[35]

[6 Feb 2014]

(...)
Dwadzieścia stopni w słonecznej plamie.
Witamina D gradem z nieba.
Wtaczam wózek z Biskwitem do tramwaju.
Przednimi kołami rozjeżdżam kumy z Federacji.
Kumy obstępują kołyskę.
Nawiązujemy kontakt bliższego stopnia.
Nijak nie pamiętam, jak powiedzieć ‘najmocniej przepraszam, że rozjechałam paniom stopy’, więc sięgam po verbum zastępcze.
Zdrawstwujtie.’ – dygam werbalnie z australijskim akcentem. (‘Towariszci’ przezornie zachowuję dla siebie.)
Aplauz.
Smatri! – mówią i ciągną jedna kuma drugą kumę za rękawy. – Doczka? – pytają.
Potwierdzam.
 ‘Kakaja maleńkaja, priekrasnaja doczka!
(...toczka toczka zapiataja i wyszła mordeczka takaja...)
Jest ładnie, jest śpiewnie, Biskwit uśmiecha się spod dwóch kocyków, kombinezonu z kapturem i sweterka.
Aż pada nieuchronne, we wschodnioeuropejskiej populacji niewątpliwie genetycznie zakodowane pytanie:
A szapka u niej gde?
Nawet dwadzieścia Celsjuszy w słonecznej plamie od czapki nie udziela dyspensy.

(...)
Czymś musiałam narazić się w Instytucie Wychowawczym.
Jak inaczej wytłumaczyć, że wręczono mi wczoraj dzieło sztuki rozmiarów Panoramy Racławickiej z zachętą, abym sobie zabrała do domu ku ozdobie.
Przy dziecku, czyli nie mogłam odmówić.
Dzieło przedstawia niedźwiedzia polarnego w skali 1:1.
Do dzieła przyłożyli się po równo Dynia, Lalolina, Leoncjo i Prince.
Nie wiem zatem, dlaczego nie uszczęśliwiono rodziców Leoncja, Laloliny i Prince’a?
Wiem natomiast, że dzieło MUSIAŁO zawisnąć na lodówce.
I wypada cieszyć się, że mamy nową i większą, bo poprzednią można by tym misiem dwa razy owinąć.



(...)
- Czemu wyjesz, córko?
- Because I don’t want to go to sleep!
- Czemu nie chcesz iść spać?
- Because... because... BECAUSE I’M TIRED!


(…)
- … i proszę wziąć pod uwagę robiąc zdjęcie niemowlęciu, że ten paszport jest na pięć lat!
Domalować Biskwitowi wąsy, czy jak?

(...)
Recepcjonistka u ginekologa [1].
Rosyjska recepcjonistka.
- ... za późno, za późno! Jak można tak późno! Kontrola powinna się odbyć między szóstym a ósmym tygodniem po porodzie!
- Właśnie jest środek siódmego tygodnia to sobie przyszłam.
- Toż mówię! Wahnsinn! Tak późno, tak późno i jeszcze ten poród ambulatoryjny [2] [3]!


[1] I ja odnoszę wrażenie, że przesadzam w kontaktach ze służbą zdrowia.
[2] Poddaję się. Wracam do szpitala odsiedzieć te siedemdziesiąt dwie godziny i niech wreszcie przestaną mi wypominać.
[3] Inna rzecz, tak powiada bioekologiczna, teutońska położna, że Rosjanki upierają się, by pozostawać w szpitalu do odpadnięcia pępowiny u rebionka, co tak samo irytuje System, jak i fanaberia porodu ambulatoryjnego.

(...)
Stonka po tatusiu.




©kaczka
54 comments on "[35]"
  1. zobacz, jaka jest jakość tych rzeczy! tyle lat, a one jak nowe :). gdzie tam dzisiejszym ciuszkom do nich - jakby teraz takie produkowali, to przemysł tekstylny całkiem by zbankrutował!
    swoją drogą, nie masz wyrzutów sumienia, że tak obniżasz PKB? powinnaś kupować całe naręcza przesłodkich i koszmarnie drogich ubranek!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Nie mam, bo podwyzszam PKB ubraniami dla Dyni :-) Te po tatusiu urywaja sie w okolicach trzeciego roku zycia. Dynia do tego stanowczo odmawia noszenia portek (a mamy ze dwadziescia par i po tatusiu, i po starszej kolezance), wiec PKB rosnie od sukienek i spodnic :-)
      A jakosc mnie nieustannie zachwyca. Szczegolnie teraz, gdy przekopywalam sie przez reczniki po prababce. Czym oni te tekstylia farbowali, ze kolor trwa i trwa? :-)

      Delete
  2. halo, gdzie mój komentarz o niedźwiedziu?

    ReplyDelete
  3. Och, czapkowa mafia! Wyobraź sobie, jakimi spojrzeniami obdarzono mnie na osiedlu, gdy miesiąc temu na spacerze zdjęłam czapkę Wikulowi. Było 11 stopni na plusie! Ale nieeee, styczeń to styczeń, dwulatki muszą chodzić w uszankach...

