[26 Nov 2013]
(...)
Dzięki postępowi technologicznemu Dynia pozostaje w stałym kontakcie audiowizualnym z Rubenitem i Pięknym Edkiem.
Zwykle wygląda to tak.
O zmroku Dynia wypolerowawszy zęby, wdziewa pidżamę i przypomina sobie nagle, że bezzwłocznie, tu teraz i natychmiast, musi nawiązać z Rubenitem kontakt wizualno-werbalny w celu wymiany krytycznych dla istnienia galatyki informacji.
Gdyż, uwierzcie lub nie, tysiąc kilometrów dystansu do sprawy i Rubenito awansował do tytułu ‘majn beft friend’.
Zwykle próby wywołania Rubenita w sieci na cito są daremne, gdyż ten, albo śpi, albo je, albo myje zęby, albo robi kupę, albo konwersuje z Abuelą.
Dynię z tej okazji ogarnia okrutny Weltschmerz, ma nam wszystkim bardzo za złe, utrzymuje, że wszystko to z naszej winy, po czym streszcza to, czym chciała się z Rubenitem się podzielić, niestety nie w formacie ‘executive summary’.
Za pośrednictwem telefonów komórkowych skrzykujemy tedy z Matką Rubenita najwcześniejszą możliwą, poranną konferencję.
Rubenito na tę okoliczność (tak jak na każdą inną od miesiąca) obleka się w strój Gruffalo.
Dynia na tę okoliczność (oraz jak na każdą inną od miesiąca) obleka się w szaty i insygnia królewskie, a na widok Rubenita na ekranie, milknie, spuszcza wzrok i zaczyna skubać wstążki.
Delikatnie ponaglana przez dwie matki w pidżamach, nieprzytomnie kiwające się nad kubkami kawy przy kuchennych stołach (‘no i cóż takiego chciałaś powiedzieć’), królewna wzrusza ramionami i mówi ‘Donoł!’.
W tle podskakuje Eduardo, nadal w ostrej fazie separacyjnej rozpaczy, drąc się ‘WAAAAAAAAAAAAAAANT DYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYNIA!’.
Sznurek konwersacji przejmuje Rubenito, który na tę okazję zawsze trzyma coś w rękawie, coś, czym można zadać szpanu lub posolić niezasklepione rany.
Typu: ‘Patrz! Mam nową figurkę Angry Birds!’
Dynia przebija Birds plastikowym truchłem Hallo Kitty.
Rubenito przynosi najnowszy film ze świnią Peppą. Christmas Limited Edition 2013.
Dynia na to trzy DVD z Barbie.
Rubenito idzie po nowy odkurzacz.
Dynia próbuje wciągnąć do kuchni swoje nowe łóżko.
Rubenito pokazuje rower.
Dynia domaga się okazania naszego telewizora.
Rubenito idzie przynieść ogród.
Dynia chce, abym poszła po tramwaj.
Rubenito sięga po ostateczny argument i podciąga do kamery za szyję lub szelki swego brata (‘Mam brata! HA!’).
Dynia uderza w ryk.
Przyduszony Eduardo uderza w ryk.
Strofowany Rubenito uderza w ryk.
W tle dwóch, ojców w pidżamach, zwabionych syrenim śpiewem swych dziatek, stoicko przekrzykuje soprany omawiając swe poglądy na najnowszą metodę syntezy cząsteczki beznadziejanu czasu lub atłasu.
Dwie matki próbują o pogodzie.
Gdy poziom decybeli zaczyna przekraczać dopuszczalne normy, następuje gwałtowne pożegnanie.
Z tej przyczyny dziatki uderzają w jeszcze głośniejszy ryk.
Nie wiem, jak u Rubenita, ale u nas Dynia idzie się dramatycznie rzucić w piernaty, a po drodze zdarzy jej się trzasnąć drzwiami.
Rodzice tymczasem idą sobie wlać do kawy wódki.
(A konkretnie, wylać zimną kawę i nalać wódki. Po drugiej stronie kanału – wylać zimną kawę i nalać sherry?)
Zastanawiam się, kiedy naturalizowani Sycylijczycy z dołu uznają, że jest za głośno.
©kaczka
(...)
Dzięki postępowi technologicznemu Dynia pozostaje w stałym kontakcie audiowizualnym z Rubenitem i Pięknym Edkiem.
Zwykle wygląda to tak.
O zmroku Dynia wypolerowawszy zęby, wdziewa pidżamę i przypomina sobie nagle, że bezzwłocznie, tu teraz i natychmiast, musi nawiązać z Rubenitem kontakt wizualno-werbalny w celu wymiany krytycznych dla istnienia galatyki informacji.
Gdyż, uwierzcie lub nie, tysiąc kilometrów dystansu do sprawy i Rubenito awansował do tytułu ‘majn beft friend’.
