[88]

[22 Jun 2014]

(...)
Korzystając z założeń linii produkcyjnej Biskwit w ciągu jednej nocy wyprztykał dwa zęby na raz.
W tym czasie znajomy sześciolatek utracił dwa, za co Wróżka Zębuszka wypisała mu czek na sześć ojro.
Jest równowaga w przyrodzie, ale sprawiedliwości, biorąc pod uwagę, że nikt Biskwitowi nie zapłacił za ten wystający z dziąseł perlany cud protetyki , definitywnie brak.
Gdy tak siedzimy z matką Penelopy w cieniu doniczkowej palmy to ona z zachwytem odkrywa na nowo zmienność pór roku niedostępną w tropikalnym klimacie Tegucigalpy, a ja dziwię się powszechnej dostępności słońca tak reglamentowanego na Wyspie.
Sucho, upalnie, owoce sezonowe, UV wywabia plamy z marchewki.
Czerwiec jak z katalogu.
Stefano z lodziarni kręci szare lody. Szara masa z gruszek i parmezanu. Kręcąc szare zaspokaja moje całodobowe zapotrzebowanie na błonnik i proteiny.


Dołóż gałkę lodów z bazylii i będzie primo piatto.
Spuszczone ze smyczy dzieci pływają w fontannie, a potem schną rozwieszone na drzewach lub zasypiają pokotem na ławkach pod.
Właściwie chodzimy boso.
Klatka schodowa z taniego marmuru przyjemnie chłodzi stopy, rozgrzane płyty chodnika opiekają podeszwy.
Biskwit obnasza wszystkie krótkie rękawy, o których Dynia mogła tylko pomarzyć.
Przelewamy przez siebie zimne wina, winy i płyny.
Na przykład, najtańsze prosecco z tanim cytrynowym likierem wyjętym z zamrażalnika.
O ten likier mają nam za złe sąsiedzi, bo tak jak oni nie jest z Sorrento, a podobno powinien.
(‘Krainę szczęścia świętą, zostań w Sorrento’ Anna German)
To nam nie przeszkadza wznosić toastów bękartem.
Za nami kolejny długi weekend.
Po brytyjskiej wstrzemięźliwości ilość dni wolnych od pracy w tej części świata wciąż mnie jeszcze peszy.

(...)
Bajkowy paradis zaskakuje przaśnością.
Wystrój wnętrz i atmosfera jak z lat siedemdziesiątych.
Mieszanina objazdowego lunaparku, parafialnego odpustu i podwórkowych huśtawek.
Promieniotwórcze lizaki, parówki z keczupem na papierowych tackach dla dziatwy, z gwinta piwo dla matek i ojców, na stolikach popielniczki, figurki z podeszwy chińskiej tenisówki do nabycia, pałacyki z gipsu do obejrzenia, wąskotorówka wokół obiektu, prehistoryczne żetony i zautomatyzowane kukiełki ruszające się pod treść ‘Królewny Śnieżki’ z magnetofonowej taśmy. Przez dwanaście godzin Śnieżka dyga przed krasnalami, a zaczarowany stolik zawsze pełen polietylenowego jedzenia.



Kletterhaus ewakuowano, gdyż ktoś nasikał w kulki.
Skansen niemieckiego dzieciństwa niewietrzony z zimowej wilgoci.
Brakowało jedynie człowieka-misia w poliestrowym futrze, by zrobić sobie z nim zdjęcie.
I kucyka.

(...)
Customised.


©kaczka
18 comments on "[88]"
  1. Zaraz, tak na logikę, skoro za utracone 2 zęby, dziecię otrzymuje żywą gotówkę, wychodzi na to, że Biskwit powinien Wam ZAPŁACIĆ. Oczywiście jeśli by się upierać przy sprawiedliwości dziejowej.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Szalenie podoba mi sie kierunek, w ktorym zmierza ta sprawiedliwosc!

      Delete
  2. Od dwoch miesiecy moi architekci spluwaja przez lewe ramie na kazde wspomnienie o "Brückentag". Witaj w poludniowej Teutonii!

