[16-18 Mar 2012]
(...)
W piątek w wiejskim im się odwidziało, wymyślili zbiorczym umysłowym wysiłkiem, że to ja powinnam zadzwonić do Doktora Seniora, żeby list wysłał faksem.
Cóż mi tam, skoro i tak wisiałam na telefonie, a Dynia, która lubi dzwonić, wciskała przypadkowe sekwencje liczb.
Gdy już zadzwoniłyśmy do Chin, Australii i na Barbados, przyszła kolej na sekretarkę Seniora, która zaczęła kręcić.
... a że list to tu właśnie ma przed sobą, a że Senior odrabia nocne zmiany, więc z rzadka podpisuje za dnia, i że ona zaraz ten list faksem.
Nawet mi powieka nie drgnęła.
W drodze po mleko i bułki przystanęłam w wiejskim, by sprawdzić, czy faks się przedarł.
Smoczyca zniknęła za parawanem, nie było jej kilka lat, gdy wróciła potwierdziła, że i owszem.
- I cóż teraz? – zapytałam.
- Teraz u schyłku dnia Rodzinny zajrzy do swojej teczki i jeśli uzna za stosowne to wystawi receptę.
- ... gdyż jest piątek, a winszowałabym sobie zacząć zażywać od ręki, skoro jak głosi list za dwa i pół tygodnia mam stawić się w szpitalu zażywszy miesięczną dawkę. Wolałabym nie na raz.
- ... toteż mówię, u schyłku! Przed zamknięciem przychodni... choć wiedz, że Rodzinny może nie wypisać, jeśli uzna, że musi cię zbadać.
Nawet mi powieka nie drgnęła.
Zadzwoniłam u schyłku.
- ... kiedy ten list? – zapytała kolejna Smoczyca – Dziś? No to przecież oczywiste, że dopiero w poniedziałek.
Nawet mi powieka.
(...)
W sobotę Dynią zaczęły szarpać suchoty.
Od ostatnich upłynął ledwie tydzień.
W niedzielę zadzwoniłam do centrali koordynującej ruchy jednostek medycznych w trzech okolicznych hrabstwach.
(Mieszkamy na styku.)
Weekendowa służba zdrowia jest mobilna jak szpital M.A.S.H.
Raz obozuje w sąsiedniej wsi, raz pięć wsi dalej, a dziś – siedemnaście mil na północ po skosie od Belfastu, skręć za ruinami zamku, pięć mil do fermy kur potem w lewo na rozstajnych drogach, obok supermarketu, po prawej owce, po lewej krowy, godzina drogi w jedną stronę, drogi jak zasupłane wstążki, wreszcie szpital w baraku.
Pojechaliśmy.
Lekarz zapytał, czy to nowy, czy stary kaszel...
(Jasna cholera, żaden mi się oficjalnie nie przedstawił. Postuluję, by infekcje znaczyć kodami paskowymi. Data produkcji, seria, okres przydatności.)
... i zalecił miód z cytryną.
Kupiliśmy cytrynę w supermarkecie, przystanęliśmy na kawę i czekoladowe mleko.
Od czekoladowego mleka Dynia gwałtownie ozdrowiała.
Happy Mother’s Day!
Szczęśliwego, Mumio!
(...)
Mówi ‘auto’.
Norwescy obstają, że to 'Das Auto'.
Mówi ‘apap’.
‘Apap’ to odpowiednik platońskich idei.
(...)
Pilates.
©kaczka
(...)
W piątek w wiejskim im się odwidziało, wymyślili zbiorczym umysłowym wysiłkiem, że to ja powinnam zadzwonić do Doktora Seniora, żeby list wysłał faksem.
Cóż mi tam, skoro i tak wisiałam na telefonie, a Dynia, która lubi dzwonić, wciskała przypadkowe sekwencje liczb.
Gdy już zadzwoniłyśmy do Chin, Australii i na Barbados, przyszła kolej na sekretarkę Seniora, która zaczęła kręcić.
