[114]

[2 Oct 2014]

(...)
Przez ostatnie dni jesień tu była piękna, z bosymi stopami niemowlęcia (choć to akurat żaden dowód), z kawą na chodniku z widokiem na drużynę siatkarek plażowych w takichże strojach (bez  podpinki), z bardzo dodatnią temperaturą w gruncie (najrozmaitszych) rzeczy.
Tak więc prawdopodobnie niezapowiedziany alarm pepoż odbędzie się dzisiaj, gdyż zbiera się na deszcz.
Dynia przynosi do domu strzępy scenariusza przebiegu, potencjalne algorytmy zdarzeń, zatem być może jednak przesunięto ćwiczenia z logiki oraz wstęp do metodologii badań naukowych, by zrobić czterolatkom prelekcję na temat, co się wydarzy.
Dowiadujemy się, na przykład, że na dźwięk wyemitowanego przez siebie alarmu pepoż Derekcja pochwyci swój nieczynny ghettoblaster i rzuci się na drugą stronę ruchliwej ulicy by tam, na środku placu ustanowić tymczasowe biuro sztabu interwencji kryzysowej i stamtąd koordynować akcję ratunkową.
W międzyczasie Pan od Małpiatek wciągnąwszy na grzbiet pomarańczową, odblaskową kamizelkę, krzycząc 'FUEGO, FUEGO!' (patrz: Manuel z 'Hotelu Zacisze') rzuci się pomiędzy pojazdy mechaniczne, by zatrzymać ruch.
Uściślijmy, by zatrzymać ruch na jednej z głównych dróg dojazdowych do miasta.
Fakt, nie jest to Marszałkowska, ale potencjał na sparaliżowanie centrum zostaje.
Nie można wykluczyć, że mimo usilnych prób zatrzymania ruchu ulicznego Pan od Małpiatek odjedzie rozmazany jak komar na przedniej szybie autobusu, albowiem, tak mi wynika z obserwacji i doświadczenia, społeczeństwo jeździ tą dwupasmówką z pewną specyficzną determinacją, którą trzyma na wodzy jedynie sygnalizacja świetlna.
(Tu wyobraźnia podpowiada mi obraz setki dzieci oczekujących na to, by światło po naciśnięciu przycisku zmieniło kolor, a wszystko to na tle gorejącego jak gigantyczny krzak budynku.)
Słowem, kto chce zdążyć dziś na czas winien omijać rejony Instytutu, gdyż albo ryzykuje, że utknie w tłumie przechodzących przez jezdnię dziateczek machających na pożegnanie trzylatkom-żertwom ofiarnym z nosami przyklejonymi do szyb lub odjedzie z częścią personelu wkręconą w resory pojazdu.
Na pewno będzie pięknie.
A tu jesień.
Znów nieunikniony obrót sfer niebieskich na niekorzyść poziomu serotoniny i obrót mamony na korzyść placówek handlowych, gdzie w ofercie już sztuczne choinki, Stollen z cukrem pudrem i papier do pakowania prezentów.

(...)
Nie mogąc zdecydować się, któren piękniejszy, kupiłam oba.

(...)
Biskwit jest jak rekin, który krąży wokół kanapy.
(Tu aż prosi się o podkład muzyczny ze Szczęk: durrrum... durrum... durrumdurrum... durrumdurrumdurrumdurrum... pukupukupukupukupuku DUMDUM DUM!’)
A może krążyć, bo kanapa, jak samotna wyspa, stoi na środku pokoju.
Siedzę na tej kanapie z podciągniętymi pod brodę nogami. Nad głową, na wyciągniętych rękach trzymam pęk kabli, co do których Biskwit ma plany. Niecne i zgubne.
Z rąk nad głową jeszcze nie udało mu się wyjąć. Z wszystkich innych schowanków i owszem.
Jedynie technologia wireless może nas uratować.
Acz niewykluczone, że Biskwit zacznie przegryzać się przez mikrofale.

