... przypięła mi w klapę szlafroka Bebe (... Kaczka za dokumentację bujnych relacji z wyspową służbą zdrowia. I za to, że dała radę tytuł bloga, autora bloga i adres bloga utrzymać w oddzielnych pudełkach. Chciałybyśmy się w końcu dowiedzieć dlaczego? i jak jej to wyszło? [1]) i kazała napisać o sobie siedem rzeczy, najchętniej dotąd skrywanych przed czytelnikami.
Miałam problem z selekcją.
(...)
Może się zdarzyło, może się przyśniło.
Pierwszy dom z koca i szarych poduszek sztruksowej kanapy, zielony garbus - prawdziwy resorak, piętrowe pudełko wypełnione guzikami, na układance przekrój budynku, widać doskonale, że na piętrze Królikowa miesza w garnkach, ‘Mały Kalendarz Chemika’, fascynujące strony z rysunkami laboratoryjnego wyposażenia, dwa białe misie z Vancouver, ulubiona lektura ‘Zarys Parazytologii Lekarskiej’, kilka loteryjnych zdrapek ze zdjęciami z francuskiej Kanady, tysiąc nieużywanych etykiet z przetworów warzywno-owocowych (miał skądś Wuj Up), ‘Świerszczyk’ i ‘Płomyczek’, amulet z białego niedźwiedzia, ząb foki, Cypisek na rzemyku, w niedzielę zawsze jajecznica, pies Pankracy (podobno z Związku Radzieckiego) w różowych, trwale przytwierdzonych do nóg spodniach, metalowe pudełko niemieckich flamastrów, na wieczku scena z wiejskiego podwórka, nadużywam różowego i jasnozielonego, bułka kajzerka z szynką z konserwy, chińska plastelina, nadużywam różowej i jasnozielonej, szare serowe kluski, rurki z bitą śmietaną, po szkole na Podzamcze, komplet japońskich kredek, na każdej kredce dziewczynka w czapce truskawce, Rodzona Matka wyjeżdża na wycieczkę do Budapesztu, widzę przez okno, jak znika za rogiem, włosy obcięte lalce, kwaśne jabłko jedzone w kościele ‘toż to grzech śmiertelny’ ‘i jeszcze nogami niech nie macha, bo diabła kołysze’ instruuje babina, co sprząta pod chrzcielnicą, targi książki, mam siedzieć na ławce i czekać, ale nie siedzę, idę gdzieś przed siebie, podobno ginę, ciepły wieczór w ogródku przy M., ławka, wuj Up i kuzynka A. rozśmiewają się do rozpuku, ja w kremowej sukience z mereżką, nie ma już kuzynki A., szpital onkologiczny, wizyta, obrywa mi się, bo się śmieje, tak glośno, że aż do czkawki, Sówka z Cepelii, Rodzony Ojciec jedzie po Sówkę przez dwa województwa, bo nie mogę zasnąć z erzacem, rozgryzam celofanowe jojo na gumce, gorzki smak trocin, biegnę przez wczasowy ośrodek krzycząc, że się najadłam trucizny, wytworna toaleta na dworcu w Budapeszcie, węgierskie kruche ciastka na styropianowej tacce owiniętej folią, kobieta z kuszetki ma na sobie kołnierz z kilkunastu lisów, mówi, że to na handel, przychodzą celnicy, za oknem Balaton, 'nie śpij nie śpij' to na dworcu w Lubljanie, podwozi nas do portu tubylec samochodem pełnym kos, w Postojnej oślizgłe proteusy, w tej restauracji, przy tym stole jadl Josip Broz Tito, zamiast lodów zamawiają mi gofry, ogród zoologiczny w republice demo, przed ogrodem monumentalny pomnik marynarza, wiele lat później okaże się posągiem dwóch bratnich robotników w skali 1:1, matka małej Niemki zdejmuje nam z szafy ogromny domek dla lalek, domek spada jej na głowę, krew, żółw, pogotowie, tutka cukierków na rozpoczęcie szkoły, akademie ku czci październikowej rewolucji, para białych relaksów, kubańskie pomarańcze, wiersze nagrywane na szpulowy magnetofon, walkman Kajtek, pierścionek z szafirem, facet, który wydarł mi z rąk rower w sklepie, bo