[28 Sep 2015]
(...)
Hauptcioteczka, o czym zdaje się, już niejednokrotnie wspominałam, wyraża przekonanie, że wszyscy na świecie mówią po niemiecku, tylko często nie zdają sobie z tego sprawy.
Po prostu nie wiedzą, że potrafią.
Podczas jednej z podróży transatlantykiem ujął Hauptcioteczkę spersonalizowany serwis językowy. Panienka wypuszczająca turystów z okrętu na ląd (opcjonalnie wpuszczająca ich z powrotem), choć narodowości była południowoafrykańskiej, za każdym razem witała Hauptcioteczkę i Hauptwujaszka solidnym: Grüß Gott! Cioteczka była pełna podziwu, albowiem pasażerowie byli z rozmaitych stron świata, mówili w niezliczonych narzeczach, a tu pach! zawsze Hauptcioteczkę witało lub żegnało bezbłędne: Grüß Gott!
Po kilku dniach Hauptcioteczka zaczęła dociekać, jak działa ten system? Czy to ona emituje germańskie fale radiowe? Czy zdradza ją fryzura? Skarpety Wujaszka nabite w sandały? Wystający z kieszeni Frankfurter Allgemeine? Czy może, zgłosiła już taką ilość zastrzeżeń do odcienia lazuru otaczającej ją wody lub aranżacji warunków atmosferycznych, że znana jest całej obsłudze bez wyjątku?
Nie uzyskawszy jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie, uznała, że dla dobra ludzkości winna przede wszystkim podnieść panience Deutsch als Fremdsprache na nieco wyższy poziom.
Przystąpiła więc do południowoafrykańskiej hostessy z żarliwą przemową na temat leksykalnej dystrybucji 'Grüß Gott!' na terenie Bundesrepubliki. Że i owszem, to bardzo miłe, ale gatunkowo endemiczne dla Bawarii i że jako reprezentantka kantonów północnych wolałaby Moinmoin!, a zasadniczo to wystarczy jej nawet utylitarne: Guten Tag!
Panienka załopotała rzęsami w zdumieniu, rozłożyła bezradnie ręce sygnalizując , że pokonała ją kompleksowość przekazu i w panice zaczęła rozglądać się na boki szukając ratunku.
Ratunek, jak w trzeciej klasie Titanica, nie nadchodził. Hauptcioteczka niezrażona, zaczęła ponownie, tyle, że głośniej.
Przy trzecim lub czwartym podejściu, choć panienka nadal wypierała się ukrytych genetycznych predyspozycji do konwersacji po niemiecku, a poziom decybeli wzrastał, nastąpił przełom.
Hauptcioteczka krzyczała: Guten Tag! Kein Grüß Gott!, a panienka o synapsach już nie al dente: ‘You lost your CRUISE CARD?!’
Okazało się, że to nie było Grüß Gott!
To było Cruise Card.
(...)
Kryzys uczęszczania do placówki nastąpił w piątek.
Przyjęłam to nieomal z pewną ulgą, bo nie lubię żonglować odbezpieczonym granatem.
Wybuchło.
Mniej więcej w ten deseń.
‘Odbierz mnie zaraz po śniadaniu, nikt ze mną się nie chce bawić, siedzę tam samiuteńka w kąciku, a poza tym kocham cię najbardziej na świecie i chcę cię przytulać przez cały dzień, a Biskwit to jest z tobą w domu.’ (Do tego oczy skrzywdzonego szczeniaczka.)
Opis zdarzeń ma się tak do rzeczywistości, jak narracja w Bildzeitung. Zaglądam przez okna przebrana za las podchodzący pod zamek, więc wiem.
Ale rozsądek nie zawsze wystarcza, by wykarczować absurdalne poczucie winy.
O korzeniach jak perz.
(...)
Dynia kopiuje żywych. Dziś na palecie ksieżniczka Wasiuczyńska.
(Do wartości dzieła Dyni należy doliczyć jedną kuchenną gabkę, którą musiałam poświęcić na ołtarzu sztuki.)
©kaczka
(...)
Hauptcioteczka, o czym zdaje się, już niejednokrotnie wspominałam, wyraża przekonanie, że wszyscy na świecie mówią po niemiecku, tylko często nie zdają sobie z tego sprawy.
Po prostu nie wiedzą, że potrafią.
Podczas jednej z podróży transatlantykiem ujął Hauptcioteczkę spersonalizowany serwis językowy. Panienka wypuszczająca turystów z okrętu na ląd (opcjonalnie wpuszczająca ich z powrotem), choć narodowości była południowoafrykańskiej, za każdym razem witała Hauptcioteczkę i Hauptwujaszka solidnym: Grüß Gott! Cioteczka była pełna podziwu, albowiem pasażerowie byli z rozmaitych stron świata, mówili w niezliczonych narzeczach, a tu pach! zawsze Hauptcioteczkę witało lub żegnało bezbłędne: Grüß Gott!
Po kilku dniach Hauptcioteczka zaczęła dociekać, jak działa ten system? Czy to ona emituje germańskie fale radiowe? Czy zdradza ją fryzura? Skarpety Wujaszka nabite w sandały? Wystający z kieszeni Frankfurter Allgemeine? Czy może, zgłosiła już taką ilość zastrzeżeń do odcienia lazuru otaczającej ją wody lub aranżacji warunków atmosferycznych, że znana jest całej obsłudze bez wyjątku?
Nie uzyskawszy jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie, uznała, że dla dobra ludzkości winna przede wszystkim podnieść panience Deutsch als Fremdsprache na nieco wyższy poziom.
