[157]

[1 Apr 2015]

(...)
O tym, że zwykle spływa jak po kaczce.
A czasem nie.

                                                                          Republika Federalna, marzec 2015

Droga Wandziu,
No co tam? O czym ty mi tu znowu?
Że poszłam za Niemca? Choć przestrzegałaś?
Przestrzegałaś spektakularnym gestem, ale nie wiem, czy słyszałaś, że już krążą  plotki, że ten twój gest taki znów nie do końca historycznie udowodniony?
(Wiesz jak to bywa z historią. Idziesz sobie na basen, jeden zaraz napisze, że chciałaś majtki przeprać, drugi, że ‘w rzekę wskoczyła, od razu się utopiła. I dopiero wtedy Niemce poszły precz, a u nas pokój nastał.’)
Serio, ty naprawdę wciąż myślisz, że poszłam za Niemca, a nie, dla przykładu, że za człowieka? Że przed pójściem robiłam tu kasting na auswajsy?
Fakt, mogłam się lepiej zastanowić, wszak były sygnały, że popełniam sralians. Te czerstwiutkie żarciki o Adolfie,  te plejbeki ‘nie dla mnie przyjaźń polsko-niemiecka’, te życzliwiutkie ‘a jakże tam twój Helmucik?’, te brwi unoszone, te grymasu cienie.
Brałam za dobrą monetę.
Myślałam, że to przejdzie, gdy zobaczysz jacy my razem ładni.
Poza tym, zakasaliśmy rękawy, żeby robić nową, dobrą przyszłość. Niewystarczający powód żeby okiem łaskawszem spojrzeć?
I  teraz odzywasz się z naszej poświęcanej ziemi i mi mówisz, że w świetle bieżących wydarzeń  poszłam już nie tylko za Niemca, ale i za mordercę.  Bo każdy Niemiec – frazą taką jak z Barei mi tu jedziesz -  to morderca. (I jak, mniemam, cham?) A pomiot jego, wyczytuję z twoich międzywierszy, też  niebezpieczny, bo genetycznie modyfikowany.
Patrzę na mojego Niemca. Patrzę na nordyckie blond główki pacholątek GMO.
No fakt, ten mój Niemiec, bydlę, niby ma lęk wysokości, ale jak już kroi cebulę to jakoś tak nieszczerze płacze. A dziateczki też tylko pewnie czekają aż usnę, żeby po kryjomu popylać na swoich trzykołowcach do wieczorowej szkółki szybowcowej.
I nie wiem, co ci Wandziu na twoją diagnozę szczerą odpowiedzieć?
Zaskoczyłaś mnie.
Siedzę od tygodnia w kącie i kiwam się sieroco.
Bo i śmieszno, i straszno.
Co innego dostać taki anonim cięty z cybernetycznych pikseli, co innego, gdy mówisz mi to w twarz.
(Najpierw ty, potem on, ona, ten pan, a wreszcie tamta pani.)
Walisz mi tą prawdą między oczy, jak tomahawkiem i nawet ci powieka nie drgnie.
Pierwszą myślą było, że mam nadzieję, że o twoich ci ktoś powie, że z Polski, więc c**je, co kradną samochody.
Drugą, że, o jejuniu, jakby tak kilka warstw pozłoty z twojej rodziny zeskrobać paznokciem, to też byłby materiał dla prokuratora.  Weźmy, bratobójstwo. Za pieczarkami twój braciszek po tej banicji nie latał, co nie?
Ale się w język gryzę, bo co ja tam wiem, może akurat jeszcze wyjdzie na twoje? Może dane ci będzie z satysfakcją zatrzeć rączki i powiedzieć ‘ha! a nie mówiłam?’. Może się przecież zdarzyć, że na dany znak Niemiec mój wyprowadzi z garażu swój helikopter i dokona desantu. (Jezu, gdzie on tu od ręki garaż znajdzie? Zapisy są na rok 2028.)
Jest w tym, co mówisz, przyznaję, solidna logika. ‘Co ty o nim wiesz?’ Racja. Nic. Ciebie myślałam, że znam, a tu jaka siurpryza!
Pewnie Jekyllowa też mówiła o swoim, że to dobry chłop, do rany przyłóż, tyle, że jak wraca nad ranem do domu to sobie futro spomiędzy zębów wydłubuje, a w kieszeniach kawałki staruszków przynosi.
Ale wiesz, Wanda, ja Ci chyba nawet zazdroszczę tej perspektywy. Tego twojego czarno-białego fotoplastykonu. W ziemi leżysz, wszystko masz na płask. W jednym wymiarze. Niemiec to morderca, Arab-terrorysta, Francuz żre żaby, a Polak to zawsze bohater w wersji delux.
Wygodne.
Szkoda tylko, że ten robak cię tak toczy.
(Ciebie, jego, ją, tego pana i tamtą panią.)
No, ale tak to już bywa w grobie.

