[5 Apr 2012]
Och! ronko, och!
Otwieram dwojaki, w których Dynia nosi do ochronki obiady, a tam garść zdechłych piór...
- Yyyyy? – pytam wyjmując pióra czubkami palców.
- Byli w lesie... – mówi Norweski.
Po pierwsze, w jakim lesie, gdzieście tu widzieli las? Po drugie, i co tam robili? Kurs surwiwalu? Jedli to, co upolowali? Aportowali bażanty? Ćwiczyli się w taksydermii?.. Jaki kretyn wkłada mi tu zdechłe, gołębie pióra do torby z jedzeniem?
W notatkach, że się Dyni tak bardzo podobały te zdechłe pióra, że ochronka je wkłada na wieczną rzeczy pamiątkę...
A jak jej sie spodoba martwy rosomak to mi go też ochronka wciśnie do pudełka po zupie? (!)
Przebijam.
Wczoraj Dynia wróciła do domu z rozciętą wargą i zakrwawionym nosem.
Notuję postęp, rok temu poszłabym od razu zabić, dziś najpierw czytam dołączony do Dyni raport w sprawie incydentu, sprawdzam parametry życiowe, wykonuję obdukcję i dopiero potem na chłodno kalkuluję dostępne metody zabójstwa kontra kodeks karny.
Warga i nos, bo Rubenito popchnął Dynię. Choć kto wie, może zainicjowali tam w ochronce mini ligę bokserska?
Dynię. pocieszono i poczęstowano cukrem... CUKREM??? - stoi w raporcie - Jakim, querva, cukrem!?
- ... bo wiesz, ochronka jej ten cukier na łyżeczce – mówi Norweski ze stoickim spokojem – żeby ona tak cium cium, żeby zatamować krwawienie...
Ale czy ty siebie słyszysz, Norweski, czy ty słyszysz, co mi tu opowiadasz?
Do tej pory pozostaję pod wrażeniem.
Przebijam.
Dzisiaj w torbie kolejna garść piór.
Powinnam sobie złożyć tego gołębia, czy wykonać pióropusz?
Tak, mam wrażenie, że mówię, a nikt mnie nie słucha.
©kaczka
Och! ronko, och!
Otwieram dwojaki, w których Dynia nosi do ochronki obiady, a tam garść zdechłych piór...
- Yyyyy? – pytam wyjmując pióra czubkami palców.
- Byli w lesie... – mówi Norweski.
Po pierwsze, w jakim lesie, gdzieście tu widzieli las? Po drugie, i co tam robili? Kurs surwiwalu? Jedli to, co upolowali? Aportowali bażanty? Ćwiczyli się w taksydermii?.. Jaki kretyn wkłada mi tu zdechłe, gołębie pióra do torby z jedzeniem?
W notatkach, że się Dyni tak bardzo podobały te zdechłe pióra, że ochronka je wkłada na wieczną rzeczy pamiątkę...
A jak jej sie spodoba martwy rosomak to mi go też ochronka wciśnie do pudełka po zupie? (!)
Przebijam.
Wczoraj Dynia wróciła do domu z rozciętą wargą i zakrwawionym nosem.
Notuję postęp, rok temu poszłabym od razu zabić, dziś najpierw czytam dołączony do Dyni raport w sprawie incydentu, sprawdzam parametry życiowe, wykonuję obdukcję i dopiero potem na chłodno kalkuluję dostępne metody zabójstwa kontra kodeks karny.
Warga i nos, bo Rubenito popchnął Dynię. Choć kto wie, może zainicjowali tam w ochronce mini ligę bokserska?
Dynię. pocieszono i poczęstowano cukrem... CUKREM??? - stoi w raporcie - Jakim, querva, cukrem!?
- ... bo wiesz, ochronka jej ten cukier na łyżeczce – mówi Norweski ze stoickim spokojem – żeby ona tak cium cium, żeby zatamować krwawienie...
Ale czy ty siebie słyszysz, Norweski, czy ty słyszysz, co mi tu opowiadasz?
Do tej pory pozostaję pod wrażeniem.
Przebijam.
Dzisiaj w torbie kolejna garść piór.
Powinnam sobie złożyć tego gołębia, czy wykonać pióropusz?
Tak, mam wrażenie, że mówię, a nikt mnie nie słucha.
©kaczka
Blee, golebie piora... Ale czestowanie cukrem takie bardzo vitage, a la stara anglia w czasie wojny, gdy cukier racjonowano. moze ochronka utknela w latach 40-tych? moja osobista matka kradla cukier z cukierniczki:)
ReplyDeleteA Anglosaksonowie, tak powiedzial dzis telewizor, leczyli choroby okladajac stopy zdechlym drobiem, pewnie stad te piora... :-)
DeletePióropusz. Oczywiście :) Przyda się na wojennej ścieżce.
ReplyDeleteHowgh!
Albo zeby sobie w kuper wpiac i wystepowac w Folies Bergere :-)
Deleteprzedszkolny fight club założyli, na pewno. tłuką się pod stołem, adziaaa
ReplyDeleteczekam aż Dyni spodoba się rozjechany kotek :)
Myslisz, ze ochronka organizuje nielegalne walki? :-)
Deleteochronka może nic o tym nie wiedzieć, ha!
