[20 Apr 2015]
(...)
Miałyśmy tu z Biskwitem przez ostatnie kilka dni wolną kwaterę.
Zatem, żeby uczcić, kopsnęłyśmy się do sklepu po szampana, kawior i truskawki.
(Faktycznie to po szampon, jaja wolnobiegające i dżem, ale to takie przaśne!)
Dla puenty opowieści istotne jest, że Biskwit akuratnie wszędzie chadza z kopyścią.
Taką drewnianą ze sklepu ‘wszystko za pół ojro’.
Miała być do bigosu, ale w drodze do domu Biskwit zdrapał nią rdzę z siatki kilku metalowych płotów, uczesał wiewiórkę i wykopał konkurencyjny dla kanału La Manche tunel.
Szczególnie po masażu wiewiórki, jakoś tak straciłam do tej kopyści serce i nie nalegałam na zwrot.
Biskwit kopyść traktuje jak amulet. Nigdzie się bez niej nie rusza i udaje, że nie słyszy ironii, gdy pytają go w lodziarni: ‘A cóż to, Biskwitku, z własną łyżeczką tym razem? (!)’
(Cóż, łyżeczka jest nieomal wzrostu Biskwita i zacnie sobie koreluje z Biskwickim apetytem.)
Takoż poszłyśmy do tego sklepu i wracamy.
Świat rozwija nam pod stopami czerwony dywan, fauna jodłuje, flora emanuje, słońce zanurza Wurstenbergię we frytownicy UV.
Wracamy przez tunel pod stacją kolejową.
Pusto, żywego ducha.
Biskwit lubi tunele, gdyż są rozmowne.
Biskwit: ‘HAAAAAALO!’
Tunel: ‘AAAAAAALO... AAAAAAAAALO...’
Biskwit: ‘AAAAAA!’
Tunel: ‘AAA... AAA... AAA...’
Biskwit: ‘MAAAAAAAAAM!’
Tunel: ‘...IST UNSERE FUßBALLGARNITUR!!!’
Yyyyy?!
Biskwit wychyna z wózka, ja zerkam przez ramię...
Za nami zbrojne oddziały policji.
(Zbrojne po zęby na miarę Republiki Federalnej, żadni tam angielscy Bobbies z rewolwerami wyciętymi z kartonu.)
Za oddziałami policji, oddział rozochoconych kibiców czwartoligowego klubu.
Prą na nas jak ta kula na Indianę Jonesa.
Wrzucam przyspieszenie. Oni też nie zwalniają.
Tunel długi, żadnej odnogi, gubimy nogi.
Biskwit piszczy z uciechy (!).
Tunel ledwie mieści echo nieobyczajnych, erotycznych obietnic czwartoligowych kibiców względem przeciwników nieokreślonej ligii.
Biskwit z wrażenia nie może usiedzieć.
Unosi się w tej spacerówce jak jeździec na ostatnim odcinku Wielkiej Pardubickiej.
... światło, światło, widać światło na końcu tunelu...
Wypadamy gubiąc kapcie.
Ja z duszą ledwie trzymającą się ramienia.
Piszczący Biskwit, podskakujący w spacerówce i zagrzewający do boju kopyścią.
Sruuuuu...
Lecimy prosto w objęcia innych uzbrojonych jednostek czekających u wylotu na kibiców.
Na kibiców!
A tu Biskwit z półmetrową łyżką w szturmie na Pałac Zimowy.
Ta konfuzja na twarzach zbrojnych oddziałów...!
Tak, teraz to jest nawet śmieszne.
(...)
O, bagienna zasadzko dziecięcych spodziewań!
O, chwiejna piramido potrzeb czterolatki!
Gdy nie ma mnie tu lub w innych uchyłkach, czy tunelach świata realnego, stoję przy sztalugach.
(Buchachachacha!)
Dynia – mecenaska – zakontraktowała u mnie ‘Poczet królewiąt, infantek i następców tronu’. W portretach.
(Wyjeżdżam. – rzekła. – Ty maluj! I żeby było dużo, gdy wrócę.)
Już dwa razy wypłukałam pędzel w filiżance kawy.
Uaktualnienie
'... a bit funny, don't you think?'
Uaktualnienie uaktualnienia
... i czym prędzej poślubił PRAWDZIWĄ [1] królewnę na kurzych nóżkach.
(Nie ma bowiem zgody na wolne związki i naścienny konkubinat.)
[1] '... and this is how you draw a REAL princess!' – pouczyła Dynia.
©kaczka
(...)
Miałyśmy tu z Biskwitem przez ostatnie kilka dni wolną kwaterę.
Zatem, żeby uczcić, kopsnęłyśmy się do sklepu po szampana, kawior i truskawki.
(Faktycznie to po szampon, jaja wolnobiegające i dżem, ale to takie przaśne!)