    Podoba mi sie kierunek, w ktorym zmierzaewolucja Kitty!

    ReplyDelete
    Replies
    1. A coz oni tacy pracowici, he?

      Ewolucja na tym chyba sie zakonczy, gdyz sama zainteresowana na widok kolejnej kopii powiedziala wydymajac ust korale: AGAIN?!
      Natomiast koledzy, bo chodzilo tu, by spiac dwa pierwiastki meski i zenski :), byli ukontentowani. Pytali, czy ulepilabym ninje Kitty. No, kto jak nie ja?! ;-) Ale licze, ze za rok tort bedzie z Panem Kuleczka i kaczka Katastrofa!

      Delete
  3. O rany, wersja customized to zemsta twórcy na nadprodukcję kotków? Tak czy siak ten kociak podoba mi się najbardziej.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Odgadlas intencje tworcy :)
      Na szczescie, pora chyba juz zamknac ten sklepik. Mial byc jeszcze jeden kot, ale patrz wyzej. Mlodziezy sie we lbie przewraca od dobrobytu.

      Delete
  4. Aaaale wam zazdroszcze tego ciepla! My od ponad tygodnia tkwimy znowu pod pólnocnoniemieckimi chmurami... I zimny wicher do tego. Siedze w dwóch bluzkach i swetrze oraz utrzymuje bliski kontakt z dzbankiem z herbata :(

    ReplyDelete
    Replies
    1. Diable, przybywaj! Na poludniu slonca dla kazdego wystarczy! :*

      Delete
    2. No wlasnie, pierwszy raz w zyciu mieszkam na takim prawdziwym Poludniu. Nowa jakosc.
      Bardzo nowa.

      Delete
  5. Diable w buraczkach, łączę się w bólu!
    My, ofiary rfnowskich terenów okołomorskich, zdążyliśmy się zakatarzyć i poczuć jak w październiku...

    arbuz bez dna

    ReplyDelete
    Replies
    1. Eeee, zakatarzeni to my tez jestesmy. Od przeciagow :)

      Delete
  6. Nie tak mi się zapisał w pamięci Stoliczeknakryjsię, nie tak.
    Domyślam się, że to w kolorze przygnębiających lamperii w szkolnej szatni to złote monety, ale to bardziej brązowe? Hmm ...

    ReplyDelete
    Replies
    1. I mnie trapi, co ilustrator mial na mysli.
      A do tego nie przestaje sie dziwic, ze ten pociag dzieciecy do przasnych placow zabaw nie ewoluuje. Dyni wystarczal kiepsko zautomatyzowany osiolek, by emanowac szczesciem. Nie potrzebowala wcale Disneylandu. Jeszcze.

      Delete
  7. Ja tam nie wiem, skąd się u Was biorą te upały. Żądam przypieczonej podeszwy. Jak dla mnie - koniec czerwca średni.

    (Zęby wybij od razu, żeby nie zdążyły się zepsuć - zaoszczędzone w ten sposób środki przeznacz na więcej prosecco).

    ReplyDelete
    Replies
    1. Jesli zeby po mamusi to sie nie beda psuly i jeszcze proste urosna. Ale pomysl z prosecco wart rozwazenia. Choc teraz zamiast prosecco sezonowo Spaetlese sie tu pija.

      Upaly sie biora z Poludnia. W cztery godziny i jestesmy w Italii.

      Delete
  8. Dawajta mi tu te szare lody! :))

    ReplyDelete
    Replies
    1. Szare lody rewelacja. Stefano wie jak krecic. Polaczenie gruszek z parmezanem wychodzi bardzo orzechowe. Lody z chicha morada to dla odmiany frajda dla milosnikow cynamonu i gozdzikow i popcornu. A jakie ten Stefano kreci lody z gorzkiej czekolady, albo z mango, albo z mrozonej herbaty!
      I to wszystko - uwaga! - 80 centow za galke.

      Delete
  9. No coz, w sporcie tak bywa. Moj maz placze, na sama mysl jak beznadziejnie grali Anglicy i jaki maly zapal wykazali...

    ReplyDelete