(...)
Cukiernicza dygresja dedykowana Apaczowej, która nieopatrznie zwierzyła się w komentarzach, że poszukuje inspiracji.
(Mówi. Ma.)
(Zniecierpliwionych tym rozpanoszonym wątkiem kulinarnym, uspokajam, przez następne pół roku, do urodzin Biskwicich będzie święty, niskokaloryczny spokój bez konserwantów i nielegalnych barwników.)
Otóż tej wiosny do dwurodzinnego, międzynarodowego wyścigu o laur najzacniejszego placka od hrabstwa Shire po Wurstenbergię, protoplaści Rubenita i Pięknego Edka wystawili zielonego ninję.
Norweski bezecnie grał na dwie drużyny, bo nie tylko farbował z ojcem Edka i Rubenita, ale i o zgrozo! przykładał się podobno do wycinki i wylepki tego lukru.
Efekt chemicznej syntezy i zimnej fuzji wyprodukowany pod czujnym okiem menadżera projektu wyglądał tak:
(Wniosek: nędzna to inspiracja, bo Apaczowa takiego ninję wylepiłaby przez sen, z zawiązanymi oczami i w ciemnej piwnicy, a ninja i tak byłby w 4D i z hologramem.)
(...)
Wczoraj, natomiast, miało miejsce zdarzenie, jak się zdaje, przełomowe dla mojej dalszej kariery z lukru i marcepanu.
Zdarzyło się w rosyjskim magazynie, pod ladą cukierniczą usytuowaną między beczką kiszonej kapusty, a zgrzewkami soku brzozowego.
Dynia ujrzała tam siedem tortów (liczba mistyczna, symbol doskonałości!) przekładanych różową margaryną i dekorowanych... a choćby i fluorescencyjnymi zielonymi różami kręconymi z masła.
Jeden miał nawet adekwatny napis ‘C dniom razdienia’. Inne zadedykowano teściowej, najukochańszej mamusi lub ponadprzeciętnej długości życia (‘Sto lat’).
Dynia już wie, że na szóste urodziny chce wszystkie te torty.
Hurtem.
Plus dwanaście kompletów babeczek z kremem dostępnych w promocji.
Jak pięknie!
©kaczka
Cukiernicza dygresja dedykowana Apaczowej, która nieopatrznie zwierzyła się w komentarzach, że poszukuje inspiracji.
(Mówi. Ma.)
(Zniecierpliwionych tym rozpanoszonym wątkiem kulinarnym, uspokajam, przez następne pół roku, do urodzin Biskwicich będzie święty, niskokaloryczny spokój bez konserwantów i nielegalnych barwników.)
Otóż tej wiosny do dwurodzinnego, międzynarodowego wyścigu o laur najzacniejszego placka od hrabstwa Shire po Wurstenbergię, protoplaści Rubenita i Pięknego Edka wystawili zielonego ninję.
Norweski bezecnie grał na dwie drużyny, bo nie tylko farbował z ojcem Edka i Rubenita, ale i o zgrozo! przykładał się podobno do wycinki i wylepki tego lukru.
Efekt chemicznej syntezy i zimnej fuzji wyprodukowany pod czujnym okiem menadżera projektu wyglądał tak:
(Wniosek: nędzna to inspiracja, bo Apaczowa takiego ninję wylepiłaby przez sen, z zawiązanymi oczami i w ciemnej piwnicy, a ninja i tak byłby w 4D i z hologramem.)
(...)
Wczoraj, natomiast, miało miejsce zdarzenie, jak się zdaje, przełomowe dla mojej dalszej kariery z lukru i marcepanu.
Zdarzyło się w rosyjskim magazynie, pod ladą cukierniczą usytuowaną między beczką kiszonej kapusty, a zgrzewkami soku brzozowego.
Dynia ujrzała tam siedem tortów (liczba mistyczna, symbol doskonałości!) przekładanych różową margaryną i dekorowanych... a choćby i fluorescencyjnymi zielonymi różami kręconymi z masła.
Jeden miał nawet adekwatny napis ‘C dniom razdienia’. Inne zadedykowano teściowej, najukochańszej mamusi lub ponadprzeciętnej długości życia (‘Sto lat’).
Dynia już wie, że na szóste urodziny chce wszystkie te torty.
Hurtem.
Plus dwanaście kompletów babeczek z kremem dostępnych w promocji.
Jak pięknie!
©kaczka
także powodzenia! :-)
ReplyDeletePojdzie jak po masle! Tym na roze :-) Sie wykupi caly asortyment!