Dla puenty opowieści istotne jest, że Biskwit akuratnie wszędzie chadza z kopyścią.
Taką drewnianą ze sklepu ‘wszystko za pół ojro’.
Miała być do bigosu, ale w drodze do domu Biskwit zdrapał nią rdzę z siatki kilku metalowych płotów, uczesał wiewiórkę i wykopał konkurencyjny dla kanału La Manche tunel.
Szczególnie po masażu wiewiórki, jakoś tak straciłam do tej kopyści serce i nie nalegałam na zwrot.
Biskwit kopyść traktuje jak amulet. Nigdzie się bez niej nie rusza i udaje, że nie słyszy ironii, gdy pytają go w lodziarni: ‘A cóż to, Biskwitku, z własną łyżeczką tym razem? (!)’
(Cóż, łyżeczka jest nieomal wzrostu Biskwita i zacnie sobie koreluje z Biskwickim apetytem.)
Takoż poszłyśmy do tego sklepu i wracamy.
Świat rozwija nam pod stopami czerwony dywan, fauna jodłuje, flora emanuje, słońce zanurza Wurstenbergię we frytownicy UV.
Wracamy przez tunel pod stacją kolejową.
Pusto, żywego ducha.
Biskwit lubi tunele, gdyż są rozmowne.
Biskwit: ‘HAAAAAALO!’
Tunel: ‘AAAAAAALO... AAAAAAAAALO...’
Biskwit: ‘AAAAAA!’
Tunel: ‘AAA... AAA... AAA...’
Biskwit: ‘MAAAAAAAAAM!’
Tunel: ‘...IST UNSERE FUßBALLGARNITUR!!!’
Yyyyy?!
Biskwit wychyna z wózka, ja zerkam przez ramię...
Za nami zbrojne oddziały policji.
(Zbrojne po zęby na miarę Republiki Federalnej, żadni tam angielscy Bobbies z rewolwerami wyciętymi z kartonu.)
Za oddziałami policji, oddział rozochoconych kibiców czwartoligowego klubu.
Prą na nas jak ta kula na Indianę Jonesa.
Wrzucam przyspieszenie. Oni też nie zwalniają.
Tunel długi, żadnej odnogi, gubimy nogi.
Biskwit piszczy z uciechy (!).
Tunel ledwie mieści echo nieobyczajnych, erotycznych obietnic czwartoligowych kibiców względem przeciwników nieokreślonej ligii.
Biskwit z wrażenia nie może usiedzieć.
Unosi się w tej spacerówce jak jeździec na ostatnim odcinku Wielkiej Pardubickiej.
... światło, światło, widać światło na końcu tunelu...
Wypadamy gubiąc kapcie.
Ja z duszą ledwie trzymającą się ramienia.
Piszczący Biskwit, podskakujący w spacerówce i zagrzewający do boju kopyścią.
Sruuuuu...
Lecimy prosto w objęcia innych uzbrojonych jednostek czekających u wylotu na kibiców.
Na kibiców!
A tu Biskwit z półmetrową łyżką w szturmie na Pałac Zimowy.
Ta konfuzja na twarzach zbrojnych oddziałów...!
Tak, teraz to jest nawet śmieszne.
(...)
O, bagienna zasadzko dziecięcych spodziewań!
O, chwiejna piramido potrzeb czterolatki!
Gdy nie ma mnie tu lub w innych uchyłkach, czy tunelach świata realnego, stoję przy sztalugach.
(Buchachachacha!)
Dynia – mecenaska – zakontraktowała u mnie ‘Poczet królewiąt, infantek i następców tronu’. W portretach.
(Wyjeżdżam. – rzekła. – Ty maluj! I żeby było dużo, gdy wrócę.)
Już dwa razy wypłukałam pędzel w filiżance kawy.
Uaktualnienie
'... a bit funny, don't you think?'
Uaktualnienie uaktualnienia
... i czym prędzej poślubił PRAWDZIWĄ [1] królewnę na kurzych nóżkach.
(Nie ma bowiem zgody na wolne związki i naścienny konkubinat.)
[1] '... and this is how you draw a REAL princess!' – pouczyła Dynia.
... i wynajęli zamek z balkonem, czarnoksiężnikiem, potworem i rośliną doniczkową.
©kaczka
Kaczko, jakby co to może jaka zrzuta . jeśli każden czytacz namaluje i przmajluje jedna infantkę to powinnaś mieć orszak tysiąclecia.
ReplyDeletejakbyco zgłaszam akces (o ile akceptowane są także królewny mało wydarzone - czyli spod pędzla lichego malarza)
b.
