1674-1675

[3-4 Oct 2013]

...15...14...

(...)
Zakład wychowawczy do puli rozrywek włączył program Boosting Language Auditory Skills and Talking.
Dzięki temu Dynia od niechcenia odtwarza teraz co piątą linijkę tekstów popularnych nursery rhymes.
Z lokalnym akcentem.
Z dość nienachalnym podejściem do metrum, trzynastozgłoskowca, fleksji,  refleksji i tradycji.

Umpty Dumpty had a great faaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaall,
Ul the kings’orses
Couldn’t put Dumpty AGAIN!


Tudzież:

Little Miss Muffet
Sat on the tuffet
Eating her curdwhey.
…yyy… Spider AWAY!


Oraz:

Ickory dickory dock
Mouse run down the cock (!)
Tick tock, tick tock.


Lub:

Pat a cake, pat a cake, baker’s man.
… yyyyyy…
FOR ME AND THE BABY!


Jakoirównież:

Little star,
‘ow I wonder what you’re.
Up ‘igh,
like a diamond in the sky.


I:
Row, row, row your boat,
Gently down the STREET!


I to chyba wszystko, co odtwarza.
Tyle, że wersji infinitive loop.
Dynia może bowiem emitować ad finis orbis bez przerw na oddech.

(W samochodzie – bonus –  karaoke do The Best of Elmo Songs.
Przy czterdziestym szóstym występie pod: 'It’s incredible where you can go with your imagination' mam objawy ataku apopleksji.
)

Po kilku godzinach odbioru, życzyłabym sobie, aby zakład wychowawczy wyposażył ją również w przycisk: MUTE.


(...)
- Mama, majn like Miss Niles [och, jak ja uwielbiam tę zdystansowaną, Dickensowsko-wiktoriańską formę, w takiej sprzeczności do ‘a co robiłaś dziś z ciociami w przedszkolu’ Ciocie, zasadniczo, nie przechodzą mi przez gardło. Nie i już.] Very much like.– mówi coraz częściej Dynia, o swojej zakładowej wychowaczyni.
Co w bieżących okolicznościach i cieszy, i jednocześnie wielce smuci.
Do kitu.

©kaczka
14 comments on "1674-1675"
  1. przy cock :) zakrztusilam sie herbatka ... :) pardon! :))))) ale coz....moje dziecie przynosi ze szkoly podobne kwiatki... wolna-amerykanka slowna :D

    ReplyDelete
    Replies
    1. Trudno, och jak trudno, aplikowac stosowna powage :-)

      Delete
    2. Proponuję wersję u nas ostatnio popularną:
      twinkle twinkle chocolate bar
      my dad drives a rusty car.
      To się Norweski ucieszy :)

      Delete
  2. Upierdliwe powtarzanie jest niczym przy upierdliwym zabałaganianiu.
    Jestem na skraju.
    Jeden krok i przepaść.
    Morderstwo krwawe za pomocą odkręcenia głowy od tułowia.

    ReplyDelete
    Replies
    1. No wiesz, oni mi tu tez upierdliwie balagania. Zatem nieco rozumiem. I czesto tez chce im poodkrecac :-)

      Delete
  3. W przedszkolu Majut został obdarzony przez Ciocie (my mamy ciocie z nadania, taka zasada) "mgiełką milczenia". Zgadnij czemu.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Zyczeniowo? :-)
      Wiem, ze ciocie w polskich placowkach sa z nadania. I kurcze, nie umiem wyjasnic swej nieracjonalnej awersji. Jakies to takie infantylne, spoufalajace sie... Ciekawa jestem, czy te ciocie to naprawde lubia?

      Delete
    2. Ale wiesz co...Ja pamiętam, że u mnie w przedszkolu były panie...

      Delete
    3. Panie u mnie byly zawsze do konca kariery podstawowkowej. Moze wiec to sila przyzwyczajenia? No, po prostu nie godze sie na takie upupianie osob z wyksztalceniem zwykle jednak wyzszym, ktorym powierzam swe dziecko. Ciotka albo sie jest przez krew i geny, albo czlowiek sobie na to musi zasluzyc. Ciotka z nadania - fuj! Choc wiem, ze sa rodzice, ktorym to pasuje. Mnie nie. I dlatego fajnie, ze Miss Niles... :-)

      Delete
  4. Rymy z ulubionej ksiazki Stokroty! Ostatnio czytana jest przy obiedzie, w kapieli i na sedesie. Ja tam kocham te wierszyki, sa upojnie surrealistyczne i horrorystyczne, i pieknie kontrastuja ze wspolczesnymi edukacyjnymi bajeczkami:)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Czyzby ta? http://www.amazon.co.uk/Mother-Gooses-Nursery-Rhymes-came/dp/0333961366
      Fantastyczne ilustracje, ale nie oszukujmy sie, Dynia zyczy sobie odczytywania tylko pieciu powyzszych wierszy na krzyz. Reszta napawamy sie sami :-)
      Do tego, dramat i masakra, dostalismy w prezencie rozowa ksiazke ze streszczeniem wszystkich Disneyowskich filmow-bajek. Krol Lew, Kopciuszek, Krolewna Sniezka... wszystko to po trzy strony fabuly. Dynia wniebowzieta. U nas bol zebow i jek duszy...

      Delete
  5. Na myszy w "zegarze" (!) zeszłam:))

    ReplyDelete
    Replies
    1. I nie bylas pierwsza... ta wymowa jednak to nie tylko wina aparatu glosowego Dyni, to tez i wplyw akcentu hrabstwa :-)

      Delete
    2. Tu dla zaintersowanych: http://www.youtube.com/watch?v=2owHROX5Ebw lub http://www.youtube.com/watch?v=q1mQyf1U1rM
      Skutkiem tego, ze ochronka sie tu urodzila i mieszka z dziada pradziada, Dynia ma taka patyne na swej wymowie. Nieprzesadnie, ale tubylcy rozpoznaja i unosza brew, bo to nie jest posh, to farmer's accent plebsu :-) Nie wiem, jak sie Rubenito z nim odnajdzie w Oksfordzie :-)

      Delete