[15 Nov 2016]
(...)
Ulica mnie uwielbia.
Po parzystej i nieparzystej stronie.
To było jak w czasach wielkiej zarazy. Szłam środkiem drogi, a z domów wychodziły matki i wynosiły mi torby pełne zwłok.
Poliestrowych zwłok.
A w domach ryk i żałoba.
Zbiórka pluszaków na konto afrykańskiej wioski przetrzebiła populację wypchańców na całej ulicy.
Matki są mi dozgonnie wdzięczne, tylko dzieci patrzą jak na mordercę.
Dynia, o dziwo, proces selekcji przeprowadziła błyskawicznie. Problem zaczął się wtedy, gdy postanowiła z każdym poliestrem pożegnać się osobiście.
Po kwadransie podniosłej retoryki w stylu: 'Musisz odejść, ale może znajdzie się ktoś, kto pokocha cię jeszcze bardziej niż ja!', byłam gotowa nie tylko zatrzymać nasze, ale i otworzyć przytułek dla cudzych.
Ostatecznie udało się.
Afrykańska wioska otrzyma równowartość kwoty ze sprzedaży dwustu czterdziestu litrów misiów, wiewiórek, jednorożców i tygrysków. (Dwa worki po sto dwadzieścia litrów!)
Nisza ekologiczna cieszyła się pustką przez dwadzieścia cztery godziny.
Natura gardzi próżnią, więc po upływie doby cherubiny, akompaniując mi przy zakupach, wyniosły ze sklepu po pluszowym koniu. W skali zmniejszającej, ale nie na tyle zmniejszającej, żeby te konie były niewidzialne.
Same je kupiłam! Sama introdukowałam nowy gatunek!
#plaskwczoło
Kopytem.
(...)
Upłynął tydzień od ostatniej lekcji religii.
- Dyniu, ktoś przyniósł waszej pani te nalepki adresowe?
- Nie. Tylko ja.
- I oddałaś jej wszystkie?
- Tak, ale powiedziała, że one nie są tak do końca takie, jakie być powinny.
- Bo?
- Bo nie narysowałaś na nich linii ołówkiem, żeby każdy mógł się równo podpisać!!!
[Dobry Boże, jak ja cię rozumiem.
I morze rozstąp, i wody polej, i jeszcze manny daj w czterdziestu dwóch smakach!]
(...)
- Umiem pisać! – oznajmił Biskwit i pokazał światu swoją pierwszą powieść.
- M jak mama! – rozpłynęłam się ze wzruszenia.
- M jak Donald's! Mc Donald's! – bezlitośnie rozwiał złudzenia nieletni autor.
[Drogi Pamiętniczku, mam wrażenie, że właśnie zdobyłam jakiś szczyt! Czyli można być jednocześnie najlepszą i najgorszą matką?]
©kaczka
(...)
Ulica mnie uwielbia.
Po parzystej i nieparzystej stronie.
To było jak w czasach wielkiej zarazy. Szłam środkiem drogi, a z domów wychodziły matki i wynosiły mi torby pełne zwłok.
Poliestrowych zwłok.
A w domach ryk i żałoba.
Zbiórka pluszaków na konto afrykańskiej wioski przetrzebiła populację wypchańców na całej ulicy.
Matki są mi dozgonnie wdzięczne, tylko dzieci patrzą jak na mordercę.
Dynia, o dziwo, proces selekcji przeprowadziła błyskawicznie. Problem zaczął się wtedy, gdy postanowiła z każdym poliestrem pożegnać się osobiście.
Po kwadransie podniosłej retoryki w stylu: 'Musisz odejść, ale może znajdzie się ktoś, kto pokocha cię jeszcze bardziej niż ja!', byłam gotowa nie tylko zatrzymać nasze, ale i otworzyć przytułek dla cudzych.
Ostatecznie udało się.
Afrykańska wioska otrzyma równowartość kwoty ze sprzedaży dwustu czterdziestu litrów misiów, wiewiórek, jednorożców i tygrysków. (Dwa worki po sto dwadzieścia litrów!)
Nisza ekologiczna cieszyła się pustką przez dwadzieścia cztery godziny.
Natura gardzi próżnią, więc po upływie doby cherubiny, akompaniując mi przy zakupach, wyniosły ze sklepu po pluszowym koniu. W skali zmniejszającej, ale nie na tyle zmniejszającej, żeby te konie były niewidzialne.
Same je kupiłam! Sama introdukowałam nowy gatunek!
#plaskwczoło
Kopytem.
(...)
Upłynął tydzień od ostatniej lekcji religii.
- Dyniu, ktoś przyniósł waszej pani te nalepki adresowe?
- Nie. Tylko ja.
- I oddałaś jej wszystkie?
- Tak, ale powiedziała, że one nie są tak do końca takie, jakie być powinny.
