[31 Jul 2016]
(...)
Lato jest dla Dyni poligonem.
Codziennie mierzy się ze swoimi strachami i niemocami.
Występuje na dużej scenie, sypia sama z dala od domu, pływa tam, gdzie stopy nie sięgają dna i w końcu zjeżdża z tej najwyższej ślizgawki na basenie. (Zanim się zdecydowała wchodziła i schodziła z niej cztery razy. W spazmach.)
Biskwit – odwrotnie.
Wiedzie tego lata arkadyjskie życie młodocianego hedonisty.
O szóstej rano zastałam dziś Biskwita w stołowym, gdy aranżował sobie zbilansowane śniadanie ze składników wyrwanych z bufetu życia.
Właśnie nalał sobie do kubka półtora litra mleka, które przy pomocy zydelka osobiście pobrał z lodówki.
Ustami spijał menisk, a rękami uzbrojonymi w nożyczki, z precyzją neurochirurga, uwalniał z torebki uwięzione w niej żelki. (I nożyczki, i żelatynowe wypierdki wydobył z sejfu chronionego siedmopoziomowym hasłem i skanerem tęczówki.)
Gdyby Biskwit nie zapuścił przy tym wiadomości BBC, w nadziei, że wystąpi Elmo, prawdopodobnie udałoby mu się zjeść kilogram Haribo i popić je mlekiem.
Pech Biskwita, że o szóstej rano sen mam lekki, a detektory zgrozy całodobowo nastawione na zakłócenia chaosu. Choć może, gdy już wytarłam ten chaos z zacieków mleka, winnam te detektory jednak nieznacznie podregulować? W końcu mleka i zydelka nie usłyszałam.
(...)
W placówce, chyba również za przyczyną nadmiaru promieni UV i rychłej ekspektatywy wakacji, doszło do poluzowania konwenansów.
Wszechmogąca Dyrekcja, dla której dotychczas byłam niewidzialna, albo jeszcze bardziej niewidzialna, znienacka zatrzymała mnie na korytarzu, rzucając szaradą: ‘Jak tak patrzę na te pani córki to od razu przychodzi mi do głowy Pippi Langstrumpf’.
Powiedziała tak i poszła dalej.
Kilka dni się zastanawiałam nad tą opinią pedagogiczną. Wszak nie są rude i zazwyczaj skarpety noszą do pary?
I gdy ostatecznie, dla świętego spokoju, postanowiłam uznać, że to był jednak zakamuflowany komplement, życzliwi zapytali: 'Ale chodziło jej o to że matka nieobecna, a ojciec w rozjazdach?'
I czar jakoś tak prysł.
©kaczka
(...)
Lato jest dla Dyni poligonem.
Codziennie mierzy się ze swoimi strachami i niemocami.
Występuje na dużej scenie, sypia sama z dala od domu, pływa tam, gdzie stopy nie sięgają dna i w końcu zjeżdża z tej najwyższej ślizgawki na basenie. (Zanim się zdecydowała wchodziła i schodziła z niej cztery razy. W spazmach.)
Biskwit – odwrotnie.
Wiedzie tego lata arkadyjskie życie młodocianego hedonisty.
O szóstej rano zastałam dziś Biskwita w stołowym, gdy aranżował sobie zbilansowane śniadanie ze składników wyrwanych z bufetu życia.
Właśnie nalał sobie do kubka półtora litra mleka, które przy pomocy zydelka osobiście pobrał z lodówki.
Ustami spijał menisk, a rękami uzbrojonymi w nożyczki, z precyzją neurochirurga, uwalniał z torebki uwięzione w niej żelki. (I nożyczki, i żelatynowe wypierdki wydobył z sejfu chronionego siedmopoziomowym hasłem i skanerem tęczówki.)
Gdyby Biskwit nie zapuścił przy tym wiadomości BBC, w nadziei, że wystąpi Elmo, prawdopodobnie udałoby mu się zjeść kilogram Haribo i popić je mlekiem.
Pech Biskwita, że o szóstej rano sen mam lekki, a detektory zgrozy całodobowo nastawione na zakłócenia chaosu. Choć może, gdy już wytarłam ten chaos z zacieków mleka, winnam te detektory jednak nieznacznie podregulować? W końcu mleka i zydelka nie usłyszałam.
(...)
W placówce, chyba również za przyczyną nadmiaru promieni UV i rychłej ekspektatywy wakacji, doszło do poluzowania konwenansów.
Wszechmogąca Dyrekcja, dla której dotychczas byłam niewidzialna, albo jeszcze bardziej niewidzialna, znienacka zatrzymała mnie na korytarzu, rzucając szaradą: ‘Jak tak patrzę na te pani córki to od razu przychodzi mi do głowy Pippi Langstrumpf’.
Powiedziała tak i poszła dalej.
Kilka dni się zastanawiałam nad tą opinią pedagogiczną. Wszak nie są rude i zazwyczaj skarpety noszą do pary?
I gdy ostatecznie, dla świętego spokoju, postanowiłam uznać, że to był jednak zakamuflowany komplement, życzliwi zapytali: 'Ale chodziło jej o to że matka nieobecna, a ojciec w rozjazdach?'
I czar jakoś tak prysł.
©kaczka
Pippi była niezależna, samodzielna, zaradna, wesoła, zdrowa i miała klej Konrada! Czego chcieć więcej???
ReplyDeleteNo, można jeszcze chcieć konia w kropki.
DeleteTez mi to od razu przyszlo do glowy - silne, niezalezne, nieokielznane! :}
DeletePippi miała konia, Dynia ma układy z lamami, wszystko się przecież zgadza.