Deleteprzepisowo cukier powinien być dziecku zapodawany w szmatce, do ssania. na łyżeczce się nie liczy, znikoma wartość terapeutyczna. możesz pouczyć ochronkę. chociaż hm, cukier zwiększający krzepliwość to w ogóle nie znana dotychczas etnografom teoria.
ReplyDeletemoże zostaw ochronce NAPISANE, że sobie nie życzysz piór w pudełku do jedzenia, ani nigdzie indziej. ochronki zwykle czują respekt wobec pisanego w ich stronę. możesz dorzucić, że Dynia ma uczulenie na elementy ptactwa i potem w domu mdleje ;) albo zgodnie z prawdą wyliczyć zawartość ptasich (a szczególnie gołębich) piór. pozdrawiam kaczkę bezpiórą :) wiki
Tak, po sezonie swiatecznym wystosuje pismo dolaczywszy opisy przypadkow chorob odptasich.
Delete... a ten cukier na szmatce to podobno jeszcze dobrze podlac spirytusem, niemowleta ponoc spia od jak aniolki :-)
Pozdrawiam!
Mój włąsny, prywatny, rodzony ojciec karmi Remczewskiego KOSTKAMI CUKRU. A ja pytam czy on do cholery jest źrebakiem?!
ReplyDeleteOd stu lat nie widzialam cukru w kostkach! Teraz wiadomo, ze Wilku i Remczewski wyjadaja!
DeleteChciałam jeszcze powiedzieć, że podobno do zobaczenia we wtorek :)
ReplyDeleteMam nadzieje, bo aktualnie trwa akcja studzenia Dyni. Glut, goraczka, jesli nie opadnie do rana to antybiotyk...
DeleteWyruszycie w drogę na antybiotyku??? Pewnie będziemy się przed Wami chować bo Broniu poszpitalny i potencjalnie łapie wszystko. Juz nam zapowiedziała lekarka że byle katar to go śle do szpitala z powrotem. Ja pierdziele niech już bedzie lato.
DeleteNa razie dziecina sie - odpukac - ochlodzila sama z siebie i antybiotyk ciagle jeszcze nie spozyty. Mocno nam zalezy, zeby nie zaczynac, bo po pierwsze, Dynia i tak odmowi wspolpracy, po drugie, wolimy antybiotyki przypisywane przez niemieckich pediatrow, takie sa troche bardziej celowane w bronchity niz amoksycylina. Ogolnie, poniewaz Dynia toczy duzo sliny z ust stawiamy na ostatnie z mozliwych zeby. Zrozumiemy, jesli przywitacie nas w maseczkach. Dlugo sie z wami zreszta nie bedziemy zadawac, bo musimy wyruszac dalej, ale strzemiennego wypijemy :-)
DeleteJa wiem,że tam gdzie dziecki tam gluty więc trzymana na smyczy mężowej postaram się nie panikować(aczkolwiek po 8 dniach w salach 6m kw. zawierającą troje chorych=płaczących niemowląt wraz z rodzicami,łóżeczkami i sprzętami przyległymi oraz spania na podłodze od jednej wizyty pielęgniarki do następnej jestem jeszcze w szoku).
DeleteZ tymi antybiotykami to zawsze strach. Ja zwlekam póki się da, ale raz pozwlekałąm dzień za długo i skończyliśmy na pogotowiu gdzie nazwano mnie nieodpowiedzialną matką.
Mam nadzieję,że będziecie-Wilku specjalnie spędził noc z chłodnicą destylacyjną....
Nie mam zadnego pomyslu na to jak to jest z antybiotykami, ale zauwazam, ze sluzba zdrowia jeszcze mniej. Celuje jedynie, ze nagla wysoka goraczka bardziej podobna jest do wirusa niz bakterii. Szpitalom mowimy precz! Kurcze, dwudziesty pierwszy wiek, a uczciwego lekarstwa na glupi bronchit jak nie bylo tak nie ma./kaczka
Deletecukier podawany do zjedzenia na łyżeczce kojarzy mi się z obecnymi na tym cukrze 14 kroplami amolu (bleeee)
ReplyDelete:)
lub zoladkowymi bleeeeee!
DeleteHeh... w sumie to się ciesz, że dali jej tylko cukier (i nie chodzi o to, że mogli paracetamol ;)). Oglądałam kiedyś program prod. hamerykańskiej chyba, o prawdach i mitach w medycynie "ludowej". No i padł temat... cukru zmieszanego z płynem do naczyń jako sposób na szybsze leczenie ran. Pan profesor medycyny wyjaśnił, że w działaniu leczniczym chodzi nie o płyn do naczyń z cukrem, ale że sam cukier przyspiesza gojenie ran (nie powiedział jednak dlaczego. kilka minut później mówił, że w jamie ustnej człowieka roi się od milionów zarazków i ran nie powinno się lizać. umrzemy od własnej śliny, ratunku!!).
ReplyDeletePłynu do naczyń Dynia chyba by nie zjadła? Nawet z cukrem? ;)
PS a zemsta na Rubenicie łatwa - zostaniesz wredną teściową 8)
Czytelniczko, z plynem do mycia naczyn??? Lepiej mowmy szeptem, bo ochronka uslyszy :-)
DeleteZemsta na Rubenicie - lubieto!