[18 Oct 2011]
(...)
Dynia odmiana chmurna (efekt kiełkowania kłów), Dynia odmiana jesienna, wspina się na palce.
Brodą sięga okiennego parapetu.
(To dość niski parapet.)
Za oknem igrają różowe, nieletnie sąsiadeczki.
Dynia przynosi jeden but, jedną skarpetę, różową (!), pluszową (!) torebkę (!) z monogramem TEGO japońskiego truchełka (!), palcem wskazuje na drzwi wyjściowe.
Pożąda igrać.
Yyyyyy… yyyyy… yyyy.
(Tlumacząc z dyńskiego: dalejże matko, obuwaj, odziewaj, otwieraj!)
Sąsiadeczki a to padają na trawę symulując agonię Ofelii, a to łamia patyczki, a to pogłębiaja nerwicę u kota.
Dynia na widok kota - wiadomo - [pies! pies! pies!].
Z dobrego serca sąsiadeczki niosą malutowi kota.
(Kot prycha, parska, daje dyla na dach najbliższego samochodu, skąd dzwoni do swojego prawnika albo lokalnego oddziału RSPCA).
Wsciekły kot, patyczki, towarzystwo sąsiadeczek.
Dynia promienna jak atom uranu.
Wciela się w Ofelię, łamie patyczki, domaga się swoich udziałów w kociej nerwicy.
Zagonić Dynię do domu? Niepodobna, póki wokół sąsiadeczki, patyczki, kot z pianą na pysku i aura Gruppenzwang.
Wieczorem z różowej torebki z monogramem wypada kilka konarów i garść głazów narzutowych.
Niezbędnik każdej młodej damy.
(...)
Dynia Strictly Come Dancing tańczy.
Przybywa figur.
Galopujący przytup w miejscu jak rozgrzewka maratończyka.
Ręce do przodu. Kąt prosty względem torsu.
Obrót.
Powtarzać póki ziemia nie podetnie nóg.
(...)
- Dał, dał, dał! - rzecze Dynia z akcentem z Yorkshire.
Rzecze tak skutkiem: get down! tudzież: no, down! wysłuchiwanego do obrzygania w ochronce.
Gdyż najnowsze hobby Dyni to wysokogórska meblana wspinaczka.
(...)
Konsultant – zegarmistrz biologicznych zegarów – nie zstąpił z niebios, skrył się za kulisami, przysłał początkującą lekareczkę-calineczkę.
Efemeryczną jak źródlana nimfa.
Rozumiem, że młodzież musi się uczyć. Rozumiem, że przebrnąć przez akta nie jest bułką z masłem, bo konsultant – zegarmistrz zapisuje ważkie treści charakterem pisma jako żywo przypominającym wykresy EKG i sam się o te wykresy potyka.
Nie rozumiem, że co jedno moje zdanie calineczka biegła za te kulisy konsultować.
Głuchy telefon.
©kaczka
(...)
Dynia odmiana chmurna (efekt kiełkowania kłów), Dynia odmiana jesienna, wspina się na palce.
Brodą sięga okiennego parapetu.
(To dość niski parapet.)
Za oknem igrają różowe, nieletnie sąsiadeczki.
Dynia przynosi jeden but, jedną skarpetę, różową (!), pluszową (!) torebkę (!) z monogramem TEGO japońskiego truchełka (!), palcem wskazuje na drzwi wyjściowe.
Pożąda igrać.
Yyyyyy… yyyyy… yyyy.
(Tlumacząc z dyńskiego: dalejże matko, obuwaj, odziewaj, otwieraj!)
Sąsiadeczki a to padają na trawę symulując agonię Ofelii, a to łamia patyczki, a to pogłębiaja nerwicę u kota.
Dynia na widok kota - wiadomo - [pies! pies! pies!].
Z dobrego serca sąsiadeczki niosą malutowi kota.
(Kot prycha, parska, daje dyla na dach najbliższego samochodu, skąd dzwoni do swojego prawnika albo lokalnego oddziału RSPCA).
Wsciekły kot, patyczki, towarzystwo sąsiadeczek.
Dynia promienna jak atom uranu.
Wciela się w Ofelię, łamie patyczki, domaga się swoich udziałów w kociej nerwicy.
Zagonić Dynię do domu? Niepodobna, póki wokół sąsiadeczki, patyczki, kot z pianą na pysku i aura Gruppenzwang.
Wieczorem z różowej torebki z monogramem wypada kilka konarów i garść głazów narzutowych.
Niezbędnik każdej młodej damy.
(...)
Dynia Strictly Come Dancing tańczy.
Przybywa figur.
Galopujący przytup w miejscu jak rozgrzewka maratończyka.
Ręce do przodu. Kąt prosty względem torsu.
Obrót.
Powtarzać póki ziemia nie podetnie nóg.
(...)
- Dał, dał, dał! - rzecze Dynia z akcentem z Yorkshire.
Rzecze tak skutkiem: get down! tudzież: no, down! wysłuchiwanego do obrzygania w ochronce.
Gdyż najnowsze hobby Dyni to wysokogórska meblana wspinaczka.
(...)
Konsultant – zegarmistrz biologicznych zegarów – nie zstąpił z niebios, skrył się za kulisami, przysłał początkującą lekareczkę-calineczkę.
Efemeryczną jak źródlana nimfa.
Rozumiem, że młodzież musi się uczyć. Rozumiem, że przebrnąć przez akta nie jest bułką z masłem, bo konsultant – zegarmistrz zapisuje ważkie treści charakterem pisma jako żywo przypominającym wykresy EKG i sam się o te wykresy potyka.
Nie rozumiem, że co jedno moje zdanie calineczka biegła za te kulisy konsultować.
Głuchy telefon.
©kaczka
Wysoce satysfakcjonujący wpis, byłam na głodzie, dzięki Kaczko!
ReplyDeleteMoja najstarsza szansa jeden na milion, niewiele starsza od Dyni będąc, odstawiała galopujący przytup w rytmie tu-tup tu-tup dodając do tego obrót wokół osi. Sztywna jak struna wyglądała przy tym jak z przedstawienia Riverdance wyciągnięta. Pewność mam, że nie natknęła się na żadne źródło, więc pytam, czy to możliwe, że przez łożysko potrafią przewędrować wstydliwe matczyne żądze niespełnione, czy to obciążenie genetyczne czyni nas podatnymi (:
Ja tak umawialam sie telefonicznie na spotkanie w naszym banku - gluchy telefon z dyrektorem via jego (nieuprzejma) sekretarke. Powieka zaczela mi drgac juz po 5 miutach.
ReplyDeleteLou
A tam, nie takie rzeczy kobieta nosi w torebce:)
ReplyDeleteDO DZISIAJ mam w torebce głazy i konary, a teraz poza tym sezonowo - kasztany i listowie ;-)))
ReplyDelete> Ruffe: glodnych nakarmic... :-))) z niepokojem czekam, co tam jeszcze przez lozysko!
ReplyDelete> Lou: a ja zaczelam - nie kryje - zlosliwie, mnozyc symptomy chorobowe. Tak udatnie odmalowalam, ze wynioslam skierowanie na badanie tarczycy. Nie zebym miala jakies problemy, ale uznalam, ze strzezonego...
> Ahora: I dare you... co masz w torebce! :-)
> Tomaszowa: listowie mam na lodowce. Dynia odwinela kolejna prace plastyczna :-)))