akurat rzucili rowery, kolejka w mięsnym, kolejka po chleb, gumy kulki i oranżada w woreczkach, ‘Przygody Jonki, Jonka i Kleksa’, Teleranek, książki Przymanowskiego, '...buria mgloju niebo krojet...', Flinstonowie, 'Było sobie życie', '... wichry snieznyje krutia...', na popołudniowych kompletach angielski z ‘English is fun’ i podręczników Alexandra, publicznie ‘Wiesiołyje Kartinki’, prenumerata, bo można było wycinać zeń meble z papieru dla lalek w trzy de, ‘Tytus Romek i Atomek’, pierwszy pierścionek - srebrny drucik, jaka przykrość, bo bez plastikowych rubinów, taka mała lalka w niebieskim kubraku z kapturem, wystana w Pedecie, raz w tygodniu do biblioteki, zapach żółtych kartek, zapach foliowych okładek, chciałam mieć na własność maszynę do pasztecików, kolekcja kasztanów w pudełku po zagranicznej suszarce, podobno uciekłam ze sklepu z pluszową małpą, '... a wiecie, że gdy Regan będzie umierał to wciśnie taki guzik od takiej bomby, że cały świat się skończy, bo on ten guzik cały czas nosi przy sobie...' tak mówią na trzepaku, nie mogę zasnąć z tej wiedzy, nie mogę sama jeździć windą, bo stoi napisane przecież, że 'dzieciom poniżej lat dwunastu', wcześnie nauczyłam się czytać, ktoś powiedział, że jeśli się wyda to wyrzucą ze szkoły, udawałam przez pół roku, Rodzona Matka nie pozwala krzyczeć ‘mamo, mamo, rzuć mi, mamo’ więc po wszystko muszę wchodzić po schodach na najostatniejsze piętro, zabawa w ‘Szpital Duchów’ – skąd się wzięła ta fabuła, że teraz wszyscy pacjenci idą spać, a nocą ich straszy? oni straszą?, gra ‘w noża’, ‘wyjdziesz na przedszkolne, na drabinki, na trzepak, wyjdziesz skakać w gumę?', Niewidzialna Ręka inspiruje z telewizora, malujemy tabliczki ‘nie deptać’ 'trawnik' się nie mieści, w telewizorze Słodowy, pod piaskiem piaskownicy ‘niebka’ ze sreberek, kwiatków i szkła znalezionego za Monopolowym, usunięty w narkozie trzeci migdał, tor do kapsli, zima stulecia, ten, co mnie w twarz uderzył, z równoległej klasy, tak ni stąd ni zowąd, tak z liścia, czasem go spotykam i się zastanawiam, czy bije tę swoją żonę o najdłuższych kiedyś warkoczach, do warkoczy czerwone wstążki w pasmanterii, i taka jedna z podwórka, która chyba w końcu została chłopcem, i T. który zawsze płakał, i się trząsł, i świat go bolał, trzydzieści lat poźniej powiesi sie na własnym pasku, za kościołem parafialne katechetyczne salki, część artystyczna i dyganie przed biskupem, paczki z unry, słone masło, baton Lion, ‘Świat Młodych’, ‘Na przełaj’ i ‘Filipinka’, plakaty z ‘Razem’, ‘Pszczółka Maja’ za makulaturę, '... tato tato kup mi tego Bolsa tato...' – na cały głos w sklepie, gdzie towar za bony towarowe o wartości centów i dolarów, pierwsza zagranica, wojna na Falklandach, chrzest równikowy, kąpiel w wannie obierek, zaciemnienie, pingwiny live, biała czekolada, samochodowy wypadek, wygrany konkurs ‘co wiesz o KRLD?’, jogurt z kawałkami owoców, lody Bambino w srebrnym opakowaniu tylko latem, pani od rosyjskiego mówi, że w Rosji lody sprzedają nawet zimą, niemożebyć, smalec w pergaminowych kostkach, wiejska kaszanka, ukradzione ze stołu kabanosy pożarte w kącie, w chodziku, kalkulator Casio na trzy baterie AA, wakacje na wsi bez kanalizacji, krowie placki i krówki ciągutki, czereśnie prosto z drzewa, ogród działkowy sąsiadów pod chemiczną fabryką, strąki zielonego groszku i parszywe czarne porzeczki, ‘ułóż