[330]

[11 Jan 2017]

(...)
Dzwoni Wynajemcowa i zagaja tak jakoś, nieomal euforycznie, co słychać?
- U mnie czy u grzyba? - pytam, bo jak u mnie, to raczej słabo w aktualnych dekoracjach, ale, szukając pozytywów,  to grzyb pozieleniał.
- A no właśnie! – chwyta się tematu Wynajemcowa. – Zielony! Z I E L O N Y! Nie na darmo mówią, że zielony to kolor nadziei!
I ciągnie dalej, że jak dziś pamięta, że gdy w siedemdziesiątym czterdziestym czy pięćdziesiątym dwudziestym, przyjechała do Erefenu to ją zdziwiło, że to taki zielony kraj, a najbardziej, że można tu kupić zieloną galaretkę. Tę zieloną galaretkę, którą na kilogramy jadła potem jej siostra. Nie, nie ta młodsza, której rok temu operowali kolano i wstawili rzepkę z platyny i ją teraz rwie na zmianę pogody. A, że mieszka w Wuppertalu to ją rwie właściwie nieustannie, bo, czy ja wiem, że tam klimat parszywy, a siostra jeszcze w dodatku mieszka nad rzeką  i z szuwarów unoszą się tam bagienne wapory. I już jej Wynajemcowa mówiła, tej siostrze, że tam życia nie ma w tym Wuppertalu i najlepiej byłoby, gdyby się siostra przeprowadziła gdzieś w ciepłe. Bo przecież już rozważali w rodzinie, czy nie zrzucić się na dom w ciepłym i żeby zarabiał na siebie wynajmem.
Ale nie, nie. Zieloną galaretkę to jadła nie ta siostra z Wuppertalu. (Czy ja aby na pewno nadążam? Bo nic nie mówię, więc może coś nie jest jasne? Może trzeba mi powtórzyć?) A tu chodzi o to, że tę zieloną galaretkę jadła ta siostra, która urodziła bliźniaki. Te, których nikt się nie spodziewał, bo siostra miała taki mały brzuch, że do końca ciąży chodziła w normalnych ubraniach. Nawet mimo tej galaretki. A w dodatku nigdy nie było u nikogo bliźniaków w rodzinie. No, może z wyjątkiem kuzynki z Damaszku i babki męża, ale ta urodziła trojaczki, więc się nie liczy.
Tylko co to za bliźniaki u tej siostry jak do siebie niepodobne! Ten bardziej niepodobny skończył reżyserię dźwięku w Berlinie i ma czworo dzieci, a jego żona produkuje świeczki i to robienie świeczek to jest  nawet bardziej stresujący zawód niż saper. Właściwie, to jest chyba drugi najbardziej stresujący zawód świata, tuż po wynajemcy lokali, bo ludzie to najpierw chytrze spalą całą świeczkę, a potem reklamują, że niby dymiła, albo knot za krótki, albo że spłonął im od tej świeczki kredens, a przy okazji reszta mieszkania.
No, a ten mniej niepodobny  (Nadążam?) też miał od dzieciństwa zainteresowania techniczne - jakie on samochody składał z zestawu Lego Technics! - więc zrobił dwa lata socjologii, jedno dziecko, a teraz zakłada anteny satelitarne w Baden Baden, bo jako jedyny w rodzinie nie ma lęku wysokości. I ludzie sobie bardzo chwalą jego usługi...
I gdy tak wczoraj Wynajemcowa rozmawiała z siostrą w Wuppertalu, ale właśnie tą od galaretki, bo akurat ta od galaretki była z wizytą u tej z bioniczną rzepką, to jej przyszło do głowy, że może to właśnie ten bardziej niepodobny zrobiłby cały ten remont? I to jest ta myśl (Czy nadążam?), którą teraz się ze mną dzieli! Po co mieszać do tego obcych, skoro remont może zrobić Niepodobny!

- Eeeeeee... nie, dziękuję. – odmawiam, gdy odzyskuję przytomność. Nieprzytomność dodaje mi wiarygodności. Wynajemcowej może się zdawać, że zamilkłam analizując zalety tej propozycji.
(Co jeszcze wydaje się Wynajemcowej to chyba, zauważam ze smutkiem, sprawa między nią a jej psychiatrą.)
Odmawiam, ale obiecuję Wynajemcowej, że jeśli kiedykolwiek zapragnę kontaktu z obcą cywilizacją to obstaluję talerz u Niepodobnego.
- Ooo. – pogrąża się w szczerze nieutulonym żalu Wynajemcowa i odkłada słuchawkę.
Mija kwadrans.
Dzwoni telefon.
Odbieram.
Znów Wynajemcowa.
Tym razem jako wyznawczyni fenomenologii stosowanej.
- ... a gdyby tak, na razie, po prostu zamalować tego grzyba farbą przeciwgrzybową i zobaczyć, co się stanie?

