[319]

[8 Dec 2016]

(...)
Zwłoki Mikołaja znaleziono wczoraj.
Oględziny tych zwłok i miejsca zbrodni wykazały, że denat zginął od licznych ran ciętych zadanych wyjątkowo tępym narzędziem.
Konkretnie brzytwą.
W szczególe zaś brzytwą Ockhama.
Na brzytwie znaleziono moje odciski palców.
W chwili zbrodni niby byłam gdzie indziej, ale niepodważalne dowody świadczą przeciwko mnie.

Wszystko zaczęło się w poniedziałek, gdy Dynia wróciła ze szkoły i zaczęła odtwarzać historię świętego Mikołaja pobraną z lekcji religii.
Całkiem niedawno oglądałam po raz pierwszy 'W głowie się nie mieści' i jeśli faktycznie, ślady pamieciowe są jak małe, zgrabne  kulki to pejzaż w głowie Dyni musi przypominać chwilę po eksplozji w fabryce tej okrągłej gumy do żucia, którą od czterdziestu lat można kupić w niemieckim supermarkecie.
Historia świętego Mikołaja okazała się fuzją życiorysów przynajmniej trzech świętych, jednego smoka,  Jezusa odzianego w sari matki Teresy, a libretto oparto na przygodach Robin Hooda i Luke'a Skywalkera.
Do tego dzieciny otrzymały w prezencie od pani od religii papierowe pudełka zdobione brokatowymi napisami 'Happy Birthday'. Wewnątrz była czekoladka, wata w kolorze niebiańskim i szklany koralik.
Logika tego zestawu dekoracji dodatkowo mnie oszołomiła.
Poczułam głupi imperatyw, żeby posortować te kulki.
Diabli wiedzą, co mnie podkusiło?
Zaczęłam więc snuć opowieść o szlachetnym biskupie, który pod osłoną nocy rozdawał co mógł, a gdy umarł...
(W tym miejscu należy wyjaśnić, żeśmy nigdy nie przywiązywali wagi do utrwalania kultu podarków z okazji szóstego grudnia.  Rok w rok odpalamy za to adwentowy kalendarz, który wedle mej opinii zawiera taką ilość fajerwerków, że ...no, doprawdy Norweski, nie przesadzajmy ze skrobaniem marchewki dla renifera, nie ma co mnożyć bytów nad potrzebę...)
- Ale jak to umarł? – zapytała mocno poruszona Dynia. – Tak na śmierć?!!! Mikołaj?!
Yyyyyyy... aaaaaaaaaa.... ygggggggggghhhhhhhh
To jest ten moment macierzynstwa, gdy w odpowiedzi najlepiej pasuje: 'A lekcje odrobione? Tak? To odrób jeszcze raz!'

A we wtorek, szóstego grudnia Dynia przyszła ze szkoły i opowiedziała, co następuje.
Że Mikołaj odwiedził Mastodonty. Że przyniósł każdemu po bio-mandarynce i po czekoladce Fair Trade.
I że to stanowiło fundament dalszej dyskusji na temat, co komu ten Mikołaj zostawił wcześniej w domu? I że Dynia powiedziała, że nie dostała nic.
- Ale jak to, Dyniu, przecież rozpakowałaś dziś rano zestaw gaci 'brokat-jednorożce-tęcza' i pełne garście lizaków z Buką?
- No tak, ale to nie było od Mikołaja, to było z kalendarza, więc powiedziałam, że nic. I wtedy Jeremiasz powiedział, że może to dlatego, że nie byłam grzeczna, ale naszpani zapytała skąd jest moja mama, to powiedziałam, że z Polski. I wtedy naszpani powiedziała, że to pewnie dlatego, że w Polsce to może być nawet tak, że tam wcale nie ma Mikołaja!!!
- A co ty na to?
- Powiedziałam, że nie, bo moja mama powiedziała, że...
 
[tu cytuję w oryginale, bo tylko tak robi to stosowne wrażenie...]

... DER NIKOLAUS IST TOT! [1]

Sąsiadka spod ósmego, która odbierała tego dnia wszystkie nasze dzieci ze szkoły, mówi, że jej syn jakoś tę wiadomość przeżył, ale wygląda na to, że Jeremiasz jeszcze długo może potrzebować pomocy psychologicznej.

