983

[20 Dec 2011]

(...)
Wczoraj.
Wczoraj po raz pierwszy w powitaniu zarzuciła mi ręce na szyję i zaplotła je w precel, aby się przytulić.
Tym jednym świadomym gestem uwolniła uczucia, o których istnieniu nie miałam pojęcia.
Nie wiem, jak je wyłapać i upchnąć z powrotem.
Czuję się bezbronna.

(...)
Wyraz twarzy ochronki, gdy wręczyłam jej pudełko paracetamolu w czopkach mógł jako żywo wystąpić w filmie dokumentalnym 'Doktor Livingstone ofiarowuje tubylcom z zaginionego plemienia kostkę Rubika'.
Kilka godzin później, gdzieś między bakteriami, zadzwonił telefon. Ochronka skonsultowała sprawę ze związkami zawodowymi ochronek.
Debatowały babiny długo i wszystkim im wyszło, że aplikowanie czopków jednak podchodzi pod molestowanie seksualne.
Mogłabym podjąć się analizy tego wniosku, zajrzeć w jakieś podejrzane pakamery miejscowych mózgow, ale studia nad życiem płciowym tubylców to raczej temat dla Bronisława Malinowskiego.
... i że nawet jeśli krwią podpiszę i zaświadczę to nie?...
Nie.
Popieram rozumną profilaktykę, propedeutykę, politykę (z naciskiem na rozumną). Jestem przeciw ofiarom z ludzi (w tym wypadku z Dyni kłusującej z odzębną podgoraczką, której to podgoraczki nie można ugasić syropem z sacharynowo-sorbitolowych przeciwbólowych pseudotruskawek).

(...)
Jest moja córką, choć wyjada z garnka gotowane brukselki jak landrynki.
(Fuj.)
Jest moją córką, bo Brzechwa malowany kreskami przez Butenkę – najbardziej zaczytana książka mojego dzieciństwa – staje się powoli najbardziej zaczytaną książką jej dzieciństwa.
Płowy hobbit w zbyt dużej, filcowej piżamie siada wieczorami pod łóżkiem, przewraca stronę za stroną i czyta.
Gdy nocami targała nią gorączka, wciskała się na kolana i sięgała po tego Brzechwę, a przecież tyle innych książek!
Coś hipnotycznego musi być w tych kreskach.

©kaczka
18 comments on "983"
  1. Brukselka jak landrynki??? Kaczko, genetyki nie oszukasz, musi Ci być i Norweskiego, a może i jakoś Norweskoleśnej? ( przepraszam już znikam )

    ReplyDelete
  2. No musi, toc i z ojcem z jednego garnka te brukselki, a mnie od samego widoku brukselek wykreca :-)

    ReplyDelete
  3. Te zaplecione łapki... zaszłam!
    Zatęskniłam!
    Muszę córkę namówić na... córkę, wtedy może będą jeszcze łapki (synek woli gadać albo kopać piłkę:D:D:D)

    A brukselka - mniam!
    Nie znasz się:D

    ReplyDelete
  4. O matko złota ZESZŁAM, nie ZASZŁAM:D:D:D

    ReplyDelete
  5. Freud, Freud, Dorotheo! :-)
    Zmagam sie chyba z jakas brukselkowa trauma z dziecinstwa. Jest lepiej, ale wciaz nie tak jak ci dwoje, co to wciagaja jak popcorn lub landrynki :-)

    ReplyDelete
  6. Argument żołądkowy nic?
    Przecież skoro można je nabyć w tubylczej aptece to chyba można je podawać. Szlag by mnie trafił na miejscu tylko co by to dało.
    Mój maleńtas miał teraz trzy dni gorączkę 39,5, trzydniówkę nie bo już była. Syrop z ibupromem nie robił na tej temperaturze najmniejszego wrażenia.
    Po godzinie od podania gorączka była niedrgnięta, a do następnej dawki 8 godzin.
    Położna powiedziała, że po czterech h mogę podać paracetamol w czopku, podałam i zeszło do 37 i tak mi kazali dawać co cztery godziny raz to raz tamto i było super. Stres jak smok, ale do lekarza iść z powodu gorączki bez innych objawów jeszcze większy, bo u nas teraz szaleje ospa wietrzna po Gdańsku podobnież. Jak nie ospa to przeziębienie. A moje dziecko lubi poczuć się kiepsko w nocy z piątku na sobotę jak pozostaje tylko dyżur nocno-łikędowy, a co tam się wyprawia. Olewkowy taśmociąg. Nic w płucach nie słychać, gardło zaczerwienione ale tu proszę na wszelki wypadek antybiotyczek. Nie podałam i dzięki Losie, bo nasza pediatra się za globus złapała jak zobaczyła dawkę na recepcie dla niespełna rocznego dziecka. Zgroza.

