[37]

 [11 Feb 2014]

(…)
Jest dalszy ciąg tej historii.
Przypuszczam nawet, że ta historia będzie ciągnąć się przez pokolenia i śpiewać będą o niej trubadurzy.
Zaginął kwit wypłaty z grudnia.
Dynia poza podejrzeniem, gdyż Dynia przyozdabia urzędowe dokumenty, ale udekorowane karnie odkłada na miejsce.
(Najnowszą rozrywką jest bowiem wpinanie w segregatory. Z czego wnioskuję, że Dynia w tym kraju nie zginie, a wręcz może nawet i zrobi karierę.)
Podejrzana jest Dżemajma, albo że brakowało jej tego czwartego łabądka do brydża, albo stolik się kiwał, albo wysłała mój kwit w dowolne miejsce globu wybrane losowo z książki telefonicznej. (Wyobrażam sobie, że w chwili gdy to piszę nad jakąś rodziną Innuitów, która otworzyła kopertę od Dżemajmy, topi się od wysiłku umysłowego – ‘Co to jest, Odarpi, synu Egigwy? Czyżby rachunek za odśnieżanie?’ –  kopuła igloo.)
Pytam Dżemajmę.
Ta bije się w pierś, że wysłała tak jak poprzednie, ale ‘No worries (tu naprawdę zaczynam się martwić), Priscilla z działu finansów zaraz prześle ci urzędową kopię’.
Bdzynk.
E-mail od Priscilli.
Hi, kaczka! How are you? Kopia kwitu w załaczniku.
Patrzę. Oczy przecieram. Załącznik w formacie Excel.
Otwieram.
A tam w rubrykach, istotnie, cały mój kwit.
Odręcznie przez Priscillę wklepany.
Niezabezpieczony.
Nie, że jakieś tam read-only, czy track changes, czy password protected.
Równie dobrze mogłabym wpisać tam sobie, że zarabiam dziesięć googoli [1], a formularz nawet by nie mrugnął swym elektronicznym okiem.
Równie dobrze Priscilla mogłaby wyrwać kartkę z kalendarza i na odwrocie napisać ołówkiem: ‘kaczka zarabia tysiąc pięćset dwa osiemset, love Priscilla xoxox’.
Nawet nie próbuję sobie wyobrażać, co stałoby się Najwyższemu Badeńskiemu Urzędowi, gdybym mu ten plik doręczyła. Węszę nieuniknione straty w ludziach. Albo oni zabiliby mnie śmiechem, albo sami skonali w męczarniach.
Fascynuje mnie natomiast ta socjologiczna przepaść między dwoma narodami.
I fakt, że niby wszyscy zleźliśmy kiedyś z tej samej gałęzi!
Pod tutejszą stał już na pewno kiosk z pieczątkami.


[1] Czytam w przerwach między zajęciami ‘Are you smart enough to work at Google?’ (William Poundstone, 2012). Uprzedzając ewentualne pytania, nie, nie jestem.

(...)
Rysunek ze szczegółem. Princessa (2014)

Podczas okazania szkicu.
-  A nie zapomniałaś aby o nogach, butach, rękach i rysach twarzy?
- ... but I drew a CROWN! And A DRESS!


©kaczka
14 comments on "[37]"
  1. Tu pracuję w Ważnym Szpitalu Z Dostępem Do Najtajniejszych Danych Pacjentów (co prawda nie wyciąg z konta, ale genotypy). Rok temu na moje pytania o zabezpieczenia połączeń z serwerem odpowiadali "..yyy...nie, nie mamy procedur...". A szykują się do sekwencjonowania 100 tysięcy osób!
    U Wujka Maksa pracowałam w mało drażliwej pod względem danych działce (sprzeeedam na czarno genotypy myszy/gupików, sprzeeedam, niedrogo...). Osiem lat temu zabronili nam używać skajpa ze względu na bezpieczeństwo danych.

