[8 Mar 2017]
(...)
Najpierw była kartka ze szkoły, format A4, wysłana do domu dzieckiem pocztowym, a na tej kartce spis dat i terminów. Z dołączonej instrukcji (osobna kartka) wynikało, że życzeniem naszpani jest, abyśmy wybrali sobie terminy n a j d o g o d n i e j s z e na wspólną gawędę o przyszłości narodu spersonifikowanej w osobie Dyni.
Jako, że zaproponowane przedziały czasowe obejmowały godziny ósmą do jedenastej lub trzynastą do szesnastej i wykluczały piątki, soboty oraz niedziele były to, powiedzmy szczerze, terminy najdogodniejsze dla naszpani. Przeanalizowaliśmy z Norweskim wielokrotne użycie w tekście sformułowania ‘dni robocze’ i doszliśmy do wniosku, że prawdopodobnie naszpani jak Milla Jovovich obudziła się w świecie po apokalipsie i wydaje jej się, że jest jedyną ocalałą, która uprawia pracę zarobkową na etacie.
Wybraliśmy losowo daty i odesłaliśmy naszpani kartkę dzieckiem pocztowym.
Dwa dni później, tym samym dzieckiem pocztowym, nadleciała kartka z podziękowaniami za zaangażowanie w wybór dat i obietnica, że gdy tylko naszpani skończy obróbkę danych, natychmiast podzieli się z nami wynikami.
Dzień przed feriami otrzymaliśmy kolejną kartkę, format A4, kserokopia, zawierającą harmonogram spotkań wszystkich rodziców oraz intymne szczegóły typu: Aureliusz ma przynieść zaświadczenie od pedagoga i proktologa, a Zenobiusz opinię od psychiatry.
Yyyyyy...
Jako, że przy mojej przyszłości narodu nic nie napisano, a jednocześnie mam tu tyle rozgrzebanych własnych wojen z Systemem, udałam, że nie widzę publicznie obnażonych informacji o Aureliuszu i Zenobiuszu.
W poniedziałek po feriach dziecko pocztowe przyniosło ustny telegram, że któryś z Mastodontów tydzień tamu zapomniał zabrać do domu kartki z harmonogramem spotkań. Kartki nie były podpisane, więc nie wiadomo, kto porzucił swoją. Naszpani prosi żeby sprawdzić.
We wtorek okazało się, że część młodzieży sprawdziła, część zapomniała zapytać, pozostali zapadli na jelitówkę (kolejna epidemia) zatem naszpani wykonała kolejne dwadzieścia pięć kopii o proktologu Aureliusza i ponownie rozdała je Mastodontom, aby zaniosły do domu.
Intryguje mnie, nie ukrywam, jaki jest ukryty cel tego eksperymentu wychowawczego?
Bo chyba, nie chodzi tu o poglądową lekcję, jak oszczędzać papier albo jak żyli ludzi zanim wynaleziono internet, ani tym bardziej o przegląd skutecznych metod komunikacji?
Ale to jeszcze nic.
To było dopiero pół ryzy papieru.
Do harmonogramu spotkań dołączony był bowiem formularz sprawozdania z rozwoju przyszłości narodu, a w nim pytania, na które rodzice powinni naszpani odpowiedzieć.
Pytania typu: czy dziecko ma porządek na biurku? czy nie brudzi się, gdy pracuje? czy pracuje schludnie i starannie? czy pracuje bezbłędnie? (tylko ja dostrzegam tu jakąś niezdrową fiksację na tle higieny?), czy rozumie treść zadań domowych? (trudno powiedzieć, wszak to nie ja je zadaję), czy szuka kontaktu? (z kim, na Dänikena, szuka kontaktu?! z obcą cywilizacją?) czy przestrzega reguł? (na małą skalę - reguł gry w bierki? czy z grubej rury - siódme: nie kradnij?)
Ale to jeszcze nic. Naprawdę, wszystko to, co powyżej to nic, w porównaniu z graficzną formą tego sprawozdania.
Pytania naszapani umieściła w tabelce.
Obok każdego pytania jest skala.
Skalę, nie bez wysiłku wytnij-wklej-skseruj, skonstruowano... z jabłonek z jabłuszkami.
Tym samym – zbiorowo przytrzymajmy się krzeseł – odpowiedź na pytanie, czy dziecko ma porządek na biurku, należy wyrazić w ilości jabłuszek zwisających z drzewiny.
Od zera do trzech.
...
...
...
...
Wydaje mi się, że ja też obudziłam się jak Milla. Tyle, że po innej apokalipsie i w zupełnie innym świecie niż naszpani. Tak innym, że nie ma w nim takiej ilości jabłuszek, żeby udowodnić jak bardzo innym.