    ReplyDelete
  7. A w ogóle zamiast krwią to prawnika weź, na te czopki co molestujące są, upełnomocnij i naślij - to działa!:D:D:D

    ReplyDelete
  8. Kaczko, czemu chcesz upychać uczucia z powrotem. Niech je Dydnia wyłapuje i chowa w sobie, a zakiełkują i rozkwitną :-))

    ReplyDelete
  9. Wciąż tu jakieś zaskoczenia przeżywam, czytając. Jak to: filcowa piżama? Filcowa?
    agazpoznania

    ReplyDelete
  10. Faktycznie, filcowa pizama nie bardzo mi sie jawi. Filcowe to mamy kapcie:)

    A u nas w ochronce nie podaja ZADNYCH lekow, doustnie czy do-....... Trzeba samemu sie zjawic i podac, lub ewentualnie wyslas zaufana osobe z kartka, podpisem i pieczatka ze ta osoba moze mojemu dziecku podac lekarstwo.

    ReplyDelete
  11. Flanelowa może? Też na "ef" ;-)
    Ale co dały Dyni zamiast? Bo COŚ chyba dały? Paracetamol jakiś? Czy biedna musiała gorączkować do popołudnia?

    ReplyDelete
  12. > Ruffe: i tu wchodzimy w szara strefe :-) Nie mozna ich nabyc w lokalnych aptekach, bo czopki to slowiansko-teutonski wymysl. W tutejszych aptekach mozna kupic syntetyczny paracetamol w plynie slodzony slodzikami. Jestem uczulona na slodziki, nie wiem, czy to sie dziedziczy po kadzieli, chcialabym zaoszczedzic Dyni... Jedna zgroza to lekarze, ktorzy te antybiotyki jak witaminy na lewo i prawo, druga zgroza, ze nie mozna ufac, trzecia, ze Dynia tez tak ma... czwartek, wygladam weekendu, Dynia gore, noc na dywaniku pod Dyniowym lozkiem :-)
    > Dorothea: kurcze nie moge, bo Dynia lubi te ochronke, a wybor we wsi zaden, nie moge ich poobrazac...
    > Magda: bo ja z borsukow jestem, nie wyrazam :-)
    > Aga: no troche z tym filcem to licencja poetycka - pizama jest z grubego polaru, bo zimnymi nocami temperatura w pokoju Dyni spada i do szesnastu stopni (nie da sie, nie da sie ogrzac tego domu, no nie da sie). Pizame kupilam przypadkiem w Primarku, wiec ten taniutki polar sie filcuje. No to pizama z filcu. Ot i cala tajemnica. :-)
    > Ahora: jak Dynia wyrosnie z pizamy to przerobimy ja na kapcie. Zmierzamy w te sama strone, czekam az do przewijania zaczna zawzywac swiadkow, lub po prostu przestana przewijac...
    > Tomaszowa: Nie daly, bo moga podac tylko to, co przyniesiemy. Szczesliwie Dynia przespala te podgoraczke.

    ReplyDelete
  13. 16 stopni? To i szlafmyca by się przydała. Myśleliście o szlafmycy? agazpoznania

    ReplyDelete
  14. Prześladuje mnie ostatnio ten Bronisław Malinowski. Co i rusz ktoś wokół mnie go przywołuje. Przez mojego Bronia??
    Co do uczuleń-znajomy mj lekarz twierdzi,że uczulenia dziedziczy sie li tylko po linii żeńskiej. Co by sie u nas zgadzało, bo Tomasz uczulony na wszystko, a ja i chłopaki na nic.

