[14 Dec 2016]
(...)
Podczas, gdy Dynia wadzi się z Absolutem na gruncie poezji metafizycznej, Biskwit się po prostu wadzi.
Ze wszystkim.
Z matką, z ojcem, z siostrą i z nowym kucykiem w stajni. Nikt z nas nie chce zrozumieć Biskwita, a do tego kucyk jest za krótki.
(Nowy kucyk wylądował na kozetce u doktora Dolittle, albowiem Biskwit krzyczał na całą stajnię, że chce by mu osiodłać prawdziwego konia, a nie podróbkę!)
(Względem poezji metafizycznej stawiam natomiast odważną tezę, że taki Kordian wyszedłby Słowackiemu o wiele lepiej, gdyby Juliusz, tak jak Dynia, robił sobie notatki w zeszycie z okładką z różowego, poliestrowego futra.)
Biskwit - metr rewolucjonisty - odsiedział już przez przypadek dwie godziny pośród Szwabskich Kluseczek.
Niby chodziło jedynie o podpisanie dokumentów, ale Wszechmogąca Dyrekcja tak nas skołowała, że Biskwit dostał natychmiastowy przydział do drużyny oraz wieszaczek z marchewką, a ja posadę tłumacza symultanicznego.
Dyrekcja jest jak pani z dziekanatu. Nie można jej odmówić.
Czuć w powietrzu, że Dyrekcja nieszczególnie podziela entuzjazm rządu w sprawie uchodźców. Tak naprawdę, to Dyrekcja niechętnie przyjmuje do placówki kogokolwiek spoza dzielnicy, a cóż dopiero, gdy to spoza wypada gdzieś na przedmieściach Aleppo. W takich okolicznościach bycie tłumaczem Dyrekcji to przyjemność porównywalna do stepowania bosą stopą na rozgrzanej płycie elektrycznej kuchenki. Jej (!)
(Tu dygresja. Obcych, spoza dzielni, rozpoznajemy, miedzy innymi, po tym, że nie kończą zdań upiornym słowotworem '... GEEEEEE(L)?' Odkryłam po trzech latach, że tubylcy emitują '... GEEEEEE(L)?'nie na skutek ubytków w swoim IQ, ale dlatego, że to parszywy regionalizm, który w tej części Bundesrepubliki zastępuje 'Nieprawdaż?'. Niestety, pojęłam to dopiero wtedy, gdy '... GEEEEEE(L)?' trwale wryło się w wokabularz Dyni. Stanowi tylko nieznaczną pociechę, że przy tej okazji wyparło nadużywane: WHAAAAAT?!)
Biskwit zniósł całe to doświadczenie przymusowego obcowania z tuzinem kurdupli z godnością. Na odchodne tak skołował Dyrekcję, że wydarzył się cud. Dyrekcja wyjęła z sejfu opakowanie luksusowych, szwajcarskich czekoladek, które zwykle wydzielała jedynie najbardziej zaangażowanym członkom Komitetu Rodzicielskiego i pozwoliła Biskwitowi wziąć, ile zechce.
(Wziął wszystkie.)
Pytany o dalsze plany na przyszłość i ambicje dotyczące kariery w placówce, Biskwit milczy wymownie i uśmiecha się dość tajemniczo.
- Biskwicie! – nalegam. – Lada dzień kończysz trzy lata. To ten wiek, gdy pora decydować kim zostaniesz, gdy dorośniesz!
Tymczasem Biskwit znakomicie liczy, ale w zakresie od siedmiu do dwunastu.
Bo tak.
Trzy nie robi na nim kompletnie żadnego wrażenia.
(...)
Ta szkoła, która pod groźbą kary nie pozwala zabierać cherubiątek na wakacje w trakcie roku szkolnego. Ta szkoła, która przed letnimi wakacjami będzie urzędowo przymuszać dzieci do uczęszczania do placówki do ostatniego dnia lipca, mimo, że oceny wystawi im w czerwcu. Ta właśnie szkoła nadesłała list, w którym informuje, że zamyka się już dwudziestego drugiego, a w najbliższy czwartek wszystkie klasy od pierwszej do dziesiątej kończą lekcje o dwunastej.
Bo ... i tu odrobinę omdlałam... sekretarka (!) zmienia (!) pracę (!) i nauczyciele organizują wieczorek (!) pożegnalny (!)
Chyba wolałabym, żeby skłamali mówiąc, że mają szkolenie BHP.
©kaczka
(...)
Podczas, gdy Dynia wadzi się z Absolutem na gruncie poezji metafizycznej, Biskwit się po prostu wadzi.
Ze wszystkim.
