[24-26 Sep 2013]
...24...23...22...
...24...23...22...
(...)
Z frontu.
Dżordż występuje w roli permanentnej wycieraczki,
a przechodnie pytają, czy to nasz piękny, dorodny i dobrze wychowany kot.
Dżordż wczoraj przyprowadził kumpla.
(Planują masowy eksodus?)
Przyjdzie nam przed wyjazdem okadzić
kartony łososiem i drobno krojoną cielęciną, by wywabić potencjalnych
emigrantów.
(...)
- Zauważyłaś, że mówisz po angielsku z
niemieckim akcentem, kaczko?
Sześć lat na Wyspie...
Pozostaje strzelić sobie z łuku w
potylicę.
(...)
Wersji dla dorosłych nie
przewidziano.
©kaczka
Awww. Am I really going to love it? Nie popatrzyłam nigdy na eksodus międzynarodowy z pozycji trzylatka. Co o tym myśli Dynia?
ReplyDeleteTrzyletni malolat bedzie zafascynowny I przyzwyczai sie do nowej rzeczywistosci . Nie zajmie jej to dluzej niz miesiac !
DeleteTak to juz maja, the trzyletnie typy...otwarte na zmiany , poddatne na wplywy, pamiec z gatunku : " short term".
Bardzo latwo daja sie przesadzic na obcy grunt.
:-)
Dynia weszla w faze zbierania smietany ze statusu uchodzcy. Gdzie nie pojdzie wszyscy ja zapewniaja, ze beda rozpaczac po jej wyjezdzie oraz wreczaja jej pozegnalne prezenty. Do tego przeciez ma na koncu tej teczy przyobiecane BIG PINK BED oraz bliskosc Hauptcioteczki dystrybuujacej Haribo... Slowem, przeprowadzka to na razie same materialne profity... Najbardziej zabiegamy o pospieszne odbudowanie jej zycia towarzyskiego, bo bez towarzystwa innych kurdupli bedzie sie po prostu nudzic. Zbiegiem okolicznosci jej dwaj anglojezyczni kumple mieszkaja w odleglosci 30-40 km od, no i jest spora nadzieja na miejsce w teksansko-szwedzkiej placowce.
Deletepizza, lody i frytki - das ist Deutschland :D
ReplyDelete:-) Najwyrazniej w bonusie otrzymujemy kawalek Italii. Ale fakt, faktem... od szesciu lat nie mielismy stalego dostepu do wloskich lodow w kulkach. Precz z Benem i Jerrym, niech zyje straciatella!
Deletenie zachęcili mnie;) no, ale nie jestem dzieckiem;P
ReplyDeleteI dlatego rozczarowal mnie brak wersji dla doroslych :-)
DeleteAle czadowa książka! Mają takie dla innych stron świata? Ponieważ nie wiemy gdzie wylądujemy, potrzebowałam z pięć takich różnych. Super!
ReplyDeleteMaja. Pan w garniturze mial w teczce cala biblioteczke najprzerozniejszych destynacji i predestynacji. A do kompletu dodaja i misia, i pileczke :-)
DeleteGermania, ojczyzna Haribo. Jestem spokojna o Dynię :-)
ReplyDeleteJa natomiast mniej spokojna o globalne zasob Haribo. Sugeruje, robcie zapasy!
