1625-1627

[5-7 Aug 2013]

(…)
To fascynujący kraj.
Jedni emigranci mogą w nim na oczach opieki społecznej, szkolnej pielęgniarki, lekarza rodzinnego i tłumu nauczycieli zagłodzić swoje dziecko.
Innym natomiast przysyła się listy następującej treści:
Her meals include a good balance of… bla bla bla… though she is not quite managing her 5-a-day.
podpisane przez Clinical Research Dietitian.
Musiałam odliczyć do kilku milionów, by odzyskać władze umysłowe i  dojść do siebie po ciężkim ataku apopleksji.
(Gdyż, albowiem, jeśli Dynia nie zażywa swoich 5-a-day to pokażcie mi takiego autochtona, który zażywa.)

Dear Madam, 
Doceniam troskę, acz.
Sięgając do notatek, które Waćpani  otrzymała, przykładowo, dnia szóstego czerwca bieżącego roku dziecina ma dobrowolnie i od niechcenia spożyła:  małe jabłko, plaster arbuza, garść suszonych owoców, warzywa w potrawce, sałatkę z marchewki, galaretkę z fragmentami brzoskwini, pół papryki w kolorze żółtym, pięć koktajlowych pomidorów, a w porannych płatkach kawałek banana.
Nie był to ani wyjątek, ani inwentaryzacja miesięcznego spożycia warzyw i owoców.

Are we not managing with basic mathematics, huh?
Regards,
kaczka


… i zapadła niezręczna cisza.
Acz nie mam wątpliwości, że to jeszcze powróci czkawką.
Lub zgagą.
Lub opieką społeczną mieszającą mi w garach.

(...)
‘Peter Rabbit’s ABC and 1 2 3’

Studiujemy obrazki.
- Dyniu, T jak...?
- TATA! THOMAS!
- R jak...?
- UBENITO!
- B jak?
- CHEESE! [na obrazku: kostka masła i moralnie wątpliwy podpis: Samuel Whiskers is stealing the butter.]
- E jak...?
- EDWARD!
- D jak?
- DUCK! VOGEL! [na obrazku: kaczka]
- F jak...?
- MAJN!
- S jak...?
- SKINKA! [czytaj: sukienka] SZTROŁBERRY!
- M?
- MAAAAMA! MISZ! MAUSI! CARLITA! [czytaj: MARGARITA]
- O?
- OMA!
- P?
-PANZERFAUST!


©kaczka
23 comments on "1625-1627"
  1. PANZERFAUST-:)
    Geny, Kaczko, geny...

    ReplyDelete
  2. Kaczko w walce na wyliczanki nie zapomnij dodać: a. kartofli, b. frytek, c.czipsów, d. pizza. Według wytycznych Wyspowych to tez są warzywa.

    Ale żeby ktoś Dyni do miski zaglądał??? Włos mi dęba staje!

    ReplyDelete
  3. To taki papier pisany zanim się ma wyniki eksperymentu. Teza była: za mało warzyw i owoców to i dopasować trzeba. A Ty to tak osobiście odbierasz, kiedy to statystyka ma się zgadzać ;)
    Jak byłam w pierwszej ciąży to chodziłam pod koniec co 2 tyg na USG z okazji mojej cukrzycy. I raz robiła je taka pańcia co miała klapki na oczch, założyła że cukrzyca to cukrzyca źle prowadzona, duże dziecko itd. I na pamiatkowych wykresach mamy jeden punkt outlier, nijak nie pasujący - że wody płodowe się wchłonęły to mogę zrozumieć, ale że młoda się skurczyla przy następnym pomiarze, to już nie ;)

    Uściski - u nas 35C, a na nogach mam swędzce bąble po bliskim kontakcie z zielskiem ze stawu (prawdopodobnie cerkarie, swimmer's itch). Ale za to rano byłam na najprawdziwszym powiatowym targu - nie będę się znęcać opisami pomidorów i papryki po 3 zł kg ;), ale gołębie, kury, kaczki i w ogóle wszystko.

