wobec tego oszczedzac. Kogo jest potrzebna inwencja?
Delete:-)
polskie bajki dziecku daj! o takie na przykład: http://kwejk.pl/obrazek/918113/metody,wychowawcze,xx,wieku.html
ReplyDelete:)
te akurat to chyba mają rodowód anglosaski, dawno temu oglądałam nawet kryminał/dreszczowiec na podstawie zbiorku takich wierszyków :P
DeleteMam! przypadkiem mam te ksiazke. Ktos mi ja podarowal wiele lat temu, znajac moja slabosc do ilustracji Butenki, i prosze, bedzie jak znalazl :-)
DeleteAle... ku mojemu zaskoczeniu, rownie krwawe wiersze oferuje teutonska literatura dziecieca. Lezy tu obok mnie egzemplarz o obcietych paluszkach albo zasuszonym z niejedzenia niejadku.
Bumby nie znalazlas??? Czy aby na pewno w Belgii bylas?
ReplyDeleteNie moge tego przezuc i przetrawic, zesmy sie nie widzialy. Jak ta twoja kolezanke spotkam to na nia jadem splune, slowo honoru.
Wybacz, ze sie w poniedzialek nie odezwalam, ale jak bylo widac u Aminskiego na FB mielismy troche zamieszania z malym i skonczylo sie wstawianiem rurek do uszu (ear tubes). Koniecznie musisz przyjechac raz jeszcze, zeby zobaczyc inna Belgie. Bede cie kusic farmerem, z wlasna wytwornia lodow kilkaset metrow od naszej chalupiny:)
Lou
Znalazlam :-)
DeleteBedzie o Bumbie za chwile (dluzsza), bo to ladna historia. No i Bumba - re-we-lac-ja!
I ja milczalam, bo gdy splynela ze mnie adrenalina to dogorywalam na hotelowym lozku. Wciaz jeszcze ledwo laze.
Zapieram sie, ze przyjezdzamy w kwietniu!