... a że list to tu właśnie ma przed sobą, a że Senior odrabia nocne zmiany, więc z rzadka podpisuje za dnia, i że ona zaraz ten list faksem.
Nawet mi powieka nie drgnęła.
W drodze po mleko i bułki przystanęłam w wiejskim, by sprawdzić, czy faks się przedarł.
Smoczyca zniknęła za parawanem, nie było jej kilka lat, gdy wróciła potwierdziła, że i owszem.
- I cóż teraz? – zapytałam.
- Teraz u schyłku dnia Rodzinny zajrzy do swojej teczki i jeśli uzna za stosowne to wystawi receptę.
- ... gdyż jest piątek, a winszowałabym sobie zacząć zażywać od ręki, skoro jak głosi list za dwa i pół tygodnia mam stawić się w szpitalu zażywszy miesięczną dawkę. Wolałabym nie na raz.
- ... toteż mówię, u schyłku! Przed zamknięciem przychodni... choć wiedz, że Rodzinny może nie wypisać, jeśli uzna, że musi cię zbadać.
Nawet mi powieka nie drgnęła.
Zadzwoniłam u schyłku.
- ... kiedy ten list? – zapytała kolejna Smoczyca – Dziś? No to przecież oczywiste, że dopiero w poniedziałek.
Nawet mi powieka.
(...)
W sobotę Dynią zaczęły szarpać suchoty.
Od ostatnich upłynął ledwie tydzień.
W niedzielę zadzwoniłam do centrali koordynującej ruchy jednostek medycznych w trzech okolicznych hrabstwach.
(Mieszkamy na styku.)
Weekendowa służba zdrowia jest mobilna jak szpital M.A.S.H.
Raz obozuje w sąsiedniej wsi, raz pięć wsi dalej, a dziś – siedemnaście mil na północ po skosie od Belfastu, skręć za ruinami zamku, pięć mil do fermy kur potem w lewo na rozstajnych drogach, obok supermarketu, po prawej owce, po lewej krowy, godzina drogi w jedną stronę, drogi jak zasupłane wstążki, wreszcie szpital w baraku.
Pojechaliśmy.
Lekarz zapytał, czy to nowy, czy stary kaszel...
(Jasna cholera, żaden mi się oficjalnie nie przedstawił. Postuluję, by infekcje znaczyć kodami paskowymi. Data produkcji, seria, okres przydatności.)
... i zalecił miód z cytryną.
Kupiliśmy cytrynę w supermarkecie, przystanęliśmy na kawę i czekoladowe mleko.
Od czekoladowego mleka Dynia gwałtownie ozdrowiała.
Happy Mother’s Day!
Szczęśliwego, Mumio!
(...)
Mówi ‘auto’.
Norwescy obstają, że to 'Das Auto'.
Mówi ‘apap’.
‘Apap’ to odpowiednik platońskich idei.
(...)
Pilates.
©kaczka
Na chwile obecna posiadam w domu pol tuzina syropow na kaszel. Na suchy i mokry, na dzien i na noc, roslinny i chemiczny, homeopatyczny i hard drugs (a wlasnie, ten jeszcze - to juz siedem) i oczywiscie dla dzieci od i po 1 roku zycia. Mysl o otwarciu praktyki lekarskiej wypuszcza z tylu glowy coraz dluzsze korzenie.
ReplyDeleteLoulou
Jasny gwint, ani tu, ani w Teutonii nie ma syropow dla dzieci ponizej lat dwoch. Szykuj kieliszki, wypijemy wam w kwietniu... o czym zaraz ide dyskutowac z toba na fb :-)
ReplyDeleteJa sie wlasnie rozgrzalam do dyskusji a ciebie juz ni ma?
Delete... bo nastraszona przez Bebe wyrywam nocy kazda minute snu :-)
DeleteI w tym momencie zzielenialam z zazdrosci....