wreszcie te lalki, bo wygladają jak z Majdanka’, nigdy nie wiadomo, co przez resztę życia będzie odbijać się traumą, niezasłużona bura, że zjadłam kogel-mogel na wizycie, a przecież bo salmonella, 'a przecież mówiłaś, że nie wolno grymasić, fotel na mostku, góra dół po trapie, na redzie po linowej drabinie podana z jednej burty na drugą jak tobołek, szkółka łyżwiarska, koślawe ławki w szatni, blizna na brodzie od lodu, blizna na czole od schodów, spadam z kuca, pęknięta kość, gips wyzwala mnie od pływania, opłacało się tak self-inflicted, basen, sama, ktoś sie na mnie drze, że mam nogami machać zamyka sie nade mną woda, '...kto zabijał w Katyniu?...' pyta polonistka, nikt nie odpowiada, nikt nie wie, co już można mówić, ‘... przyszła raz do cerkwi baba, świeczek nakupiła, gdzie ikona jaka stała wszędy postawiła...’, konkurs poezji i prozy polsko-radzieckiej, w każde wakacje 'Czterej Pancerni' albo 'Pan Samochodzik', sanatorium w Lądku, bez końca gramy w statki, turnus w Dom Wczasów Dziecięcych, ciotka częstuje miękkimi truskawkami z grypą żołądkową, kolega z klasy ma kanapki z czekoladą i babkę w Enerefie, matka mu te kanapki w folię alu podczas, gdy inni szeleszczą śniadaniowym papierem, kolega ma dwupiętrowy piórnik, pozostali z chińskiej taśmy, kolega ma lekki tornister z kieszenią na śniadanie, pozostali teczki z dermy, nadmorskie wywczasy, górnicy na wakacjach, zastawiają turystyczne stoły tym, co miejscowi przeniosą przez granicę z sieci sklepów Aldi, niegórnicze dzieci ślinią sie za płotem, za kilka lat zrestrukturyzują przemysł wydobywczy, obóz harcerski, aluminiowe miski, czarne berety, szary sznurek, podobno zastępowa chodzi z harcmistrzem, wizytacja na lekcji polskiego, kukiełkowe przedstawienie, wypchany rekin pod pokojem nauczycielskim, ‘popite gary’echa gry w chowanego i ‘słodkiego miłego życia’ śpiewa z kasprzaka Kombi...
...
A Wy?
Co pamiętacie?
[1] Rys historyczny: ... pierwszy blog pisał się w 1999 roku w zielonym notesie podczas podróży śladami konkwistadorów. Drugi blog zaczął się w 2004 roku, gdy Daga (znana odtąd jako Drożdżowa Daga) wyjechała na Północ dłubać w drożdżach – blog ten miał tytuł ‘Na Szwedzkim Stole’ i był dystrybuuowany w postaci codziennych emaili do krewnych i znajomych. Pisanie inspirowali Zimno i Wawrzyniec Prusky, a tematów dzień w dzień dostarczał naród szwedzki, a jak nie naród to cholerne drożdże, a jak nie drożdże to romans z Norweskim, który jest Norweskim z charakteru (kota leśnego norweskiego), bo z paszportu Norweski jest Niemiecki. Trzeci blog zaczął się przeprowadzką na Wyspę w 2007 roku, Daga zwana już wtedy przez Norweskiego kaczką, wyszła z ukrycia wykopała sobie niszę na Windows live spaces, (gdzie zaglądała chyba jedynie Hermi) i pisała tam dopóty, dopóki jej nie wyrzucono. Ślady tego pisania snują się jeszcze gdzieś na Wordpressie, który przejął Spaces. kaczka się obraziła i przeniosła do konkurencji. Adres bloga to hołd dla pierwszego z zadziwień, jakie kaczkę spotkało na Wyspie. Znajomi obiecali, że na powitalną kolację zorganizują pudding i kaczka, która miała nadzieję na miskę budyniu dostała biszkopt z kremem.
Tytuł bloga? Bo wszystko, co o Wyspie wiedziała kaczka pochodziło z kolejnych przygód Jamesa Bonda. Wyłącznie.
A Dynia bez pytania przejęła fabułę.
©kaczka
Miałam problem z selekcją.
(...)
Może się zdarzyło, może się przyśniło.
