[354]

[18 May 2017]

(...)
Przerzucałam nocą kanały w telewizorze w poszukiwaniu jakiejś wartościowej wizji i fonii. Na przykład, filmu o katastrofie Hindenburga czy fabularyzowanej opowieści o produkcji mąki kukurydzianej...
Klik.
Wiadomości.
Klik.
Reklamy.
Klik.
Zombie kontra wampiry kontra Frankenstein kontra wilkołaki kontra kanibale kontra ludzie, którzy obgryzają paznokcie u stóp przy obiedzie...
Klik.
Reklamy.
Klik.
Kup komplet garnków kup krem pod oczy kup fontannę do salonu kup tysiąc kulek na mole. Drapaczka do pleców GRATIS! Kup kup kup!
Klik.
Wróż Gunther obnaży przed tobą twoją przyszłość za 4,99/min plus VAT.
Klik.
Goli ludzie w probówkach.
Kli...
Wróć.
GOLI LUDZIE bez pikseli?!
O rany! Faktycznie nudyści w probówkach!
- Norweeeeeeeeeeeeski – krzyknęłam. – Chonotu! Roswell to prawda. Kosmici przybyli na ziemię, pobrali próbki gatunku i robią na tych próbkach eksperymenty! I jeszcze przez przypadek jest live stream w naszej satelicie.
(Czasem, gdy na naszej satelicie usiądzie orzeł bielik albo dorodniejszy kruk to ona się obraca jak kogutek na wieży ratuszowej i przez tydzień odbieramy wiadomości z Istambułu. Na trzystu trzydziestu kanałach.)
Norweski przyszedł, rzucił okiem i powiedział, że to nie kosmici, tylko niemiecka TV tydzień temu wymyśliła taki nowy, szałowy i rewolucyjny format rozrywki.
Tłum ochotników włazi do szklanych rur i stopniowo na wizji eksponuje swoje drugorzędowe i trzeciorzędowe cechy płciowe. Najpierw do pasa, potem po szyję, a na końcu to nawet i twarz.
Ubrany uczestnik programu drogą eliminacji wybiera sobie spośród tychże ochotników partnera na ubraną (!) randkę, w stronę której odchodzą już wspólnie rozebrani (!).
- Norweski – powiedziałam, gdy minął mi szok pourazowy i gdy dysonans poznawczy udało mi się znów zagnieść w jedną gładką i homogeniczną kulkę swawolnej bezmyślności. – Myślę, że w takim razie widziałam już wszystko. Pora umierać!
Ale zaledwie chwilę później życie zweryfikowało moją pochopną opinię.
- Jestem panseksualistką – ujawniła uczestniczka programu i nim zdążyłam dobiec do Wikipedii wyjaśniła, że nie liczy się płeć, wiek, gatunek, ani nawet stan skupienia obiektu pożądania, liczy się wyłącznie uczucie.
- W takim razie teraz widziałam już wszystko! – rzuciłam hardo w twarz Wszechświatu, ale znów jak się okazało popełniłam falstart.
- Do programu zgłosiłam się, bo najbardziej cenię w ludziach... charakter. - wyznała uczestniczka, a ja natychmiast przełączyłam na przepowiednie wróża Gunthera .
Wiadomo, po co ryzykować, może i ten charakter dałoby się jakoś przebić?

(...)
I gdy wstałam rano myśląc, że widziałam już wszystko widziałam to okazało się, że jednak nie.
Ledwie skosztowałam porannej kawy, a oślepił mnie sygnał świetlny nadawany stroboskopem z podwórka.
Zanim dostałam ataku epilepsji,  zidentyfikowałam źródło.
Zła wiadomość jest taka, że to sąsiad z Drugiego Naprzeciwka ustawił sobie w ogródku uroczy wiatraczek ulepiony własnymi rękami z potłuczonych  lusterek.
Dobra wiadomość to ta, że słońce jednak odpaliło i działa. Dwadzieścia osiem w cieniu. Wiosna przeszła bokiem. Mamy od razu lato.
Zła wiadomosć to ta, że co mi po tym słońcu? Póki ten wiatraczek tam jest wkopany na siedem metrów w głąb gruntu to do zimy nie podniosę kuchennych żaluzji w obawie przed urazem neurologicznym.