(...)
O, wątpiący! Oto dowód rzeczowy, a przy okazji można też powiedzieć kaczce, co się o niej myśli.
Oczywiście, że dorysowałam jabłonkę. W porównaniu ze stajnią Augiasza, biurkiem własnego ojca i tym, co pozostawia po sobie Biskwit w łazience, Dynia jest Małgorzatą Rozenek naszej rodziny.
©kaczka
(...)
Najpierw była kartka ze szkoły, format A4, wysłana do domu dzieckiem pocztowym, a na tej kartce spis dat i terminów. Z dołączonej instrukcji (osobna kartka) wynikało, że życzeniem naszpani jest, abyśmy wybrali sobie terminy n a j d o g o d n i e j s z e na wspólną gawędę o przyszłości narodu spersonifikowanej w osobie Dyni.
Jako, że zaproponowane przedziały czasowe obejmowały godziny ósmą do jedenastej lub trzynastą do szesnastej i wykluczały piątki, soboty oraz niedziele były to, powiedzmy szczerze, terminy najdogodniejsze dla naszpani. Przeanalizowaliśmy z Norweskim wielokrotne użycie w tekście sformułowania ‘dni robocze’ i doszliśmy do wniosku, że prawdopodobnie naszpani jak Milla Jovovich obudziła się w świecie po apokalipsie i wydaje jej się, że jest jedyną ocalałą, która uprawia pracę zarobkową na etacie.
Wybraliśmy losowo daty i odesłaliśmy naszpani kartkę dzieckiem pocztowym.
Dwa dni później, tym samym dzieckiem pocztowym, nadleciała kartka z podziękowaniami za zaangażowanie w wybór dat i obietnica, że gdy tylko naszpani skończy obróbkę danych, natychmiast podzieli się z nami wynikami.
Dzień przed feriami otrzymaliśmy kolejną kartkę, format A4, kserokopia, zawierającą harmonogram spotkań wszystkich rodziców oraz intymne szczegóły typu: Aureliusz ma przynieść zaświadczenie od pedagoga i proktologa, a Zenobiusz opinię od psychiatry.
Yyyyyy...
Jako, że przy mojej przyszłości narodu nic nie napisano, a jednocześnie mam tu tyle rozgrzebanych własnych wojen z Systemem, udałam, że nie widzę publicznie obnażonych informacji o Aureliuszu i Zenobiuszu.
W poniedziałek po feriach dziecko pocztowe przyniosło ustny telegram, że któryś z Mastodontów tydzień tamu zapomniał zabrać do domu kartki z harmonogramem spotkań. Kartki nie były podpisane, więc nie wiadomo, kto porzucił swoją. Naszpani prosi żeby sprawdzić.
We wtorek okazało się, że część młodzieży sprawdziła, część zapomniała zapytać, pozostali zapadli na jelitówkę (kolejna epidemia) zatem naszpani wykonała kolejne dwadzieścia pięć kopii o proktologu Aureliusza i ponownie rozdała je Mastodontom, aby zaniosły do domu.
Intryguje mnie, nie ukrywam, jaki jest ukryty cel tego eksperymentu wychowawczego?
Bo chyba, nie chodzi tu o poglądową lekcję, jak oszczędzać papier albo jak żyli ludzi zanim wynaleziono internet, ani tym bardziej o przegląd skutecznych metod komunikacji?
Ale to jeszcze nic.
To było dopiero pół ryzy papieru.
Do harmonogramu spotkań dołączony był bowiem formularz sprawozdania z rozwoju przyszłości narodu, a w nim pytania, na które rodzice powinni naszpani odpowiedzieć.
Pytania typu: czy dziecko ma porządek na biurku? czy nie brudzi się, gdy pracuje? czy pracuje schludnie i starannie? czy pracuje bezbłędnie? (tylko ja dostrzegam tu jakąś niezdrową fiksację na tle higieny?), czy rozumie treść zadań domowych? (trudno powiedzieć, wszak to nie ja je zadaję), czy szuka kontaktu? (z kim, na Dänikena, szuka kontaktu?! z obcą cywilizacją?) czy przestrzega reguł? (na małą skalę - reguł gry w bierki? czy z grubej rury - siódme: nie kradnij?)
Ale to jeszcze nic. Naprawdę, wszystko to, co powyżej to nic, w porównaniu z graficzną formą tego sprawozdania.
Pytania naszapani umieściła w tabelce.
Obok każdego pytania jest skala.
