[8 Feb 2015]
(...)
Stanęło zatem na Frydolinie.
Po pierwsze, bom umęczona już tym szukaniem, po drugie, bo Dynia wyraziła aprobatę, po trzecie, bo nie cuchnęło w toaletach.
Frydolin zapewnia w pakiecie: wszy, gronkowce i sraczkę.
W każdej z grup coś innego, jak wywnioskowałam skanując pobieżnie tablice ogłoszeń przed wejściem do sal. Obiecująca to różnorodność!
Frydolin nie gotuje. Znów zatem przyjdzie mi posyłać dziecko do placówki z własną spyżą i czekać nań z zupą i drugim w domu.
Frydolin jest niemiłosiernie stereotypowy. Upupiające sedesiki w rozmiarze XXS, umywalki na wysokości pół metra od podłogi, prace plastyczne na temat bieżącej pory roku, stoliki zdobione ceratą, sala gimnastyczna o aromacie spoconych skarpetek, rozstrojone nerwowo pianino, kilka ton krepiny przerobionej na karnawałowe dekoracje i sztuka 3D spożytkowująca niezgodnie z przeznaczeniem durszlaki ze sklepu ‘Wszystko za jeden ojro’.
Frydolin roztacza opiekę nad młodzieżą rano i popołudniu czyniąc sobie w środku dnia dwugodzinną sjestę, co pewnie zaniepokoiłoby mnie, gdybym była pracującą matką, ale ponieważ nie jestem to wynajduję sobie inne przyczyny niepokojów.
Frydolin ma teoretycznie wolne miejsca w grupie dla niemowląt. Jednak, gdy wypełniałam kwit próbując wkręcić Biskwita w grupę ‘Szwabskich kluseczek’, czułam wibracje potępienia emitowane przez Wicederekcję i silną presję, by tak bezceremonialnie nie wyrzucać Biskwita z gniazda. Cóż tam, że Biskwit już dawno sam z niego wylazł uprzednio je zdemolowawszy!
Święty Frydolinie, patronie bydła i optyków, odejmij mi dioptrii, albo upaprz czymś szkła binokli.
Żeby nie denerwowały mnie szczegóły.
(...)
Gdybym tak mogła potwierdzić, że opinie o nieznajomości języka tubylców to wyłącznie moja fałszywa skromność!
Niestety.
Fakty nie pozostawiają złudzeń.
‘Weggefahrt’ to dla mnie ‘gazy jelitowe po spożyciu nadmiernej ilości produktów wegetariańskich’, a gdy widzę ‘halb elf’ zastanawiam się, kto, do diaska!, pokroił elfa! (Bracia Grimm?)
Kluczem do medialnego sukcesu w budowaniu wizerunku filologa niemieckiego jest wybranie odpowiedniej grupy kontrolnej, względem której mierzy się postęp. Przy moich 'Kwiatach Orientu' i niemowa ma szanse okazać się niemilknącym oratorem.
Poza tym nieodmiennie zaskakujące, jak wiele można wyrazić przy pomocy dwudziestu słów, w tym trzech bezokoliczników!
©kaczka
(...)
Stanęło zatem na Frydolinie.
Po pierwsze, bom umęczona już tym szukaniem, po drugie, bo Dynia wyraziła aprobatę, po trzecie, bo nie cuchnęło w toaletach.
Frydolin zapewnia w pakiecie: wszy, gronkowce i sraczkę.
W każdej z grup coś innego, jak wywnioskowałam skanując pobieżnie tablice ogłoszeń przed wejściem do sal. Obiecująca to różnorodność!
Frydolin nie gotuje. Znów zatem przyjdzie mi posyłać dziecko do placówki z własną spyżą i czekać nań z zupą i drugim w domu.
Frydolin jest niemiłosiernie stereotypowy. Upupiające sedesiki w rozmiarze XXS, umywalki na wysokości pół metra od podłogi, prace plastyczne na temat bieżącej pory roku, stoliki zdobione ceratą, sala gimnastyczna o aromacie spoconych skarpetek, rozstrojone nerwowo pianino, kilka ton krepiny przerobionej na karnawałowe dekoracje i sztuka 3D spożytkowująca niezgodnie z przeznaczeniem durszlaki ze sklepu ‘Wszystko za jeden ojro’.
Frydolin roztacza opiekę nad młodzieżą rano i popołudniu czyniąc sobie w środku dnia dwugodzinną sjestę, co pewnie zaniepokoiłoby mnie, gdybym była pracującą matką, ale ponieważ nie jestem to wynajduję sobie inne przyczyny niepokojów.
Frydolin ma teoretycznie wolne miejsca w grupie dla niemowląt. Jednak, gdy wypełniałam kwit próbując wkręcić Biskwita w grupę ‘Szwabskich kluseczek’, czułam wibracje potępienia emitowane przez Wicederekcję i silną presję, by tak bezceremonialnie nie wyrzucać Biskwita z gniazda. Cóż tam, że Biskwit już dawno sam z niego wylazł uprzednio je zdemolowawszy!
