1084

[28 Mar 2012]

(...)
Zegar Dyni nadal tyka czasem zimowym.
I owszem nad ranem może i plus dwa,  ale wieczorem świat ostyga tu z plus dwadzieścia dwa.
Wreszcie, przez głupie trzy dni w roku, przyjemny jest ten ch
łodny dom z jednej warstwy papierowych cegieł, co nie zatrzymują ciepła.
(Bajka o trzech świnkach miałaby zupełnie inne zakończenie, gdyby jej akcja toczyła się na Wyspie. Nie opuszcza mnie przekonanie,
że wystarczyłoby aby wilk oparł się mocniej o framugę, a miałby pod dostatkiem kanapek z wieprzowiną.)
Dziewiętnasta czasu letniego, Dynia nadal kłusuje żwawiuteńko,
żywiuteńko lekceważąc zegary i klepsydry.
Gołe, mokre pięty czynią plask plask na łazienkowej, kamiennej podłodze.
Chichot Dyni jeszcze wsiąka w antresolę, zaraz j
ą wypełni, a w końcu wyleje się przez otwarte okna i połączy z wieczornym gwarem okolicznych kotów, dżdżownic, dziecięcych trampolin oraz narzędzi i kondymentów do barbecue.
Białe smugi na twarzy Dyni, we włosach, na stopach i piżamie, miętowo-fluorowa wokół Dyni poświata są dowodem, że albo Dynia ostatecznie przyłączyła się do jakiegoś plemiennego kultu, tudzież właśnie sama umyła zęby.
Sama.
Samość

Nowe hasło ze sztandaru Dyni.
Bo Dynia obstaje, że jest dorosła i że należą jej się przywileje.
Dorosła Dynia domaga się udziałów w butach na obcasach, damskich torebkach i przeciwzmarszczkowych kremach.
Dorosła Dynia wystawia nadgarstki, by zraszać je eau de cologne z zastałej na łazienkowej półce kolekcji dwóch flakonów.
Myk, myk i miast do swego pokoju po wieczornych ablucjach, dorosła Dynia daje dyla w  perkalowe, rodzicielskie piernaty.
- Ać, ać! – nazywa rzeczy po imieniu, choc najwyraźniej oszczędza na spółg
łoskach.
Każe się układać na poduszkach.
Zsuwa się pod pistacjową pierzynę po sam nos.
Dysponuje niezwłoczne doprowadzenie Dżordża, Peppy, Matyldy i Psa (któren to bezimiennym jest, bo urodę ma mdłą i nijaką, a intelekt dor
ównujący urodzie).
Czule na ojcowskiej poduszce układa swoich tekstylnych wspólników i żąda lektury.
Wczoraj cierpliwie dotrwała do końca wiersza odczytanego po dwakroć.
Po dwakroć na własne żądanie.
Po tym wydarzeniu ostatecznie eksmitowałam obiektywizm wzgl
ędem własnej progenitury i zdrowy rozsądek, którym kiedyś ślubowałam wierność.
W sumie, akt miłosierdzia, przy Dyni wkrótce i tak umarłyby z głodu.

©kaczka
15 comments on "1084"
  1. Tja...i niekończące się debaty z tubylczymi współlokatorami o słuszności włączania ogrzewania gdy temperatura powietrza wewnątrz osiąga osiem stopni Celsiusza. ;)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Bebe, jestes pewna, ze oni byli tutejsi? U tutejszych zawsze widzialam kaloryfery rozgrzane do czerwonosci, choc wiadomo, co rozgrzaly to ucieklo :-)
      Za to wydawalo mi sie, ze narod Norweskiego (i Wiewiora) kultywuje zimna hodowle, kapiele w przereblach i bieganie po sniegu w samych jeno gatkach... /tu kaczka w przerwie/