Trudno wydarzyc krolewny lichsze niz kacze. To jest mysl! Czyn spoleczny! Namaluj Dyni infantke :-)
DeleteMam w teczce miliony infantek, serio. Drugie tyle wciąż zalega w kioskach :D
ReplyDeleteRzeknij słowo a stanę przy skanerze, ale Wasiuk mnie zabije ;p
Też bym się chętnie przyłączyła do akcji namaluj- przemailuj,ale wierzę w Kaczkę, jak my to zrobimy , to ona nie zmaluje, a po wystawianych tutaj tortach jestem pewna- W KACZCE JEST MOC- również w dziedzinie sztuk plastycznych!
DeleteA nie mówiłam? ;P
DeleteGodzi we mnie wersalikiem :)
Lepiej dostac wersalikiem,
Deleteniz sie w nocy budzic z krzykiem!
Na widok dziel Dynia wykazala umiarkowany entuzjazm 'they are a bit funny, don't you think?' Ech, nie kazdy moze byc Wasiuczynska :-)
Lepszy, Kaczko, pędzel w kawie,
Deleteniż udziału brak w zabawie:)
:) wyobraziłam sobie to zaskoczenie oddziałów na widok babki biegnącej z wózkiem, w którym siedzi "uzbrojony kibic" :)))) Nie mogę przestać się śmiać :)))
ReplyDeleteKinga
Ja tez pokwikuje. Ta kopysc! Nawet obronne owczarki niemieckie zglupialy. Tak, teraz to jest nawet bardzo smieszne.
Deletepłukanie w filiżance kawy potrfi być bardzo płodne, zrób więcej kaw!
ReplyDeletetrzeba mieć - jak widziałam - espresso, latte, parzoną po turecku i kapucinko
Woda po plukaniu pedzli przypomina czasem i latte i espresso. Pewnego razu pewnie sobie chlapne, biorac pod uwage oryginalnosc naczyn jakich uzywam do noszenia wody ze studni :-)
DeleteCzy Biskwit choć lokalne oddziały prowadził do boju, czy też żeście się niechcący zasymilowały z przeciwnikiem? :D
ReplyDeleteNieustająco rechoczę... ;D
Nie wiem. A moglam przystanac i zapytac :-)
DeleteAle jakie to szczescie, ze, na przyklad jedni nie parli na drugich w tym tunelu. Musialybysmy walic kopyscia na oslep :-)
...a proponowałam zmalowanie dalszych motywów rojalistycznych, ale mnie powstrzymałaś. Nota bene: cztery pory roku już pokolorowane?
ReplyDeletep.s. maczanie pędzla w kawie jest jeszcze przyjemne. Gorzej pociągnąć w zmyłce artystycznego rauszu terpentyny ze słoiczka.... nie jeden to już raz....
Pokolorowane i trudno rozpoznac pory roku, gdyz wszystko jest 'very rainbow'. Bo tak. Watek dydaktyczny oddalil sie z placzem.
Delete... po terpentynie to sie ma wizje, co?
A krolewny musza byc od stop do glow namalowane farbami. Bo tak. Twoje zmalowanki nie przeszlyby przez sito mecenaskiej selekcji. Bo tak.
po terpentynie ma sie HALUNKI
DeleteMusialam otworzyc slownik SLANGU! Ta roznica pokolen :-)
DeleteJeszcze sie nie uwolnilam od wizji Biskwita z równowaznikiem wagowym w postaci giczy cielecej (+zestaw narzedzi) na talerzu, a tu juz nastepna cudna scenka :)
ReplyDeleteBiskwit jest magnesem scenek rodzajowych. Elektromagnesem!
DeleteOesus i znów Anonimowa chichocze, ryczy, kwiczy i wierzga kończynami dolnemi, przed chwilą z powodu zawartości paczki Łoterloo a teraz tunel, kopyść i infanci... Umilacie mi dziewczyny dzień!
ReplyDeleteTy Kaczko to potrafisz wespół z Biskwitem rozweselić człowieka wystarczy ze pójdziecie po zakupy. Będę tu wracać jak mi sie smutno zrobi i was sobie w tej scence wyobrażać.
ReplyDeleteA obrazek całkiem całkiem, ja dałabym radę może namalować koronę.
Pozdrawiam wiosennie.Marlena
Aaaaale Kaczka zmalowała! Tyś naprawdę jak ta fuzja na ścianie - musiałaś wystrzelić! I to z grubej rury!
ReplyDeleteWidzę, że pozował Norweski?
No co za arcydzieło, w ramkę koniecznie!
ReplyDeleteNiestety, Dynia skomentowalo dzielo miazdzaca krytyka i chyba nie zleci mi juz malowania freskow w zadnej kaplicy. Prosze, dorzucam nastepne uaktualnienie...
ReplyDeleteksiężniczka w wykonaniu Dyni wygląda trochę jak kolorowe zdjęcie usg/rentgenowskie , ma dziewczyna wzrok przenikliwy :) no i widać zadatki na nowy kierunek: eksplozjonizm barwny
ReplyDeleteb.