Diametralnie nie twoja,
kaczka
27 comments on "[157]"
  1. Kaczko!!! Poprzez te robaki - gorycz i frustracja własna żółcią się rozlewa. Rozbryzguje, gdzie popadnie. Zazwyczaj tam, gdzie dolecieć może i (nie)celnie ukąsić. Bo a nuż, jak między oczy trafi, to samemu nieco lżej się zrobi w tym bezsilnym zgorzknieniu...

    Ja wiem, że nie tak. Że nie ona (on, ono), że kto jak kto, ale oni powinni chyba już wiedzieć, jak naprawdę. Pomyśleć, Spojrzeć i zobaczyć. Szkoda, że nie.

    Jedyne, co mogę, to że poza nimi cała ferajna. Ta, która z wyrazami gorącymi, z życzliwością, radością i sedecznościami wszelakimi, oknami i drzwiami wali, lub walić by gotowa :)

    ReplyDelete
  2. !!!!!!!!

    W splot słoneczny Wandy, i w słowotwórczy mój.
    Potwierdzę też: ładnie wyglądacie. Razem. Z pacholętami. I bez.

    p.s. Kaczko, wydaj się.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Wydała się! Za Niemca przecież :D

      Delete
    2. Ej, myślicie, że jak jej to tak pod każdym postem, a w łikendy na skrzynkę, to posłucha w końcu?;>

      Delete
  3. Tyle bólu w Twoich słowach.
    Przykro mi.
    Bezwiednie przyłożyłam do tego rękę.
    Wybacz.

    ReplyDelete
  4. bo tej Wandzi to zal, zal (_._) sciska ze Niemca nie chciała... a teraz to po ptokach! ;)

    znam Was tylko wirtualnie ale kocham do nieprzytomności... wiec się nie dajcie ciasnocie i słomie!

    ReplyDelete
  5. przykro mi Kaczko, żeś narażona na takie i owakie słowa. notorycznie wypoczywam na Chorwacji a tam wiadomo; Chorwat z kałachem ze swojej konoby na turystę wyskakuje - też żem się tego via internet od kogoś dowiedziała. ludzie kochają szeregować wg naklejek a to takie puste zajęcie :/ trzymaj się tego co dobre, a to jest tuz obok Ciebie :)

    ReplyDelete
  6. O tak, bo te Niemce okropne są. Jeden, to mnie karmił takim spaghetti, że od lat nie potrafię odnaleźć tego smaku, co przecież mogłoby budzić frustrację, inna kazała nielegalnie zwiedzać warownię, gdy sama stała na czatach, nakłaniając tym samym do przestępstwa i grzechu, i jeszcze ten staruszek, co nam z samego rana, niespodzianie opowiedział historię zamku ze znaczka pocztowego i Matthias, co obdarował na pożegnanie winem z własnej winnicy. Mam masę takich mrożących krew w żyłach opowieści. No, aż ciarki po plecach.

    ReplyDelete
  7. Tak słucham trzasku, myślałam, że komuś kręgosłup trzasnął, a to stereotyp! uf.

    ReplyDelete
  8. Zawsze mnie zdumiewa, czego te Wandzie nie wymyślo.
    Podpisano: wielodzietna patologia w antykoncepcji nieedukowana i ambicji pozbawiona.

    ReplyDelete
  9. Kaczko, szkoda na tę Wandę jednej sekundy Twoich myśli. a kysz , niech spada głebiej. w mork niepamięci.
    b.

    ReplyDelete
  10. Najgorsze to, że to duchy, nie woda...więc łażą za człowiekiem i łażą i w myśli się wplątują, Woda by spłynęła...po Kaczce i nie po kaczce..

    ReplyDelete
  11. Zatkało mnie a potem mnie zalało, nie woda, o nie! Kaczko, trzymaj się! Jak mawiają Starożytni Górale: "Są ludzie i taborety" i czasem w życiu się można o taki taboret boleśnie potknąć.

    ReplyDelete
  12. Kaczko, krótko i po królewsku : Fuck them all!

    ReplyDelete
  13. Mamy w Niemczech kuzynkę. Pewnego dnia siostrzeniec przyszedł ze szkoły z wielkimi oczami: "A czy to prawda, że kiedyś ciocia Anetka napadła na Polskę?" Wandzia mentalnie musi być w podobnym wieku.

    ReplyDelete
  14. Kaczko, podczytuję Cię od dłuższego czasu, tylko jakoś się nie mogłam zebrać, aby zabrać głos. To teraz zabiorę. Ludzie już takie są, nie poradzisz. Przykro, ale oj tam.