Zwykle próby wywołania Rubenita w sieci na cito są daremne, gdyż ten, albo śpi, albo je, albo myje zęby, albo robi kupę, albo konwersuje z Abuelą.
Dynię z tej okazji ogarnia okrutny Weltschmerz, ma nam wszystkim bardzo za złe, utrzymuje, że wszystko to z naszej winy, po czym streszcza to, czym chciała się z Rubenitem się podzielić, niestety nie w formacie ‘executive summary’.
Za pośrednictwem telefonów komórkowych skrzykujemy tedy z Matką Rubenita najwcześniejszą możliwą, poranną konferencję.
Rubenito na tę okoliczność (tak jak na każdą inną od miesiąca) obleka się w strój Gruffalo.
Dynia na tę okoliczność (oraz jak na każdą inną od miesiąca) obleka się w szaty i insygnia królewskie, a na widok Rubenita na ekranie, milknie, spuszcza wzrok i zaczyna skubać wstążki.
Delikatnie ponaglana przez dwie matki w pidżamach, nieprzytomnie kiwające się nad kubkami kawy przy kuchennych stołach (‘no i cóż takiego chciałaś powiedzieć’), królewna wzrusza ramionami i mówi ‘Donoł!’.
W tle podskakuje Eduardo, nadal w ostrej fazie separacyjnej rozpaczy, drąc się ‘WAAAAAAAAAAAAAAANT DYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYNIA!’.
Sznurek konwersacji przejmuje Rubenito, który na tę okazję zawsze trzyma coś w rękawie, coś, czym można zadać szpanu lub posolić niezasklepione rany.
Typu: ‘Patrz! Mam nową figurkę Angry Birds!’
Dynia przebija Birds plastikowym truchłem Hallo Kitty.
Rubenito przynosi najnowszy film ze świnią Peppą. Christmas Limited Edition 2013.
Dynia na to trzy DVD z Barbie.
Rubenito idzie po nowy odkurzacz.
Dynia próbuje wciągnąć do kuchni swoje nowe łóżko.
Rubenito pokazuje rower.
Dynia domaga się okazania naszego telewizora.
Rubenito idzie przynieść ogród.
Dynia chce, abym poszła po tramwaj.
Rubenito sięga po ostateczny argument i podciąga do kamery za szyję lub szelki swego brata (‘Mam brata! HA!’).
Dynia uderza w ryk.
Przyduszony Eduardo uderza w ryk.
Strofowany Rubenito uderza w ryk.
W tle dwóch, ojców w pidżamach, zwabionych syrenim śpiewem swych dziatek, stoicko przekrzykuje soprany omawiając swe poglądy na najnowszą metodę syntezy cząsteczki beznadziejanu czasu lub atłasu.
Dwie matki próbują o pogodzie.
Gdy poziom decybeli zaczyna przekraczać dopuszczalne normy, następuje gwałtowne pożegnanie.
Z tej przyczyny dziatki uderzają w jeszcze głośniejszy ryk.
Nie wiem, jak u Rubenita, ale u nas Dynia idzie się dramatycznie rzucić w piernaty, a po drodze zdarzy jej się trzasnąć drzwiami.
Rodzice tymczasem idą sobie wlać do kawy wódki.
(A konkretnie, wylać zimną kawę i nalać wódki. Po drugiej stronie kanału – wylać zimną kawę i nalać sherry?)
Zastanawiam się, kiedy naturalizowani Sycylijczycy z dołu uznają, że jest za głośno.
©kaczka
Podobno Małe F. (nasz ex-współlokator, lat 2,5) kradnie ojcu smartfona, siada w fotelu, wykręca na sucho numer do Bebe i Wiewióra i gada jak najęty przez pół godziny. Kiedy urzeczywistniamy mu tą zabawę dodając interakcję werbalną z naszej strony, Małe F. milknie. One chyba tak mają?
ReplyDeleteMaja. Najbardziej lubie, gdy Dynia wylacznie potakuje glowa osobnikowi w telefonie lub idzie mu pokazac swoje nowe lozko.
DeleteMoze nie lubia, gdy sie im kradnie show? :-)
No paczta, a ja się zastanawiałam, czemu mała W. inscenizuje dziadkowi rozmowy telefoniczne z ciocią, a jak jestem na kablu, to nie chce gadać ;)
DeleteCzyli norma. :-)
Delete<3
ReplyDeleteNalezy mi sie. Cholernie ciezko jest przyniesc tramwaj. :-)
DeleteKaczko, codziennie z półlitrówki do użytku osobistego odlewam dla Ciebie filiżankę wprost do cysterny. Spodziewaj się transportu niebawem.
ReplyDeleteSie wzruszylam :-)
DeletePowiadam, jak juz rozpakuje ostatni karton to 'dwunastu na umrzyka skrzyni i butelka rumu'.