Nie doceniłam przeciwnika.


©kaczka
23 comments on "[330]"
  1. Uwielbiam Twoje zapowiedzi co to na blogu będzie :)
    Mam takiego szwagra, że zanim powie o co mu chodzi to opisze faunę i florę i furtkę w bramie i wszystko co dla sprawy znaczenia nie ma.
    Gratuluję ja się w połowie monologu zgubiłam - musialam przeczytać jeszcze raz ;)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Wydaje mi sie, ze i tak przekazalam tylko czastke tej fabuly :-) Przyoszczedzilam na opisach przyrody (wycielam ze cztery rozdzialy o florze Erefenu i warunkach meteo podczas porodu blizniakow - zima tysiaclecia.)

      Delete
  2. Twardy zawodnik z Wynajemcowej, ale Biskwit twardszy. Jego ostatnia interwencja werbalna pozwoliła Ci się pozbyć przeciwnika z własnego pola. Teraz musisz przejść z Biskwitem do ofensywy i to pod samą bramką Wynajemcowej!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Twardy, ale zapomniala, ze w rekawie mam nie tylko Biskwita, ale rowniez... drzyjcie narody! Hauptcioteczke.
      :-)

      Delete
    2. Hauptcioteczce to nawet diabeł nie podskoczy!

      Delete
    3. True, true.
      Nie smialbym ni podskoczyc, ni odkaszlnac bez pozwolenia.

      Delete
    4. Very true, gdyz Hauptcioteczka ma wrodzona zdolnosc do ignorowania protestow, demonstracji, glodowek i samospalen. Nie ma w niej takiej opcji, ze ktos moze miec inne od niej zdanie na wybrany temat. Szkoda Wynajmcowej, troche szkoda, bo doprawdy nie wie, jak zle to sie dla niej skonczy...

      Delete
    5. Hauptcioteczka to wprawdzie broń na grubego zwierza, ale Bikwicik niebożątko na pewno nie śpi dobrze i jego anielska główka nie odpoczywa, gdy całą noc się nań jopi z sufitu ser "Lazur". Zatem być może przekroczysz nieco zakres prawa do obrony osobistej sięgając po wspomniany Hauptkaliber, lecz zebrana pod tym postem ława przysięgłych będzie jednogłośnie wnioskować o uwzględnienie okoliczności łagodzących.

      Delete
    6. No wlasnie, Lazur!
      Tyle naszego szczescia, ze Lazur wgryza sie w sciane polnocym skrzydle mieszkania, a Biskwit sypia na poludniu. Opuscilismy sypialnie z grzybem. Opieczetowalismy drzwi. Czekamy na dalszy rozwoj wydarzen.
      Hauptcioteczka bierze rozbieg!

      Delete
  3. Nie przetrwałam.
    Przeszłam do konkluzji.
    Żadnych farb i krewniaków.
    PS Trzeba było oddać słuchawkę Biskwitowi.
    Skończyłoby się jasnym Maul halten - i po galaretce.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Mozna przegrywac bitwy, ale wojne wygramy. Grzyb i halucynacje Wynajemcowej - RAUS! :-)

      Delete
  4. Ja już rozumiem, czemu to biedne dziecko krzyczało "raus!"

    ReplyDelete
    Replies
    1. Tak, to moglo miec zwiazek z Biskwicimi czujnikami sciemy i nonsensu :-)

      Delete
  5. Odpal Hauptcioteczkę, bo od potoku słów Wynajemcowej (swoją drogą co za słowo!!majstersztyk!!) zagrzybieje wam bardziej.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Chyba tak najwyzsza pora uczynic, bo Hauptcioteczka juz namalowala sobie barwy wojenne na licu i pohukuje jak kibice islandzkiej druzyny pilki noznej. Powstrzymuje mnie jedynie, ze to jest reakcja lancuchowa i w wyniku utraty kontroli moze sie okazac, ze Hauptcioteczka wymusi remont generalny calej dzielnicy :-)

      Delete
  6. Warum jeszcze nie wyremontowane? :-)) a Biskwitekowi wytlumacz o co chodzi ze im szybciej ekipa tym szybciej kon bedzie mial rozbieg czy co tam. To zmini Raus na Schnell. Z tego co pamietam z 4p&psa.
    Powodzenia!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Warum? Ja stawiam, ze Agent cos tam znalazl w umowie, drobnym drukiem. Na przyklad, ze jak sie nie placi skladek to ubezpieczenie traci moc? Norweski zas mowi, ze moze to jednak milosc do tych kafelek, ktore trzeba skuc w trzech lazienkach?