(...)
Gdyśmy się ostatnio z naszpanią od Mastodontów zderzyły na trasie do placówki (ja szczęśliwie właśnie zdeponowałam dziecko, ona mniej szczęśliwie bieżyła by ponosić tego konsekwencje) tośmy się wymieniły informacjami. Ja o pogodzie, w skrócie, że beznadziejna. Ona, w skrócie, że Dynia uprawia na przerwach mezalians z Dawidkiem z klasy Oposów. Że Dawidek przychodzi po Dynię na każdej długiej przerwie i wspólnie idą na betonowo-cementowy spacerniak, gdzie oddają się rozmaitym rozrywkom.  I że absolutnie nie powinnam się niepokoić, bo Dawidek jest synem pana od wszelakich sztuk walki. Tych, co to Dynia je również pobiera i do których potrzebowała kija od szczotki.
Powiadam wam, słodycz zalała moje matczyne serce.
Młody ninja!
Syn pana od wszelakich sztuk walki!
Tego przystojnego pana, który od niechcenia, kantem dłoni, narąbie opału do kominka, a małym palcem u stopy obezwładni przestępcę wyrywającego staruszce torebkę.
O ileż to bardziej obiecująca partia niż szesnaście kilo metrowego Łukaszka, którego Dynia może nosić w torebce jak yorka!
I radowałam się tym romansem do ubiegłego czwartku, gdy po treningu Dynia przedstawiła mi Dawidka.
Metr wzrostu. Góra szesnaście kilo.
W tym formacie, w sztukach walki można go chyba wykorzystać wyłącznie do ciskania w przeciwnika.
Nabój do procy przeciw Goliatowi!
Z tego mi wynika, że w naszym domu też ceni się w ludziach charakter.

(...)
Tymczasem Biskwit, dzięki Szwabskim Kluseczkom,  rozwija się społecznie.
Nadzwyczajnie się rozwija.
Gdyby Obcy (TEN Obcy Ridleya) ewoluował społecznie tak szybko jak Biskwit to od tygodnia miałby już kartę do biblioteki miejskiej, a do tego  podpisany kredyt na mieszkanie w apartamentowcu oraz dyplom ukończenia (z wyróżnieniem) rocznego programu ‘Advanced Anger Management’.
- Nikola mnie popchnęła. Dwa razy – powiedział kilka dni temu Biskwit gdym go odbierała z placówki. Powiedział to jednak tonem wskazującym na to, że już zrobił sobie tabelkę w Excelu i analizuje trendy.
Przez kolejne dwa dni Nikola nie zaprzestała procederu, a wręcz zwiększyła częstotliwość.
Zanim zdążyłam wyrwać Nikoli serce, Biskwit wziął sprawy we własne ręce.
- Ale że co? – nie zrozumiałam, bo Biskwit pod wieszaczkiem tłumaczył mi pantomimą scenariusz tej konsumowanej na zimno zemsty. Wyglądało to tak, że wetknął sobie palec w nos, a po wyjęciu rysował nim kółka w powietrzu.
- Mnie się wydaje –Dynia, specjalistka w dziedzinie kontaktów z obcymi cywilizacjami, przetłumaczyła na ludzki – że Biskwit wetknął sobie ten palec w nos, a potem nim zamieszał w jogurcie Nikoli.
Biskwit nie potwierdził, ale niestety, również i nie zaprzeczył.
Uznałam, że nie będę drążyć tematu.
Grunt, że już podobno nie popycha.

©kaczka
48 comments on "[354]"
  1. Po pierwsze to tak: telewizja ciemna noca rzeczywiscie nadaje programy albo bardzo fajne (chodzi mi o te naprawde fajne) albo bardzo dziwne. Ale ludzi w próbówkach nie widzialam jeszcze :D A oni tam plywaja w jakiejs wodzie czy tak na sucho? Bo wyobrazilam to sobie wlasnie jak w Obcym (TYM Obcym) byla taka scena w laboratorium z nieudanymi eksperymentami na hybrydach czlowieka z obcym. I te hybrydy tam tak sobie wlasnie plywaly w wielkich próbówkach.