DeleteAnonimie, czemuz? :-)
DeleteKaczko, podziwiam Twoje opanowanie. Ja bym jeszcze raz zadzwoniła do Chin i zarezerwowała calemu temu "kompetentnemu " towarzystwu miejsca w jakimś miłym ośrodku resocjalizacyjnym :-)
ReplyDeleteTylko opanowanie mi pozostalo :-)
DeleteMiód z cytryną zalecił? A nie paracetamol??? To chyba pierwszy raz? Może sam był chory?
ReplyDeleteMiod z cytryna, bo on byl w wieku wskazujacym na to, ze leczyl i Krolowa Wiktorie :-)
Deleteja niedawno zrobiłam scrapa dla mumii
ReplyDeleteopanowanie godne podziwu. widać służba zdrowia jest uniwersalnie chujowa na całym świecie.
Scrapa widzialam, a jusci!
DeleteI to jak!
Po wielokrotnych wizytach w łikędowo-nocnych ośrodkach niedoli zdrowotnej (bo moje dzieci uznają za stosowne zwracać, płonąć i wypluwać płuca w piątki wieczorem, no max sobota rano) stwierdzam, że Wyspiarze i Polacy pozdrawiają się z dwóch przeciwnych krańców służbozdrowotnego szaleństwa. Za każdym razem trafił mi się inny lekarz na tym karnym dyżurze i za każdym razem była historia w stylu: No tu w płucach zupełnie nic nie wysłychuję, ale na wszelki wypadek damy antybiotyk.
ReplyDeleteRaz było tak kiepsko z dzieckiem, że się zgodziłam i po tygodniowej kuracji u naszej pediatry dowiedziałam się, że zaczynamy kurację od nowa, bo się lekarz pomyliła i dała 5razy za małą dawkę, co ciekawe obie dziewczyny dostały to samo i u starszej się nie pomyliła tylko u roczniaka. Mi szczęka, a pediatra zupełnie nierozsądnie oświadczyła, że zdziwiłabym jak często się to na tych dyżurach nocnych zdarza, bo lekarz zaspany/niewyspany. I drugi tydzień antybiotyk. Teraz zawsze przeliczam co mi tam dają jak są dane w ulotce.
Innym razem przed wyjazdem poszłam z obiema bo kaszlały identycznie, żeby się upewnić, że nic tam się poważnego nie dzieje, a lekarz nic nie wysłuchawszy i w gardle nie zobaczywszy odesłał mnie z imponującymi receptami. J dostała krople na uczulenie (jakie uczulenie?) i syrop na kaszel suchy, a L syrop wykrztuśny o 8:00 i 16:00 a na dodatek syrop przeciwkaszlowy trzy razy dziennie (jak, kiedy.. co?) plus obie dostały jeszcze jakieś inne specyfiki. Chciałam podyskutować z lekarzem czy w ogóle jest sens, ale on już księgę przyjęć łups i następny proszę bo kolejka ogromna.
Ostateczna ostateczność w ostateczności.
A ten wasz to mam nadzieję, nie kazał tego miodu do gorącej herbaty. Ciekawe, że nasza pediatra wojuje zaciekle na miodowo-krowiomlecznym froncie wymachując zakazem do trzeciego roku życia, a ja słyszę, że w Norwegii pół roczniaki piją prosto z lodówki bez gotowania pasteryzowane, a ja tu muszę gotować mleko UHT.
Nie ogarniam tematu, nie wiem co robić, bo straszą jakimiś wynikami o śmiertelności dzieci z ostatnich 50lat, które piły krowie za wcześnie. Nie wiem, poddaję się, zakopcie mnie.
Ogromnie współczuję Kaczce /za przeproszeniem/ -> popieprzonej sytuacji. Jakby nie było mało, że ciało niedomaga, to jeszcze los przypierniczy konowałem jednym z drugim i okrasi personelem pomocniczym. Bardzo mi smutno.
Jaki piekny dlugi komentarz!
DeleteDo herbaty nie kazal. Wiadomo! Do herbaty na Wyspie mozna jedynie mleko :-) Kazal rozcienczyc miod wrzatkiem i dodac soku z plastikowej lub zywej cytryny. Bo witamina C jest w cytrynie. Nawet w tej plastikowej, na co ja zen.
