[21 Jun 2016]
(...)
Drodzy Czytelnicy!
Przepraszamy za usterki i migotania komór spowodowane wylinką bloga. Za ten spontaniczny eksperyment oraz bieżący wystrój wnętrza, kolor tapet, ustawienie mebli i akhem... utratę całej kolekcji linek do ulubionych blogów odpowiada Kasia Warpas. A także jedna butelka Malibu, trzy czwarte butelki Martini, trochę piwa i resztka wina. Po raz kolejny sprawdziła się teoria, że pod wpływem alkoholu człowiek staje się elokwentny w każdym obcym języku.
Nawet w ha-te-em-elu.
Mój wkład w efekt końcowy polegał na szczodrym dzieleniu się wizją i obstawaniu przy własnej koncepcji artystycznej ('Kolory zrób kolorowsze, tło – fuksja i brokat, teksty Comic Sansem, a po ekranie niech snuje się gumowa kaczuszka.') Kasia znosiła to cierpliwie, tylko klawisze w jej laptopie takie jakby wciśnięte głębiej.
Nie samym hipertekstem żyje człowiek, stąd na przykład, siedemset pierogów, które wyszły spod naszych żwawych palców podczas tego pracowitego weekendu, by przydać wiarygodności polsko-hinduskiej imprezie. Co ciekawe, bardzo dużo czasu poświeciłyśmy rozważaniom, czy nie narusza protokołu dyplomatycznego obdarowywanie Hindusów pluszowymi bocianami, zupełnie lekceważąc fakt, że pierogi, którymi chcemy ich karmić, lepimy z wołowiny (!) Na szczęście, Hindusi okazali się liberalni kulinarnie, zemścili się przynosząc dzieciom bębenek, a aromat wołowiny, tak czy inaczej, zamaskowała garść cynamonu wsypana przez przypadek do nadzienia. (Zatem jeśli kiedykolwiek usłyszycie z ust mieszkańców Mumbaju opinię, że kuchnia polska i hinduska są do siebie nadzwyczajnie podobne w smaku i w doborze kondymentów, to jest to wynik nieszczelnej pokrywki na słoiku z cynamonem w kuchni u kaczki.) W rezerwie była też paczka mrożonych ruskich z mottem 'Kupuj, bo polskie'. Paczkę tę przyniosłyśmy z rosyjskiego supermarketu, gdzie tak miło pachnie sklepem Społem w wersji 'późne lata osiemdziesiąte' (czyli wędzone szprotki, kiszona kapusta z beczki, produkty zbożowe luzem oraz mięso na gulasz w jednym kawałku o racicach jedynie nieznacznie wystających poza ladę chłodniczą). W dodatku dwuosobowa rosyjskojęzyczna bojówka Dobrej Nowiny (i o dziwo, bez Jewdokii) zaatakowała nas w drodze z supermarketu, sugerując, że nasz rozwój duchowy jest na poziomie wypławka i wymaga natychmiastowej restrukturyzacji w miejscowym zborze. Sameśmy sobie zresztą winne, ucharakteryzowane, zupełnie przez przypadek mrożonym twarogiem z makiem, na mieszkanki Federacji. Ta sugestia, że jesteśmy nierozwinięte była skuteczną motywacją, by przynajmniej blogowi odmalować nowy fronton.
Efekt skrzydeł motyla?
Efekt skrzydeł pieroga!
Gdyby nie wołowina, gdyby nie producent syberyjskiego twarogu z makiem, gdyby nie 'Kupuj bo polskie', gdyby nie przyczajona w krzakach bojówka z Biblią, gdyby nie urażona kacza ambicja i wreszcie gdyby nie zdolności językowe Kasi Warpas – blog nie przeszedłby operacji plastycznej. A tak przeszedł i tą notką sprawdzam, czy pacjent aby żyje?
Nade wszystko zaś, ogromnie dziękuję za wszystkie skierowane do mnie dobre słowa. W minionym tygodniu statystyki bloga sięgały wirtualnych Himalajów. Takiej prosperity nie notowano tu od narodzin Biskwita. Doceniam, jestem wdzięczna i powracam do regularnej działalności na rzecz słowa.
W końcu samo się nie napisze.
Ku chwale blogosfery!
Ahoj!
Efewerentnie i efemerycznie yours,
©kaczka
(...)
Drodzy Czytelnicy!