Skalę, nie bez wysiłku wytnij-wklej-skseruj, skonstruowano... z jabłonek z jabłuszkami.
Tym samym – zbiorowo przytrzymajmy się krzeseł – odpowiedź na pytanie, czy dziecko ma porządek na biurku, należy wyrazić w ilości jabłuszek zwisających z drzewiny.
Od zera do trzech.
...
...
...
...
Wydaje mi się, że ja też obudziłam się jak Milla. Tyle, że po innej apokalipsie i w zupełnie innym świecie niż naszpani. Tak innym, że nie ma w nim takiej ilości jabłuszek, żeby udowodnić jak bardzo innym.
(...)
O, wątpiący! Oto dowód rzeczowy, a przy okazji można też powiedzieć kaczce, co się o niej myśli.
Oczywiście, że dorysowałam jabłonkę. W porównaniu ze stajnią Augiasza, biurkiem własnego ojca i tym, co pozostawia po sobie Biskwit w łazience, Dynia jest Małgorzatą Rozenek naszej rodziny.
©kaczka
Hmm, a to nie gdzie indziej, tylko tam zaraz po sąsiedzku Rozemaryja wbiła mi w głąb mózgu oszczędną gospodarkę celulozą tak mocno, że do dziś zużywam każdą tylną stronę zadrukowanej kartki.
ReplyDeleteJakbyś była złośliwym rodzicem, to na pewno zapytałabyś o stosunek placówki do ekologii. Ale przecież nie jesteś, nieprawdaż ;)
Wesze podwojne standardy!
DeleteTo mlodziez ma oszczedzac, a cialo pedagogiczne moze szastac ryza na lewo i prawo, bo rodzice i tak wplaca na komitet rodzicielski :-)
Zwykle panie moich córek drukowały informacje na kartce A4, po jednym zdaniu pisanym od brzegu do brzegu, które kopiowały w ilościach wystarczających jedno pod drugim. Potem wycinały wąziutkie makarony zawierające to zdanie i nakazywały wklejać do dzienniczka. Po kilku miesiącach dzienniczek wyglądał jak hawajska spódniczka z odbarwionych włókien kaktusa bajo-bongo... Z każdej strony dzienniczka sterczały cieniutkie paseczki papieru, poskładane niczym orgia origami.
ReplyDeleteOdnośnie do jabłuszek - musiałaś się poczuć wspaniale, uznając, że pani dostosowała poziom testu do poziomu rodziców... ;-)
O to to! Też takie mamy, wciąż nawet, bo są rzeczy wymagające podpisu (czyste info leci mobidziennikiem). Tylko, że musimy wzbijać się na wyżyny i używać literek, nie możemy się podpisywać jabłuszkiem lub cytrynką:)
DeleteMy tez mamy, kurdelebele, oficjalny dzienniczek z kalendarzem bez dat, co sprawia, ze pierwszoklasisci wpisuja tam informacje raczej na chybil trafil. I to sa informacje zakodowane, co zrozumialam po pol roku. Czerwona kropka - zadanie z niemieckiego, niebieska kropka - z matematyki. Jedyna rzecza, ktora naszpani kazala tam wkleic byla informacja o przyniesieniu kolejnego zeszytu o okreslonej specyfikacji. Ale za to, gdy naprawde mozna bylo dzieciom kazac tam wkleic kartke z lista warzyw do przyniesienia z okazji karnawalu (!) to naszpani postawila na kaligrafie i wszyscysmy zglupieli, bo nie bylo wiadomo, czy chodzi jej o to, zeby przyniesc salatke, czy wszystkie egzemplarze nienaruszone, a moze pokrojone, a moze jedynie dowolnych przedstawicieli z listy :-)
DeleteWiesz, czasami, gdy czytam, wpychają mi się do mózgu nachalne pytania o granice fikcji literackiej.
ReplyDeletePS po drodze do domu (a jakże, z placówki edukacyjnej, wychodzę po 20.30) kupię jabłuszka. Jabłonek nie przewiduję.
To po jabluszku! :P
DeleteDotarłam do Dänikena i zeszłam na kociokwik.
ReplyDeleteOraz: w te jabłonki naprawdę trudno uwierzyć Kaczko.
Dawaj tu dowody rzeczowe, bo cię posądzimy o fikcję!
Tak,tak dawaj nam niewiernym Tomaszycom reprodukcję jabłonek, częścią plonów możesz dla niepoznaki ukryć informacje o proktologu i psychiatrze.
ReplyDeleteDziecko pocztowe:o)))
O niewierne! Uwaga! Wklejam!
