[314]

(...)
http://jestrobotka.blogspot.de/p/kawalerowie-2016.html

Odrabiamy zadania domowe z Robótki. Czapka dla Jacka.

(...)
Dziesiąta wieczorem.
Przedwczoraj.
Stoimy z matką Ryfki pod kinem i pijemy gorące wino po czołowym, brawurowym zderzeniu z kinematografią Islandii.
Od września pijemy głównie monotematycznie, ze względów medycznych, jako lekarstwo na zgagę. Zgaga, wiadomo, po oświacie.

- Jak wywiadówka?

 [...Bdzynk! Bdzynk! Prost! Cheers! Skål! Zdrowie nasze! Pomyślności gwiazdka!...]

- Godzina opowieści nauczyciela wuefu o tym, jak będzie pokojowo rozwijał pacyfistyczne współzawodnictwo u naszych dzieci przy użyciu piłki do siatkówki. Godzina. Wszyscy moi nauczyciele wuefu komunikowali się zawsze jedynie przy pomocy gwizdków, a ten mówił przez trzy kwadranse i bisował na własne żądanie przez kolejny kwadrans! U was?

- Półtorej godziny o tym, czy bioorganiczny chleb z niezmodyfikowanymi genetycznie ziarnami chia posmarowany biorganicznym kremem czekoladowym Fair Trade jest tym samym, co bułka z nutellą i czy w takim razie przynoszenie go do szkoły powinno zostać zakazane. Referendum, konsultacje społeczne, frakcja ksylitolu kontra drużyna stewii. 

- A u nas jak w sennym koszmarze Jamiego Oliviera. Na obiad, dzień w dzień, smażona kiełbasa i ziemniaki i czekoladowy pudding. A to dlatego, że to podobno jedyne dania, które nie generują zwrotów pełnych talerzy i problemu z odpadkami.

- Za to u nas wcale nie ma obiadów.

- Ha! Ryfka z lekcji religii wyciągnęła wniosek, że Bóg ma brata. I tym bratem jest Szatan.

- U nas, bez zmian, Jonasz od miesiąca w rybie, a cała klasa go rysuje.

- Przebijam. U nas wszy.

Świerzb. Pandemia.

- Wow! Ostatni raz o świerzbie słyszałam w wojsku.

- Jakieś rady? Nafta? Napalm? Proch?

- Ale ja tylko słyszałam o świerzbie. Takie tam, rozumiesz, legendy w koszarach...

Główny bohater islandzkiego filmu na pytanie, dlaczego jest smutny, odpowiada: 'Nie jestem smutny, jestem skomplikowany!'
Tak jak ja.
Ja też jestem skomplikowana.
Oświata mnie bardzo komplikuje.

(...)
Wczoraj o jedenastej wieczorem, Dynia, Ryfka i Łukaszek, wzdęci popcornem, pijani gazowanym sokiem z jabłek, nadużywszy pizzy, pomidorów, ogórków, gorącego mleka, żelków, a nade wszystko telewizora, poczołgali się wreszcie z objawami wytreszczu w kierunku wspólnego barłogu.
Na środku pobojowiska został Biskwit trzymając w ręku wybrany przez siebie film.
I wygzekwował go do napisów końcowych.
Ostatecznie, przecież taka była umowa.
Każdy z uczestników miał stawić się ze swoim Kieślowskim pod pachą.
Biskwit stawił się i zniósł z godnością trzy cudze produkcje tylko chwilami stukając wymownie w szkiełko zegara z kukułką.
A potem wreszcie odpalił swój seans, zdegustowany słabą kondycją współczesnej młodzieży i  nie przepuścił nawet informacjom, kto tresował jednorożce i że żaden nie ucierpiał w trakcie kręcenia filmu.
Ale zanim odpalił to jeszcze ekonomicznie zsypał wszystkie resztki popcornu na swój talerz i pozlewał do swojego kieliszka wszystkie resztki soku.
Prost! Cheers! Zdrowie!

©kaczka
26 comments on "[314]"
  1. ojesu... odpadłam, z czego wyście tego Biskwitka wypiekali?

    *****
    a opowieści szkolne zdecydowanie poprawiają mi humor na zasadzie: "u nas tak samo!" wszy, owsiki, zakaz awokado z kakao w śniadaniówkach (bo wizualnie sie kojarzy z nutellą) nie przeszkadza obecności mocno podejrzanej smażeniny na obiad, a Pan Bóg biedny, bo sierota bez matki...

    ReplyDelete
    Replies
    1. Aaaaa! Nie wiem! To jakis specjalny stop, ktory sie kulom nie klania.

      Wow! Ide wyprobowac awokado z kakao! :-)

      Delete
  2. Polewam pod skomplikowanie.
    Prost! Cheers! Zdrowie!

    ReplyDelete
  3. No weź nie mów, że Ty jako dziecko nie zlewałaś sobie resztek z kieliszków innych. Każdy tak robił :D

    ReplyDelete
  4. Edukacja szkolna zdaje sie ostatnio skupiac na rzeczach najmniej z nia zwiazanych...

    ReplyDelete
    Replies
    1. Zaczynam powatpiewac, czy kiedykolwiek bylo inaczej. Natomiast, widzac, kto para sie polityka, obsadza ministerstwa i decyduje o losach niewinnych dziateczek, nie ma mowy, zebym przestala szkole patrzec na rece. Szfak! A moglabym w tym czasie budowac okreciki w butelkach!

      Delete
  5. Jeeestt! jest odcinek z nutellą :) I bułką! Niezmienny kulminacyjny jak dla mnie punkt opowieści szkolnej. Łączący brawurowo w czasoprzestrzeni i pangranicznie landy niemieckie :) Czy mieliście włoskich lub tureckich w pierwszej generacji uczestników wywiadówki z oczami wychodzącymi z orbit na wieść o tym, że śniadanie na słodko to śmierć na miejscu?