Smieje sie! :)
ReplyDeleteZ ludzkiej krzywdy :-)
DeleteUff, ależ zbudowałaś napięcie. Atmosfera gęsta, aż się skrapla ;)
ReplyDeleteCzy rozważałaś kiedykolwiek zarabianie na życie pisaniem kryminałów?
Raz. Byl nawet tytul: 'Trup na kruchym ciescie' :-)
DeleteAle rozeszlo sie po kosciach :-)
pisz no Kaczko czesciej bo to dla mnie jedyna rozrywka znad MaloQoopkowych antybiotykow... :) Dynia ! I love u do bolu.....
ReplyDeleteNa Wyspiarskiej amoksycylinie?
DeleteBiedule!
:-(
Amox jest dobra na wszystko od pecherza migdalow po zainfekowany paznokiec...z reszta co ja Ci tu...Ty sama dobrze wiesz :)
DeleteAmox jest dobra na wszystko od pecherza migdalow po zainfekowany paznokiec...z reszta co ja Ci tu...Ty sama dobrze wiesz :)
DeleteWiem... mysle, ze to jest ich hold dla Fleminga. Trwac do konca swiata na posterunku przy penicylinie. Nie wiem, natomiast, jak ukrywaja przed lekarzami fakty o nieskutecznosci tejze? drukuja osobne zurnale, nie monitoruja, strasza ogniem piekielnym?... nasz GP na haslo 'a moze tak cefalosporyny nowszej generacji', no bo ostatecznie mowimy o dziecku i potencjalnych efektach ubocznych, znizyl glos do szeptu, tak jakby NHS go podsluchiwal i powiedzial, ze to przez takich jak my w angielskich szpitalach szaleja metycylino-oporne gronkowce... teraz to jest nawet smieszne, wtedy nie bardzo. ech.
Deleteteż chcę conference call z Dyniąąąąą!
ReplyDeleteżeś mi humora dziś poprawiła, że oja
stukam się z Tobą zdalnie kubkiem z wódką
Lejdi! Gdzie bylas, gdy cie nie bylo, he?!
DeleteStuk! Prost! Na zdrowie!
no nie może być gorsza, doróbcie jej jakieś sibling! ;-)
ReplyDeleteA wtedy Rubenito wyskoczy z trojaczkami, albo kucykiem?
DeleteTa wojna nie ma konca :-)
Sycylijczycy oddychają z ulgą! "Nareszcie jakieś bratnie dusze!" :-))
ReplyDelete:-)))
DeleteMoja bliska przyjaciolka opuscila mieszkanie w bloku na rzecz innego mieszkania w bloku (na ostatnim pietrze, spryciara) mowiac, ze nie moze zrozumiec, czemu bachory z gory ciagle tupia i przesuwaja szafy gdanskie i jak to mozliwe, zeby dzieci tak tupaly, jakby je ktos podkul, kapci nie maja, czy co?
A ja juz rozumiem. Dynia nawet, gdy stapa na palcach czyni rumor. Nawet podklejenie filcem tu nie pomoze. Ona jest jak Golem, King Kong i Godzilla razem wzieci :-)
O Sycylijczyków bym się nie martwiła. Ta "naturalizacja" to tylko taka przykrywka.
ReplyDeletePS. widziałam t-shirt z napisem " ja nie krzyczę - jestem Włochem".
Sycylijczycy maja, na szczescie, skrepowane rece. Smycza od swego wscieklego szpica, ktory toczy piane i ujada.
DeleteAle, nie wiem, co bedzie, gdy pies zachrypnie :-))))
Ide wyguglac T-shirt! :-)
Napięcie świtnie przyprawione humorem przerasta wszystkie Terminatory i inne filmy akcji oraz Alfreda H. razem wzięte. Dzięki za zastrzyk zdrowia po kwiku i prychaniu przy Twojej notce :-)) Kaczko, jesteś w super formie pisarskiej a Dynia - lingwistyczno-towarzyskiej.
ReplyDeleteCala przyjemnosc po naszej stronie :-)))
DeleteCzyli prawda jest, ze im bardziej zycie doswiadcza, tym bardziej pioro sie ostrzy ;-)
Sycylijczycy prawdopodobnie martwią się, dlaczego u Was tak cicho.
ReplyDeleteLada dzien kupimy sobie koze :-)
DeleteA ja coś czuję że Dynia przyciągnie kiedyś coś takiego przed monitor, że zaskoczy wszystkich :) ;)
ReplyDeleteno nie matka?
Trudno przebic Edka, ale probowac trzeba :-))))
DeleteCuudoo, chyba sobie zrobię folder albo wydrukuje i na lodówkę, taki poprawiacz humoru :) ooch :)
ReplyDelete