      Delete
  7. Nadazylam, nie pogubilam sie! Tylko nie wiem, czy to powód do radosci, czy do niepokoju ;)))

    Przeciwnik moze i twardy, ale ostatecznie skapitulowac musi, prawo Rzeszy obliguje go w koncu do remontu chyba?

    ReplyDelete
    Replies
    1. chociaz czekaj, czekaj, moze nawet i nie obliguje. Nam raz grzyba wyplenili, ale potem przyslali liscik, ze ti-ti-ti brzydki Najemco, napewno nie wietrzysz i za malo grzejesz kaloryfelem, jak nastepnym razem nadejdzie Roquefort, to radz se sam, my umywamy rece.
      Te argumenty z wietrzeniem sa ze zbrojonej stali, nie do obalenia - bo nie moge udowodnic, ze wietrze.

      Delete
    2. Nadazylas, bo tu mieszkasz :-) Podlug obowiazujacej tu logiki, domy sa bez zarzutu, tylko ci parszywi najemcy zyja w nich jakby jutra nie bylo. Na przyklad, oddychaja bez opamietania.
      Jeszcze na poczatku dalam sie nabierac, ze wietrzenie i podgrzewanie ma jakis wplyw na obyczaje Camembertow i Roquefortow, ale tej zimy i iwetrze i grzeje bez zahamowan w kacie, z ktorego pisze te slowa, a z zimnego rogu pod sufitem i tak spoziera na mnie jakas grzybnia. A niech to jasny grzyb strzeli!

      Delete
    3. O tak, nasz dom jest tez bez zarzutu, oczywiscie. Przyszedl jeden pan i zmierzyl wilgotnosc scian takim malym urzadzonkiem co robilo piiiip i wyswietlalo cyferki.
      I pewnie na podstawie tego odczytu ten liscik.
      Argumentu o wietrzeniu wynajemcom z reki wytracic sie nie da. No po prostu sie nie da. Ja swoje, oni swoje.

      I nikt nie chce zauwazyc, ze ten Roquefort wilgoc pobierac potrafi nie tylko ze sciany, ale i z powietrza, które jest mokre jak szmata, i litr wody osadza sie codziennie na oknach a potem paruje w ciagu dnia, a potem przez noc znowu sie osadza i tak sobie krazy.

      Oraz nikt nie chce tez zauwazyc, ze mimo ze wietrze, to jak otworze te okna, to powietrze za nimi jest.... TADAAAAAM!!! MOKRE! No kto by pomyslal! A nawet w sumie jest mokrzejsze niz w domu.

      Takze ten. Nie jest lekko i sama nie wiem, w co sie uzbroic, jak przyjdzie stanac w szranki po raz kolejny kiedys. Jesli Hauptcioteczka wytoczy jakis argumet o wysokiej sile razenia, podzielisz sie?

      Delete
    4. Brakuje mi wypustek, zeby klepac te fejspalmy i czoloplaski.
      Udalam sie do marketu budowlanego sprawdzic, co zalecaja na Roqueforty. Te powszednie, nie takie wywolane stuletnia, najlepsza niemiecka rura.
      Dopada mnie w alejce hostessa, gdy spluwam na folie, ktora mam sobie zalepiac okna i na specjalny odkurzacz do sciagania wody z okien. I rzecze ta hostessa, ze ma dzis w promocji odsysacze wody z powietrza - znaczy plastikowe pudelko z jakim chlorkiem-srolkiem wewnatrz - i jako jedna z glownych zalet odsysacza podaje, ze producent od kazdego sprzedanego egzemplarza placi centa na afrykanskie sieroty.

      I wtedy wlasnie wymyslilam, ze z polaczenia kolka dla chomika i lopatki do przewracania nalesnikow moglaby powstac calkiem niezla maszyna do fejspalmow...

      Delete
  8. Kaczko kaczko. Mam w piwnicy takie plastikowe pudelko zapewne z chlorkiem-srolkiem i po rzeczywiscie dosc szybko specznialo i wypelnilo sie wilgocia. To tylko/az piwnica. Ale potwierdzam, ze działa.
    Kolowrotek z łopatką he he oj mi tez by się przydało. Pozdr.a

    ReplyDelete