    ReplyDelete
  4. Bo każdy kraj jest czasami dziki...

    ReplyDelete
  5. No to teraz ja mam czkawkę. Może i dobrze, że tu nikt do talerza nie zagląda. Ech, najpierw cała Holandii musiałaby zmienić sposób żywienia dzieci. Ale ja się już przestałam przejmować, codzienny chlebek z pindakaas? (masełko orzech.), a prosze bardzo!

    ReplyDelete
  6. Mama - MISZCZ!!! To o Tobie Kaczko! :-))

    ReplyDelete
  7. nigdy w życiu nie doskoczę do 5-a-day, cóż dopiero mówić o synu - chłopaki warzyw nie jedzą;-) a mimo to żyjemy. Może brak czipsów i koli równoważy niedobory witamin? No i kto widział na oczy witaminę?

    ReplyDelete
    Replies
    1. Niektóre jedzą - Mały spokojnie doskakuje do 10-a-day (jak ma słabszy dzień i matka nie zapewni odpowiedniej ilości :)

      Delete
    2. smolić jarzyny! Bojulka się odzywa!!

      Delete
    3. Wszelki duch!
      Chocby dlatego warto bylo podpasc systemowi!

      Delete
    4. Wzruszenie odbiera mi głos. Wszak ja jestem u Was regularnie, tylko zwykle nie mam siły pisać na smartfonowej klawiaturze :)

      Delete
    5. Wzruszenie odbiera mi głos. Wszak ja jestem u Was regularnie, tylko zwykle nie mam siły pisać na smartfonowej klawiaturze :)

      Delete
    6. my też się cieszymy, że jesteś wśród nas i masz taki fajny telefon:-)

      Delete
  8. Służby rozwinięte nad wyraz pozwalają zagłodzić dziecko, a inne uznać za "seksualnego drapieżnika", co samo prosi się o gwałt. Nauka idzie w las ( Baby P ),a urzędasy mają się dobrze jak wszędzie:(.
    Dynia widzę tworzy coś na wzór Alfabetu Kisiela.

    ReplyDelete
  9. Kaczko, a moge zapytac dlaczego tak Was scigaja, ze az dzienniczek musisz zdawac? Czy to z jakichs zdrowotnych przyczyn? Bo nie spotkalam sie dotad z tym, zeby ktos tu komus odgornie w talerz zagladal, chyba ze w wyjatkowo ekstremalnych sytuacjach.

    ReplyDelete
  10. No toż panzerfaust. Wiadomo! :D

    A owocowo-warzywna dieta Dyni imponująca. Pozazdrościć. Się nie znajo mieszający w garach!

    ReplyDelete
  11. Panzerfaust to bardzo przydatne narzędzie.
    I odwróciła się, by przeładować.

    ReplyDelete
  12. fajf a dej i pancerfustem po nich też fajf a dej!- równowaga musi być po naszej stronie ;D

    ReplyDelete
  13. Kaczko, "10-a-day" to nie "5-a-day", to chyba jasne, i stąd to "not quite managing" :)

    Przecie po piątej porcji powinnaś stanowczo odcinać Dyni dostęp do fruktów i jarzyny i odtąd serwować już tylko kartofle, fryty i pizzę, niechaj socjalizacja pierwotna przebiega bez zakłóceń.

    Panzerfaustem ich poszczuć, ot, co.

    ha_lucynka

    ReplyDelete
  14. Ach, cala ta sprawa jest z gatunku 'na wlasne zyczenie'.