Przepraszamy za usterki i migotania komór spowodowane wylinką bloga. Za ten spontaniczny eksperyment oraz bieżący wystrój wnętrza, kolor tapet, ustawienie mebli i akhem... utratę całej kolekcji linek do ulubionych blogów odpowiada Kasia Warpas. A także jedna butelka Malibu, trzy czwarte butelki Martini, trochę piwa i resztka wina. Po raz kolejny sprawdziła się teoria, że pod wpływem alkoholu człowiek staje się elokwentny w każdym obcym języku.
Nawet w ha-te-em-elu.
Mój wkład w efekt końcowy polegał na szczodrym dzieleniu się wizją i obstawaniu przy własnej koncepcji artystycznej ('Kolory zrób kolorowsze, tło – fuksja i brokat, teksty Comic Sansem, a po ekranie niech snuje się gumowa kaczuszka.') Kasia znosiła to cierpliwie, tylko klawisze w jej laptopie takie jakby wciśnięte głębiej.
Nie samym hipertekstem żyje człowiek, stąd na przykład, siedemset pierogów, które wyszły spod naszych żwawych palców podczas tego pracowitego weekendu, by przydać wiarygodności polsko-hinduskiej imprezie. Co ciekawe, bardzo dużo czasu poświeciłyśmy rozważaniom, czy nie narusza protokołu dyplomatycznego obdarowywanie Hindusów pluszowymi bocianami, zupełnie lekceważąc fakt, że pierogi, którymi chcemy ich karmić, lepimy z wołowiny (!) Na szczęście, Hindusi okazali się liberalni kulinarnie, zemścili się przynosząc dzieciom bębenek, a aromat wołowiny, tak czy inaczej, zamaskowała garść cynamonu wsypana przez przypadek do nadzienia. (Zatem jeśli kiedykolwiek usłyszycie z ust mieszkańców Mumbaju opinię, że kuchnia polska i hinduska są do siebie nadzwyczajnie podobne w smaku i w doborze kondymentów, to jest to wynik nieszczelnej pokrywki na słoiku z cynamonem w kuchni u kaczki.) W rezerwie była też paczka mrożonych ruskich z mottem 'Kupuj, bo polskie'. Paczkę tę przyniosłyśmy z rosyjskiego supermarketu, gdzie tak miło pachnie sklepem Społem w wersji 'późne lata osiemdziesiąte' (czyli wędzone szprotki, kiszona kapusta z beczki, produkty zbożowe luzem oraz mięso na gulasz w jednym kawałku o racicach jedynie nieznacznie wystających poza ladę chłodniczą). W dodatku dwuosobowa rosyjskojęzyczna bojówka Dobrej Nowiny (i o dziwo, bez Jewdokii) zaatakowała nas w drodze z supermarketu, sugerując, że nasz rozwój duchowy jest na poziomie wypławka i wymaga natychmiastowej restrukturyzacji w miejscowym zborze. Sameśmy sobie zresztą winne, ucharakteryzowane, zupełnie przez przypadek mrożonym twarogiem z makiem, na mieszkanki Federacji. Ta sugestia, że jesteśmy nierozwinięte była skuteczną motywacją, by przynajmniej blogowi odmalować nowy fronton.
Efekt skrzydeł motyla?
Efekt skrzydeł pieroga!
Gdyby nie wołowina, gdyby nie producent syberyjskiego twarogu z makiem, gdyby nie 'Kupuj bo polskie', gdyby nie przyczajona w krzakach bojówka z Biblią, gdyby nie urażona kacza ambicja i wreszcie gdyby nie zdolności językowe Kasi Warpas – blog nie przeszedłby operacji plastycznej. A tak przeszedł i tą notką sprawdzam, czy pacjent aby żyje?
Nade wszystko zaś, ogromnie dziękuję za wszystkie skierowane do mnie dobre słowa. W minionym tygodniu statystyki bloga sięgały wirtualnych Himalajów. Takiej prosperity nie notowano tu od narodzin Biskwita. Doceniam, jestem wdzięczna i powracam do regularnej działalności na rzecz słowa.
W końcu samo się nie napisze.
Ku chwale blogosfery!
Ahoj!
Efewerentnie i efemerycznie yours,
©kaczka
1,2,3... próba mikrofonu. Tzn komentarzy.
ReplyDeleteGratuluję! Pozdr.A.
Ufffff!!! To działa!
DeleteDziala, ale ktos umiescil Delete i Reply obok siebie i mi sie reka trzesie, gdy wciskam ;-)
DeleteBosz, jak dobrze, że wszystko wróciło do normy. Pozdrawia ta, co jej zamigotały komory.
ReplyDeleteKitty
Tak wrocilo, ale powiedzmy, ze do takiej tam normy na miare kaczkobloga!