Pierwszy dom z koca i szarych poduszek sztruksowej kanapy, zielony garbus - prawdziwy resorak, piętrowe pudełko wypełnione guzikami, na układance przekrój budynku, widać doskonale, że na piętrze Królikowa miesza w garnkach, ‘Mały Kalendarz Chemika’, fascynujące strony z rysunkami laboratoryjnego wyposażenia, dwa białe misie z Vancouver, ulubiona lektura ‘Zarys Parazytologii Lekarskiej’, kilka loteryjnych zdrapek ze zdjęciami z francuskiej Kanady, tysiąc nieużywanych etykiet z przetworów warzywno-owocowych (miał skądś Wuj Up), ‘Świerszczyk’ i ‘Płomyczek’, amulet z białego niedźwiedzia, ząb foki, Cypisek na rzemyku, w niedzielę zawsze jajecznica, pies Pankracy (podobno z Związku Radzieckiego) w różowych, trwale przytwierdzonych do nóg spodniach, metalowe pudełko niemieckich flamastrów, na wieczku scena z wiejskiego podwórka, nadużywam różowego i jasnozielonego, bułka kajzerka z szynką z konserwy, chińska plastelina, nadużywam różowej i jasnozielonej, szare serowe kluski, rurki z bitą śmietaną, po szkole na Podzamcze, komplet japońskich kredek, na każdej kredce dziewczynka w czapce truskawce, Rodzona Matka wyjeżdża na wycieczkę do Budapesztu, widzę przez okno, jak znika za rogiem, włosy obcięte lalce, kwaśne jabłko jedzone w kościele ‘toż to grzech śmiertelny’ ‘i jeszcze nogami niech nie macha, bo diabła kołysze’ instruuje babina, co sprząta pod chrzcielnicą, targi książki, mam siedzieć na ławce i czekać, ale nie siedzę, idę gdzieś przed siebie, podobno ginę, ciepły wieczór w ogródku przy M., ławka, wuj Up i kuzynka A. rozśmiewają się do rozpuku, ja w kremowej sukience z mereżką, nie ma już kuzynki A., szpital onkologiczny, wizyta, obrywa mi się, bo się śmieje, tak glośno, że aż do czkawki, Sówka z Cepelii, Rodzony Ojciec jedzie po Sówkę przez dwa województwa, bo nie mogę zasnąć z erzacem, rozgryzam celofanowe jojo na gumce, gorzki smak trocin, biegnę przez wczasowy ośrodek krzycząc, że się najadłam trucizny, wytworna toaleta na dworcu w Budapeszcie, węgierskie kruche ciastka na styropianowej tacce owiniętej folią, kobieta z kuszetki ma na sobie kołnierz z kilkunastu lisów, mówi, że to na handel, przychodzą celnicy, za oknem Balaton, 'nie śpij nie śpij' to na dworcu w Lubljanie, podwozi nas do portu tubylec samochodem pełnym kos, w Postojnej oślizgłe proteusy, w tej restauracji, przy tym stole jadl Josip Broz Tito, zamiast lodów zamawiają mi gofry, ogród zoologiczny w republice demo, przed ogrodem monumentalny pomnik marynarza, wiele lat później okaże się posągiem dwóch bratnich robotników w skali 1:1, matka małej Niemki zdejmuje nam z szafy ogromny domek dla lalek, domek spada jej na głowę, krew, żółw, pogotowie, tutka cukierków na rozpoczęcie szkoły, akademie ku czci październikowej rewolucji, para białych relaksów, kubańskie pomarańcze, wiersze nagrywane na szpulowy magnetofon, walkman Kajtek, pierścionek z szafirem, facet, który wydarł mi z rąk rower w sklepie, bo akurat rzucili rowery, kolejka w mięsnym, kolejka po chleb, gumy kulki i oranżada w woreczkach, ‘Przygody Jonki, Jonka i Kleksa’, Teleranek, książki Przymanowskiego, '...buria mgloju niebo krojet...', Flinstonowie, 'Było sobie życie', '... wichry snieznyje krutia...', na popołudniowych kompletach angielski z ‘English is fun’ i podręczników Alexandra, publicznie ‘Wiesiołyje Kartinki’, prenumerata, bo można było wycinać zeń meble z papieru dla lalek w trzy de, ‘Tytus Romek i Atomek’, pierwszy pierścionek - srebrny drucik, jaka przykrość, bo bez plastikowych rubinów, taka