    ReplyDelete
    Replies
    1. Czuję się teraz jak turecki emigrant na niemieckiej ziemi... Czy dżem również uważany jest za broń masowego rażenia?

      Delete
    2. U nas w szkole również. Soki, dowolnie eko, również. Biały chleb również. Domowa pizza z poprzedniego dnia również.

      Delete
    3. O żesz... To jest zalecane, czy wymagane?

      Delete
    4. Zalecane, a odchyłki od zaleceń traktowane są mocną remprymendą. W formie papierowego wyrzutu, rzadziej telefonicznego.
      "Proszę dać dzieciom coś wzmacniającego po dwóch godzinach basenu." No to wrzucasz niefrasobliwie do tornistra obok trzech buł malutki czekoladowy batonik. A oni na to, że podobieństwo batonika do razowego chleba było tak nieudane, że dziecku został skonfiskowany, a potoki śliny i łez ocierało sobie basenowym ręcznikiem. Cukier szkodzi, o tym wiedzą wszyscy młodzi, kiedyś krzepił, ale wódka robiła to lepij!

      Delete
    5. Coz rzec, Valentino, Fabrizio, Aurelio, Alessio, Gulia i Marisa sa na odwyku. (A ja dopiero teraz spostrzeglam, ze Mastodonty sa chyba klasa o profilu neapolitanskim!).
      Poniewaz, o dziwo nie bylo zadnych oficjalnych wytycznych na pismie w sprawie sniadan (co innego w przedszkolu u swietego Suplicjusza, tam brakowalo jedynie liczenia kalorii), wrzucam do sniadaniowki, co mam pod reka, w tym ha! nawet kostki czekolady! Nikt Dyni jeszcze nie przylapal, ale moze to dlatego, ze siedzi na koncu klasy i nie widac co je :-)
      Jest specjalny krag piekiel dla tych, ktorzy odbieraja dzieciom batoniki!

      Delete
  6. Szkoła masakruje rodziców w każdym kraju.

    ReplyDelete
  7. Bo Wy źle pijecie Kochane... ;-) Pijecie post factum. Ja piję na spokojność przed zebraniem i wtedy niestraszne mi starcia brodatych zwolenników jarmużu z tymi, co ich własna żona goli na jeża, "panie-za-komuny-jedliśmy-parówki-i-nikt-nie-umarł". 
    Po kielichu miękkim nadgarstkiem sadzę zawijaste podpisy pod zgodą na lekcje z logopedą, która tąka (tj. nie wie, że zaimek ta ma w bierniku formę tę), zgodę na przesiewowe badania wzroku w gabinecie tak małym, że wskaźnik, którym pielęgniarka wodzi po tablicy z szeregami liter, drugim końcem kłuje badanego w brzuch, zgodę na "obuwie zmienne", zgodę na dobrowolną składkę, zgodę na zdjęcia klasowe, zgodę na pogadanki o przemocy w wykonaniu dzielnicowych, zgodę na wszy, na jednakowe majtki od wf i zgodę na zgodę. Wasze zdrowie!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Nie podpisywałam zgody na wszy, a jednak były (nie u nas osobiście, ale w naszej klasie...). Napiszę zażalenie ;-)

      Delete
    2. A moze po prostu pic ciagiem? Wtedy szkola nas nie zaskoczy?
      (Mozemy miec rozne gacie na wuef! Czy to nie piekne?)

      Niech nam gwiazdka pomyslnosci!

      Delete
    3. to ja pozwolę sobie wykorzystać pomysł z upajaniem przed zebraniem

      Delete
  8. Oświaty się nie da na trzeźwo. Potem to niby takie dzieci ukształtuje na porządnych obywateli ale już rodziców znerwicuje oraz rozpije.

    U nas też front walki z cukrem pod wezwaniem Św. Jamiego O. Front zdecydowanie pokręcony i zawiły: tak np. sok z własnych owoców wyciśnięty w pełnię księżyca, posłodzony stewią oraz bio-muesli-batoniki na miodzie są BLE! ale takie mleko różowe na cukrze i rodzynki nasączane glukozą są OK. Dlaczego? Bo rodzynki oraz pink milk rozprowadza szkoła po kilka funtów. Proste? Proste!

    Biskwit jawi się coraz to bardziej upiornie: cichy, cierpliwy, metodyczny i zaciera po sobie ślady po ostatnie okruszki i kropelki.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Biskwit jest jeszcze metodycznie msciwy :-)

      O tak, pamietam te fronty! Przechodzily przez nasza wies angielska. Front walki z pizza wywalczyl, na przyklad, ze pizze zastapiono hamburgerami z bulka, a zdrowsza alternatywa dla czekoladowego ciasta okazal sie sernik. Czekoladowy. :-)

      Szkola to chyba po prostu doswiadczenie, ktorego nie powinno sie powtarzac :-)

      Delete
  9. Te Twoje opowiesci zdecydowanie wprawiaja mnie w doskonaly humor, od samego rana :)
    Dziekuje !

    ReplyDelete
    Replies
    1. Czyli moje cierpienie nie idzie tak kompletnie na marne? :-)

      Delete
  10. Hehe. Opowieści przedszkolne i żłobkowe rulez. U nas ospa, a u Was? Rotawirus. Zapalenie oskrzeli. Szkarlatyna ;-).

    Biskwit rozwija przedsiębiorczość. No to na zdrowie!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Pediatryczne bingo? Wygrywa ten kto w semestrze skresli w jednym rzedzie trzy choroby oddzieciece i dwie wysypki o nieznanej etiologii!
      :-)

      Delete