    Po drugie to tak: przemawia przeze mnie egoizm teraz z pewnoscia ;))) ale czy Dynia i Biskwit moglyby nie dorastac? Zostac, jak sa i cieszyc nas przygodami? Gotowa jestem w zamian regularnie dostarczac Pegazy!!!

    A po trzecie to tak: Gdybys kiedys jednak sie zdecydowala wyprodukowac ksiazke metoda kopiuj-wklej tresci z bloga (jeszcze zilustrowany rysunkami Dyni!!! omatkobosko!!!) to ja biore w ciemno!!!!!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Popieram drugi postulat Diabła. Z doświadczenia wiem, że dorastanie choć nie najgorsze to jest przereklamowane. Człowiek coraz więcej musi zrzędzić, żeby się już nie dzieci wyniosły na swoje a i tak go nikt nie bierze na serio.

      Delete
    2. Wpisuje sie na liste oczekujacych na format papierowy :)

      Delete
    3. Och! Chyba w takim razie musze zorganizowac jakas papierowa edycje limitowana dla najbardziej cierpliwych czytelnikow Kaczkobloga! :*

      Diable, gdyby nie to, ze tego sie nie da odzobaczyc to podalabym ci tu koordynaty (poniedzialek, po 22, RTL), ale nie chce miec tego na sumieniu, wiec milcze! :P

      I tez bym chciala, zeby nie dorastaly. Biskwit, na przyklad, jak zmyc z niego te wszystkie zapachy dnia codziennego typu smrod zinstytucjonalizowanej placowki, czy won piaskownicy, nadal jeszcze pod tymi warstwami czarownie pachnie dzieckiem i nie ukrywam - gdy usypia to sie sztacham. Tylko w Biskwicim lozku coraz mniej juz miejsca! Buuuuuuu!

      Delete
    4. Droga Kaczko, z okazji dnia matki życzę Ci z całego serca abyś jak najdłużej zatrzymała ten czas. Wiem o czym piszesz i tęsknię za tym. Ale moje już nie dzieci też lubię. Codziennie niosą nowe wyzwania.

      Delete
  2. Książkę, książkę! (słyszycie skandujacy tlum?) Eee... schodzę ze słońca. Tu tez zima zima lato
    Biskwit -Dzielna dziecina. I patrz, nie trzeba się uciekać do użycia sily fizycznej.
    Co do nocnych programów to ja jestem za radiem. Ostatnio zdarza mi sie słuchać do 2-3 w nocy (przy okazji własnoręcznego remontu).

    ReplyDelete
    Replies
    1. Musze zapytac!
      Jesli remont do 2-3 w nocy to albo Klusku mieszkasz w srodku gluchego boru albo masz gluchych sasiadow!

      Delete
    2. Cichusieńkich pędzli i wałków używałam :-) i podczas gdy 8 osób i 3 psy smacznie spało ja sobie w skupieniu i spokojnie malowałam, kleiłam etc...ściany jakieś wielkie. A za dnia wychodziło krzywo. Może to kwestia tej lampki wina co mi pomagała;-)

      Delete
    3. Osiem osob i trzy psy i bezszelestny remont?!
      Zamiatam przed toba respektem i kapeluszem!
      Ide po wino!

      Delete
    4. To ja może otworzę nowe wiaderko farby i pokażę jak to sie robi. (Znowu chce mi sie malować. Wczoraj goscie pochwalili, a to motywuje. Czyli muszę o tym pamiętać dopingujac odrabianie lekcji)

      Delete
  3. O ile mnie pamięć nie myli, to na którymś z wczesnych etapów rozwoju homo sapiens pojawia się taki okres fascynacji miniaturyzacją: maluśkie laleczki w miniaturowych łóżeczkach pod mini kołderkami, ołóweczki, notesiki, samochodziki, itp. Może tym właśnie należałoby tłumaczyć zainteresowanie Dyni kompaktowymi oblubieńcami.
    ps.
    Przyłączam się do postulatu o niedorastaniu.
    pps.
    Wczoraj jednym okiem obejrzałam, a bardziej odsłuchałam, program o Nietzschem i teraz będę polować na powtórkę, bo jednak sporo uleciało. No ale to było w słoneczne południe, kiedy normalni ludzie gotują obiady, wychowują dzieci, albo robią coś równie pożytecznego, co koliduje.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Bo jak napisał wieszcz Przybora:

      Odrobina mężczyzny na co dzień
      mały męski akcencik czy ton.
      Odrobina mężczyzny na co dzień
      od przesytu ochroni złych stron.