Z matką, z ojcem, z siostrą i z nowym kucykiem w stajni. Nikt z nas nie chce zrozumieć Biskwita, a do tego kucyk jest za krótki.
(Nowy kucyk wylądował na kozetce u doktora Dolittle, albowiem Biskwit krzyczał na całą stajnię, że chce by mu osiodłać prawdziwego konia, a nie podróbkę!)
(Względem poezji metafizycznej stawiam natomiast odważną tezę, że taki Kordian wyszedłby Słowackiemu o wiele lepiej, gdyby Juliusz, tak jak Dynia, robił sobie notatki w zeszycie z okładką z różowego, poliestrowego futra.)
Biskwit - metr rewolucjonisty - odsiedział już przez przypadek dwie godziny pośród Szwabskich Kluseczek.
Niby chodziło jedynie o podpisanie dokumentów, ale Wszechmogąca Dyrekcja tak nas skołowała, że Biskwit dostał natychmiastowy przydział do drużyny oraz wieszaczek z marchewką, a ja posadę tłumacza symultanicznego.
Dyrekcja jest jak pani z dziekanatu. Nie można jej odmówić.
Czuć w powietrzu, że Dyrekcja nieszczególnie podziela entuzjazm rządu w sprawie uchodźców. Tak naprawdę, to Dyrekcja niechętnie przyjmuje do placówki kogokolwiek spoza dzielnicy, a cóż dopiero, gdy to spoza wypada gdzieś na przedmieściach Aleppo. W takich okolicznościach bycie tłumaczem Dyrekcji to przyjemność porównywalna do stepowania bosą stopą na rozgrzanej płycie elektrycznej kuchenki. Jej (!)
(Tu dygresja. Obcych, spoza dzielni, rozpoznajemy, miedzy innymi, po tym, że nie kończą zdań upiornym słowotworem '... GEEEEEE(L)?' Odkryłam po trzech latach, że tubylcy emitują '... GEEEEEE(L)?'nie na skutek ubytków w swoim IQ, ale dlatego, że to parszywy regionalizm, który w tej części Bundesrepubliki zastępuje 'Nieprawdaż?'. Niestety, pojęłam to dopiero wtedy, gdy '... GEEEEEE(L)?' trwale wryło się w wokabularz Dyni. Stanowi tylko nieznaczną pociechę, że przy tej okazji wyparło nadużywane: WHAAAAAT?!)
Biskwit zniósł całe to doświadczenie przymusowego obcowania z tuzinem kurdupli z godnością. Na odchodne tak skołował Dyrekcję, że wydarzył się cud. Dyrekcja wyjęła z sejfu opakowanie luksusowych, szwajcarskich czekoladek, które zwykle wydzielała jedynie najbardziej zaangażowanym członkom Komitetu Rodzicielskiego i pozwoliła Biskwitowi wziąć, ile zechce.
(Wziął wszystkie.)
Pytany o dalsze plany na przyszłość i ambicje dotyczące kariery w placówce, Biskwit milczy wymownie i uśmiecha się dość tajemniczo.
- Biskwicie! – nalegam. – Lada dzień kończysz trzy lata. To ten wiek, gdy pora decydować kim zostaniesz, gdy dorośniesz!
Tymczasem Biskwit znakomicie liczy, ale w zakresie od siedmiu do dwunastu.
Bo tak.
Trzy nie robi na nim kompletnie żadnego wrażenia.
(...)
Ta szkoła, która pod groźbą kary nie pozwala zabierać cherubiątek na wakacje w trakcie roku szkolnego. Ta szkoła, która przed letnimi wakacjami będzie urzędowo przymuszać dzieci do uczęszczania do placówki do ostatniego dnia lipca, mimo, że oceny wystawi im w czerwcu. Ta właśnie szkoła nadesłała list, w którym informuje, że zamyka się już dwudziestego drugiego, a w najbliższy czwartek wszystkie klasy od pierwszej do dziesiątej kończą lekcje o dwunastej.
Bo ... i tu odrobinę omdlałam... sekretarka (!) zmienia (!) pracę (!) i nauczyciele organizują wieczorek (!) pożegnalny (!)
Chyba wolałabym, żeby skłamali mówiąc, że mają szkolenie BHP.
©kaczka
Biskwit doskonale zdaje sobie bowiem sprawę z tego, że odbycie odsiadki u Kluseczek zmienia nieodwracalnie osobowość, utrwala GEEEE(L) i skutkuje pisaniem poezji metaficznej w futrzanych kajetach. Biskwit jest mądry. Bądź jak Biskwit!