Święty Frydolinie, patronie bydła i optyków, odejmij mi dioptrii, albo upaprz czymś szkła binokli.
Żeby nie denerwowały mnie szczegóły.
(...)
Gdybym tak mogła potwierdzić, że opinie o nieznajomości języka tubylców to wyłącznie moja fałszywa skromność!
Niestety.
Fakty nie pozostawiają złudzeń.
‘Weggefahrt’ to dla mnie ‘gazy jelitowe po spożyciu nadmiernej ilości produktów wegetariańskich’, a gdy widzę ‘halb elf’ zastanawiam się, kto, do diaska!, pokroił elfa! (Bracia Grimm?)
Kluczem do medialnego sukcesu w budowaniu wizerunku filologa niemieckiego jest wybranie odpowiedniej grupy kontrolnej, względem której mierzy się postęp. Przy moich 'Kwiatach Orientu' i niemowa ma szanse okazać się niemilknącym oratorem.
Poza tym nieodmiennie zaskakujące, jak wiele można wyrazić przy pomocy dwudziestu słów, w tym trzech bezokoliczników!
©kaczka
Rozgryzłam Cię Kaczko! Ty publikujesz w nocy w sobotę a ja akurat wtedy czytam i akurat mogę pierwsza poględzić.
ReplyDeletePrimo: co to znaczy przerwa w ciągu dnia? Że co, masz sobie zabrac do domu na obiad?Tak w tę i nazad?
Secundo: to ja, to ja emitowałam potępienie jak Wicederekcja, gdym była młodą przedszkolanką!
Teraz już nie emituję tylko udaję że nie widzę jak mi sie Piątek niepostrzeżenie wkręca w grupę zerówkowiczów lub jakąkolwiek inną, która akurat zjada obiad.
Plwaj na emisje Wicederekcji, niech se tam emituje.
Tak wlasnie. Zabrac do domu, nakarmic i przyprowadzic. Tudziez przyprowadzic w takiej konfiguracji, zeby nie przekroczyc maksymalnej dawki szesciu i pol godziny. Na siedem grup tylko jedna otacza opieka dziatki do siedemnastej.
DeleteNa Wice plwam. Biskwit juz dawno stoi pod drabina relacji spolecznych. I nia trzesie :-)
Ej no, sztuka z durszlakow nie jest stereotypowa. Fajny pomysl:)
ReplyDeleteNie jest, ale ta byla zbyt idealna jak na dwadziescioropiecioro czterolatkow pilnowanych przez poltorej pani. :-)
DeletePrzyznaję, że moje największe zainteresowanie również wzbudziła ta przynajmniej na naszej dzikiej Północy niekonwencjonalna przerwa w ciągu dnia...
ReplyDeleteOznacza to: zabierz dziecię, nakarm i oddaj najedzone nam?
A co z takimi Biskwitami? Zabierz, nakarm, wyśpij i oddaj?
???
arbuz
PS. I teraz się wymądrzę ;-P Nie ma 'weggefahrt' jest 'weggefahren' :-PP Konotacje natomiast są bezkonkurencyjne. Szczególnie te wegge ;-))))
I tak oto dodalam sobie wiarygodnosci! :-)
DeleteA przerwa jest, choc jesli przyprowadze dziecine o siodmej to wyrobimy sie przed przerwa :-)
Biskwity z definicji przechowywane sa do obiadu, a potem wypad do domu. Zderzam sie z twarda sciana tutejszych wierzen i przesadow :-)
A co na Polnocy mowi sie o zdjeciach tradycyjnie wklejanych w zyciorysy? Bo ja tu mialam interesujaca pogawedke z HR pewnej amerykanskiej firmy. Mozna by ja strescic: nie mozemy oficjalnie wymagac zdjecia, bo to wbrew prawu, ale dzialamy w Niemczech i bez zdjecia w CV odrzucimy aplikacje :-)
Gdy niemiecka znajoma po wpakowaniu dziecięcia do przedszkola zaczęła szukać pracy, poszukiwania rozpoczęła od wizyty u fryzjera, celem wizyty u fotografa, celem zdjęcia do CV :-) Takie znaczenie ma to tu ;-))
DeleteNie wiem, czy zdjęcie musi być, ale chyba nikt mi znany nie zaryzykował CV bez ;-) Moje jest nieaktualizowane od 6 lat, powinno odstraszać niż cieszyć, ale moja naiwna dyrekcja postanowiła dać mi pomimo i wbrew jednak szansę ;-))
arbuz
Uspokojona się czuję w takim razie, skorom się myliła w swych podejrzeniach. Ja to bym była na tym kursie jako ten orientalny kwiat, niestety ;)
ReplyDeleteA skoro jednak stanęło na Frydolinie, to może rób już Kaczko zapasy tych jajek z niespodzianką ;)
Mam w zamrazarce spory zapas :-) Trzymam w tych wydmuszkach pietruszke.