Delete:*
Kaczka stawała mi za plecami ze szklanicą procentów, kręciła głową i wzdychała "Nie mogę na to patrzeć, nie mogę na to patrzeć!"
ReplyDeleteOraz to oficjalne: Jesteśmy Kaczko dubeltowym fanem mrożonego maku! Dajcie nam więcej! Następnym razem kupujemy po 4 na głowę, żeby chociaż do pierwszego zakrętu wystarczyło!
Lepiej czytać bloga Kaczki
niźli strugać wykałaczki!
Lepiej z makiem gryzc mrozonke,
Deleteniz z kartofli zbierac stonke!
Lepsze mleko z procentami
Deleteniż...niż wszystko inne!
❤❤❤
Przepraszam, ale zawiesilam sie przy slowach "siedemset pierogów". SIEDEM-SET pierogów... siedemSET pierogów....
ReplyDeleteKreci mi sie w oczach...
Zauważyłam, że kaczka do liczb ma stosunek podobny jak autorzy Biblii- takie więcej umowne to jest. Czterdzieści lat na pustyni, siedemset pierogów. DUŻO.
DeleteA, to sluszna uwaga. W porannym, przedkawowym zamgleniu umyslowym biore wszystko calkiem doslownie.
DeleteSlusznie rzecze Elzbietta. Jako ze precyzyjne prace manualne slabo mi wychodza, to nie ma wiekszego znaczenia, czy siedem pierogow, czy siedemset. Jest bol, otchlan, rozpacz i okrzyki Bebe: 'a czemu ten rabek taki krzywy!'
DeleteAle Dyniuce wychodziły nadzwyczaj urodziwe!
DeleteTesciowa niegdys w porywach niedzielnej nudy wykonywala ot, tak, 400 sztuk, wiec te 700 tez przyjelam na klate :)
Delete(Nadal nie ma tego brokatu. Gdzie brokat i gwiazdeczki ciagnace sie za kursorem??!)
Ominęło mnie! Chlip.. (a klawiatura podpowiada: chłop ;)
ReplyDeletePierogi cie ominely? Czy stan migotania komorami? Jedno i drugie zapewnia ci Gustaw, tudziez Jozef, wiec nie zaluj!
DeletePacjent żyje, a po opercji plastycznej wręcz rozkwitł! Ale... "bitte nicht noch einmal" takich numerów bez zapowiedzi, bo kolejnej przerwy w dostawie kaczego słowa mogę nie przeżyć :O (niemiecki z podstawówki, więc ewentualnych błędów się nie wypieram)
ReplyDeleteE.
Ooooo! To komentarz, na ktory czekala Bebe!
DeleteNie, bez obaw! Nastepna wylinka za siedem lat!
:*
Zaznaczyłam w kalendarzu. Tak na wszelki wypadek ;)
DeleteE.
Zmiany w ULUBIONYCH miejscach przyprawiają mnie o migotanie półkul mózgowych. Potem idzie mi uszami różowy blask, a potem stygnę i się przyzwyczajam.
ReplyDeleteJestem obecnie na etapie drugim.
No i brokatu, brokatu co Warpas pożałowała żal...
A ja ciagle na etapie migotania polkulami i mamrotania pod nosem 'i na co mi to bylo!' ;-)
DeleteStrzez sie, Bebe ma misje! Mowia na miescie, ze podchodzi pod twoj blog jak las pod Makbeta :P
A już myślałam, że się zepsuło. Całe szczęście, że to tylko kontrolowany bałagan ;)
ReplyDeleteTak! Jak to u kaczki. Wyszlo jak zwykle :P
DeleteCzytam od dawna. Anonimowo. Pierwszy raz piszę - by wyrazić WYRAZY największego uznania Kaczce-Pisaczce.
ReplyDeleteAle przede wszystkim, proszę o poradę dnia lub instrukcję lub pouczenie - czy mogę (jako nieznajoma/obca) wziąć udział w licytacji rysunku dla Ady? A jeśli tak - to jak??? (wstyd mi, ale nie umiem dodać komentarza pod obrazkiem na FB - stąd ten tekst tutaj)
Pozdrawiam
Katarzyna Wierny Anonim
Katarzyno! Dzieki! Ale fajnie, ze sie odezwalas. :*
DeleteA jesli chodzi o licytacje - jesli nie masz konta na fejsbuku to nie dodasz komentarzy pod aukcja. Jesli nie chcesz konta zakladac, chodz tu w kuluary, o tu: blogkaczki[malpa]gmail.com - chetnie wystapie w twoim imieniu, jeno musimy ustalic kwoty :-)
uuuuu ZMIANY!!!. pani kochana, przyjszło nowe.jest dobrze, jest dobrze. a mi, mimo ściskania w dłoniach zakurzonych liczydeł udaje się czytać bloga. jest dobrze.
