[39]

[15 Feb 2014]

(...)
Nie da się bez strat.
Nie da się tym samym, jedynym kompletem rąk przytulać obu jednocześnie.
Jednej, bo przechodzi ostrą fazę lęków separacyjnych, drugiej, bo właśnie osiągnęła stan wrzenia.
Są straty.
Że się już tu czule nie negocjuje zażycia porcji paracetamolu. Albo, że się do niemowlęcia krzyczy ‘zaraz, przecież chyba widzisz, że teraz nie mogę!!!’. Albo, że z wrzącą do Jugendkliniki jedzie ojciec.
Bardziej chyba stwierdzam, niż mam wyrzuty sumienia.
Nie, nie przestałam się bać chorób dziecięcych i odzwierzęcych, choć prawdopodobnie nabrałam do nich nieco zdrowego (sic!) dystansu. (Trudno też i nie nabrać, gdy czterdzieści i pół stopnia dość żywo i logicznie dyskutuje w czym wypada pokazać się w izbie przyjęć, a do tego zamawia prowiant na drogę.)
Ostatecznie, tak sobie tłumaczę przezornie unikając swego wzroku, niemowlę nie wie, że sprawy mogłyby toczyć się inaczej. Ostatecznie, gorliwie przecież nadrabiam jako dyrektor do spraw artystycznych między trzecią a szesnastą nad ranem, gdy gorączka opada, a jej ofiara w przypływie zdrowia i natchnienia życzy sobie kontynuować prace nad swym rysunkowym portfolio.
Ostatecznie może jest dobrze?

(...)
Między trzecią a szesnastą nad ranem Poczta Dyńska wprowadziła do obiegu nową serię znaczków z autoportretem.


(...)
Między trzecią a szesnastą nad ranem podróżowano w czasie. Z biurem podróży 'Tempus fugit'.


(...)
Między trzecią a szesnastą nad ranem położono fundament pod sztukę transportową.

©kaczka
16 comments on "[39]"
  1. Przybywam jak nic! Na tajne kredkowe komplety między trzecią a szesnastą rano. Czas zarazić się....produktywnością! :* Z tego nie zdrowiejcie.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Koniecznie. Czas wymienic sie wskazowkami, jak konstruowac portfolia, portmonetki i portytury :-)

      Delete
  2. Kaczko, niech no tylko Biskwit podrośnie, a one już z Dynią znajdą tysiąc sposobów na jednoczesne sesje tuleniowe. Jedna na kolanach, druga na plecach. Jedna na lewe biodro, druga na prawe. Jedna za szyję z przodu, druga za szyję z tyłu. Jedna za lewe kolano, druga za prawą piętę... Tak to przynajmniej zaczęło wyglądać u nas, gdy Elunia opanowała sztukę przemieszczania.
    Ślę w Waszą stronę dużo ciepłych myśli! Zdrowiejcie!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Czyli zycie matki z dwojka dzieci przypomina los galernika probujacego przemieszczac sie po pokladzie w czasie sztormu z dwoma kulami przyczepionymi do lydek? :-))) O zesz!
      Rodzony Ojciec pocieszyl mnie kilka dni temu zlota mysla, ze teraz to jeszcze luz, bo Biskwit moze jedynie krzyczec. 'Za pol roku wstanie, pojdzie do kuchni i wyjmie z szuflady tasak, albo inne ostre narzedzia'.
      Chyba przejdziemy na plastikowe sztucce :-)

      Delete
    2. Gorzej, jeśli tasak, w wersji mini, zainstaluje sobie w paszczy... U nas starsza młodszą popycha, a młodsza starszej czepia się zębami.
      Najmilej wspominam te niezmiernie spokoje czasy, gdy Ela już siedział, ale jeszcze nie raczkowała, a tym bardziej nie biegała za Wikulem z szaleństwem z oczach ;)

      Delete
  3. Hmm, produkcja znaczków oraz innych części składowych portfolio między trzecią a szesnastą rano... - ewidentnie Dynia zdrowieje. I oby tak dalej. A Tobie dużo sił do asystowania w procesie twórczym. Oraz rozmnożenia rąk do tulenia/noszenia/głaskania.... M.
    ps. A propos dyskusji poprzedzającej wizytę w placówce służby zdrowia: ostatnio jedna starsza pani w mojej rodzinie, kiedy to zawezwała córkę do zawiezienia jej do szpitala w środku nocy, bo bóle serca, zawroty głowy, ani chybi zawał..., miała jeszcze jeden poważny problem: czy te korale do tej bluzki będą pasować ;-)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Dynia, odpukac, nigdy jeszcze nie chorowala tak, by przyprawic o poglebiony stres. Nie liczac tego jednego razu, gdy lekarka zawezwala karetke, a i wtedy Dynia wykrzesala z siebie entuzjazm w zwiazku z przejazdzka karetka.
      Ale mam tu tez refleksje na temat wspolczesnej medycyny, ze w diagnozie pozostaje tak bezradna jak dziecko we mgle. 'Prawdopodobnie infekcja wirusowa, duzo pic, podawac naprzemiennie paracetamol i ibuprofen'. I tyle.
      I ze w ciagu czterdziestu lat od 'prosze przykryc pierzyna i wypocic' przesunelo sie w strone 'prosze rozebrac i schladzac'.

      No, ba! korale tak jak u nas majtki musza pasowac do wszystkiego :-)

      Delete
  4. o! właśnie napisałam u siebie jak to fajnie być już w drugiej dekadzie macierzyństwa:)

    dużo zdrowia dla Was :) nie miej wyrzutów, że stałaś się z lekka obcesowa przy podawaniu panadolu - zdrowie, zdrowie uber alles

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ide czytac! Mam nadzieje, ze mi jakos do tej drugiej dekady tu zleci :-)

      Delete
  5. Być może kiedyś dojdziesz do wniosku, że jest sprawiedliwie, bo każda ma do przytulania się itd. jedną Twoją rękę i czasami nawet po jednym rodzicu w danym momencie. Jak "robią" to rodzice trójek i więcej? Podziwiam! :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Rodzice trójek mają poważny problem - wiem z autopsji. :)) I wspominają z rozczuleniem czasy, kiedy liczba potomstwa była analogiczna do liczebności standardowego kompletu rąk, nóg, oczu i uszu. Ale w sumie - dają radę. :)

      Delete
    2. robią całkiem udanie, na zasadzie zwisu choinkowego :)

      Delete
    3. Rodzice trojek i wiecej sa poza wszelka konkurencja. Czapki z glow!

      Delete
    4. I te straty, to tylko teraz wydają się stratami. W dłuższej perspektywie to czysty zysk ;) Zdrówka!

      Delete
  6. Przyznaję. Też czasem krzyczę do niemowlęcia. Juuuuż idęęeee, no, daj spokóooooj! ;D

    ReplyDelete