[1] W języku Mickiewicza: 'Moja mama powiedziała, że Mikołaj zmarł! Nie żyje! Kopnął w kalendarz! Zimny trup!'


(...)
Taka scena.
Ogromne  biurko. Na jednym końcu lekarz. Na drugim kaczka. Biskwit robi właśnie czterdzieste okrążenie próbując w biegu, przez strzykawkę, wycisnąć paczkę żelków. I jedno, i drugie podarowała Biskwitowi pielegniarka.
Nad tym wszystkim dodatkowo unosi się woń wskazująca, że łączenie gruszek z mlekiem sojowym nie wszystkim wychodzi na dobre.
Zapasowe spodnie Biskwita zostały w domu.
Jest siedemnasta.
Żeby tu wejść czekałyśmy jedynie godzinę.
Zza drzwi dobiega dźwięczny głos Dyni, która od poniedziałku czyta wszystko na głos. Świat Dyni nagle składa się wyłącznie z liter. Dynia ten świat czyta od deski do deski.
Trochę kręci mi się w głowie.
- Co najbardziej by panią zrelaksowało? – pyta docent doktor habilitowany obaliwszy wszystkie moje własnoręczne diagnozy (kombo kilku odcinków doktora House’a i algorytmów internetowej wyszukiwarki symptomów).
- Czy ja wiem? – myślę głośno. – Podróż do Japonii?
- Akhem... raczej myślałem o czymś odprężającym, co mogłaby pani robić regularnie?
W tym momencie, trafia mnie centralnie w czoło pocisk snajpera. Przepchnięty przez strzykawkę miś Haribo.
Już nie miś.
Raczej ektomisioplazma.
...
...
...
Jak regularnie, to chyba zostaje mi kurs origami (!)


©kaczka
56 comments on "[319]"
  1. O jeżu o jeżu! Pierwszam!!!
    Coś chciałam ale z wrażenia zem na podium powiem tylko ze NIKOLAUS IS TOT położyło mnie na łopatki :) lezem i kwiczem :):)

    Swoją droga do dzisiaj pamietam traumę kiedy mając jakieś 5-6 lat i jadąc samochodem z rodzicami rozmarzyłam sie jak by to było super lecieć samolotem pragnęłam bowiem wysiąść na chmury i spotkać troskliwe niedźwiadki. Mój ojciec wyprowadził mnie z błędu spokojnie czyniąc wykład o gotującej sie wodzie, parze, deszczu i w ogólnie obiegu wody w przyrodzie.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Rodzicom nalezaloby sponosorowac jakies warsztaty z reanimacji fantazji.
      Nie dosyc, ze zamordowalam Mikolaja to jeszcze ordynarnym plagiatem z Nietzschego!

      Delete
    2. E tam - pamietam ze pozbieralam sie dosc szybko i taki kubel zimnej wody okazal sie bardzo przydatny w rozwijaniu zaiteresowan naukowych - nie wierzyc w bajki i sprawdzac wszystko empirycznie :) czekam na notke w ktorej oswiecasz Dynie ( a ona powiat) ze uroczy kroliczek oraz potrawka z krolika maja punkty wspolne (lub krowka).

      Delete
    3. Powinno mi sie chyba oficjalnie zabronic publicznych wystapien :-) Tlum rodzicow moze probowac linczu.

      Delete
  2. Morderczyni Mikołaja!!!!!!!!!!!!!!!!!!
    [W tym miejscu nastąpiło efektowne obsunięcie na ziemię z rozdzierającym szlochem i palcem wskazującym wymierzonym w Kaczkę oskarżycielsko]

    ReplyDelete
    Replies
    1. Tlum dokona samosadu ciskajac we mnie swiatecznymi dekoracjami!