ReplyDeleteb.
Dobrze, ze ten nowy szablon jest jednak kompatybilny z moja gliniana tabliczka i rylcem :-)
Delete... ale żeby tego alkoholu przy tej wylince AŻ TYLE?
ReplyDeleteNormalnie kaczko, normalnie Cię muszę... no, do pionu postawić!
(znaczy ślinka mię poleciała ciurkiem:D:D:D)
Na dwie, a nawet trzy glowy, bo Norweski wykradal Malibu. Toz to tyle co nic :-) Watroba nie zwrocila uwagi.
DeleteJa nie wiem nic o zmianach na kaczym blogu, bo w wersji mobilnej nic się nie zmieniło. Ale na widok favikony mnie zamurowało. Jestem ZasKACZOna!
ReplyDeleteO wlasnie, gdy mi teskno siegam po Norweski telefon, a w nim wszystko po staremu. Zadniutenkiej zmiany! Uwielbiam favikone!
DeleteAle ilez ja musialam za nia zaplacic! Za te kaczke :-)
Pacjent żyje i wygląda godnie! Brawooooooo!
ReplyDeletePrzezyl i dycha!
DeleteAcha. Bo ja myślałam, że to ja coś zepsułam i dlatego tylko mi dziwnie wyświetla... Dorka dopiero co połączyła męża, dzieci, chochelki i Bóg wie co jeszcze w jedno, a teraz Ty w nowym ąturażu. Macie dziewczyny zdrowie do tych metamorfoz, ja cię fikam.
ReplyDeleteHa! Takie glosy naplywaly od zmartwionych Czytelnikow i Bebe od tych supozycji 'chyba sie cos ci zepsulo kaczko' zmieniala sie troche na twarzy i przeklinala w ha-te-em-elu.
DeleteA Chuda to miala tyle wcielen blogowych, ze miala co laczyc, a u mnie tylko trawnik slicznie pomalowany ;-)
Ja też kiedyś próbowałam gadać w tym języku i nawet udało mi się wydukać parę dziwnych konstrukcji, ale generalnie hateemel to dla mnie jak łacina w liceum. Cudnie wyglądasz, Kaczko, na tle wyremontowanej chaty! I nie martw się, tylko patrzeć jak Ci Biskwit ściany pomaże flamastrami, więc będziesz miała kolory i brokat...
ReplyDeleteDzieki! Prawda, ze mnie Artystka Wasiuczynska zabojczo odmalowala?
DeleteJak tu się nowocześnie zrobiło, fiu fiu... ja do różu i brokatu jestem tak przyzwyczajona, że wręcz przyklejona także mnie tu raczyć takimi kolorami nietrza, aczkolwiek jakby po opublikowaniu komentarza sypną się na niego lekki jak puch blyszczący pył byłoby ciekawie ;) Kaczka zgarnia nagrody i zmienia szatę bloga to została Ci tylko zmiana fryzury i faceta, bo to ponoć zawsze w parze idzie :D
ReplyDeleteBogowie, mowisz, ze leciec do fryzjera i na portal samotneserca?
DeleteBebe wziela sobie do serca zapotrzebowanie na pyly i brokaty. Czuje, ze to nie jest jej ostatnie slowo.
Tylko nie Comic Sans...nawet nie żartuj na ten temat!
ReplyDeletePoza tym: ujdzie. :)
Z pierogami dawno żeśmy się nie widzieli, ale tęsknimy za sobą.
Slyszalas, Warpas, ludzie z branzy ci mowia, ze ujdzie :-)
DeletePodeslalabym pierogow, ale zezarli. To nie ludzie, to wilki.
Po pierwsze, po raz pierwszy mówię dziędobry, choć czytam (i podziwiam) od dawien dawna, jeszcze od czasów Wysp Brrr, która sama zamieszkuję :)
ReplyDeletePo drugie... eee... czy fakt, że strzałka 'previous story' odsyła do nowszego wpisu, a 'next story' - do starszego, to część szerzej zakrojonej stategii dezorientacji kaczkofanów? :D
Gosia
Gosiu, witaj, o ty, ktory wlaniasz sie zza kurtynki! Te strzalki to chyba globalna strategia dezorientacyjna googla! Juz mi sie na niejednym blogu zdazylo pojsc po nich w zla strone.
DeleteTaki ruch prawostronny :-)