Dynia pije krowie mleko od trzynastego lub czternastego miesiaca zycia. Nie gotuje, podgrzewam w mikrofalowce. Mysle, ze ostatnio pija zbyt duzo, bo odkryla, ze w kawiarniach podaja Babycino. Ponadto wciaga przeciez jogurty i sery.
Moze nie grozi jej osteoporoza, ale anemia?
A miod od dwunastego miesiaca, bo wczesniej clostridia i ich przetrwalniki. Badaniom statystycznym nie wierze juz za grosz odkad czytam 'Bad Science' (w linkach po prawej), odkad w ramach naukowego, statystycznego programu sama wypelniam formularze dotyczace diety Dyni oraz odkad dowiedzialam sie, kto sponsoruje badania udowadniajace, ze zmuszanie dzieci do korzytania z nocnika nim ukoncza dwa i pol roku prowadzi do galopujacej nerwicy i zeza w wieku srednim. (Nawiasem, ostatnie badania przeprowadzone na populacji matek rodzacych udowodnily podobno, ze srodki przeciwbolowe podawane podczas porodu sa skuteczniejsze niz hipnoza, muzyka relaksacyjna i kadzidelka. Tyle, ze jak wynika z powaznej dyskusji wynikow te ostatnie nie maja efektow ubocznych. I to wszystko, kurcze, na serio, za ciezkie podatnicze pieniadze...)
Wspolczucie napycham sobie w kieszenie, bo otoz bardzo mi trzeba, zeby mnie tak ktos w tym wszystkim uczciwie pozalowal! Dzieki!
Miód wrzątkiem!? Zen zen zen ZEN OM OM OMMMM!
DeletePlastikowa cytryna też przesuper.
Babycino.. AAAAAAAW (: U nas w Baby Cafe nie ma, co za szkoda, muszę napomknąć (:
Mała moja się uparła na nocnik jak miała 1,5 roku, bo wiadomo, musi tak jak starsza siostra.
Z L było trochę gorzej ale się udało w wieku 2 lat.
Mam poważną pustkę w głowie więc się już pójdę uśpić. Wszyscy na pewno współczują, tylko skoro Kaczka jest taki twardziel to taki ton się pewnie sam narzuca (: *: tul tul.
A ja czasem wyludzam babycino. Prosze by mi zgarneli w osobna filizanke troche mojej piany z kawy i posypali czekolada :-) Dynia salonowa zawsze wniebowzieta :-)
DeleteKaczka twardziel, bo kaczce ciagle sie wydaje, ze ma za latwo i jest przekonana, ze jak sie zacznie rozmiekac to ja zycie dopiero kopnie w upe. :-)
A ja muszę od czasu do czasu wymięknąć, ale krótko i intensywnie. Taki reboot. A potem jak feniks z popiołów.
DeleteTak. Reset systemu i czlowiek dziala lepiej :-)
DeleteSkojarzyła mi się z kameleonem- paski tu , paski tam. Pilnuj, bo się zleje z tłem i tyle ją widzieli.
ReplyDeleteJa zaś byłam na badaniu i...nie uwierzysz Kaczko, odbyło się z godnie z planem i o czasie. Do dzisiaj nie mogę się z szoku otrząsnąć i myślę, ze jak nic musi być w tym jakiś haczyk!
Nie mow hop! Widzialas wynik tego badania? Jeszcze moga zgubic :-) (tfu tfu przez lewe ramie)
DeleteMy tez w szoku, bo doktor na skos od Belfastu kazal stawic sie o godzinie 15:20 i dokladnie o tej porze nas przyjal. Jakas przyjazna ta wies, bo recepcjonistki parzyly kawe, czestowaly domowymi ciasteczkami... w tej obok nas czestuja jedynie paracetamolem.
ale jak to?! Nie przepisali paracetamolu?! Cukier dobry na wszystko! Zwłaszcza ten o smaku czekolady ;)
ReplyDeleteMoze wykryli, ze mamy w domu juz kilkanascie litrow paracetamolu? :-)
Delete