      Delete
  3. Och... niedobrze, ale mam pomysł: będziesz regularnie chodzić z Jeremiaszem do terapeuty. I tam, w poczekalni, regularnie poczytasz/ wypijesz herbatę /kawę! 45 minut Just 4u!
    A z innej beczki, to nasze dzieci po raz pierwszy na wzajem będą się obdarowywać podarkami w szkole. Bez udzialu doroslych znaczy. Paczka, dla wylosowanego dziecka, 35 zeta itd. Ustalili sami wszystko, tylko NIKT nie podał daty wymiany dóbr pod choinką :) panika sięgnęła zenitu 5 grudnia o 22 (telefony, frakcje matek, fb). Polecam :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Buchachachachacha! Ilez zmienia taki drobny szczegol jak data wydarzenia!
      Oraz mniemam, ze matka Jeremiasza wystapi o sadowy zakaz kontaktow Jeremiasza z kaczkami :-)

      Delete
    2. Zacznij rozpuszczać plotki, że Jeremiasz boi się wielkanocnego zająca. Gdy on sam zacznie mówić o Mikołaju, nikt nie weźmie tego poważnie ;-)

      Delete
    3. A może zróbcie dodatkową paczuchę pod choinkę dla J., a w niej żelki z Mikołajem zombie?
      Jeju alem wredna! Biedny Jeremiaszek... zła ja, zła ;)

      Delete
    4. Mikolaj zombie? To wymaga jednak troche logistyki :-) Trzeba przesypac zelki z Halloween do swiatecznej torebki i pozawijac je w sreberka z podobizna Mikolaja!

      Delete
  4. Dorosły syn mojej siostry podróżował niedawno po Skandynawii. Pewnego dnia wysłał do swojej mamy smsa takiej treści: "Dzisiaj byłem u św. Mikołaja. TEGO PRAWDZIWEGO!"
    Ponieważ mój siostrzeniec jest matematykiem oraz informatykiem, opiera swe sądy wyłącznie na racjonalnej analizie faktów, współczynnik romantyczności i wiary równy zero; z czystym spokojem mogę Cię zapewnić: prawdziwy Mikołaj nadal żyje! Szybko powiedz córce, że zmarł nie Mikołaj, tylko ktoś inny, nie zmarł, tylko się przeziębił i nie naprawdę, tylko w grze planszowej ;-)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Tak myslalam, ze latwo nie idzie sie Mikolaja pozbyc nawet przy uzyciu brzytwy. Dynia, jak Dynia, grunt, zeby Haribo bylo w kalendarzu.
      Pytanie, czy dla Jeremiasza nie jest juz za pozno?!
      Na nastepna wywiadowke pojdzie sam Norweski :-)

      Delete
    2. Wydaje mi się, że tatusiowie idą na wywiadówkę tylko raz.
      Ale za to opowiadają o tym całymi latami, zupełnie jakby przeżyli godzinę w klatce z dziką panterą śnieżną podczas upałów...

      Delete
    3. Kalina, dokładnie tak!
      Choć u nas teraz tatuś chodzi na indywidualne spotkania z NaszPanią (w LO). Ja już zrezygnowałam z zebrań, bo i tak muszę najpierw siedzieć i słuchać wszystkich wspaniałych pomysłów (ogólnie jestem na system edukacji obrażona), a potem zostać po zebraniu i wysłuchać, jakie występki tym razem ma na sumieniu nasz syn. Prościej iść indywidualnie i od razu przejść do występków - mniej czasu to zajmuje :).
      Ale w podstawówce był raz, a w gimnazjum wcale :)

      Delete
    4. U nas zebrania w LO miłe, same achy i ochy. Zebrania w podstawówce to jazda bez trzymanki. Wychodząc z nich sama już nie wiem, czy mam syna czy córkę i czy on/ona przeklina i bije innych, czy raczej jest bardzo kulturalny/a i zdolna/y. ;-)

      Delete
    5. Ano prawda, u nas pantera śnieżna miała postać płytki stalowej która to po przeprowadzeniu testów okazała się IZOLATOREM co zostało zapisane (i potwierdzone zielonym "ptaszkiem" Przez nauczyciela) w zeszycie ćwiczeń. Tego dla męża-inżyniera testu było za dużo, jak wychodziliśmy to mnie błagał aby nie musiał już chodzić więcej na wywiadówki.

      Delete
    6. Ida dwa razy! Pierwszy i ostatni raz :-)

      Ewko! Pantera, ptaszek i izolator? Ja tam sie wcale mezowi nie dziwie! Sama oniemialam :-)

      Dziekuje wam z calego serca za te opinie na temat instytucji wywiadowki. Dobrze wiedziec, ze sa inne ofiary systemu!

