650

[13 Dec 2010]
650.

(...)
Świętej Łucji, pierników i grzanego wina.
Dwoje i niemowlę.
Limit dwudziestu kilogramów bagażu.
Jedna torba.
Trzy tygodnie.
Potrzeba cudu albo żeby grawitacji wyczerpały się baterie.
Odlatujemy.
Honory tu na miejscu czynić będzie kompulsywnie oświetlony sąsiad.






Dobrych świąt (na wypadek całkowitego odcięcia od sieci).
Przeogromne dzięki ZA.



©kaczka

Related Post:

  • 1091[4 Apr 2012] - Co to? - pytamy wskazując, a to na wróbelka, a to na kukułkę, a to na dzięcioła... - [KatKCHa]  - mówi Dynia. Nie, Dyniu, to wróbelek, kukułka, dzięcioł... Dyn… Read More
  • 1092[5 Apr 2012] Och! ronko, och! Otwieram dwojaki, w których Dynia nosi do ochronki obiady, a tam garść zdechłych piór... - Yyyyy? – pytam wyjmując pióra czubkami palców. - Byli w le… Read More
  • 1093-1095[6-8 Apr 2012] Dynia się ochłodziła. Przez telefon skonsultował nas niemiecki lekarz – może to nowy gadżet? Takie speech recognition w telefonicznej linii obsługi klienta NHS? – … Read More
6 comments on "650"
  1. U nasz tez Lasz Palmasz czyli Las Vegas. Tyle lądowań ile startów. Do zaś.

    ReplyDelete
  2. Jedwabiscie gladkich lotow i niebieskiego nieba w obie strony
    zyczy Monika

    I oczywiscie Wesolych Swiat!

    ReplyDelete
  3. I szczęścia w Nowym Roku!
    PS. Już byście mogli wrócić! DOPRAWDY! ;-)))

    ReplyDelete
  4. trzy tygodnie minęły - wracać mi tu, ale już!

    ReplyDelete