mała lalka w niebieskim kubraku z kapturem, wystana w Pedecie, raz w tygodniu do biblioteki, zapach żółtych kartek, zapach foliowych okładek, chciałam mieć na własność maszynę do pasztecików, kolekcja kasztanów w pudełku po zagranicznej suszarce, podobno uciekłam ze sklepu z pluszową małpą, '... a wiecie, że gdy Regan będzie umierał to wciśnie taki guzik od takiej bomby, że cały świat się skończy, bo on ten guzik cały czas nosi przy sobie...' tak mówią na trzepaku, nie mogę zasnąć z tej wiedzy, nie mogę sama jeździć windą, bo stoi napisane przecież, że 'dzieciom poniżej lat dwunastu', wcześnie nauczyłam się czytać, ktoś powiedział, że jeśli się wyda to wyrzucą ze szkoły, udawałam przez pół roku, Rodzona Matka nie pozwala krzyczeć ‘mamo, mamo, rzuć mi, mamo’ więc po wszystko muszę wchodzić po schodach na najostatniejsze piętro, zabawa w ‘Szpital Duchów’ – skąd się wzięła ta fabuła, że teraz wszyscy pacjenci idą spać, a nocą ich straszy? oni straszą?, gra ‘w noża’, ‘wyjdziesz na przedszkolne, na drabinki, na trzepak, wyjdziesz skakać w gumę?', Niewidzialna Ręka inspiruje z telewizora, malujemy tabliczki ‘nie deptać’ 'trawnik' się nie mieści, w telewizorze Słodowy, pod piaskiem piaskownicy ‘niebka’ ze sreberek, kwiatków i szkła znalezionego za Monopolowym, usunięty w narkozie trzeci migdał, tor do kapsli, zima stulecia, ten, co mnie w twarz uderzył, z równoległej klasy, tak ni stąd ni zowąd, tak z liścia, czasem go spotykam i się zastanawiam, czy bije tę swoją żonę o najdłuższych kiedyś warkoczach, do warkoczy czerwone wstążki w pasmanterii, i taka jedna z podwórka, która chyba w końcu została chłopcem, i T. który zawsze płakał, i się trząsł, i świat go bolał, trzydzieści lat poźniej powiesi sie na własnym pasku, za kościołem parafialne katechetyczne salki, część artystyczna i dyganie przed biskupem, paczki z unry, słone masło, baton Lion, ‘Świat Młodych’, ‘Na przełaj’ i ‘Filipinka’, plakaty z ‘Razem’, ‘Pszczółka Maja’ za makulaturę, '... tato tato kup mi tego Bolsa tato...' – na cały głos w sklepie, gdzie towar za bony towarowe o wartości centów i dolarów, pierwsza zagranica, wojna na Falklandach, chrzest równikowy, kąpiel w wannie obierek, zaciemnienie, pingwiny live, biała czekolada, samochodowy wypadek, wygrany konkurs ‘co wiesz o KRLD?’, jogurt z kawałkami owoców, lody Bambino w srebrnym opakowaniu tylko latem, pani od rosyjskiego mówi, że w Rosji lody sprzedają nawet zimą, niemożebyć, smalec w pergaminowych kostkach, wiejska kaszanka, ukradzione ze stołu kabanosy pożarte w kącie, w chodziku, kalkulator Casio na trzy baterie AA, wakacje na wsi bez kanalizacji, krowie placki i krówki ciągutki, czereśnie prosto z drzewa, ogród działkowy sąsiadów pod chemiczną fabryką, strąki zielonego groszku i parszywe czarne porzeczki, ‘ułóż wreszcie te lalki, bo wygladają jak z Majdanka’, nigdy nie wiadomo, co przez resztę życia będzie odbijać się traumą, niezasłużona bura, że zjadłam kogel-mogel na wizycie, a przecież bo salmonella, 'a przecież mówiłaś, że nie wolno grymasić, fotel na mostku, góra dół po trapie, na redzie po linowej drabinie podana z jednej burty na drugą jak tobołek, szkółka łyżwiarska, koślawe ławki w szatni, blizna na brodzie od lodu, blizna na czole od schodów, spadam z kuca, pęknięta kość, gips wyzwala mnie od pływania, opłacało się tak self-inflicted, basen, sama, ktoś sie na mnie drze, że mam nogami machać zamyka sie nade mną woda, '...kto zabijał w Katyniu?...' pyta polonistka, nikt nie odpowiada, nikt nie wie, co