DeletePS Kropki można domalować. Tylko nie czytaj tego, Kaczko, na głos, w żadnym narzeczu, bo... sama wiesz.
Pippi miala niezaleznosc finansowa i pelna kontrole nad wlasnym zyciem, dowodzac codziennie, ze dzieci bez doroslych radza sobie doskonale ;) Cjodza pogloski, ze to Pippi byla zapalnikiem skandynawskiej rewolty edukacyjne, ktorej echa teraz roznosza sie po swiecie. Ja bym uszyla szybko dyni i Biskwitowi te fartuszki takie z tylu zakladane na krzyz i dawaj, niech daja swiadestwo demokratycznego stylu wychowania :)
DeleteSuponujecie, ze mam w domu dwa zarzewia rewolucji? Cos jest na rzeczy.Byleby tylko ta rewolucja nie pozarla wlasnej matki :-)
DeleteDynia chce konia. Moze byc bez kropek. A nawet wlasciwie to glownie zeby lysy, bo na konskie futro tez jestem przezornie uczulona :-)
Znaczy się, pani dostała łomot od Dyni, prawdopodobnie w stosownym momencie Dyniuta wyniosła ją z sali jak konia.
ReplyDeletePiękny komplement.
Albo przeprowadzila z nia pogadanke, jak prototyp ze szwedzka opieka spoleczna w osobie ksiazkowej pani nauczycielki.
DeleteNorweski otrzymal od Dyrekcji bezcenna, sekretna rade, jak przekonac Biskwita do uzywania toalety. Otoz ... nalezy Biskwitowi pozwolic odczuc dyskomfort mokrych gaci. Coz... dlugo by opowiadac :-)
Biskwit czyli ziścił Ci się koszmar każdego rodzica! Bezszelestny eksplorator szafek kuchennych od dziś w twoim domu! (w tle muzyka z horrorów niskobudżetowych made in U.S.A. z lat 60tych).
ReplyDeleteDyrekcja za to przewidywalnie: Chciała być miła i kulturalna a skutecznie zasiała ziarno niepewności co Cię będzie teraz uwierać do następnej wywiadówki Wtedy się okaże co chciała przekazać pod tą zgrabną metaforą.
Ostatni dzien! Dzisiaj! Zadnych kontaktow z Dyrekcja do stycznia, jesli okaze sie, ze Biskwita przyjeto do grona podopiecznych. Ziarno niepewnosci ma szanse wyrosnac sekwoja.
Delete(Chyba trzeba znalezc klucz od kuchni!)
Całym sercem jestem z Biskwitem. Uwolnić żelki!!! Tyle, że ja popijałabym je mojito i zagryzała czekoladą.
ReplyDeleteO szostej rano?!? :P
DeleteDo szóstej rano:-)
DeleteByłabym niezwykle dumna z tego komplementu. Bo to znaczy, że nieco system (szkolny, społeczny lub jaki tam się chce) obcinający wszystko co nierówne ma ręce pełne roboty. No i rwałabym włosy z głowy na rzecz przyszłości, albowiem słowa pani Dyrechtor noszą ślady prekognicji, a system na wyższych poziomach staje się bardziej wymagający.
ReplyDeleteSystem juz zaczyna mi sie odbijac czkawka,a sie przeciez nawet jeszcze dobrze nie rozpedzilysmy :-)
DeleteBiskwit już wyżywi się sam, więc można powiedzieć, że masz dorosłe dzieci i mozesz korzystać z życia!! :D
ReplyDeleteWłąsnie. To nie jest hedonizm Biskwita, tylko dobrze zorganizowana zaradność, samowystarczalność i jasno określone preferencje. Owoc pracy matczynej i wrodzonych talentów. Same plusy.
DeleteNo wlasnie, zyczliwi mowia, ze jesli zabezppiecze lodowke czytnikiem linii papilarnych to moge obudzic sie z odgryzionym palcem. Stad chyba pozostawie sprawy swemu losowi :-)
DeleteKaczko, polecam ci moją metodę: jak czegoś nie zrozumiem, to biorę to za komplement ;)
ReplyDeleteTo jest mysl! Idac tym tropem uznaje, ze James Joyce napisal mi bardzo gruby tom pelen komplementow :-)))
DeleteMatko!! Masz szczęście, że Biskwit włamał się jeno po mleko i żelki. Mógłby przecież sięgnąć po bardziej wyskokowe napoje:) Mam nadzieję że te są lepiej chronione, bo możesz zastać go kiedyś osuszającego flaszkę wina i siekającego mięso na befsztyk. Wszak lubi i umie się sam obsłużyć.
ReplyDeleteBogowie! Alkohol stoi na wyciagniecie reki, a Biskwit wie, gdzie trzymamy otwieracz... Juz nie usne!
DeletePT Czytelnicy! Spadamy po inspiracje do Hauptcioteczki.
ReplyDeleteDeutsche Bahn zarezerwowal nam miejsca w 'strefie ciszy'. Moze po prostu nikt inny oprocz nas nie wybiera sie w tamtym kierunku?
Stay tuned!
:*
Kaaaczkooo wróóóóóóććc!
ReplyDeleteZaraz wracam!a ile do opowiadania!pelne kieszenie historii! Cierpliwosci! �� kaczka
DeleteKaczko, gdzieżeś przepadła, gdzie? Czy wrócisz? Czy wszystko w porządku? Czy to tylko urlop u Hauptcioteczki? Bo tu wierni czytelnicy już się stęsknili...
ReplyDelete:* Juz, juz wrocilam. Pincet litrow odplamiacza i czterdziesci pralek pozniej zycie wraca do stanu sprzedcioteczkowego :-)
Delete