DeleteHahaha, Kaczko lovam Cię po prostu! Żebym ja się u Ciebie doczekała dedykowanej dygresji, tom się w najśmielszych snach nie spodziewała :D
ReplyDeleteOtóż takiego nindżę to ja znam jeszcze z dzieciństwa, taki mi się też od razu skojarzył i takiego to bym może jakoś udźwignęła (choć przez sen to się jednak nie odważę) ;))
Lecz tu o jakąś serię z lego chodzi, co to naprodukowała ludzików w kilku kolorach, a ośmioletnia jubilatka, która najpierw życzyła sobie kucyków, teraz zamarzyła o takim rycerzu w zielonej zbroi.
Jakbym się jakoś długo nie odzywała, znaczy, że poległam...
Siedem tortów... siedem tortów...siedem tortów... Prędzej zagadnienie mógłby ogarnąć Rademenes z "Siedmiu życzeń", niźli zwykły śmiertelnik :D Zostaje mi życzyć Ci powodzenia Kaczko! A po cichu mam nadzieję, że Dynia nie zmieni zdania, bo czuję, że to dopiero mogłoby być wydarzenie w urodzinowym światku ;))
Łoo cuś w ten deseń: https://img0.etsystatic.com/027/0/7791773/il_340x270.585694684_mt64.jpg
DeleteApaczowo! Ide po popcorn i cole, siadam przed ekranem i czekam na wyniki lepienia. Czulam w kosciach, ze Dynia jednak mnie oszczedza lub przelicza moje sily na zamiary!
DeleteDynia co najwyżej dołoży chemicznych, świecących nocą elementów, ma trochę czasu, to ma i szansę ;). No zacny nindża, szkoda, że cała armia nie powstała :))
ReplyDeleteNie boj nic! Apaczowa zaraz ulepi :-) Swiat wstrzymal oddech!
DeleteOddychaj Kaczko jeszcze, to dopiero na 11 lipca :D
DeleteJa jestem miłośniczką tych tortów. To marzenie dzieciństwa (kto pamięta tzw. ruski elementarz w którym na bajecznie kolorowych ilustracjach tata i chłopiec wnosili przepiękny tort z napisem "z żeńskim dniom"?), spełnione po latach. Choć nie wiem, na ile te torty z końca lat 90 i początku naszego stulecia były wierne tamtym ideałom...Ale ilekroć przychodziło mi się włóczyć po Moskwie, Pietropawłowsku czy innym Irkucku, torty i ich różaną estetykę chłonęłam (głównie oczami).
ReplyDeletePamiętam też, że u nas w PL woźna z babci szkoły opowiadała, że krem do tortu barwi się dodając szminki.
Uzdrowienia poza tym!
No i pyk! Juz wiesz, co bedzie na ciebie czekac w sierpniu :-)
Deletena własny użytek mam teorię, że jestem twarda zawodniczka (a nie kuchenna dupa wołowa), bo mnie te Twoje cudeńka kulinarne wcale nie inspirują. Oglądam, podziwiam i pozostaję bezczynna. O ileż więcej czasu!
ReplyDeleteJa bym Dyni te torty kupiła i już!
Ja bym tez kupila, gdyby byla podaz :-) Do dzis pamietam, jak blakalismy sie po enerdowskim wybrzezu probujac zamowic tort ze swinka Peppa, a cukiernicy mieli tam jedynie torty ze swiniami z marcepanu podczas seksu nietantrycznego :-) Ale jesli bedzie chciala taki z kremem i rozami z masla i z napisem 'ljuboj babuszkie' to jej kupie! Nawet dwa :-)
DeleteHa! Też mię zatchnęło z zachwytu w dzieciństwie na widok tortu z lukrowymi różami. U koleżanki gdzie konsumowaliśmy to dzieło sztuki, w ogóle było barrrrdzo pięknie, były harmonijkowe drzwi ze skaju, żyrandol z plastiku udający kryształowy i sztuczny podświetlany kominek i lśniący regał z kryształami, a w przedpokoju wokół lustra coś na kształt mozaiki z ceramicznych potłuczonych talerzy. ..
ReplyDeleteUznałyśmy z koleżankami że to absolutnie najpiękniejsze znane nam mieszkanie.
Elzbietto, tak sie dobrze zapowiadalas! I popatrz, gdzies ci sie poczucie estetyki zwichnelo :-)
DeleteA zaslona z plastikowych paskow byla?