©kaczka
23 comments on "[114]"
  1. Stollen rzucili juz????
    Ide sie zaopatrzyc!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Stollen, pierniki, a wczoraj krazac po Hauptstrasse widzialam porcelane z Mikolajem i pierwsze choinkowe bombki. Mysle, ze to efekt nieobchodzenia Halloween z takim przytupem jak na Wyspach Brr. Handel moze sie skupiac na choinkach juz od wrzesnia, nie rozpraszaja go zadne dynie :-)

      Delete
  2. Anonimowa wczoraj w reklamie pewnego marketu na K zauważyła kalendarze adwentowe i pewnie gdyby nie zmęczenie zapodawaniem Jej Wysokości kolejnych porcji syropów (7 rano, 4 w południe, 6 wieczorem szczęśliwie wszystkie po 5 ml) by się zdziwiła, a teraz gdy choinki też są już nie warto.
    Pozdrawiam

    ReplyDelete
    Replies
    1. Anonimowo! Siostro w Syropach! Czym podajesz? Strzykawka? Kieliszkiem? Mieszasz z sokiem? Przychodzi ci na mysl, ze ktos powinien wreszcie wyprodukowac syropy w czopkach?
      Jedyne, co ostatecznie przeprowadzilo mnie przez tydzien podawania syropu Dyni to niewychowawcze przekupstwo, ze jesli bedzie spozywac bez okrywania mnie pawiem na sam widok lyzki to zabiore ja do doroslego sklepu i kupie jej dorosla torebke - taka jaka sama sobie wybierze. Podzialalo.

      Delete
  3. Właśnie wróciłam z "miasta" i wiedz, że na każdej szybie autobusu widziałam rozpłaszczonego pana od Małpiatek a we wszystkich alufelgach wirujący personel dyniowej placówki! A na oknach płaskie nosy płonącej żertwy! :DDD

    Niebezpiecznie jest jeździć po Kaczce!

    Śpieszę też pocieszać: carpe diem!- bo Piątek właśnie naumiał sie wchodzić na sofę. Na razie tylko na jedną, ale gdy przesuwa się obunóż wzdłuż pierzei, raz po raz unosi szkitkę (cudowne słowo!) i próbuje, czy na fotel/łóżko/krzesło też potrafi.
    Zejść, oczywiście, nie umie.
    Tak więc ciesz się, bo lada dzień Biskwit wyrwie Ci z rąk te pęki kabli, w nosie mając wyżyny sofy.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Jezdzisz po kaczce! Okrutniku!
      Biskwit cwiczy sie wlasnie w sztuce stania. Dni sofy i kabli sa policzone.
      Stanie sluzy chwilowo Biskwitowi do wyrazania protestu. Odklada sie Biskwita do lozka w poziomie, czlowiek wychodzi, wraca, a tam Biskwit stoi w pionie i ma za zle. Do tego Biskwit znow biedny, bo katar, glut i marazm. A wszystko to pewnie przez brak skarpet.

      Delete
    2. U nas też nawrót :(
      A przez chwilę glut był w odwrocie; no to wzięłam go do szkoły bez skarpet...
      A właściwie to wyniosłam go z domu w skarpetach, potem zniknęły.

      Delete
  4. Płuczę oczy kwasem, ale trzylatki czuło lizane jęzorem ognia i machający im ewekuowani wciąż tam są.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Czuly liz jezora ognia teraz i we mnie utrwalil ten obrazek na wieki!

      Delete
  5. choinki, bombki, światełka... dzieci to lubią... światełka - jeszcze więcej kabli to podgryzania ;)
    P. też kocha kable, ale jeszcze bardziej wtyczki. Niestety stając sie gniazdkiem nie produkuje elektronów w ilości wystarczającej do uruchomienia odkurzacza (też wielka miłość, i można przy nim chodzić po mieszkaniu)

    ReplyDelete
    Replies
    1. We wtyczkach jest jakas magia. Z tysiecy bezpiecznych i niebezpiecznych rzeczy niemowle zawsze wybiera wtyczke? Czemu, pytam? Co na to Freud? Co na to Steiner?

      Rety, dzieki za przypomnienie, trzeba bedzie zbudowac kojec dla choinki i kupic swiatelka wireless :-)

      Delete
  6. Od rana zbieram się by wyznać Ci miłość. Zawsze o tym wiedziałam, ale dziś, nadrabiając zaległa lekturę Twoich postów poczułam to uczucie jeszcze mocniej. Kocham Cię za opisy, dobór słów, cudny-racjonalny stosunek do życia i za to,że nawet choroby dzieci potrafisz tak opisać, że wydają się bajeczną przygodą!!!!!!!!!!!! A biskwitowi moja Kropencja zazdrości bo póki co kręci się jak bąk wokół własnej osi... Bezzębna i rozbrajająca...

    ReplyDelete
    Replies
    1. A IMIĘ NASZE (kochających kacze pisanie) LEGION!