      Delete
    2. Buchachachacha!
      W tym przypadku to zaiste ODROBINA! Paproszek mezczyzny! Jednakoz zyczliwi pocieszaja, ze z takich wlasnie mlodziencow wyrastaja pozniej najlepsi zawodnicy NBL, ale proces trwa latami i trzeba uzbroic sie w cierpliwosc. Faktycznie, nawet dwumetrowy Norweski na zdjeciach z pierwszej klasy nieszczegolnie wyrasta ponad srednia :-)

      Torebko, i jak powtorka? Poznalas sekretne zycie Fryderyka? Bal sie kaparow, a buty wiazal czerwonymi sznurowkami?

      Delete
    3. Nic z tego, następnego dnia był Freud, który praktykował na pewnej nerwowej siedemnastolatce oraz najbliższych i wszyscy wiemy, jakie wyciągnął wnioski ;)

      Delete
  4. Bardzo fajny ten cytat z Przybory.

    Ale ale ale - spieszę z info cokolwiek może nie w temacie, ale w końcu migawką była Dynia, Szkoła i Pani od M. Natknęłam się ostatnio na artykuł pod niebiosa wychwalający ogólne rozwojowe cechy Metody Fryburskiej. O ileż lepiej od skostniałych nauk według innych metodologii. Że cały świat w sumie mógłby skorzystać. Ale ponieważ cały świat tego jeszcze nie wie, to ciesz się (tak do przodu), jaka wspaniała przyszłość przed Dynią.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Trochę to brzmi jak eksperyment na ludziach.

      Delete
    2. No właśnie nie wiem :). Bo z jednej strony Folcajt :) i inne notatki Kaczki, a z drugiej ten artykuł był naprawdę entuzjastyczny:).

      Delete
    3. Czyż eksperymenty na ludziach nie mogą budzić entuzjazmu?

      Delete
    4. A co tam! Zafaluje entuzjazmem na kredyt! Zeby tylko Fryburska metoda nie probowala mi za wiele odebrac wkladu wlasnego w te cudownosc mej Pierworodnej :-)

      Delete
    5. Wnioskując z tego co piszesz to nikt nie jest w stanie zabrać czegokolwiek Twoim córkom jeżeli nie wyrażą na to zgody.
      Raczej martwiła bym się o metodę i o to co jej zbierze Dynia.

      Delete
  5. Dynia ewidentnie ma upodobania, może ojciec jak brzoza jej już wystarczy ;) Skup się lepiej na tym drewnie na opał.

    Oraz ojacie! Z tymi probówkami.
    Ale nie wierzę, no ni wierzę, że to nie jest przedruk z zagrmanicy.
    Ściśnięte pośladki, by na to nie wpadły. Czy jednak? O jacie!

    ReplyDelete
    Replies
    1. To jest - w co ja nie moge uwierzyc - przedruk z zagranicy. Konkretnie z Channel 4 >>> Aina Roxx, a music producer from London, selected Matty Roche, 33, an artist from Merseyside with an artificial leg, from six males. Mal, 24, a lingerie designer and masseuse from Guildford, was not sure whether to pick a man or woman but eventually selected Rebecca, 24, a psychology student, from a line-up of both men and women. <<<

      Co bedzie dalej? Ach, co?

      Delete
    2. Skoro nowa o popcornie, poniewaz jedynym miejscem dla alergika, w ktorym moze sie zdrzemnac w czystej, klimatyzowanej atmosferze sa sale kinopleksow, donosze, ze odkrylam wyjatkowo zadbany lokal z wygodnymi fotelami. Nastepnym razem mozemy sie tam pojsc wyspac. Z popcornem.