    ReplyDelete
  2. zycze powodzenia - chociaz historia tak wciagajaco opisana ze z checia przeczytam ewentualne liczne dalsze odcinki ;)

    A co do wpinania do segregatorów - jeszcze trzeba wiedziec potem co gdzie jest wpiete, i to jest ta najtrudniejsza czesc, która doprowadza mnie za kazdym razem do szalu...

    pozdrawiam, mahadewi

    ReplyDelete
  3. Nie chce namawiac do zlego ale mozesz kaczko skopiowac tabelkie do worda, zapisac w formacie pdf I taka wersje okazac autochtonom.

    ReplyDelete
  4. No ale przecież co stanowi, że naszkicowana postać jest princessą? Przecież nie oczy i nogi tylko dress i crown, no nie? ;-))

    Gwałtowna śmierć na miejscu w wykonaniu badeńskiego najwyższego urzędnika, na widok takiego elektronicznego dokumentu (bez pieczątek stu...) gwarantowana! Albo ze śmiechu albo li też na zawał serca...

    ReplyDelete
  5. Princessa dorodnej urody! Z falbanką!
    Przyjeżdżam na tajne rysunkowe komplety.

    ReplyDelete
  6. o mamo...nasze dziewczyny by sie rozumialy bez slow...kazdy obrazek u nas to princessa korona i kiecka najwazniejsza... a dzemajma nawet na pewno nie wie co to jest read-only ...tego na kursie online nie uczyli

    ReplyDelete
  7. Kaczko, może ja przegapiłam jakiś odcinek, ale zaczynam odnosić wrażenie, że w badeńskiej optyce sprawa Twojej pensji to sprawa racji stanu, nie mylić z landem. Może nawet unijnej racji stanu?
    Tymczasem francuskie światłowody nie wyświetlają mi nowego dzieła Dyni, ale za przeproszeniem, po co księżniczce buty, cóż za małostkowość...

    ReplyDelete
  8. Ja też nie jestem smart enough. Pociesza mnie, że mój smartfon też nie jest smart. A ma to w nazwie! Pozdrawiam ;).

    ReplyDelete
  9. zaproszę Dyniutkę na staż - do wpinania druczków w segregatory. Raz na pół roku zmuszam się do ogarnięcia sterty, a mała miałaby fun!

    ReplyDelete
  10. Potrzebuję szkolenia w kwestii segregatorów. Jednym z lepszych moich występów PUBLICZNYCH był ten z wyciąganiem wszystkich papierów z segregatora żeby coś wpiąć w środek. Duża rzecz. To jeden z tych momentów pomroczności jasnej na trzeźwo.
    Wy tam cos rodzinnie z tym brakiem obuwia? Czy to chińska princessa ze zmniejszonymi do kropek stopami?

    ReplyDelete
  11. Dialog z dziś (jeszcze ciepły).
    Szef: Ale pamiętaj, że to są tajne dane. Znasz je ty, bo na nich pracujesz, i ja. Nikt inny nie ma dostępu.
    Ja: Umieszczę na moim dysku sieciowym. Tam mam dostęp tylko ja i szef, bo szef ma dostęp do wszystkiego z urzędu.

    Pół godziny później.
    Informatyk: I tu masz swój dysk sieciowy. A to są inne, bo każdy ma. Zahasłowane. Ale jak chcesz dostęp do czyjegoś, to powiedz, dam ci hasło.
    Ja: O ku.wa.


    PS Ciąg dalszy (nie na temat).
    Ja: A jak często robicie backup?
    Informatyk: Nigdy.

    Oszalałam ze szczęścia.

    ReplyDelete
  12. Myślę, że z tym Google, to się nie doceniasz ;) zdecydowanie! A kto nas doceni najbardziej, jeśli nie my sami? :D poza tym, jeśli już "nie", to raczej "JESZCZE nie" ;D

    Dobrej środy!

    ReplyDelete
  13. Phi, każdy wie, że korona jest najważniejsza! Piękny szczegół!

    A z Angolami najbardziej mnie bawiło, jak im trzeba było wytłumaczyć, że MUSZĄ odesłać podpisaną fakturę korygującą. Za diabła nie mogli pojąć po co mi to :)

    ReplyDelete
  14. Co kraj to obyczaj po prostu.
    To co piszesz doskonale potwierdza stereotypy o obu narodach..
    A podobno stereotypy są przereklamowane...

    ReplyDelete