      Mię intrygują porady z kalendarza zdrowia- z tym rumianym panem w panierce.
      Nie zaczaiłybyście się dyskretnie z Biskwitem za jakimś znakiem drogowym żeby sfilmować ew. dokonać serii zdjęć w godzinie zero?. Szykuje się bowiem akcja na miarę najlepszych brodwayowskich spektakli.

      Delete
    2. Och, kochane! Co tu duzo... dziekuje! CMOK!

      Delete
    3. Pan w panierce to mam nadzieje, jakas nowa edycja Kaszpirowskiego, gdyz rozchodzil sie jak swieze bulki, Obiecuje, na tyle, na ile zardzewiala znajomosc jezyka mi pozwoli, dzielic sie cennymi radami na temat zdrowia.

      Delete
  7. Dzień Dobry,
    Myślę, że powinniście poddać Biskwita dokładnym badaniom. Być może jest to kwestia różnicy pokolenia, ale moje, obecnie beznadziejnie już dorosłe potwory, nawet za cenę zdobycia kabla pod napięciem, nie zniżyłyby się do wybierania tak bezpiecznego mebla, jakim bez wątpienia jest sofa. Obiekt zainteresowania MUSI być kanciasty, a najlepiej jeszcze twardy i na wysokości oka. W razie zniszczenia ma generować jak największą ilość możliwie małych kawałków, które można od razu połknąć, albo uwalniać trudny do usunięcia lub trujący płyn (fosgen, gutaperka, maź).
    A na gwiazdkę - treadmill.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Dzien dobry!
      Wizja niemowlecia w gutaperce... dziekuje! :-)))
      Mysle, ze obecnie Biskwit czyni rozpoznanie terenu i sporzadza mape miejsc kanciastych i wypelnionych gutaperka. A potem uderzy. I dlugo sie bedziemy zbierac. (Tu przypomnialam sobie, ze trzymam pod zlewem puszke czarnej farby...)

      Delete
    2. Całkiem możliwe, chociaż na tym stosunkowo wczesnym etapie rozwoju osobniczego obserwuje się raczej rozpoznanie walką (guzy łagodne acz sine, bazie w nosie, zjadanie kurzu z kapci, odwzorowywanie tekstury kafelków na czole itp.). No chyba że wie już (Dynia nie śpi!) od świeżo upieczonych noblistów o własnym giepeesie i stosuje.
      Jeżeli farba nie jest doskonale czarna, nawet nie spojrzy, bez obaw. Gorzej, kiedy dostrzeże promieniowanie tła.
      Przy okazji zapewniam, że przyszłość będzie równie ciekawa, o czym mam nadzieję sukcesywnie czytać. Pani/Twój styl rozkłada mnie na łopatki.

      Delete
    3. Moj styl, upraszam, moj! Slabo paniuje nad rzeczywistoscia, wiec odrzucmy zbedna elegancje i wypijmy bruderszaft gutaperka!
      Dzikosc Biskwita wprawia mnie w oslupienie, bo Dynia w porownaniu z Biskwitem byla nieruchoma jak pomnik ze spizu.
      A ja tu w trakcie pisania tych kilku zdan wstawalam juz trzy razy, zeby Ziemie wepchnac ponownie na ten tor eliptyczny, po ktorym sie kreci, bo Biskwit ja zen nieustannie spycha :-)

      Delete
  8. Zaiste, Twój obraz ewakuacji Dyniowej placówki to prawdziwy mózgotrzep. Się nijak uwolnić nie mogę (ihahaha - zarżała po raz kolejny).
    Zajrzę tymczasem do pobliskiego dyskontu, czy nie rzucili już aby świątecznych chlebków marcepanowych ;).

    ReplyDelete
  9. Cóż, wczoraj dowiedziałam się od kum, że pochody z lampionami z okazji św. Marcina (11.listopada) dobiegają końca, tak więc przypuszczam, że marcepan, pierniki, ciastka korzenne, Stollen i kalendarze adwentowe to tak, już na Boże Narodzenie, ale to 2015.

    Trzy lata temu w pewnym dużym markecie na kilka dni przed BN próbowałam znaleźć daremnie "chlebki" marcepanowe, zapytałam o nie obsługę, na co obsługa prosto w moją naiwność, że za tydzień to oni zające wielkanocne wykładają, pffff i niech się bujam.

    arbuz bez dna

    ReplyDelete
    Replies
    1. I u nas tradycyjnie swiety Marcin piatego listopada :-)
      Czynmy zapasy chlebkow! Czynmy!

      Delete