- Bo?
- Bo nie narysowałaś na nich linii ołówkiem, żeby każdy mógł się równo podpisać!!!
[Dobry Boże, jak ja cię rozumiem.
I morze rozstąp, i wody polej, i jeszcze manny daj w czterdziestu dwóch smakach!]
(...)
- Umiem pisać! – oznajmił Biskwit i pokazał światu swoją pierwszą powieść.
- M jak mama! – rozpłynęłam się ze wzruszenia.
- M jak Donald's! Mc Donald's! – bezlitośnie rozwiał złudzenia nieletni autor.
[Drogi Pamiętniczku, mam wrażenie, że właśnie zdobyłam jakiś szczyt! Czyli można być jednocześnie najlepszą i najgorszą matką?]
©kaczka
No ale żeby nalepki adresowe dać bez linii odręcznie olókiem namalowanej? No wiesz... :D Uwielbiam Waszą szkołę równie gorąco ja Ty sama :)
ReplyDeleteBiskwit jest mistrzem! Zawsze ostatnie zdanie należy do Biskwita! (które rozwala system na lopatki:)
Za kazdy dobry uczynek zostaniesz natychmiast ukarany :-)
DeleteSiwieje na sama mysl o tym, ze juz niedlugo Biskwit i System stana do pojedynku na ubitej, niemieckiej ziemi :-)
Well... Mój młodszy, w czasach, w których bardzo mało mówił ludzkim głosem, na widok znaków McD przy A4 wołał "Moje am!" :>
ReplyDeleteWięc na tym szczycie nie jesteś na pewno sama :)
Odczuwam nieopisana ulge, robie miejsce i obiecuje skoczyc po frytki jak nas sie tu wiecej zbierze!
DeleteCiekawam, kto skupuje pluszowe zwierzęta (choćby na litry)
ReplyDeleteSa podobno dwie mozliwosci. Pierwsza to taka, ze czesc bedzie ponownie sprzedana na jakims kiermaszu ku uciesze rodzicow (mam nadzieje, ze nie bedzie to szkolny kiermasz!). Druga, to sprzedaz wypchancow do rzezni, czyli tam, gdzie przerabiaja stare ubrania na szmaty potrzebne, np. do polerowania, czy czyszczenia. To zbieranie pluszakow to jakas nowosc. Dopiero od niedawna pojawilo sie na ulotkach tych firm, ktore organizuja tu zbiorki po domach. Moze wiec odkryto jakies niezwykle zastosowanie wypchancow? Nie wiem.
DeleteDo rzeźni wypchańców? Nieludzkie. No to nawet gdybym chciała oddać wiewiórkę z mojej kolekcji, to już nie oddam. Tak się ubija nawet motywacje wioskowo-afrykańskie.
DeletePopieram! Tez mam kilka takich wiewiorek, ktorych przenigdy...
DeleteBiegnij po frytki.
ReplyDeleteBiegne. Zamowie wiecej!
ReplyDeleteMy zbieramy do szkoły nakrętki, baterie, elektrośmieci i makulaturę. Nie żebym się chwaliła. Raczej proszę o współczucie...
ReplyDeleteFrytke? I jeszcze cole ci przyniose!
DeleteMakulature? Sa jeszcze skupy makulatury?! I na co zbieracie? Opowiadaj!
Zbieramy na nasze nieszczęście... ;-)
DeleteWierze! kazdy dobry uczynek... itd. :-)
DeleteOjej. Takie wykochane pluszaki odrywane od cherlawych piersi swych kilkuletnich mam i tatusiów, żeby stać się czyściwem do maszyn... I w dodatku to mogą być maszyny do wytwarzania poliestrowych wstadów do pluszaków. Ten świat jest zbyt okrutny. Pamiętam jak dziś, że swoje pluszaki (wtedy to chyba waciaki) układałam do spania w moim łóżku-półce, a sama kładłam się spać na podłodze pod łóżkiem.
ReplyDeleteNie, takich wykochanych nie chcieli :-) Ale to doswiadczenie ujawnilo, ze Chiny maja potezna bron - pluszaki i zalewaja nimi swiat. Niepostrzezenie! A niektore z nich tych wypchancow byly mocno pokrzywdzone przez swoich Gepettow. I forma, i ksztaltem, i wyrazem pyska i doborem stylonu...
DeleteBylam zaskoczona, ilez tego chowalo sie pod lozkami i szafami, czekajac pewnie na sygnal do ataku. Dynia nigdy do zadnego pluszaka nie byla przywiazana dluzej niz kwadrans, wiec ta retoryka byla jak syreni spiew oszusta matrymonialnego :-)
Mysle, ze moga je nawet przerabiac na butelki PET! :-)
Pan Sierotka ma teorię, że z butelek pet robi się polar. Z którego czasem szyję ilustracje, więc może było by dobrze uwiecznić ten obrazek kaczka jako Janosik odbierający opływającym w poliestrowe luksusy, przekazująca je w małe czarne rączęta .-EW
ReplyDeleteTo nie teoria Pana Sierotki, to prawdziwa prawda!
