[271]

[9 May 2016]

(...)
Dowód na to, że nawet Amerykanie miewają wadliwe zwieracze.


(...)
System jednak zawsze pozostanie Systemem.
Cechy charakterystyczne: samonapędzalność, wysoki poziom irracjonalności  i niska tolerancja wzgledem przypadkowych uczestników.
Weźmy taką, uniwersytecką, ambulatoryjną klinikę strojenia trąbek Eustachiusza i metaloplastyki migdałków.
Zgłaszamy się o wyznaczonej godzinie, nie do końca jeszcze dowierzając pisemnemu ostrzeżeniu, że 'i sześć godzin to za mało, żeby dopełnić przedoperacyjnych formalności, zatem warto mieć przy sobie śpiwór, naftę, prymus, zapas sucharów i żywność liofilizowaną.'
Na miejscu  siedem zdezorientowanych recepcjonistek, kolejka głuchych, uniwersalnych, pan-tu-nie-stał emerytów, jakiś Van Gogh z obciętym uchem, jakiś szkielet na kanapie, którego właściciel nie doczekał  i dama, która przez następne sześć godzin będzie, co chwilę wyskakiwać z gabinetu, z uporem maniaka zawzywając Herr Godota. Jak kukułka z zegara.
(Nie będzie zaskoczeniem, gdy napiszę, że nigdy się nie zjawił?)
Na ścianie pożółkłe zaproszenie na kongres pod sienkiewiczowskim tytułem ‘Laryngologio, quo vadis?’ (Serio!)
Pytanie, które sama chciałam zadać już po kwadransie od  rozbicia obozu.
Ordynator tego biznesu wchodził bowiem jedymi drzwiami i wychodził drugimi, wchodził i wychodził, wchodził i wychodził... jak w slapsticku! Albo to był jego brat bliźniak, albo to zaburzenie obsesyjno-kompulsywne.
Nie uwierzę, że w ciągu tych dwóch minut, gdy znikał za drzwiami, stawiał diagnozy, aplikował tamponady, łuskał migdały, albo po prostu czytał gazetę.
(Z drugiej strony, faktycznie, po naszej stronie drzwi czas się nie ruszał, tam zatem mogła być jakaś alternatywna, żwawa czasoprzestrzeń.)
Po kilku godzinach, gdy dzieciny wisały już na żyrandolu jak dwa makaki, ordynator wreszcie przystanął, zajrzał Dyni i Biskwitowi w przełyk (szczęściarz, nie stracił przy tym palców, bo Biskwit aktualnie jest profesjonalnym hipochondrykiem i nadzwyczaj chętnie obnaża organy przed służbą zdrowia), zaordynował wyjęcie migdałów, wyrzeźbienie z nich modernistycznych kulek i wstawienie na miejsce.
I wydawałoby się, że to już koniec psychicznej tortury, chyli się ku wieczorowi, idźmy wszyscy do domu spożyć kolację, ale nie, nie, państwo sobie poczekają z tymi rozjuszonymi nudą dziećmi jeszcze godzinę, albo dwie... może któraś z recepcjonistek się potknie o wasze kwity i wystawi zlecenie na okrawanie gruczołów sierpem i młotkiem.
Opcjonalnie mogą potem państwo podążyć po krwawych śladach i odczekać kolejne dwie godziny w celu pobrania i oznaczenia grup krwi waszych rezusów. 

Nie polecamy, bo dziś, jak to w każdy (!) poniedziałek, straszliwe obsuwy...
Operacja, double whammy,  planowana była na jutro.
Będzie za miesiąc (...bo brak szpitalnych łóżek w konfiguracji: na dwoje dzieci i jedną kaczkę.)
Dzięki temu, w ramach zajęć z przysposobienia zawodowego Dynia nie straci wycieczki do miejscowej fabryki szybkoschnącego cementu.
Intryguje mnie, czy naszpanie oprą się pokusie wypróbowania cementu w celu unieruchomienia podopiecznych?


©kaczka
21 comments on "[271]"
  1. Nigdy nie komentuję, ale ta pustka tak kusi... ;)
    D.

    ReplyDelete
  2. "Alternatywna, żwawa czasoprzestrzeń" zawładnęła moją wyobraźnią ;-))
    Jaka szkoda, że nie można sobie w taką alternatywę wskoczyć i wrócić, kiedy już będzie po wszystkiemu.

    A z cementem to chyba nie będą eksperymentować.
    Zbytnio pobudzone i nagłośnione cherubinki zawsze można przepędzić, ewentualnie oddelegować do domostw. A z cementem u nogi? Ciężka sprawa.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Tunele miedzy rozmaitymi przestrzeniami mocno poruszaja moja wyobraznie!

      A o cemencie, lada chwila!

      Delete
  3. Aż mnie zatkało, jakby mi kto cement w paszczę nalał: będziesz dobrowolnie matką dwójki dzieci jednoczasowo posiadających wyrżnięte migdałki?? Ja cię kręcę, kurcze blade...

    ReplyDelete
    Replies
    1. Dobrowolnie, acz pod przymusem :-)
      Po roku walki o odetkanie uszu i zmniejszenie migdalow sila woli, skladam bron. Wyciac wszystkiego nie wytna. To jakas nowa (albo i nie) metoda pomniejszania skubancow, mozliwe, ze inspirowana stara indianska sztuka zmniejszania glow.
      A w tym samym czasie, bo gdyby bylo w roznym to morale w zespole bardzo by nam podupadlo i na kolejny zabieg stawialibysmy sie mocno uprzedzeni. A tak, uprzedzimy sie raz i razem.