    ReplyDelete
  4. Już czas, bułhakowie Ty. Już czas napisać i wydać książkę. Nie przeżyję bez niej.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Katachereza napisała:
      Już czas napisać i wydać książkę. Nie przeżyję bez niej.

      Nie masz to jak szantażyk emocjonalny:
      OFIAR MOŻE BYĆ WIĘCEJ!

      Delete
    2. Nie szantazujcie poloznicy :-)
      Obiecuje, ze porozmawiam ze soba na ten temat ;-)

      Delete
    3. Nie ma to tamto!
      Małgorzata Musierowicz w autobiograficznym "tym razem serio" opisuje jak to stukała wieczorami pierwsze powieści na maszynie, a nad nią kołysały się pieluszki z tetry kolejnej córeczki. Gdybyś nie chciała suszyć pampersów nad komputerem, w imieniu Narodu jestem w stanie dostarczyć dowolną ilość wypranych ( ba! nawet przesikanych w czynie społecznym) pieluch tetrowych!

      Delete
    4. Kocham E.W.! - że tak się wyrażę bezpośrednio.

      Delete
    5. Bebeluszku- elektroniczny cmok w Twę klawiaturkię!

      Kaczko! Jeśli zawalę tę ważną, pilną robotę nad którą powinnam siedzieć , to będzie tylko i wyłącznie wina Twojego talentu literackiego!

      Delete
  5. Musialam zgooglowac porod ambulatoryjny! Myslalam ze moze w ambulansie rodzilas:) A twoj blog wyskoczyl w googl'u jako trzeci link:)

    ReplyDelete
    Replies
    1. To chyba niemiecki folklor ;-) Porod ambulatoryjny to porod, po ktorym matka zbiera manatki i o wlasnych silach z rozdartym noworodkiem na rekach wychodzi ze szpitala przed kolacja. Zamiast pozostac tam przez minimum 72h.
      Zostalabym, slowo harcerza, zostalabym, bo warunki byly jak w czterogwiazdkowym hotelu, ale po pierwsze, mam jakas szpitalna traume i samo przechodzenie obok wywoluje migotanie komor i goraczke. Po drugie, chcialam zeby Dynia nie czula sie opuszczona, ze oto tam sobie gdzies wakacjujemy z nowym dzieckiem, a ona w domu z kluczem na szyi gra w pokera on-line:-)

      Delete
  6. Musialam zgooglowac porod ambulatoryjny! Myslalam ze moze w ambulansie rodzilas:) A twoj blog wyskoczyl w googl'u jako trzeci link:)

    ReplyDelete
  7. Może to MIŚ PRZECHODNI? powiedzmy, tydzień powisi u Was, a potem... do rodziców Leoncja:)? co Ty na to:)?

    ReplyDelete
    Replies
    1. Cudny pomysł! Jak Madonna, co wówczas po wsiach krążyła.

      Delete
    2. Nie nadazam z odpowiadaniem na komentarze, (odpowiem, przyrzekam!), ale tu musze. Liski maja Madonne! Za Madonne robi wypchany lisek, ktoremu trzeba przez siedemdziesiat dwie godziny zapewniac spektakularne rozrywki (typu zalogowy lot na Marsa, spotkanie z Robertem de Niro, skok na bungee z mostu Golden Gate, herbata u krolowej), a potem to kurdelebele, opisac minuta po minucie w specjalnym dzienniczku peregrynacji, zmiatajac przy okazji konkurencje. Nie moge sie doczekac (!)

      Delete
    3. Hahah, u nas to tez juz bylo. Jules sie ta Madonna w Belgii nazywa. Widzialas moze to zdjecie placzacej Pociechy z pacynka wielkosci mniej wiecej rocznego dziecka, ktora posluzyla jako materac przy ladowaniu w kaluzy blota. To wlasnie Jules po wizycie u nas...
      PS. Zjadlo mi wczorajszy komentarz po walce o haslo do wlasnego konta:/

      Delete
    4. Dacie spisac zadanie domowe? Przerobimy Julesa na Liska w fotoszopie ;-)

      Delete
  8. No żebym musiała Wiewióra wołać, żeby mi Kaczkę-Poliglotkę na ludzki tłumaczył?! Świat się kończy!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Phi, jakbys nie byla Prymuska :P to znalabys tez INNE jezyki obce ;-), prawda?

      Delete
    2. Prawda! całe życie będę pokutować za prymuskę! Sakreble!

      Delete
  9. U mnie w bagazniku lezy balwan mojej postury wykonany przez Mlodego jeszcze w zlobku. Mam nadzieje, ze ktoregos dnia zapomni mu sie juz ten balwan i bede go mogla cichaczem dorzucic do papieru na srodowa smieciarke... Mis polarny moze niedzwiedziowi towarzyszyc;)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Mis polarny moze balwanowi towarzyszyc... Ta angina rzuca mi sie na mozg.

      Delete
    2. Najgorsza ta wybiorcza pamiec. Wyrzucisz, a kurduplowi przypomni sie pol roku pozniej, w srodku nocy :-)

      Delete
    3. Zebys wiedziala, ze sie przypomni.