DeleteDaj cynk do fabryki :-) Niech staną na wysokości :-)
DeleteEE tam, ze z niemieckim akcentem ;P
ReplyDeleteJa niemieckiego nie umiem, a jak pracowalam w Subway to klienci ciagle mi sie pytali z jakies czesci Niemiec jestem ? WTF
Że nie brzmie jak Polka mowiaca po ang, tylko Niemka, wiec w sumie nie wiedzialam czy to obraza czy komplement ;P
Kraj Haribo zapowiada sie niezle :)))
AgaPoznan
Pamietam, jeden z moich nauczycieli twierdzil, ze poki nie potrafia zidentyfikowac, ze z Polski to komplement (choc dodawal pod nosem, ze nie zawsze, bo chocby rosyjski, czy chinski akcent nie sa koniecznie powodem do dumy). Nigdy nie pracowalam nad akcentem, nie umiem, nie potrafie, choc byli tacy, ktorzy godzinami kazali mi artykulowac; sheep vs. ship, w nadziei, ze zaskocze... Wydaje mi sie, ze przyswajam nieswiadomie, po Szwecji, akcent byl skandynawski, teraz po latach dyskusji z Norweskim - jest niemiecki. Jednoczesnie, masz racje, tubylcy ze swa znajomoscia swiata - Wyspa, Nowa Zelandia, Australia, USA, wybrzeze Francji - sa kiepskimi ekspertami w sprawach lingwistyki stosowanej. Przypuszczam, ze czesto ida tropem - niemiecki maz, niemiecki akcent. :-)
DeleteMasz racje :)
DeleteA najlepszy bylo jak ojciec mojej corki, rodowity Brytyjczyk ) sorry Bristolczyk ;P)w szpitalu na usg została zapytany czy jest ze ...Szwecji :P jego mina bezcenna , smialam sie tydzien, a musiałabys widziec jego oburzenie ha ha ha ha ha
AgaPoznan
Hm a jaki był twój najpierwsiejszy obcy język? Bo mnie w DE pytali, czy jestem z Francji (hłe hłe może nie chcieli obrażać pytaniem o PL), w Hiszpanii też - a francuski był ten pierwszy i najbardziej wbudowany. Plus nie przeczę że moje niemieckie hrrr to raczej moje francuskie hrr. Ale tutaj też mnie raz ktoś spytał, czy jestem z Francji no i tego już jako komplement nie odebrałam (osławiony franglais).
ReplyDeleteZ drugiej strony, starsza ma teraz francuski i czeka mnie ciężka praca, by wbić, że Bążu a nie Bondżu (pani powiedziała!).
Usiłujemy nie widzieć zapowiedzi meteo na weeken, bierzemy kalosze gumowe spodnie i sztormiaki.
Pierwszy byl chyba rosyjski... moze dobrze, ze sie nie utrwalil w stopniu pozwalajacym na wiecej niz: burja mgloju niebo krojet...
DeletePamieci sluchowej, ani talentow muzycznych nie mam zadnych, wiec fascynuje mnie skad ta jezykowa mimikra :-)
Mnie Niemcy mówią to samo, choć w życiu się nie uczyłam francuskiego, ani nie miałam z nim żadnych związków, do tego niemiecki był moim pierwszym językiem obcym. To pewnie zderzenie polskiego aparatu wymowy z niemieckimi dźwiękami.
ReplyDeleteNiedawno wydarzyła mi się zabawna okołoakcentowa sytuacja. Pub w Exeter (na południu mówią generalnie pięknym, literackim angielskim, co jest miodem na uszy każdego obcokrajowca). Siedzimy przy stoliku w trójkę: Czeszka, która twierdzi, że mówi Czenglisz (co było słychać w każdym zdaniu z powodu intonacji), Włoszka, której 'tak' brzmiało 'yesse' z akcentem na przedniej sylabie i ja - wprawdzie nie rozpoznają we mnie Polki, ale obcego na pewno. Rozmawiamy, wszystkie trzy mówimy dobrze, ale z tymi swoimi naleciałościami, w końcu od sąsiedniego stolika odwraca się facet i pyta skąd jesteśmy, bo mamy takie dziwaczne akcenty. I w tym momencie wszystkie trzy mocno zacisnęłyśmy usta, żeby nie wybuchnąć śmiechem, bo zadał to pytanie w najdziwniejszym akcencie, jaki dane nam było słyszeć w ostatnim czasie ;) Był Szkotem :)
ło matko, a ja uwielbiam szkocki akcent :)))
DeleteAgaPoznan
Boska historia! Pamietam pewnego Szkota, z ktorym pracowalam... nikt go nie rozumial, nawet tubylcy :-)
DeletePrzypomina mi sie tez opowiastka pewnego Szweda, ktory probowal od anglotubylca dowiedziec sie, czy jego akcent jest bardziej angielski, czy amerykanski?
- No, it is just bizarre. - uslyszal w ramach krzepiacej riposty.
:-)
Kaczko, a co z Twoim angielskim prawem jazdy?
ReplyDeleteNaprawdę uciekasz z Wysp?
Uciekam.