już można mówić, ‘... przyszła raz do cerkwi baba, świeczek nakupiła, gdzie ikona jaka stała wszędy postawiła...’, konkurs poezji i prozy polsko-radzieckiej, w każde wakacje 'Czterej Pancerni' albo 'Pan Samochodzik', sanatorium w Lądku, bez końca gramy w statki, turnus w Dom Wczasów Dziecięcych, ciotka częstuje miękkimi truskawkami z grypą żołądkową, kolega z klasy ma kanapki z czekoladą i babkę w Enerefie, matka mu te kanapki w folię alu podczas, gdy inni szeleszczą śniadaniowym papierem, kolega ma dwupiętrowy piórnik, pozostali z chińskiej taśmy, kolega ma lekki tornister z kieszenią na śniadanie, pozostali teczki z dermy, nadmorskie wywczasy, górnicy na wakacjach, zastawiają turystyczne stoły tym, co miejscowi przeniosą przez granicę z sieci sklepów Aldi, niegórnicze dzieci ślinią sie za płotem, za kilka lat zrestrukturyzują przemysł wydobywczy, obóz harcerski, aluminiowe miski, czarne berety, szary sznurek, podobno zastępowa chodzi z harcmistrzem, wizytacja na lekcji polskiego, kukiełkowe przedstawienie, wypchany rekin pod pokojem nauczycielskim, ‘popite gary’echa gry w chowanego i ‘słodkiego miłego życia’ śpiewa z kasprzaka Kombi...
...
A Wy?
Co pamiętacie?
[1] Rys historyczny: ... pierwszy blog pisał się w 1999 roku w zielonym notesie podczas podróży śladami konkwistadorów. Drugi blog zaczął się w 2004 roku, gdy Daga (znana odtąd jako Drożdżowa Daga) wyjechała na Północ dłubać w drożdżach – blog ten miał tytuł ‘Na Szwedzkim Stole’ i był dystrybuuowany w postaci codziennych emaili do krewnych i znajomych. Pisanie inspirowali Zimno i Wawrzyniec Prusky, a tematów dzień w dzień dostarczał naród szwedzki, a jak nie naród to cholerne drożdże, a jak nie drożdże to romans z Norweskim, który jest Norweskim z charakteru (kota leśnego norweskiego), bo z paszportu Norweski jest Niemiecki. Trzeci blog zaczął się przeprowadzką na Wyspę w 2007 roku, Daga zwana już wtedy przez Norweskiego kaczką, wyszła z ukrycia wykopała sobie niszę na Windows live spaces, (gdzie zaglądała chyba jedynie Hermi) i pisała tam dopóty, dopóki jej nie wyrzucono. Ślady tego pisania snują się jeszcze gdzieś na Wordpressie, który przejął Spaces. kaczka się obraziła i przeniosła do konkurencji. Adres bloga to hołd dla pierwszego z zadziwień, jakie kaczkę spotkało na Wyspie. Znajomi obiecali, że na powitalną kolację zorganizują pudding i kaczka, która miała nadzieję na miskę budyniu dostała biszkopt z kremem.
Tytuł bloga? Bo wszystko, co o Wyspie wiedziała kaczka pochodziło z kolejnych przygód Jamesa Bonda. Wyłącznie.
A Dynia bez pytania przejęła fabułę.
©kaczka
Wow :))
ReplyDeleteAż mnie zatkało :))
p.s.
Zbiór nieużywanych etykiet pochodził zapewne z ZPOW Pińczów :)) Dziadek P. był tam swego czasu jakimś dyrektorem :)) Wakacje okraszane ananasową pulpą w środku szarej, komunistycznej rzeczywistości...
Tak wlasnie! Pinczow. :-)))
ReplyDeleteMiales nieograniczony dostep do ananasowej pulpy?!
:) Sentymentalny strumień świadomości przezacny! Aż mi się zachciało do tego obrazka, który tu namalowałaś, podrzucić ścieżkę dźwiękową
ReplyDeletehttp://www.youtube.com/watch?v=gbWNQvhQe8E
A na windows live to chyba inni też zaglądali, z tego co sobie przypominam ;)
Tohu, kaczka tu sie kryguje, zeby jej napisac 'no jakze to! caly narod czytal i plakal i sie wzruszal!' :-)))
DeleteA Marek i Wacek to tez czesc strumienia!
Jak te strumienie wspomnień się splatają, każdy z nas ma indywidualne wątki, ale ileż wspólnych :-))
ReplyDeleteO ilu, jaka szkoda, zupelnie sie zapomina...