    Gdy narodzila sie Dynia, wiedzac, ze na polozne i pielegniarki srodowiskowe, ani nawet na lekarza rodzinnego nie bardzo bede mogla liczyc, gdyby, na przyklad, okazalo sie, ze Dynia ma uczulenie pokarmowe (a wiedze na temat wystepowania takowych czerpalam onegdaj od polskich matek i co za tym idzie tkwilam w przekonaniu, ze kazde dziecko ma takowe), postanowilam przechytrzyc system. Swiety Tomasz w Londynie oglaszal nabor do programu wczesnego wprowadzania alergenow pokarmowych do diety niemowlat. Idea byc moze sluszna, projekt merytorycznie, jak sie pozniej okazalo, o kant stolu, ale najwazniesze, ze w czasie jego trwania dziecko mialo kontakt z autentycznym lekarzem alergologiem oraz pediatra (to na Wyspie ewenement, pediatrzy wystepuja tu wylacznie w szpitalach, a alergologow jest mniej niz dwudziestu w calym kraju). Cena za ten luksus byl obowiazek stawienia sie w szpitalu trzy razy w ciagu trzech lat, karmienie wylacznie piersia do 6 msc zycia oraz raz w roku wypelnienie tygodniowego dzienniczka 'co zjadlo twoje dziecko'. Przez pierwsze dwa lata dzienniczek wysylalo sie w formie pisemnej. W tym roku, jakis geniusz wpadl na pomysl wersji on-line. I sie zaczelo, gdyz nijak tego dzienniczka wypelnic nie moglam. Dania oraz produkty, ktore mialam tam do wyboru nie wystepowaly w Dyniej diecie, nikt nie potrzebowal informacji wydawaloby sie dosc kluczowej, na temat objetosci spozywanych porcji, nie bylo miejsca na wpisanie ilosci wody, ktora dziennie wypija Dynia, byla za to obszerna lista fizzy drinks i nie mozna bylo jej obejsc w zaden sposob. Cokolwiek nie wcisnelam w rezultacie objawialo sie informacja, ze Dynia zapija kazdy posilek napojem gazowanym. Nie moj cyrk, nie moje malpy. Nanioslam w rubryki, co moglam. W lipcu udalysmy sie do swietego Tomasza na ostatnie widzenie.
    Tam Dynie zwazono, zmierzono, pobrano jej krew, zrobiono jej testy alergiczne, zrobiono mi testy alergiczne (choc do tej pory tkwilam w przekonaniu, ze takowych sie nie robi w samym srodku sezonu pylkowego),zdementowano pogloski o Dyniowej egzemie, udzielono raczej watpliwej porady, czym potraktowac plame bielacza na Dyniej nodze (watpie, ze zasadze sie na nia mascia Protopic) i gdy zbieralysmy sie do wyjscia, nagle objawila sie dietetyczka w stanie zaawansowanej histerii, pytajac, co takiego zrobilismy temu nieszczesnemu dziecku, ze w ciagu dwoch lat przeskoczylo z 50 na 85 centyl siatki. Aaaa!
    Dama miala zapewne w glowie gotowa odpowiedz, gdyz zaczela mi tlumaczyc, ze dzieci nie moga spedzac czasu przed komputerem, musza jesc jarzyny i zbilansowane posilki, posilki nalezy popijac napojami 'no added sugar' a mleko zastapic beztluszczowym.
    Pokiwalam glowa, pokazalam, co jada i pija Dynia, powiedzialam, ze nie uzywa komputera i lubi hulajnoge. Nade wszystko zas, ze wzrostem wbila sie nam Dynia w 90 centyl, wiec zakladam, ze rozwija sie w miare symetrycznie.
    I wyszlysmy, no, bo o czym tu gadac?
    Tymczasem dietetyczka doniosla na mnie, slac pelen obaw i niepokojow list do lekarza rodzinnego, w ktorym porusza te same, wydawaloby sie wyjasnione juz sprawy, ignoruje wzrost Dyni, wypomina 5-a-day i nakazuje scisla obserwacje.

    Panzerfaustem! Normalniez, pancerfaustem.

    ReplyDelete
  15. Nie znam się na nabojach do Panzerfausta ale jeśli są takie, co to się rozrywają na strzępy, to takimi w nich !!

    ReplyDelete
  16. P wymiata, usmarkałam się :-)

    ReplyDelete