      Delete
  5. Padłam, padłam i jeszcze raz padłam, bo jak jest TOT, to jest i KAPUT, a jak jest KAPUT, to Świąt nie ma...
    (Dobrze, że u nas pod choinkę to Gwiazdor pakuje paczki, paczuszki. Będziem żyć).

    ReplyDelete
    Replies
    1. Granato, to chyba dlatego, ze urodzilam sie na dzikim zachodzie. Tam byla taka plejada przynoszacych, cala banda, od Gwiazdora po Dziadka Mroza, ze aby nie oszalec trzeba bylo dokonac selekcji naturalnej :-)

      Delete
  6. Kaczko naprawdę jesteś niesamowita. Do dzisiaj nie miałam pojęcia, że istnieje coś takiego jak brzytwa Ockhama, a teraz już wiem nawet, że można nią skaleczyć. Jesteś bezcenna w poszerzaniu horyzontów.

    ReplyDelete
    Replies
    1. :*
      Dydaktyczny wymiar kaczkobloga! Ha! No to na nastepnych zajeciach bedziemy iskac kota Schroedingera ;-)

      Delete
  7. Tatusiowie ida na zebranie dwa razy: pierwszy i ostatni.
    Noszz Kaczko. Come hai potuto?
    Niektóre jezyki obce sa mi obce bardziej. W tym niemiecki.tyle co mnie nauczyli 4pancerni i pies. Zwlaszcza pies. Ale to by było Nikolaus kaput.. co sprawdzilam z google trans...co innego. A zmierzam do tego: Kazden jeden wpis Kaczy to stymulacja intelektualna poprostu! Dzieci odgrywają dramat by wyłudzić więcej prezentów. 3maj sie Kaczko!

    ReplyDelete
    Replies
    1. E tam. Kaczęta są krystalicznie bezinteresowne i obca im jakakolwiek manipulacja.
      No chyba, że chodzi o Haribo. To bym się zastanowiła.

      Delete
    2. Klusek, o to to! Dwa razy :-)
      Nie wiem, czy to pocieszajace, ale gdy Dynia probuje zagajac do mnie po niemiecku to coraz czesciej mam wrazenie, ze Janek Kos mi juz nie pomoze!

      Tak, Haribo to bardzo szara strefa :-)

      Delete
  8. Trafiona zatopiona.
    Też dostałam zalecenie regularnego uprawiania hobby relaksacyjnego. W tym sęk, że potrzebuję hobby, gdyż nie mam na nie czasu. Zostaje opcja "mamusia pomoże wam w lekcjach, jak tylko naleje sobie wiaderko wina".
    U nas tez już Nikolaus ist tot.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ja mam w sumie bloga, ale czy to jeszcze hobby, czy juz desperacja?
      Nanosze poprawke: wanne wina!

      Delete
  9. Nam się trafił bardziej oporny egzemplarz, z niczym nie zachwianą wiarą w Mikołaja. Już wszyscy dookoła, łącznie z kolegami w klasie i starszym bratem, mówili, że Mikołaj ist tot, a jego to w ogóle nie wzruszało. On WIDZIAŁ Mikołaja, bo kiedyś wujek mu pokazał przez okno, jak na niebie znikają sanie czy coś w tym stylu (musze swoją drogą zapytać wujka, czy go czymś nie napoił). W związku z tym każdy mógł sobie opowiadać takie bajki, że Mikołaja nie ma, a on wiedział swoje :).
    Odpuścił dopiero w wieku 12 lat!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Skoro widział, to widział. Dyskusji to nie podlega i kropka. Też tak mam. Miałam jakieś 4 lata, gdy tato wziął mnie na ręce, wyniósł wieczorkiem do ogrodu, żeby pokazać piękny księżyc w pełni. I przy tej okazji Pana Twardowskiego na kogucie (na księżycu, bo tam stacjonuje, jak wiadomo). Wiem, WIDZIAŁAM, nie dam sobie tego odebrać, pamiętam doskonale. Łącznie z kolorystyką - taki ciemniejszy beż, jasny brąz na ecru.
      Więc łapki precz od tego, co kto widział w dzieciństwie. Ja sobie odebrać nie dałam, mimo że mam (n razy 12) lat. Tyle że Twardowski nie sponsoruje haribo, ale co tam, bezinteresowna jestem.