      Delete
  4. Dobrze mają! Po nich to słynie jak po kaczce ; ) za dwa dni nie będą pamiętały, lodów sobie pojedzą. Z całej trójki Ty będziesz najbardziej wymagała rehabilitacji... Taki los. Tulimy.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Prosze tulic do wytrzeszczu. Mam nadzieje, ze niemiecki system stanie jednak na wysokosci zadania i wybor lodow bedzie oszalamiajacy. I ciagle jeszcze mysle, ze to lepsze rozwiazanie niz to codzienne przymuszanie dziatek do nadmuchiwania balonow przez nos. Aaaaaaa!

      Delete
  5. Wycieczka do fabryki cementu? To naszpanie z takim pomyslem wyjechaly, jak sadze? Oryginalny ;)

    A ten w kolorowym kostiumie na ilustracjii to plywa stylem na zabke czy po prostu nie zyje? A, obojetnie - uroczy jest tak czy tak.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Mialam podobne skojarzenia i nawet myslalam, zeby jakos te zwloki przed zawezwaniem CSI Everglades obrysowac.
      W kolorowym Dynia (te stawy kolanowe!!!) obok Hauptcioteczka. No i teraz pytanie, skoro one sa tam tylko dwie to kto nasikal do basenu???
      (Podobno wykrycie moczu w amerykanskim basenie powoduje rozbuchany ciag przyczynowo-skutkowy. Akcja przypomina rozbrajanie ladunku wybuchowego i niewykluczone, ze nasikanie w Everglades konczy sie ewakuacja Bialego Domu. :-)

      A naszpanie ciagaja dziateczki w coraz dziwniejsze miejsca, wychodzac zapewne ze slusznego zalozenia, ze a niech ktos inny sie pomeczy z cherubinami.

      Delete
  6. Obrazek jest boski :)
    musze zaproponować naszej p. Magdzie wycieczkę do General Beton, myślę że część zerówki wróciłaby w betonowych butach ;)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Tak, ale zaraz opowiem, co z tego wyniklo :-)

      Delete
  7. "Dowód na to, że nawet Amerykanie miewają wadliwe zwieracze." - wstęp z serii "spektakularne".

    Na całą resztę obtulam najmocniej... przybędę po z baterią malibu. Będziemy cię cucić.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Pod szpitalem jest Rewe. Przytargam zgrzewke luksusowych trunkow i bede zazywac w celach leczniczych.

      Delete
  8. Przypomniało mi sie jak będąc w szóstym czy siódmym miesiącu ciąży pojechałam na Izbę Przyjęć do pewnego szpitala w Łodzi, wyczekałam się 5 godzin po których usłyszałam od lekarza, że w związku z ciążą, której grozi poród przedwczesny mogą mi jedynie zaproponować żebym pojechała do Centrum Zdrowia Matki Polki, bo tylko tam jest sprzęt do ratowania wcześniaków. Polska służba zdrowia wita i kłania się w pas :)
    Trzymam kciuki za przyszłych rekonwalescentów i za Twoje zdrowie psychiczne.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Nie smiem tego nawet porownywac!
      U was brak sprzetu, u nas jedynie organizacji. Nie potrafie ogarnac, ze ludzie tak sami sobie strzelaja w kolana. Skoro od miesiaca wiadomo po co przychodzimy. Klinika jest ambulatoryjna, nie wykonuje zabiegow ratunkowych, a w poniedzialki nie wykonuje zabiegow wcale to zsynchronizowanie dwoch osob - laryngologa i madame od badania sluchu nie powinno zajac szesciu godzin i nie wymagac rejestrowania sie w trzech miejscach. Aaaaa!

      Delete
  9. nigdy nie komentuję, ale się skuszę:) Pan ordynator chodzi w kółko , jak mniemam, poszukując odpowiedzi na wiszące na ścianie pytanie o przyszłość laryngologii:). Widocznie Niemcy tak mają, że muszą pytać Warrum???
    A przesunięcie terminu przyjęcia waszej trójki do placówki medycznej może wynikać z tego, że renoma Biskwita wymaga przedsięwzięcia stosownych przygotowań. Pewnie zajrzawszy w gardło Pan dr ujrzał tamże niezaspokojony apetyt na krokodyle. I nie chcąc swej zguby.....

    ReplyDelete
    Replies
    1. Sylwio, ulegaj czesciej TAKIM pokusom :-)

      Warum i quo vadis - przyczyna ekonomiczno-politycznego sukcesu RFN na arenie miedzynarodowej.

      Natomiast ja zaczelam sie niepokoic, ze ta wyprzedzajaca nas renoma sprawi, ze lada chwila otrzymamy na pismie, ze np.zgubili lozko i proponuja, zebysmy w zwiazku z tym sami sobie te migdaly powycinali, w domu.

      Delete
  10. Godot mnie rozłożył, cala reszta to betka ;-) Oni go tak codziennie oczekują ?

    ReplyDelete
    Replies
    1. Powinnam to sprawdzic, ale tak jakby mam uraz i mysl, zeby wrocic do tej poczekalni w celu spotkania Herr Godota nie jest szczegolnie ponetna. Sama rozumiesz :-)

      Delete
  11. Zawsze mnie interesowały te przejścia lekarskie z pokoju do pokoju, czasem korytarzem, czasem między pokojami, tajemniczymi drzwiami w półkach z książkami...taki naród podstępny... Dziecku mojemu rzeźbili migdały również i również w Niemczech. Będzie dobrze!

    ReplyDelete