    ReplyDelete
  15. Ile się człowiek nasłuchał już w życiu takich Wandzi... ta wzięła Włocha (dla pieniędzy, bo przecież brzydki, jak noc), ta ma Angola (bo się jej w Londynie zachciało mieszkać), tamta w Egipcie (na pewno ją bije, a i co gorszego jeszcze robi, tylko ona się poskarżyć nie może, bo wstyd). Ja mam Polaka, więc pewnie pije, albo zdradza (Jak to nie?! Na pewno tak, tylko jeszcze o tym nie wiem). Nie wdaję się już w dyskusje, bo szkoda nerwów na frustratów.

    ReplyDelete
  16. Kaczko, nie warto. Nie warto słuchać, myśleć o tym, analizować.

    Poszłaś za Niemca - wiadomo, byłby Polak - tez źle, bo pewnie pijus, nie poszłabyś za żadnego - jeszcze gorzej, bo egoistka i matką Polką zostać nie chce.
    Bo Wandzia zawsze wie lepiej i nigdy nie dogodzisz. Więc nie próbuj. I nie tłumacz, bo skoro się tłumaczysz, znaczy żeś winna.

    Ja zawsze twierdzę, że jak ktoś się czyimś życiem zajmuje to znaczy że swoje ma tak puste i żałosne, że musi żyć cudzym.

    ReplyDelete
  17. Zawsze mogłaś za czarnego Niemca. Albo beżowego Araba. Żółtego Chińczyka(PSY jedzą!). Żyda (to już nieważne jaki). Ukraińca (z UPA), Ruska (od Putina, z NKWD niechybnie). Za Jamajczyka (z dredami i jointem....). Za Latynosa ( brudny taki i źle mu z oczu patrzy). Za Murzyna z Afryki (i już nie GMO, tylko Murzynki Bambo).

    A Ty tylko za Niemca. Pomyśl o tym ;)

    ReplyDelete
  18. Przykro trochę czytać, że takie Wandzie istnieją i takie głupoty gadają. Myślę sobie, że albo mam farta jak stąd do Frankfurtu, albo jakąś odstraszającą Wandzie aurę (coś jak "za obrażanie MOJEGO poszczuję psem, a potem go przegonię i sama zagryzę"?). A to przecież bardzo szczytna do obrażania mieszanka mordercy i żabojada.

    I myślę o tym "Helmuciku" powiedzianym z przekąsem i to jest tak okropnie wredne, że brak mi słów. Część moich przyjaciół spolszcza imię Mojego - co tam się z wymową męczyć i mury budować, jak można o Tomusia zapytać zamiast o obcego Thomasa - ale to jest tak miłe, szczególnie w porównaniu do tego Helmucika, że myślę sobie, że mam bardzo duże szczęście do ludzi.

    /sonnentau

    ReplyDelete
  19. Muszę Ci Kaczko choc późno wreszcie napisać ten komentarz wiernej czytelniczki i Fanki Waszej.
    Przykro to czytać ze ludzie potrafią być tak złośliwi i zamknięci w swoim stereotypowym myśleniu. Ręce i reszta opadają.
    Pozdrawiam ciepło Was i Norweskiego.
    Marlena.

    ReplyDelete
  20. Nie wiem czy ja czegos nie przespałem, ale Kaczka wspominała zawsze o norweskim.????
    Wanda o Niemcu, 1 kwietnia - sporo zbiegowisk okoliczności.
    A tak konkretnie to mój zięc jest pochodzenia niemieckiego i to z korzeniami z Królewca, a może Konigsberg, a może Kaliningradu?
    Jego ojciec ma na imię Manfred, ale ja dla krótkości mówię o nim Messerschmitt.
    Małżeństwo córki jest bardzo udane, ale niemieckich stereotypów tam co niemiara.
    Moja synowa, dla odmiany Australijka, zrobiła kiedys kolaż zdjęć rodzinnych swojej rozszerzonej rodziny. Dostałem kopię, patrzę jest mój ojciec w mundurze ułana z 1920 roku i jest dziadek mojego zięcia ze hitlerowska gapą na kołnierzu.
    Trzeba byc przygotowanym na sporo zaskoczeń.
    Pozdrawiam.

    ReplyDelete
  21. Czytelniczki, Czytelnicy! Za glosy rozsadku i wsparcia jestem ogromnie wdzieczna. Bo to prawda, sa na swiecie fajni ludzie. I, ha!, przez to czlowiek traci czujnosc. Otoczy sie fajnymi, a tu nagle... Powiedzmy, ze Wandzia jest tu takim zbiorowym podmiotem. Zebrali sie w niej wszyscy ci, ktorych wydawalo mi sie, ze dobrze znam, ze podobnie myslimy, ze beczke soli, ze kregoslup moralny, ze placa na PCK, a wieczorami w radzie parafialnej lub w chorze osiedlowym... A tu okazuje sie, ze wcale nie znam. I zastanawiam sie, czy zawsze nie znalam, czy cos im peklo w glowie w ciagu ostatnich dziesieciu lat?
    Tymczasem, otrzepuje rece i piora - oczyszczajaca, terapeutyczna moc bloga - i lece dalej!

    ReplyDelete