      Delete
    2. Na pewno udal, ze odpuscil, zeby wam nie robic przykrosci, a sekretnie nadal wierzy ;-)

      Delete
  10. Kaczko! Byłam u Mikołaja, tego w Laponii. Był i żył to raz.
    A dwa - to dla Naszpani - gdy na pytanie skąd jestem odrzekłam: From Poland, przemówił po polsku! Jest więc żywy i jest rodakiem, a że w Polsce to jakiś sajgon mikołajowy.

    Ale Nitschego już może nie czytaj... On zdecydowanie jest tot.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Teraz to dopiero mnie skolowalas! Mikolaj Polakiem? I jak Kopernik kobieta?!

      Ja to ostanio NICZEGO nie czytam. Gazetke z Lidla, najwyzej! I co trzeci rozdzial Wesolych Swiat Cebulki, gdy wypada, ze musze zastapic nieobecnego ojca :-)

      Delete
  11. Pierwszy raz od dawna śmiałam się na głos. Skurczu przepony dostałam.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Redakcja nie ponosi odpowiedzialnosci za skurcze! :-)

      Delete
  12. He, he, he ze tak błyskotliwie, a zarazem głęboko skomentuje, he, he...

    ReplyDelete
  13. Dobrze Kaczko, żeś nie uśmierciła Dzieciątka (to Ono deliveruje gifty pod choinkę na Śląsku), bo mogę nadal wierzyć, że coś w tym roku otrzymam. W każdym razie taką mam nadzieję, a ta, jak wiadomo, UMIERA ostatnia ;)

    E.

    ReplyDelete
  14. Dobrze Kaczko, żeś nie uśmierciła Dzieciątka (to Ono deliveruje gifty pod choinkę na Śląsku), bo mogę nadal wierzyć, że coś w tym roku otrzymam. Taką mam przynajmniej nadzieję, a ta jak wiadomo, UMIERA ostatnia ;)


    E.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Nie, te historie (Heroda i Dzieciatek) odstepuje pomaranczowej naszpani od religii. I czekam z wypiekami na twarzy! Mam wrazenie, ze na jakims etapie miedzy nia a mna dochodzi do znieksztalcenia informacji i powoli mamy tu Biblie z apgrejdem :-)

      Delete
  15. Nie wierzę!
    Nie wierzę kurde bele!

    Ale pamiętam ten moment, gdy tuż przed świętami mamie wypadł z szafki niebieski miś, którego w panice szybko schowała. A potem pod choinką znalazłam tego samego misia. To był ten moment. Mikołaje umierają co roku.

    Idę się upić.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Próbowałam sobie przypomnieć w jakich okolicznościach uśmiercono mi świętego Mikołaja i nihuhu. Czy to znaczy że NIGDY w niego nie wierzyłam? Całe to zamieszanie z konkurującymi ze sobą duchem biskupa i lapończykiem z brzuszkiem wpływa destrukcyjnie na mistykę.

      Delete
    2. Otoz ja tez wlasnie usilnie i nic! Moze i ja nigdy nie wierzylam? Mikolajowa ateistka?

      Bebe, przyznaj sie nam tu, kochanienka, ile mialas lat, gdy ten mis wykonal samobojczy coming out?

      A ja pojde zmywac samonawracajace plamy krwi z dloni :-)

      Delete
  16. Zabiłaś św Mikołaja??!! Jak mogłaś! Teraz będę musiała sama pracować nad grubym portfelem i chudą dupą, a napisałam w liście do niego żeby w jedna noc uczynił mnie Cindy Crawford :(
    Ps. W tym roku po raz pierwszy odbywa się jarmark świąteczny - Mikołaja na prawdę nie ma....

    ReplyDelete
    Replies
    1. A po coz ci do tego Mikolaj! Fotoszop i mozesz sie wyrzezbic bez interwencji podejrzanych staruszkow!

      Zabilam Mikolaja! Naprawde zabilam Mikolaja?! Na naszym jarmarku byl, ale okazal sie ... kobieta!

      Delete
  17. A ja swego czasu znalazłam listę zakupów zapisaną na odwrocie listu do Mikołaja... Ech!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Co za trauma! Co za niedopatrzenie!
      Zaraz ci przyniose gorace kakao z pianka!