DeleteNie żyję. I jako ta nieżywa zastanawiam się, czy jeśli wypełnię (wyrysuję sadowniczo) formularz o sobie, to załatwisz mi opinię od naszpań, którą będę mogła okazywać w palących okolicznościach.
DeletePoza tym nie wiem, czy powinnam dziś poprawiać - a chyba muszę - studenckie prace. Bo jeśli udzielą mi się tak sugestywne, nowatorskie, importowane z Dojczlandu sposoby wyrażania ocen, to najdalej w poniedziałek rano dopadnie mnie mail służbowy ze skierowaniem do psychiatry.
Dla ciebie - zawsze! Ale zwaz, ze w swietle najnowszej notki skala moze jednak okazac sie niewystarczajaco pojemna ;-)
DeleteMoze traktowanie rodziców tak samo jak maloletnich Mastodontów swiadczy o niezwyklym zaangazowaniu naszpan w proces edukacyjno-wychowawczy Pzyszlosci Narodu ;) Tak sie wkrecily, ze juz nie umieja inaczej!
ReplyDeleteNienasycone wychowawczo!
DeleteChyba trudno jest latami przestawac z kurduplami i wyjsc z tego bez strat w postrzeganiu rzeczywistosci. To musi zmieniac perspektywe i optyke.
Nie dalej jak dziś rano dostałam ostrego kryzysu na tle kartek ze szkoły, które _znowu_ pogubiłam. Na co to komu. W klasie starszego pani założyła grupę whatsappową, na którą wysyła wszystkie informacje, bez jabłonek, za to szybko i sprawnie. W klasie młodszego komunikacja z panią odbywa się kartkami, pisanymi ręcznie i odbijanymi na powielaczu. W odpowiedzi na to sama założyłam grupę whatsappową dla rodziców, która nas trochę ratuje, gdyż telefon umi zrobić zdjęcie powielonej bibuły, a następnie go nie zgubić. Grupy whatsappowe z serca polecam.
ReplyDeleteHa! Jako, ze malzonek przewodniczacej komitetu rodzicielskiego intensywnie whatsapuje z moim malzonkiem mysle, ze nie bedzie problemu z obsluga techniczna! Ide sprzedac pomysl! :*
DeleteNie martw się, w szkole do skali od zera do trzech wejdziecie na poziom master i będziesz używała linijki :D
ReplyDeleteZdaje sie, ze zabraklo dla nas poziomu :P
DeleteKaczko, bójsieboga, NIEBIESKIM kolorem domalowalas?! Czy to sie miesci w schematach?!
ReplyDeleteNawet na biurku u Rozenek nie bylo zielonego, ktory symbolizowalby nadzieje, ze to wszystko to jakis zabawny zarcik :-)
DeleteUhhh. Ale czemu mi to przypomina korporacyjne appraisale???
ReplyDeleteDziecko pocztowe przyszłością narodu;-)))
Fakt, pytania byly tak wazkie jakby je ukladal dzial zarzadzania zasobami ludzkimi!
DeleteZbeszcześciłaś formularz urzedowy anarchistycznie domalowana jabłonka! Oj Ty Ty!!!
ReplyDeleteSlowianska fantazja! Ostatnia jablonka oporu!
DeleteSądząc po formie komunikacji to albo naszpani zdziecinniała albo nie wierzy z skuteczność edukacji, którą odbyli rodzice. To i tak dobrze, że wierzy w Wasze zdolności matematyczne i zmusza do policzenia do trzech.
ReplyDeleteNie wierzy! Pod spodem byla dokladna instrukcja tekstowa do jabluszek :-)
Deleteaaa bo naszpani pomyliła formularze! rodzice dostali takie uproszczone graficznie, co miały być dla dziecków, a dziecka dostaną do samooceny takie z miejscem na odpowiedzi w formie rozprawki. u nas tak było, tylko naszpanie się nie pomyliły i dzieci malowały uśmiechnięte, zmartwione lub całkiem załamane buźki, a rodzice pisali elaboraty. najmniej miejsca było pod pytaniem: co potrafi moje dziecko? a to przecież ho ho temat rzeka, morze i ocean w jednym. :)
ReplyDeleteNo bo niby kogo obchodzi co potrafi dziecko. Tylko matkę takie rzeczy interesują. Jest podstawa programowa i ona określa co dziecko ma umieć, więc po co jeszcze pisać w rozprawkach.
DeleteOch, jak bardzo bym chciala, zeby ten formularz okazal sie pomylka :-)))
DeleteKrzyżyk na pograniczu dwóch kolumn sterczy chyba jeszcze bardziej wyzywająco niż ta dorysowana jabłonka. Naszpani ma gwarantowany mindfuck.