Przystąpiła więc do południowoafrykańskiej hostessy z żarliwą przemową na temat leksykalnej dystrybucji 'Grüß Gott!' na terenie Bundesrepubliki. Że i owszem, to bardzo miłe, ale gatunkowo endemiczne dla Bawarii i że jako reprezentantka kantonów północnych wolałaby Moinmoin!, a zasadniczo to wystarczy jej nawet utylitarne: Guten Tag!
Panienka załopotała rzęsami w zdumieniu, rozłożyła bezradnie ręce sygnalizując , że pokonała ją kompleksowość przekazu i w panice zaczęła rozglądać się na boki szukając ratunku.
Ratunek, jak w trzeciej klasie Titanica, nie nadchodził. Hauptcioteczka niezrażona, zaczęła ponownie, tyle, że głośniej.
Przy trzecim lub czwartym podejściu, choć panienka nadal wypierała się ukrytych genetycznych predyspozycji do konwersacji po niemiecku, a poziom decybeli wzrastał, nastąpił przełom.
Hauptcioteczka krzyczała: Guten Tag! Kein Grüß Gott!, a panienka o synapsach już nie al dente: ‘You lost your CRUISE CARD?!’
Okazało się, że to nie było Grüß Gott!
To było Cruise Card.
(...)
Kryzys uczęszczania do placówki nastąpił w piątek.
Przyjęłam to nieomal z pewną ulgą, bo nie lubię żonglować odbezpieczonym granatem.
Wybuchło.
Mniej więcej w ten deseń.
‘Odbierz mnie zaraz po śniadaniu, nikt ze mną się nie chce bawić, siedzę tam samiuteńka w kąciku, a poza tym kocham cię najbardziej na świecie i chcę cię przytulać przez cały dzień, a Biskwit to jest z tobą w domu.’ (Do tego oczy skrzywdzonego szczeniaczka.)
Opis zdarzeń ma się tak do rzeczywistości, jak narracja w Bildzeitung. Zaglądam przez okna przebrana za las podchodzący pod zamek, więc wiem.
Ale rozsądek nie zawsze wystarcza, by wykarczować absurdalne poczucie winy.
O korzeniach jak perz.
(...)
Dynia kopiuje żywych. Dziś na palecie ksieżniczka Wasiuczyńska.
(Do wartości dzieła Dyni należy doliczyć jedną kuchenną gabkę, którą musiałam poświęcić na ołtarzu sztuki.)
©kaczka
Matko Wasiuczyńskiej Księżniczki! Godną następczynię tronu Ci tu przedstawiają! :-D
ReplyDeletePlotka glosi, ze Artystka Wasiuczynska czujac oddech konkurencji porwala pedzle i palety i uciekla w nieznanym kierunku :-)
DeleteDzielna kopistka:-) A historia przednia:-))))) Wieża Babel cholerna, o mój rozwój lingwistyczny też dbają w pracy. Co się przyzwyczaję do nowego języka, o choćby - węgierskiego, to mi zmieniają współpracownika i zaczynam od nowa. Aktualnie zagłębiam się w meandry portugalskiego.
ReplyDeleteA widzisz, moze jednak zastosuj manewr Hauptcioteczki? Niewykluczone, ze kazdy mowi po polsku tylko o tym nie wie :) Glosniej do Portugalczyka! Glosniej!
Delete(Portugalczyk Osculati?)
no dla gąbki to jednak spory awans społeczny, z garkotłuka do pracowni artysty.
ReplyDeleteb.
Tak, ale nie jest juz soba. Jest w kilkunastu kawalkach :-)
DeletePowtórzę celem utrwalenia. Wyrzuty sumienia ABSURDALNE.
ReplyDeleteDzieki!
Delete(Jasne, ze tak. Dzis musialam poganiac, bo nie chciala sie odczepic od framugi w placowce. Nie nadazysz.:-)
Kaczko Droga, dzisiaj dwa przeogromne wybuchy chichow, w kolejnosci chronologicznej, za:
ReplyDelete- "Okazało się, że to nie było Grüß Gott! To było Cruise Card."
(Juz opowiedzialam to małżonkowi i juz jutro mam anegdotkę na przerwę.)
- "Zaglądam przez okna przebrana za las podchodzący pod zamek."
(Nadal mam ten obraz przed oczami, hah)
I jedno wow za ksiezniczke :-)
arbuz
I ja, i ja! Ja też zobaczyłam ten kaczko-las oczyma wyobraźni i wciąż rechoczę!!:-) Oj, Kaczko, Kaczko, co Ty ludziom robisz od rana! (czy tam od południa...)
Delete(PS.litermatka = dawna żółwica)
Ciekawam miny Hauptcioteczki po tym bolesnym zejsciu na ziemie ;)
ReplyDeleteHaupcioteczki nie sprowadził by na ziemię nawet szarżujący mamut. Obawiam się, że obiła by go mentalną parasolką i palnęła kazanie cedząc uszczypliwości. Tak mniemam.
DeleteBo Kaczka tak pisze, taaak piiiiisze, że mam wrażenie, że Haupcioteczkę znam osobiście.
This comment has been removed by the author.
ReplyDeleteMoja Pani Matka postepuje podobnie. Zwlaszcza po koniaczku mowi W O L N O i DOOOSAAADNIEEE po Polsku. Niezaleznie od narodowosci rozmowcy. Czasami wtraci dwa slowa po angielsku ale ciezko miec pewnosc gdyz pronaucyjeszon troszke nie teges ;) Moj osobisty Holender sie juz przyzwyczail :)
ReplyDelete