      Delete
  6. Takie czasy nastali. I obawiam się, że to jeszcze nie wszystko ;-).

    Pomyślmy może jednak, jakie zastosowanie znajdzie młody i oszczędny w formie ninja.
    Ciekawe, kogo młody gniewny Biskwit wyhaczy :D. Boisz się już? :D

    ReplyDelete
    Replies
    1. To jednoczesnie i straszne i fascynujace, bo przeciez zaraz trzeba bedzie wymyslec kolejny szokujacy program, ktory zwabi ogladalnosc przed ekrany. Czy da sie te granice dobrego smaku jeszcze bardziej przesunac?

      W kwestii narzeczonych Biskwita - cala drze :-))) Glownie dlatego, ze biezacych Biskwit raczej nie pyta o zgode i nie interesuje Biskwita, czy uczucie jest odwzajemnione :-)

      Myslalam, ze oszczedny w formie ninja ma przynajmniej skromny apetyt, ale skadze! Te siedmiolatki jedza tak, jakby jutra mialo nie byc. Niezaleznie od zajmowanej ilosci metrow szesciennych!

      Delete
  7. Kaczko, jak ja sie ciesze, ze moge Cie tu czytac i to zupelnie za darmo ;-))

    I podobniez jak kolezanki na samej gorze, w trakcie czytania pomyslalam wielokrotnie, ze chcialabym kaczkowa ksiazke blogowa.
    Juz nawet nie za darmo ;-)

    A wiadomosc o niemieckim show gdzies mi sie obila o uszy. I pomyslec, ze 20 lat temu szokowala nas "Randka w ciemno" ;-)

    arbuz b.d.

    ReplyDelete
    Replies
    1. (Chyba musze zaczac szukac maszyny poligraficznej :* )

      ... a jak nami wstrzasal Big Brother :-)

      Delete
  8. o ja Cie, to Wy w tych Niemczech naprawde jestescie bardzo zaawansowani z recyklingiem ! No, no, ten wiatraczek!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Jestesmy tak zaawansowani, ze sakreble, po trzech latach nikt nie jest w stanie mi udzielic wiazacej odpowiedzi, czy pojemniki po jogurtach trzeba myc przed wyrzuceniem :-)))

      Delete
  9. No się nie mogę zdecydowac, czy cię bardziej kocham, czy jednak bardziej mnie szlag trafia, rozumiesz, z czystej, chrześcijańskiej zawiści... za te słowa, za te sekstyrialdy obezwładniająco pozlepianych słów... nim zadecyduje, pozdrawiam soczyście.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Miało być 'sekstyliardy', ale pije już trzecia szklankę wina... dobre, sycylijskie.

      Delete
    2. Monko, pojdz no z tym kieliszkiem, kaczka poleje ci nadrenskiego, a Ty mi bedziesz prawic dalej TAKIE komplementy!
      :*

      Delete
    3. Dwa razy mnie nie zachecaj... Zwłaszcza, żem wciąż niezdecydowana uczuciowo. Polewaj!

      Delete
    4. Nie żeby kryptoreklama co do polewania, ale naprawdę dziś w osiedlowym sklepie ustawiono cały nowy regał. Blisko kas. Piwa. Ani mnie to ziebi, ani parzy, nie lubię, ale ten obrazek na naklejce, KACZKA w złotej koronie, musiał mnie zainteresować. I ta nazwa, whyduck czy why duck. Kaczko, starasz się o udziały? H.