DeleteZapewniam cie, ze kilka lekcji zdominowanych przez monolog zewnetrzny kaczki i by ratowac sie przed szalenstwem probowalabys odebrac mi glos. Sposoby moga byc co prawda rozne, jedni beda probowali przekrzyczec, inni zabic spinaczem albo flamastrem.
grupa "Szwabskich kluseczek" :))))
ReplyDeletea przerwa poludniowa tez mnie ciekawi... jak oni sobie to wyobrazaja?
Przedszkolne nazwy grup - taki wyciagam wniosek - sa troche nacjonalistyczne :-)
DeleteOni sobie nie wyobrazaja. Oni mowia, zabierz dziecko na obiad i wroc po poludniu. Na szczescie to nieomal za rogiem. Moze dam Dyni klucze? :-)
Dwugodzinną sjestę odebrałam jako leżakowanie, ale wzmianka o zaniepokojonych matkach pracujących trochę mnie zbiła z pantałyku.
ReplyDeleteW naszej placówce pod wezwaniem Misia Uszatka aktualnie króluje ospa wespół ze szkarlatyną. O notorycznych nieżytach i zapaleniach dróg nie wspomnę. Istny karnawał.
Osłaniamy się wyciągiem z japońskich korzeni i cieszymy się z każdego dnia bez niepokojacych objawów:)
Kilogram miodu i dwa kilogramy cytryn w zalewie herbaty Hetmanskiej magister Stefanii Korzawskiej i juz wracamy do zywych :-) Syrop wykrztusny tez wydawano. Tu mam pewien zal do producenta - jedno dziecko wyrzygalo mi syrop na buty. Drugie urzadzilo karczemna awanture, ze nie pozwalam oproznic butelki z gwinta i na raz. Wolalabym, aby syrop nie wywolywal az tak skrajnych emocji :-)
DeleteKocham Cie Kaczko!
ReplyDeletePrzerwa na sjeste to rozumiem jak w Bawarii - Mittagpause - cala Bawaria sie zamyka, lacznie z kawiarnia, w ktorej potencjalnie ten obiad moznaby zjesc. Ale wlasciciel kawiarni tez czlowiek i przerwy potrzebuje.
Oj, jak ja nienawidziłam tych Mittagspausów...a teraz tęsknię!
DeleteDa się za tym tęsknić??
DeleteCzlowiek teskni za najdziwniejszymi rzeczami. Lapie sie na tym, ze tesknie za Wyspa :-)))
DeleteA ja głupia myślałam, że sjesta t ow ciepłych krajach:)
ReplyDeleteTo ja kwk
No Bawaria to Italia Północy ;-P
DeleteTak przynajmniej chcą wierzyć Bawarczycy ;-)
arbuz
PS. Co ciekawe, w Monachium wszystko, co włoskie jest boskie, u nas na głębokiej Północy tylko to, co skandynawskie uchodzi za dopuszczalne :)
Buhahah! Arbuzie w samo sedno Bawarskiej duszy!
DeleteTak, tak! Od Hannoveru w gore - Pippi Langstrumpf i Bullerbyn. W dol - Heidi i Pinokio :-)
Deleteyyy... co w obecnym przedszkolu jest gorsze od wszy gronkowców i sraczki naraz, że je zmieniacie? :O
ReplyDeleteCzesne? :-)
DeleteA poza tym, czas zeby Dynia zabrala sie za niemiecki. Taki byl plan, zeby przeniesc ja do niemieckiej placowki na rok przed rozpoczeciem szkoly. Do tego w obecnym przedszkolu trafilaby we wrzesniu do grupy, w ktorej wychowawca mowi po angielsku z upiornie niemieckim akcentem, a pomaga mu pani z upiornie rosyjskim akcentem. Nie ma sensu.
Kaczko, uwielbiam...po prostu, uwielbiam!
ReplyDeletePojdz w me ramiona!
DeleteKolejny odcinek - Biskwit i Szwabskie kluseczki, no czekam z niecierpliwością ;)
ReplyDeleteTrenuj cierpliwosc! Kluseczki, jesli wygramy casting, od wrzesnia :-)
DeleteJako matka (od czterech dni) przedszkolaczki gratuluję wyboru! U nas króluje glut do pasa, moja dziś dołączyła do tego grona! A co do nazwy to u nas padło na "Żwirka" i nadal się zastanawiam czy to od Żwirka, który kręcił z Muchomorkiem czy od żwirku dla kota? Wyboru niestety nie mieliśmy, bo to jedyna placówka w promieniu paru kilometrów, która przyjmuje dzieci o specyficznym wchłanianiu (; niestety trafił nam się egzemplarz naprawdę alergiczny (na wyposażeniu domu posiadamy wszelkiej maści sterydy i adrenalinę).
ReplyDeleteCzekam na wieści z placu boju!!!
Wspolczujemy specyficznego wchlaniania, gratulujemy debiutu i trzymamy kciuki! Glut nieunikniony! Nadaje kolorytu szczeniecym latom!
DeleteI powiadam, czasem lepiej miec ograniczony wybor :-) To zdejmuje troche ciezaru odpowiedzialnosci z watlych barkow :-)