DeleteUwiecznij, uwiecznij!
Przekazalam, ale nie w czarne raczeta, ale w biala dlon Frau Kippke. Ona to wysunela biala, przesadnie obwieszona zlotem rekke zza drzwi i wciagnela do srodka waska szpara dwiescie czterdziesci litrow poliestru w dwoch workach, rzucajac mi, nim zatrzasnela drzwi, ponure: Danke! Bardziej sie w sumie domyslilam niz uslyszalam :-)
DeleteI teraz nurtujace pytanie, co ona tam robi z tym pluszem? Tarza sie w nim? Przerabia na PETy? Kopiuje Wasiuczynska i sprzedaje na czarnym (sic!) rynku? Poleruje pluszem zloto?
jesli postanowisz uwiecznic to wylacznie w polarze! :P
Mnie udało się pozbyć z domu kilka lat temu 15 sztuk pluszaków na kiermasz w przedszkolu. Razem robiłyśmy selekcję. Po pewnym czasie okazało się, że jeden z oddanych pluszaków dziwnym zbiegiem okoliczności wylądował w szufladzie młodej zamiast na kiermaszowym stoliku ;) Na koniec roku szkolnego wrócił do domu. Na kiermaszu oczywiście zostały zakupione losy i oprócz słodyczy, kolorowanek i innych drobiazgów wylosowała pluszaka (ale nie swojego ;) ). W ten sposób udało mi się zmniejszyć nieco pogłowie tych stworzeń w domu ;) Teraz jest szał "świeżaków" Mamy trzy i jesteśmy zapisane na czwartego (świeżaki są na zapisy :D bo się skończyły i będą je produkować dla tych, którzy uzbierali naklejki i nie zdążyli przygarnąć :) ).
ReplyDeleteKinga
Swiezaki?!
DeleteCzy to ich niemiecka rodzina: https://www.youtube.com/watch?v=SZecnBf8w3s
(tego sie nie da odzobaczyc i uslyszec, ostrzegam!)
Kalafior super, ale pozostaje niewzruszona! :-)
Aleś mnie podbudowała! urosłam we własnych oczach. No to jest nareszcie mój poziom, językowy, wspierany napisami. Brakowało mi tylko pojedynczych słówek. Odsłucham jeszcze z 5 razy i okaże się, że są sposoby na odświeżenie daaawno nieużywanego języka. Więcej takich cudów proszę. Deutsche-polo o celach edukacyjnych!
Delete:) u nas jest (było) osiem egzemplarzy do wyboru: jabłko, gruszka, śliwka,truskawka, pieczarka, brokuł, pomidor i marchewka. Nie widziałam śpiewającej reklamy z nimi ;) My mamy truskawkę Tosię, pieczarkę Piotrka, gruszkę Gosię i zapisałyśmy się na śliwkę Sabinę. Śliwka jest przeznaczona na prezent dla babci Sabiny :) Mała marzyła o pieczarce, a reszta to tak "z rozpędu" ;)
DeleteKinga
Kaczko. Rodzina ta sama, gatunek inny .
ReplyDeleteSyn pierwszego świeżaka miał z potrzeby dopasowania do grupy przedszkolnej "bo wszyscy mają". Gdy zapytałam czy chce zbierać naklejki na drugiego odpowiedział wzruszając ramionami, ni to ze znużeniem ni to z lekceważeniem, że "nikt w przedszkolu nie ma przecież dwóch". Kiedy okazało się że drugi świeżak staje się jednak przedszkolną normą pognałam w podskokach do sklepu. Syn cieszył się jakieś dwie minuty. Kiedy spytałam czy zapisywać się (!) na kolejnego dostałam odpowiedź "NIE". Teraz brokuł i marchewka regularnie mordowane są przez kota.
Matka Maćdonalds = Matka idealna? Ja nie wiem co oni tam dosypują do tych frytek, że dzieciaki tak szaleją za tym "jedzeniem".
ReplyDeleteZ tym zbiorem pluszaków to był wspaniały pomysł, szkoda, że nie wypalił. Gdyby udało Ci się utrzymać niskie pogłowie pluszu w okolicy mogłabyś prawdopodobnie zasłużyć na jakąś odznakę fundowaną przez rodziców mogących pierwszy raz od wielu lat podziwiać podłogę/ścianę/meble w pokoju dziecinnym.
Brak linijek, podziałek milimetrowych lub choćby maleńkich paserów jest jak widać zbrodnią na germańskim systemie edukacji - próbowałaś zasiać anarchię za pomocą czystej karty!