      Delete
  18. Szczęściara, zatłukłaś Mikołaja jednym ciosem!
    Miałam ochotę zrobić to samo gdy przyszło mi tłumaczyć "Dlaczego w kalendarzu UK na czerwono jest 6ty Grudnia a nikt tego nie świętuje, bo w Austrii to coś tam było chyba?!". Jak już skończyłam to mnie dobito pytankiem "KTO w końcu przyniesie mi prezent pod choinkę".
    Santer-sranter, Mikołaj Biskup, Christkind - od przybytku łeb jak bania.

    ReplyDelete
    Replies
    1. On jest jak hydra. Odrasta!
      Mozg dzieciecy, patrze w zadziwieniu, akceptuje jednoczesne istnienie i nieistnienie Mikolaja. Chcac nie chcac, zmierzamy ku temu nieszczesnemu kotu Schroedingera! :-)

      Delete
  19. Jestem niepocieszony. Po raz pierwszy wchodze na twojego bloga i z marszu kopniak w glowe.. Jak to mikolaj nie zyje? Czy wiadomo co bylo przyczyną zgonu? Gdzie pochowany? Czy KGB nie maczalo w tym palcow? Moze jest to temat dla komisji sledczej?:) super tekst. Zostaje

    ReplyDelete
    Replies
    1. Andrzeju, witaj, rozgosc sie!
      Jesli KGB mialo z tym cos wspolnego to przekonamy sie, gdy w drzwi zastuka Dziad Mroz :-)

      Delete
  20. Moje starsze dziecko nadal wierzy w Mikolaja (6 grudnia rano: - Mummy, my head hurts, Santa's bells were loud, so loud! - Yyyy? Synu, czyzby do twojego pokoju dostaly sie jakies opary wyprodukowane przez naszych mlodych i przystojnych sasiadow??), mlodsze wierzy we wszystko, kiwajac z zapalem glowka na 'tak'.

    Z uwagi na fakt, ze upieramy sie przy celebracji 6 grudnia, nalezalo dzieciom wytlumaczyc, ze Swiety Mikolaj ma do obskoczenia caly swiat, zaczyna wiec od Polski, bo P jest przed U (UK). Poniewaz Swiety nie jest pewnien, do ktorego kraju przynaleza, na wszelki wypadek podrzuca prezenty dwukrotnie (tak, za drugim razem lecimy z marchewka i szklanka mleka - jak szalec to szalec).
    Mikolaj w wersji 6 grudnia rozpanoszyl sie w przedszkolu (gromada malych zasmarkancow z zapalem podskakujacych i skandujacych po polsku 'Swietego Mikolaja!' - bezcenne. Aczkolwiek ten dopelniacz w miejscu wolacza troche mnie wzburzyl) a nawet podrzucil torbe cukierkow dla klasy starszego ;-)

    Ciekawe, ile jeszcze ta idylla potrwa - oby jak najdluzej! kuzynka mieszka w Skandynawii, wiec jak cos to karniemy sie zobaczyc tego Mikolaja na wlasne oczy!...

    ReplyDelete
    Replies
    1. O szerzycielko Tradycji, czy mozna cie wynajac na prelekcje dla naszpani i jej Mastodontow? Moze wtedy Jeremiasz przestanie plakac na moj widok :-)

      (Oraz zolkne z zazdrosci, ze tu tylu czytelnikow z koneksjami w Skandynawii! I wszyscy maja pewnie telefon do swietego Mikolaja!)

      Delete
    2. Prelekcja byla w zeszlym roku, dwadziescia par wytrzeszczonych oczek sprawilo, ze najpierw sie spocilam a potem zapomnialam angielskiego w gebie. Wolalabym tego doswiadczenia nie powtarzac - co dziwne, jak mam przed soba doroslych (tzn codziennie...) to sie nie stresuje, hmm.

      Mikolaj Mikolajem, a kuzynka mieszka kilka kilometrow od fabryki Fazera... :D

      Delete
  21. CHLEBA ! IGRZYSK! NOTKI! NOOOO0000TKIII!

    ReplyDelete
  22. Mikołajobójczyni!

    Ja mam na sumieniu Zajączka Wielkanocnego. RIP.

    ReplyDelete