[24-25 Nov 2012]
(...)
Sezonowe spotkania matek.
Mniejsza połowa (o siło tradycji!) jest w ciąży, większa połowa dolewa sobie wina i weseleje w postępie wykładniczym.
Gdzieś w oddali, pod osłoną nocy, pięciu ojców układa swe dziateczki do snu.
Przemocą lub przekupstwem.
W ruch idzie woda, mleko, paracetamol, nurofen, amoksycylina, cyklosporyna, maść na liszajec, magiczne granulki na ząbkowanie, misie, lalki, samochodziki, książeczki, egzorcyzmy...
- CHLOROFORM! – wreszcie któryś z nich przysyła wiadomość - JAK BOGA KOCHAM, ZARAZ IDĘ PO CHLOROFORM.
Wznosimy toast pod chloroform. Zamawiamy przystawki.
Rekonstruujemy opowieści o porodach, wymieniamy przepisy na liszajec, wyznajemy publicznie zaniedbania, odpuszczamy sobie wychowawcze grzechy, żeby ich bilans się zgadzał nadrabiamy nieumiarkowaniem w jedzeniu i piciu.
W domach, do których zakradamy się na palcach po północy, śpią warstwami na kanapach ojcowie i ich dziatki.
Chrapią.
(Za przyczyną chronicznych infekcji górnych dróg oddechowych wszyscy tu chrapią.)
Niewyłączone telewizory emitują sygnał końca programu.
Na ekranach szary śnieg.
- Dobrze, że już wróciłaś. – mamroczą przez sen.
Dobrze.
Choć czasem to dyskusyjne.
(...)
Bebe wchodzi w trzecią prędkość kosmiczną na Pegazie swego talentu.
©kaczka
(...)
Sezonowe spotkania matek.
Mniejsza połowa (o siło tradycji!) jest w ciąży, większa połowa dolewa sobie wina i weseleje w postępie wykładniczym.
Gdzieś w oddali, pod osłoną nocy, pięciu ojców układa swe dziateczki do snu.
Przemocą lub przekupstwem.
W ruch idzie woda, mleko, paracetamol, nurofen, amoksycylina, cyklosporyna, maść na liszajec, magiczne granulki na ząbkowanie, misie, lalki, samochodziki, książeczki, egzorcyzmy...
- CHLOROFORM! – wreszcie któryś z nich przysyła wiadomość - JAK BOGA KOCHAM, ZARAZ IDĘ PO CHLOROFORM.
Wznosimy toast pod chloroform. Zamawiamy przystawki.
Rekonstruujemy opowieści o porodach, wymieniamy przepisy na liszajec, wyznajemy publicznie zaniedbania, odpuszczamy sobie wychowawcze grzechy, żeby ich bilans się zgadzał nadrabiamy nieumiarkowaniem w jedzeniu i piciu.
W domach, do których zakradamy się na palcach po północy, śpią warstwami na kanapach ojcowie i ich dziatki.
Chrapią.
(Za przyczyną chronicznych infekcji górnych dróg oddechowych wszyscy tu chrapią.)
Niewyłączone telewizory emitują sygnał końca programu.
Na ekranach szary śnieg.
- Dobrze, że już wróciłaś. – mamroczą przez sen.
Dobrze.
Choć czasem to dyskusyjne.
(...)
Bebe wchodzi w trzecią prędkość kosmiczną na Pegazie swego talentu.
©kaczka
Zastanawiam się czy ojciec Dyni już zrobił: http://gidetvidere.blogspot.de/2012/11/adventskalendere-dag-6-advent-calendars.html
ReplyDelete???
O reszcie się nie wypowiem. Doświadczenia brak. :*
Myślę, że jednak dobrze.
Kop lezacego, kop!
DeleteOjciec Dyni na widok rekodziela wrzasnal i uciekl.
:-)
Hehe boski kalendarz! :D Kaczko, post cudny!
Deletewszędzie tak samo :)
ReplyDeletewzruszyłam się..
o, i ja to znam:))
ReplyDeletepomysłowość tatusiów godna uznania:)))
Wspolnoty matek w kazdym kregu kulturowym, przy kazdym palenisku, przy kazdej jurcie :-)
Deletemam nadzieję, że bawiłaś sie dobrze :-)
ReplyDeleteO tak, a z przebiegow porodu pozostalych matek moge startowac w Wielkiej Grze. Zabawne, ze predzej, czy pozniej temat ZAWSZE wraca. W sumie to dobrze, ze w takim gronie, bezdzietni mogliby nie zdzierzyc.
DeleteA co tak wcześnie wróciłaś? Z baru Was wyrzucili? Narozrabiałyście? :-)))
ReplyDeleteTo dosc zabawne miejsce. Pub prowadzony przez Szkotow.
DeleteMaja swietne jedzenie, dobre wina, ale obsluga jak w barze mlecznym u Barei.
Po jakie licho ciagle tam wracamy? Nie wiem. Chyba czesc tradycji, zeby cie ofukali, przejechali po nogach szczotka, zabrali talerz, gdy jeszcze nie skonczylas, zeby piecset razy upominac sie o wszystko od szklanki po rachunek...
Raz, czy dwa probowalismy tam z Dynia za dnia. Dynia, aniol w przybytkach masowego zywienia, ale i jej sie oberwalo, bo zrzucila serwetke. Rocznemu dziecku sie oberwalo! Za serwetke.
Raz kazali nam jesc szybciej, bo nastepni czekali :-)
Pomyslalbys, ze maja tam firmament gwiazdek :-)
Rodzinnie juz tam nie spozywamy, ale zawsze ktoras z mateczek uzna, ze nam tam wszystkim po drodze i ... trzeba sie ewakuowac jak Kopciuszki :-)
Ach...nic sie nie zmienia w tym temacie. Nic :D
ReplyDeleteKrzepiace, prawda?
DeleteNo i chyba blogoslawienstwo dla tych, ktorzy nie maja ochoty sluchac o ciazach, porodach, rozstepach i hemoroidach :-)
Tera już wiem czemu chrapie on i ja, ono muszę posłuchać!
ReplyDeleteSkoro z domu wyrzucasz, to co sobie glowe bedziesz zawwracac sluchaniem :)
DeleteOj tam, oj tam...Pub ma wymagania, Matki sie wymadrzaja a Ojciec chloroformu szuka - definicja "dobrej zabawy" ulega weryfikacij.
ReplyDeleteZazdrosc za przeszlosc mnie zezarla...To se ne vrati..
Fajnie tam u Was :-)
Wymykanie sie z domu, czy ad nauseam opowiesci o porodach? :-)
DeleteCzasem fajnie. Dzisiaj nas zatapia, wiec mniej fajnie :-)
Wymykanie sie z domu jest super! Nawet gdy jest okupione detalami z kilku dramatycznych porodow.
DeleteTrzymajcie sie sucho. Nawet w moich mediach cos wspominaja o powodziach w Twoich stronach - znaczy, ze nie jest dobrze.
Hej. Wiesz może czy ktoś wysłał już kartkę do tej osiemnastoletniej Marty z rodzinki numer II? Chciałabym do niej napisać ale nie chcę, żeby się okazało, że ona dostała już kartkę a ktoś inny nie dostanie nic.
ReplyDeletew razie gdybyś wiedziała mogłabyś mi napisać info na maila?
m.a.perzynska@gmail.com
Ide napisac! :-)
DeleteTa chwila :) Jest o czym pisać :)
ReplyDeleteChwile lap! :-)
Delete