    ReplyDelete
  15. To moje dziewczyny mają przechlapane. Bo to co ja przeszłam z uczuleniami to czarna seria. Ze dwa lata miałam jak mnie przeciągnęli przez szpitale z powodu rotawirusa i odratowali jakoś. Ale zanim się pokumała pediatra, że to nie zatrucie to już miałam ciężkie odwodnienie i nietomność. Jak się pokumali w szpitalu że to nie bakteria bo im się nic nie wysiało i zakończyli eksperymenty antybiotykowe to jeszcze się miesiącami zbierałam do kupy. Kiedyś się rotawirusów podobno nie szukało, teraz zresztą też już jest info po ptokach zazwyczaj.
    Tak czy siak od tamtej pory aż do pierwszej ciąży miałam epizody uczuleniowe. Zaczęło się zaraz po wyjściu ze szpitala zwrotnym uczuleniem na laktozę. Ciężko było w tamtych czasach matce z takim dzieckiem, kaszki modyfikowane się z Niemiec sprowadzało. Po paru latach zaditenu odeszło hen z niewiadomych przyczyn, ale nastało uczulenie na kurz, sierść i roztocza. Pies do schroniska, ja ze złości do zakurzonej szafy na tydzień. Poszarpali mi wtedy całe przedramiona na testach, pani przyszła do gabinetu z taką wielką imponującą walizą. Ściągnęli do mnie jakiegoś znachora, który powiedział, że jak zacznę dojrzewanie to mi przejdzie.. i mi przeszło (siła sugestii?) Powiedział, że wróci. I wróciło ale nie to tylko czarna seria: Ogórek, po ogórku skórzane przedmioty, potem orzechy, kokos i migdały. Potem niby nic, ale co poszłam oddać krew zimą to mi coś we krwi wychodziło, pewnie kurde na śnieg. A potem była ciąża a po ciąży wychodzi na to, że nic. Nikt mi tego jeszcze nie wytłumaczył jak można mieć takie podłoże i kolekcjonować te alergie. Moje dzieci zareagowały jak na razie na gruszkę ze słoiczka w wieku 5 miesięcy krostami wokół ust. Teraz nic im po gruchach nie jest, ale co będzie?

    W jakimś dzienniku ostatnio napisali, że jak się ma zdjęcia swojego dziecka na golasa, to podobno można mieć sprawę za pedofilię. Chyba zaskarżę moją mamę (:
    I jak się ten cały szał ma do tego, że tata myje córki wieczorami, a np. mama synków? Następna zgroza, niedługo nie będzie można dotknąć własnego dziecka bez pytania go o zgodę.

    Długi ten komentarz znowu, ale jestem obrażona na świat za to, że mi wczoraj promotor powiedział, że mu się mój styl telegraficzno felietonowy nie podoba i mam poprawić 50 ze stu stron na jutro. Niby, że ten styl za bardzo naukowy i że trzeba go "ucywilizować".
    Zawsze byłam ścisło-ściśnięta i nie umiem literacko bajdurzyć, a w szczególności pisząc o normach i aktach prawnych.
    Jutro zamiast gotować barszcz muszę dotransportować ulepszoną wersję i się modlić.

    ReplyDelete
  16. Ruffe - mój starszy syn(lat 4) ma tak rozległą strefę osobistą,że zawsze go muszą pytać o zgodę na każdy kontakt fizyczny. Ale zdjęcia na golasa ma...(Jak tu nie dokumentować jak sam wlazł do kabiny, namydlił gąbkę i się normalnie umył, z włosami włącznie, jak do tej pory bał się szamponu jak ognia? No musiałam w tej ekscytacji fotografować-a Remczewski DUMNY)

    ReplyDelete
  17. > Aga: myslelismy o szlafmycy, ale Dynia ma gesta koafiure, ktora izoluje :-)
    > Murron: Bronio. Piekne imie. I jak fajnie brzmi: moj starszy syn ;-)
    > Ruffe: smakowity komentarz jak zwykle. Odczulalam sie przez pol zycia i jak odczulilam sie juz na cos to wychodzilo cos innego. Mialo przejsc po ciazy. Nie przeszlo :-) Serdecznie wspolczuje poprawiania. Ku pociesze - moj byly promotor bylby zachwycony, gdybym o bakteriach krotkimi telegraficznymi zdaniami, a ja snulam i snulam powiastki... ilesmy sie o to... ile razy tupalam nozka... nie zliczy! Bylo minelo. Zagryzc zeby.
    A zdjecia bobasow-golasow na niedzwiedzim futrze to przeciez tradycja!

    ReplyDelete
  18. Murronia i Kaczka - to jakiś objaw przecywilizowania ta afera ze zdjęciami. Ubrania miały być praktyczne w zamyśle chyba, a teraz ciało to tabu, chociaż ekstremum zakrywania minęliśmy już dawno. Ja też nie chcę oglądać golasów na ulicach ze względów estetycznych ale kogo razi goły bobas. Będą patrole zgarniać maluchy z plaż? Albo może jak ktoś spojrzy to pedofil i jego do ciupy.
    No to sobie trochę pochrzaniłam głupot.
    A promotora wybrałam bo jemu się zawsze wszystko podoba, daje wolną rękę i powiedział, że da mi taki temat, że będę mogła jedną ręką lulać dziecko a drugą pisać. Yhy, a rzeczywistość jak zwykle wyskakuje zza węgła i ryczy NIESPODZIANKA! (za pierwszym podejściem napisałam zza węgra, gdzie Ł a gdzie R..)
    Idę spać zanim sobie więcej wstydu narobię (:
    Jó éjszakát kívánok!

    ReplyDelete