ReplyDeleteI usłyszymy w Wiadomościach, że w mieście H z górką nad rzeką eksplodowało coś co nie było bombą (i tylko my - wierni czytelnicy Kaczki bedziemy wiedzieli, że to nie wytrzymała Naszpani).
DeleteWlasnie chcialam tez wspomniec o tym krzyzyku na pograniczu :)))
DeleteNiezgorsza anarchistka z tej Kaczki, co to dopiero z potomstwa wyrosnie!
Dodajcie do caloksztaltu tej anarchii jeszcze ten krzyzyk olowkiem, gdzie Norweski probowal zanizac dziecku ocene :P
DeleteIstnieją przesłanki, by podejrzewać, iż nadejdzie dzień gdy Dziecko Pocztowe przyleci do dom z glinianą tabliczką u szyi, albo i kawałkiem skały, na której będziesz musiała wyryć lub wymalować ochrą stosowną liczbę byków.
ReplyDeleteWypisz-wymaluj Lascaux.
Prosze, splun przez lewe ramie, gdyz widzialam niedawno w szkole wystawe prac ceramicznych i byly tam miedzy innymi, wypieczone z gliny smartfony. (Temat wystawy: Czy masz czas dla Boga?)
DeleteOdnośnie pionu i poziomu to nasza kaczka dostaje ode mnie: wszystkie jabłka.
ReplyDeletePoproszę to jakoś ładnie przedstawić graficznie ;-)
Biore cala sagiew jablek!
DeleteOraz: pion i poziom przecudownie juz zilustrowala Ela Wasiuczynska.
- Wrzuce na fejsa - powiedziala nonszalancko kaczka.
Wiewiór twierdzi, że to test. Na inteligencję i posłuszeństwo.
ReplyDeleteTest dla rodziców. Rzecz jasna.
Na podstawie tego testu niejeden doktorant z okolicznej szkoły wyższej będzie miał publikację o wysokim indeksie cytowań!
DeleteI z psychologii zarządzania, i z pedagogiki, i z recyklingu, i z ogrodnictwa, i z rysunku, i z ...
Jakie to praktyczne! ;-)
Niewytresowani rodzice to najgorsza zaraza :P
Deleteno pacz, teraz wierzę he he choć jakby nie do końca ... a z drugiej strony
ReplyDeletewiem jakie mam zdanie o kredkach (naszpanie z klas 1-3)))))))acha cha
wszyskoooo możliwe
oraz jabłonka niczego sobie, ta domalowania )0
Niewierne Tomaszowe!
DeleteTo jest jablonka na miare naszych mozliwosci :-)))
Kurde, jak ja tęsknię za tym prosto-skomplikowanym niemieckim porządkiem.
ReplyDeleteAniuku, ty pakuj sie i wracaj! Donald poradzi sobie bez was :*
DeleteTo jest poza dzisiejszym tematem, ale bardzo w temacie bloga:
ReplyDeletehttp://mamadu.pl/130881,po-tym-tescie-nie-bedziesz-miec-watpliwosci-ze-jestescie-gotowi-na-dziecko
W zasadzie ani grama przesady ; -)
Podpisuje sie kazda wypustka!
DeleteBiorac pod uwage Biskwita i jego biezace umilowanie do memlania lapami mego biustu w miejscach publicznych, dodalabym - wetknij sobie za dekolt osmiornice i probuj ja stamtad wydobyc :P
chwileczkę...czy ja dobrze kojarzę, że w Dojczlandzie obowiązuje skala ocen taka, że 1 - najlepiej, a im wyższy numer, tym gorzej - czy Ty aby w dobrą stronę te jabłuszka odliczałaś?
ReplyDeleteJa cie prosze... mysmy tu juz nawet probowali antyjabluszka (skoro jest materia to musi byc przeciez antymateria inaczej gumka w gaciach swiata niebezpiecznie sie poluzuje!) :-)))
DeleteJaki Ty masz piękny, czytelny charakter pisma kaczko!
ReplyDeletePo tatusiu :-)
DeleteCzy naszpani zemdlala czy tez od razu pozegnala sie z tym pieknym swiatem po tym jak zbeszczecilas jablonkowa tabele?
ReplyDeleteKto mieczem wojuje ten od jablonki ginie! Pani sama strzelila sobie w obie stopy! :P
Deleteim dłużej patrzę na tę tabelkę tym bardziej jestem przekonana, że miała ją wypełniać Dyńka osobiście lub nawet było to zadanie dla Biskwita :D
ReplyDelete