DeleteA do prawa jazdy mam jedno podejscie na dzien przed wyjazdem :-)
To zreszta historyjka, ktore moze kiedys bedzie smieszna... w ostatniej chwili musialam zmienic instruktora, bo staruszeczka, jak zreszta wiekszosc innych, do ktorych zwracalam sie w potrzebie nie ogarnia, ze mozna chciec intensywnie, nawet nie z zyczliwosci, ale za pieniadze... klasyczny przyklad brytyjskiego frontem do klienta :-)
Dżordż jest ładny, ja bym tam kartonów za dokładnie nie przeszukiwała, no ale ja zakręcona na punkcie kotów jestem :)
ReplyDeletePozwalam sobie zalinkować, bo i tak codziennie googluję, żeby zobaczyć co u Jej Wysokości słychać :)
Dzordz jest wielce przystojny, ale sasiedzi mogliby nie byc zachwyceni :-) Za to my coraz czesciej zakladamy, ze jesli Dynia sfiksuje na kocie tak jak na wozku dla Edwarda to za rok, dwa zorganizujemy kota, gdy (jesli) zycie sie wyprostuje. Chcemy do sprawy odpowiedzialnie, zeby znac kocia przeszlosc, zeby miec pewnosc, ze sie odnajdzie w rodzinie z dzieckiem, zeby nie musiec sie z kotem przeprowadzac, zeby Dynia miala swiadomosc praw i obowiazkow, zeby sie nie okazalo, ze jestesmy uczuleni, etc. Slowem zeby kotu bylo tez przyjemnie. :-) Z drugiej strony szkoda, ze nie tu, bo tutejsze organizacje zajmujace sie szukaniem rodzin adopcyjnych dla kotow robia naprawde fenomenalna robote. Nie wiem, czy mozemy sie tego spodziewac po Teutonach.
DeleteLinkuj na zdrowie, choc niedlugo to bedzie raczej, co slychac u Angeli :-)
This comment has been removed by the author.
DeleteThis comment has been removed by the author.
DeleteWiesz, ja myślałam, że to Dynia jest Her Majesty :D No ale jak się wyjaśniło, to uważam Wasza przeprowadzkę za ze wszech miar usprawiedliwioną, w końcu trudno być superszpiegiem w swoim własnym kraju :)
DeleteA co do kota, to chwali się tak mądre podejście. Napisze tylko, że z tego, co wymieniłaś, to kwestia uczulenia jest chyba najważniejsza. Poza tym kot jest w stanie pięknie się wpasować w rodzinę. Nasz przeprowadzał się z nami kilka razy i każdą przeprowadzkę zniósł dobrze, choć myślę, że doznał lekkiego szoku, gdy wylądował na 9 pietrze w bloku po kilku latach mieszkania na parterze, z którego mógł wychodzić na włóczęgi. W każdym razie przespał tę traumę. Kiedy miała urodzić się starsza baliśmy się, że będzie drapał małe nóżki i rączki, ale kot uniósł się honorem i z "wrzeszczącym tobołkiem" nie chciał mieć nic do czynienia, dopóki "tobołek" nie podrósł i był w stanie rzucać kotu futrzana myszkę, czy kulkę papieru :)
Hm, chyba rzeczywiście jestem sfiksowana na punkcie kota ;)
Kaczko Crown ma tez wersje materialow dla doroslych (wiem, bo takie dostaja pracownicy ode mnie z firmy).
ReplyDeleteHania
I tu pojawia sie moj pierwszy problem... ze wzgledu na wyobraznie kaczych Protoplastow oraz nazwisko po Norweskim i Teutoni, i Tubylcy - traktuja mnie z automatu jako Teutonke. Pewnie dlatego Crown nawet nie zaproponowal :-)
DeleteBywa wiec, ze dzwonie ci ja do niemieckiej instytucji, przedstawiam sie, tlumacze po angielsku w czym sprawa (liczac na lut szczescia, ze ktos mnie zrozumie), a po drugiej stronie Frau lub Herr mnie zapewnia, ze nie musze sie wysilac, bo mozemy rozmawiac po niemiecku :-) I jak ich tu przekonac, ze rozmawianie po niemiecku to JEST wlasnie TEN wysilek :-)
Hmmm to utrudnia sprawe ;)
DeleteHania