Deletejezu, ja może też mam tyle w pamięci, ale nie umiałabym tak jednym tchem...
ReplyDeletedo wątków muzycznych dodałabym 'pust wsiegda budiet sonce' oraz 'płynie, płynie Oka'.
i też był Balaton, i było pociągiem do Bułgarii oraz Rumunii, gdzie na stacjach dzieci żebrały o cukierki. a jak im ktoś dał brzoskwinię, to w niego odrzuciły, bo brzoskwinie to u nich na drzewach rosną. ale nie chcę tu w komentarzu strumienia świadomości wylewać :)
Powiadam ci, Lejdi, zapisz jedno, a reszta leci lawina. Tak jakby wyciagnac puszke z samego dolu piramidy puszek w supermarkecie.
DeleteDodaje 'budet sonce', choc w mojej wersji brzmialo 'busiegda budiet' :-)))
Przenigdy nie bylam w Rumunii. Opowiadaj!
a nie, nie. przez Rumunię to tylko pociągiem do Bułgarii. więc jedyne wspomnienia jakie mam, to właśnie te stada dzieci na stacjach żebrzące o słodycze. a do tego trzy dni życia w pociągu.
Deletea lawina by pewnie i u mnie poleciała, ale nie tak chronologicznie. mam raczej wspomnienia wyrywkowe, których nie umiem zlokalizować na osi czasu :) i bardziej ciąg skojarzeń u mnie działa. bo jak już Bułgaria i Rumunia, to przypomina mi się, że autem w Istambule byliśmy. i że jadłam tam papaję z puszki oraz pierwszego hot-goda z keczupem. nienawidziłam wtedy keczupu, ale nie umieliśmy po turecku powiedzieć, że chcę bez, więc miałam do wyboru umrzeć z głodu lu jeść keczup. no to zjadłam. to całe moje wspomnienia z Turcji ówczesnej. rodzice pamiętają bardziej, że kupili masę tureckich dżinsów i z pewnością zbili na nich fortunę
hot goda?
Deletehot-god! :-)
DeleteAutem w Istambule? Toz to musiala byc epicka pielgrzymka!
to chyba tylko z Bułgarii autem z jakimś znajomym. ale to są moje domysłu, bo ja pamiętam tylko hot-goda :D
Deletea w ogóle maila Ci pisałam wczoraj
Ide szukac mejla! :-)
DeleteSIOSTRO!!! :)))))))))))))
ReplyDeleteBlizniacza!!! :-))))
Delete<> wprawdzie to chyba trochę łagodzi ale jestem urażona dogłębnie:(
ReplyDeleteO rety no, kaczka sie tu naprasza o komplementy ;-)
DeleteMnie o to zaglądanie na Windows Live chodzi:(
DeleteOtoz wlasnie, kaczka chciala zeby jej napisac (wbrew statystykom) 'kaczko, tlumy, tlumy tam czytaly, ogolnoswiatowy, pangalaktyczny zasieg' :-)
DeleteKAczko, czy ty odbierasz telefon w godzinach urzedowych, bo ja z Toba pilnie musze sie ZMOWIC!
ReplyDeleteLou
Zmowione! Bosko! Odliczam do frytek!
DeleteO pshepraszam, ja czytałam na Windowsie mimo, że to okropnie niewygodna platforma była i musiałam się przebijać przez irlandzkie zasieki!
ReplyDeleteOooo, to juz mam czterech zidentyfikowanych czytelnikow z Windowsa :-) Tlumy! Tlumy! :-)
DeleteDolacza sie wielbicielka z Androida ( nic innego ostatnio mi w domu nie dziala). Strumien swiadomosci - niesamowicie smakowity!! Zapozyczam pomysl .
ReplyDeleteNiech sie snuje ten pomysl! :-)
DeleteRyczę tu w niemieckiej wiośnie. Zdecydowanie amnezję mam, albo dziedziczną sklerozę. Ryczę.
ReplyDeletep.s. Dziękuję za notkę historyczną. Tylko jak Norweski może być niemiecki? Choć to trochę tłumaczy dlaczego on sałatkę z kartofli z majonezem wcina. Musi być zatem z górnych landów. I co on robi na Wyspie?? Świat jest poplątany. Może oni się zamienili z Wiewiórem miejscami? Ze Wyspiarz w landach i Landziarz na wyspach?