      Delete
    5. Prawdopodobnie znow przegapilam jakis pospieszny z niebywala okazja zarobku! :P

      Delete
  10. Oo, Kaczko, ten program o golasach to ja widzialam w wersji brytyjskiej tu u nas w Stanach via polska telewizja internetowa. Zaiste, niewiele rzeczy jest stanie mnie zadziwic, a juz takie redtube to wiadomo, wciaz ta sama przewidywalna nuda, ale wtedy sama przylapalam sie na tym, ze siedze z otwartym otworem gebowym, no bo jak to, takie rzeczy?? legalnie?? w telewizji??!!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Otoz to, czlowiek nie jest jakis szczegolnie pruderyjny, program tez nie w trakcie dobranocki, ale co do diaska, kieruje tymi uczestnikami, ze gotowi sa stac nago w szklanej rurze przy sredniej ogladalnosci miliona widzow?
      Wizja slawy, milosci, czy pieniedzy? :P

      Delete
  11. Chciałam coś napisać o gołych ludziach, ale Biskwit zbił wszystkie moje inne myśli - zemsta najlepiej smakuje na zimno i tu o zgrozo - dosłownie!
    Pozdrawiam :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Zgadzam sie i zastanawiam sie, ile moich jogurtow Biskwit przerobil dotad na zemste serwowana na zimno :P

      Delete
  12. Aaaa nr.1 Sąsiedzi którzy świecą Ci to skąpym tekstyliem i gwałtem na grawitacji, to wiatraczkiem z lusterek.

    AAAAAaa nr.2 Refleksje telewizyjne. Bardzo rzadko zażywam, bo nie mam w domu od lat kilkunastu i jak się zetknę z tym zjawiskiem jestem zahipnotyzowana, po prostu nie mogę uwierzyć. Golasów w szkle laboratoryjnym nie wymyśliłabym nawet na mękach.

    Aaaaanr.3 ufne serce matki a absztyfikanci

    AAAAAaaa nr.4 czyli zemsta konsumowana przez Nikolę na zimno.

    AAAAjlowju.

    ReplyDelete
    Replies
    1. To jest AAAAAAAAjlowju bardzo zwrotne, ale wszyscy juz i tak wiedza, ze mamy romans.

      Chcialabym moc napisac, ze golasow wyprodukowal moj mozg po kilku seansach migania mu wiatraczkiem po zwojach, ale nie! nudysci byli wczesniej.

      Delete
  13. U mnie:

    Klik.
    Reklama środków na depresję.
    Klik.
    Reklama środków na zaparcie.
    Klik.
    Trump.
    Klik.
    Reklama środka na zwiotczenie mięśnia męskiego.
    Klik.
    Reklama środka na suchość w ustach po środku na zwiotczenie.
    Klik.
    Trump.
    Klik.
    Reklama na myśli samobójcze po porażce środka na zaparcie.
    Klik.
    Reklama prywatnego ubezpieczenia na pokrycie powyższych dolegliwości.

    Klikam i czekam na nagość...

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ha! Czyli reklamy farmakosrodkow to nie tylko polska specjalnosc?!
      Spotykam sie ostatnio, nawet dosc regularnie, z przedstawicielami ojczyznianej diaspory i w tle gra zwykle polski eremef. W czasie poswieconym na wypicie jednej kawy i zjedzenie jednej bulki dzieki reklamom w eremef diagnozuje u siebie zazwyczaj kilkanascie schorzen ostrych i przewleklych. To wyjatkowo depresyjne, ale depresje mozna tez podobno traktowac suplementem i witamina.
      No to z dwojga zlego, nagosc lepsza!
      Ale czy w Ameryce nie bylaby ocenzurowana?

      Delete
    2. Ja nie wiem czy w PL jest aż tak źle...te reklamowane leki tutaj, to nie jakiś tam ziołowe, witaminowe, naturalne, tylko hardkorowe, na receptę, podawane tylko w szpitalu czasem leki na ichnie dolegliwości. Jak słucham efektów ubocznych (czytanym w zwariowanym tempie, czasu mało a efektów mnóstwo) to się włos na głowie jeży i od razu człowiek zdrowieje...A na depresję to też ponoć joga i medytacja...:-)! A nagością raczej nie raczą...oj nie...

      Delete
  14. Umarłam ze śmiechu! Jestem blogo-czytelniczką chodź w większości przypadków "oglądaczką". Ale ten blog chwyta mnie za serce tekstem. Od czasów Prusky-ego nikt mnie tak nie rozczytał w sobie. Czekam na więcej i pozdrawiam :)

    ReplyDelete
  15. Love, love love. Przepraszam, że takie mało lotne te moje komentarze, następnym razem się postaram :-)

    ReplyDelete