      Delete
  10. Czapeczka! Czapeczka! Bez czapeczki będzie zimno! Kaczko, jak ja uwielbiam Twoje pisanie!

    ReplyDelete
  11. Replies
    1. Ps. Serduszko wyszło jakieś matematyczne

      Delete
    2. Magnes magnetyzuje :-) Jako jedyny z magnesow byl w stanie uniesc niedzwiedzia.
      Matematyczne, czy nie - biore :-)

      Delete
  12. Dzień dobry :) podpadłaś ewidentnie... widać jak białe na białym ;D


    Miłego dnia :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Mily dzien? Biore. Bo mam w rekawie o przygodach z urzedem... :-)

      Delete
  13. Nu kanieszna szto szapka musiet' byt'! ;)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Dałżna ;)
      [omatko, jak to wygląda w łacince]

      Delete
    2. Mam problem z transkrypcja, bo brak mi zaciecia, by wystukiwac calosc z symboli i w cyrylicy. Wuj Google oferuje lacinke wylacznie z australijskim akcentem. Odtwarzam wiec intuicyjnie. Rusofile, filolodzy slowianscy, darujcie! :-)

      Delete
  14. Nawet tutaj mi się wypomina, że nawołuję do czapeczki?! Przesz ja z troski. I w dodatku nie dzieci, tylko dorosłych. FOCH.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Alez... jaki tam foch! Czapeczka ponad podzialami. Rurociag Gazpromu moze nas dzielic, ale nie czapeczka!

      Delete
  15. hmm pewnie bym podskubała wiekopomne dzieło na patyczki do uszu ale tylko tajemnie i pod egidą ciemności. właściwie na płatki do demakijażu też by się nadał ;-)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Tak, ale do konca nie jestem pewna, co z tym futrem sie dzialo, gdy trafilo w lapy Leoncja i reszty. I to troche powstrzymuje moj entuzjazm, by sobie wpychac w uszy. Mozliwe, bowiem, ze juz tam bylo :-)))

      Delete
  16. To ze zmęczeniem musi chyba być taktyką opisaną w jakimś podręczniku chidreningowym, który czytają potajemnie w instytutach, bo moja też to stosuje :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Potwierdzasz moja konspiracyjna teorie o istnieniu tajnych kompletow, na ktorych dziatki ucza sie jak lamac rodzicow? :-)

      Delete
  17. Hahaha... No, gdybym na takie kumy wpadła i po rosyjsku miała się odezwać po zjechaniu im butów, to obawiam się, że źle bym wypadła, bo za synkiem bym zawołała odruchowo "nu, pagadi!"

    ReplyDelete
    Replies
    1. Sylabo, a czy ty wiesz, ze sa nowe odcinki Wilka i Zajaca? Wspolczesne!
      Takie, w ktorych na scianach wilczego mieszkania wisza plakaty z 'Playwoolfa' :-)

      Delete
  18. I miś, i stonka po tatusiu bardzo zacne :D

    ReplyDelete
  19. ale MIŚ jest rzeczywiście taki nasz, na miarę naszych możliwości......:)

    ReplyDelete
    Replies
    1. O bogowie, faktycznie moglo byc gorzej. Transport misia helikopterem i jaka wtedy musielibysmy kupic lodowke :-)))

      Delete
  20. Uff, z grubsza odpowiedzialam. Na mejle tez odpowiem, slowo! A takze postaram sie opowiedziec o urzedzie...

    ReplyDelete

  21. Dwadzieścia stopni w słonecznej plamie??? Dzizzzus, nie wierzę! Tak nie ma praw być! Londyn zalany, Bristol zalany, Wiltshire zalane, Somerset zalane .... RATUNKU!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Slac tratwy? Chyba zapeszylam, bo wczoraj padalo. Ale, co tu duzo mowic, nawet gdy padalo to wiosne czuc bylo w powietrzu :-)

      Delete
  22. Czapki:( Błe! Osobiście nie posiadam od lat. Gryzły w głowę, z włosów robiły siano, i nigdy nie wiedziałam co robić z grzywką - puszczać wolno czy wpychać pod spód.
    Moje dziecko zostało zaczapkowane bo ciotki drutowały jak szalone, czpka z misiem, z Krzysiem i z Gumisiem.... Niestety zaczapkowany jest do dziś, pamiętam jak siłą zdzierałam mu to ohydztwo z głowy gdy temperatura przekroczyła 17 stopni. Skarżył babciom, wąż wstrętny.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Czapki to zlo. Ja mam jedna, na specjalne okazje. Natura wyposazyla mnie w taka siersc na glowie, ze zapewnia mi cieplo nawet ponizej zera :-)

      Delete
    2. Pozwólcie, że dołączę do tego klubu.

      Delete
  23. Absolutnie zgadzam sie z Dynia - jak sie jest "too tired" spac sie nie da i tyle. Exemplum - siedze na Twoim blogu w srodku nocy bo po 15-godzinne szychcie mam mroczki przed oczami i wlasnie NIE MOGE spac :(

    ReplyDelete