      Delete
    2. Jak najbardziej tutejsi, z krwi i kosci, witajacy cie odwiecznym "How em ya?" Ogrzewanie uwazali za zbyteczny wynalazek. W ramach hodowli w zimnie niemowlaki w owzkach jezdza bez przykrycia wierzchniego, gdy ja tym samym chodnikiem zmierzam w czapce, szaliku, rekawiczkach. /tu bebe w przerwie/

      Delete
  2. Oj tam oj tam, przynajmniej Dynia kladzie sie do lozka:) Stokrota ostatnio ucieka z kazdego. Nie ulezy. NIe wiem co zrobic - przywiazac ja? ;)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Szpilka! Jak motylka lub biedronke :-) Albo kupic rotweillera. /nadal kaczka

      Delete
  3. Dorosła Dynia zatrzęsła moją świadomością. JAKIM CUDEM JUŻ?!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Nie wiem. Wyszlam z domu rano, byla jeszcze mala. Wrocilam, utrzymywala, ze jest dorosla.
      Oprocz tego, ze tempus naprawde fugit to Dynia ma w ochronce TijeMarije, swoja starsza idolke, boginke i cholerny wzor do kopiowania. To TijaMarija nauczyla Dynie, ze gdy czlowiek sie obraza to powinien albo szlochac teatralnie, albo patrzec zbojem znad skrzyowanych na piersiach ramion. TijiMariji zawdzieczamy pudelka niedojedzonych warzyw zwracane przez ochronke i Dyniowa sklonnosc do perfum, brylantow i butow na obcasie. Od wczoraj Tija nosi okulary... czekam wiec na rozwoj potrzeb i wydarzen :-)

      Delete
  4. Dobrze, że w Waszym łóżku na razie jest Dżordż, bo przy tym tempie wchodzenia w dorosłość, wkrótce może się pojawić jakiś inny jegomość.

    Ja w angielskich domach dostaję drgawek nawet latem. A zimą nie wychodzę spod kołdry. Brrr

    ReplyDelete
    Replies
    1. Jegomosc musialby przedostac sie przez zasieki z teutonskiej goscinnosci Norweskiego. Wolalby zapewne raczej pojsc sie utopic :-)
      Tak, tak... Wyspy Brr (jak to trafnie ujela Bebe)./jeszcze kaczka, ale juz wychodzi

      Delete
  5. Moja Droga Kaczko, z radością informuję, że otrzymałaś One Lovely Blog Award.

    Uzasadnienie jednoosobowej schizofrenicznej kapituły konkursu:
    "za dokumentację bujnych relacji z wyspową służbą zdrowia. I za to, że dała radę tytuł bloga, autora bloga i adres bloga utrzymać w oddzielnych pudełkach. Chciałybyśmy się w końcu dowiedzieć dlaczego? i jak jej to wyszło?"

    Co z tym szczęściem dalej zrobić, dowiesz się u Bebe. Macham łapką i gratuluję!

    ReplyDelete
    Replies
    1. ... zeby nie bylo, ze sie migam... :-) przez ostatnie trzy dni mialam w domu dzieciece tornado. Odbuduje ze zgliszczy i zabieram sie za pisanie :-) Cmok, cmok, cmok!

      Delete
  6. TijaMarija prawdopodobnie wzoruje się na Suri, łatwo nie będzie...
    a do poprzednich wiadomości biedronkowych mam swój epilog: Józek ustawił sobie fobię muchową - każdy dzień był ciężki (jakieś dwa lata)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Mialam identyczna fobie. Wakacje na wsi byly tortura.
      Rodzice TijiMariji tez sie wzoruja. Kazde z nich spodziewa sie dziecka. W swoich nowych rodzinach.

      Delete
  7. Widze, ze dziewczyny sa na tym samym etapie. Chyba wyniose caly make-up z lazienki w okolicach Wielkanocy;)
    A co do wieczornych bajek u nas Pociecha czyta je juz sobie sama. Z niewiadomych powodow kraje mi to serce na drobne kawaleczki.
    Lou

    ReplyDelete