ReplyDeletePoezja metafizyczna to efekt zupelnie innej odsiadki :-) Dynia odsiaduje poezje z pania od literatury z Nebraski, ktorej najglowniejszym atutem jest wedlug Dyni to, ze na kazde zajecia przychodzi we wlosach innego koloru :-)
DeleteBrawo Biskwit! Brawo Kaczka! Tylko konia-kurdupla trochę żal.
ReplyDeleteKon bardzo to przezyl!
DeleteNo i edukacja Derekcji rozpoczęta.
ReplyDeleteByleby tylko czekoladek wystarczylo, zanim Dyrekcja sie zorientuje ;-)
DeleteDyrekcja jeszcze będzie biegać za Biskwitem z czekoladkami, wspomnisz moje słowa. :D
DeleteNasza też się zamyka 22. Otwiera 2.01. Wychowawczyni zgłaszająca ten fakt mogła być trochę mniej entuzjastyczna ;D
ReplyDeleteCo wy wiecie o otwieraniu?! Dziewiatego! U nas dziewiatego! Aaaaa!
DeleteZa to widzisz, w wakacje postanowili "odrobić". A u nas całe dwa miesiące na kreatywne zagospodarowanie dzieciaka który jeszcze za mały na wakacyjną przygodę z kluczem na szyi . Jak się zawczasu nie wykazało sprytem i nie zapisało dziecka do harcerstwa to później płacz i zgrzytanie zębów.
DeleteFakt, nie wiadomo, co lepiej. Dwa dlugie miesiace, czy perforowany jak sen szalonego urzednika z dziurkaczem, caly rok pelen krotkich przerw w nauczaniu. Polewam pod klucz na szyi i niespelnione harcerstwo ;-)
DeleteBiskwit zostanie Kimś. Z jej osobowością moze mama być pewna! Biedny kunńn. Bylam rano na zebraniu szkolnym i dalam tu przez chwilę upust frustracji. Ale z bykiem -wiec skasowałam. Wpoczestowano nas stekiem. Stekiem kłamstw. Tfu.
ReplyDeleteA to ja tak przebiję p. Sekretarkę:u nas odchodzi 3 kluczowych nauczycieli z wychowawcą łącznie. Dzieci zostają...
ReplyDeleteO swiety Edukacjuszu! Porzucenie uczniow w samym srodku sezonu swiadczy o tym, ze ktos tu mocno dal ciala!Czyzby Derrrrrrekcja?
DeleteP.prezes&derekcja radosnie zwalają winę na wybujałe ambicje tych trojga nauczycieli... Derekcja jest zaskoczona urażona i próbowała na przeróżne sposoby wzbudzić podziw i litość. Jednocześnie. He he. Chyba nabieram dystansu.. rano daliśmy się nabrać.
ReplyDeleteChytra Derekcja wykreca kota ogonem i probuje spasc na cztery lapy. Nie dajcie sie!
DeletePrzyszlam podziekowac ci Kaczko, zes odkryla przede mna tajemnice tabunow dzieci, ktore letnia pora przelewaja sie przez pociag, ktorym dojezdzam do pracy. W niewiedzy, dziwilam sie jakim cudem w ostatnim miesiacu nauki szkolnej organizuje sie az tyle wycieczek do zoo?! a oni zwyczajnie nie maja juz co robic. Co za dziwny kraj.
ReplyDeleteDynia powala mnie nieustannie na kolana.
ReplyDeleteDziwny kraj! U nas w lipcu ichpanie przyprowadzaly czternastolatkow na plac zabaw (!). Czternastolatki obsiadaly drabinki i wyciagaly telefony :-) No, ale przynajmniej na swiezym powietrzu.
DeleteBóg, który rzekł: WHAT????
ReplyDeletezostawia mnie oniemiałą. Kropka.
A tymczasem wierszy przybywa... ;-)
DeleteDerekcja nie wie jeszcze że Biskwit jest nieprzekupny:) Owszem czekoladki należą mu się jak koniowi owies, ale nie wmówi mu nikt że czarne jest czarne, a białe jest białe:) No i rzecz jasna królestwo to można oddać za konia!, a nie jakiegoś kurduplowatego kuca, tak że wróżę Biskwitowi wielką przyszłość.
ReplyDeleteDyni ofkors także.Wadzić się z Bogiem i uzyskać odpowiedź (na piśmie!) to jest coś
Podczas ostatniego pobytu w przedszkolu Biskwit sklonil naszpanie, by nosily za nim jego osobiste rzeczy. Biorac pod uwage, ze zasadniczo naszpanie z trudem odrywaja sie od krzeselek, nawet jesli jakies dziecko wisi na zyrandolu, to jest to ogromny triumf sztuki manipulacji!
Delete