[235]

[5 Jan 2015]

(...)
- NIE WYJDĘ! –  ogłosiła Dynia całej dzielnicy w odpowiedzi na pytanie: ‘WYYYYYYYYJDZIESZ?’ zadane spod balkonu przez bandę przykrótkich.
- ... NIE WYJDĘ! BO PRZYCHODZI ŁUKASZEK!  I ON MNIE KOCHA. (Jak pragnę... 'Er libt mich!' niosło z balkonu i przyciągnęło do framug okiennych licznych miłośników telenoweli.)
- ... KOCHA MNIE NAD ŻYCIE! ZA NIEGO WYJDĘ! ON JEST KSIĘCIEM! - dorzuciła Dynia, trzasnęła balkonowymi drzwiami  i entuzjastycznie powróciła do miotły,  podczas, gdy banda przykrótkich trwała jeszcze długo w stuporze analizując wiadomość.
Chciałam napisać, że z tym księciem to jednak lekka przesada.
Żaden z Łukaszka adonis.
O głowę niższy od Dyni, waga papierowa,  półprzezroczysty, homogeniczna dieta z biomakaronu, strach, by przeciąg go nie wyrwał z rąk.
Ale przeliczając kwintale na hektary, hektary na mile morskie, a mile na złote zegarki to jest z Łukaszka dziedzic rodowej fortuny Czarna Magia Konsulting GmbH.
Nade wszystko jest obustronna chemia.
Toteż macham ręką na gabaryt zalotnika i krzyczę: 'Chwytaj za miotłę, narzeczono! Łukaszek nadchodzi.'
I nie żeby to tak zaraz z obawy o Łukaszka, że nam go pająki wciągną pod kredens, albo że potknie sie o coś i rozsypie.
Bardziej dlatego, że za Łukaszkiem zawsze nadciągają protoplaści Łukaszka.
Nadciągają z tych hektarów i kwintali, tacy zawsze schludni, akuratni, z pudełkiem szwajcarskich  czekoladek i wyprasowanym kołnierzykiem.
I głupio tak ich gonić przez zasieki z okruchów, lepkie plamy na podłodze i obsikane sedesy. (Biskwit coś sobie jeszcze w starym roku postanowił, ale nie nadąża za konceptem.)
Dziwi mnie niepomiernie, że przybywają tak raz za razem miast porzucić Łukaszka na wycieraczce i dać w długą. Przybywają, zasiadają w duecie na kanapie, sączą kawę i są dość lakoniczni w narracji.
Tak. Nie. Bardzo proszę.Dziękuję.
(Schlebiałabym sobie, że przybywają  dlatego, żeśmy tacy fajni, ale im dłużej myślę to mi wychodzi, że lękają się o niewinną duszę pierworodnego. Są na tej kanapie, by ustrzec go przed demoralizacją lub wyrwać na czas z ramion łowczyni posagów.)
Korci mnie, by raz wystąpić w rozmemłanej podomce, dłubać zapałką w zębach, a w koafiurę wpleść sobie papiloty.
Ale jakże to tak, kłody rzucać pod nogi młodym kochankom?
Toteż cieżko wzdychając wyciągam serwis w różyczki po prababce, rozkładam obrusy Wirklich Hundert Prozent Baumwolle, haftowane pozłacaną nicią, ustawiam choinkę, tak, by nie od razu rzucało się w oczy, że jej większa część jest już w worku odkurzacza i posyłam po maślane torty do cukierni.
Gonię do mioteł z piórek, klozety każę dezynfekować i deratyzować, rozpylam feromony ‘alpejska połonina wiosną’, własnym ciałem zasłaniam pozaklejane folią okiennice (aż szkoda, że nie gazetami!) i w szale rozwieszam świeże ręczniki z mereżką.
Nawet srebra stainless steel zdarzy mi się przetrzeć, a kieliszki przepuścić przez program do szkła bez mazajów.
Syzyfowa robota.
Strasznie kłopotliwa ta miłość.

©kaczka
34 comments on "[235]"
  1. No i jak długo trwa taka wizyta?...

    ReplyDelete
    Replies
    1. Tyle co miłość! Siedem mgnień wiosny?

      Delete
    2. Tu widac wyraznie relatywizm calej sprawy. Dla kochankow zawsze za krotko.
      :-)))

      Delete
    3. To oni tak siedza przez CALA wizyte Lukaszka?!!! Przebóg, musza sie strasznie obawiac o jego los i duszyczke! Jak tacy ubodzy w narracji, to moze nastepnym razem przygotujcie jakis seans filmowy? ;)

      Delete
    4. No wlasnie tak! CALA! Ostatnio w desperacji wyjelam butelke wina i na szczescie troche zadzialalo. Bo ile mozna o pogodzie. (Duzo, jak sie okazuje!)

      Delete
  2. jak to miłość ))
    Kaczko Twój blog to bardzo udana kontynuacja Zimnobloga i cieszy mnie to zwłaszcza, że Zimno ...przestało jakoś.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Raduje sie tym komplementem, bo to znaczy, ze uczylam sie od najlepszych :-)
      Dzieki!

      Delete
    2. Ja protestuję!
      Kaczka jest indywidualna, jedyna i wszelkie porównania są daremne!
      O!

      arbuz b.d.

      PS. No i karma tu zupeeełnie inna. Na szczęście!

      Delete
  3. Czyli jednak miłość jest cierpieniem i to nie koniecznie młodocianych kochanków.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Nie tylko!
      Biskwit tez narzeka. Ze wzgledu na mizerny wiek kochankowie zawsze kaza mu odgrywac role niemowlecia lub psa. To bardzo frustrujace, powiada Biskwit, byc tak przypisanym do konkretnej roli i nie moc wystapic jako ksiezniczka lub kierowca hulajnogi.

      Delete
    2. Biedny Biskwit. Żeby chociaż Royal Baby... ale takie zwykłe niemowlę... A wprzęgnięty w niewdzięczną rolę psa, może sobie choć rasę sam wybrać?

      Delete
    3. Chyba nie :-)

      Bardzo biedny, bo w dodatku nie rozumie dowcipow, ktore opowiadaja sobie starsi i nie zawsze wybucha smiechem w odpowiednim momencie.

      Delete
  4. Moze odwrotnie wlasnie? W krynoline i srebra rodowe? Coby sie dziwnie poczuli? ;-)))

    A.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Cioteczki podzielily dobra po prababce i nam sie dostalo juz tylko stainless steel, a z krynolin i tiar tylko stara balowa torebka :-)))
      Chyba, ze cos wypozycze na te okazje :-)

      Delete
  5. Kaczko, czytam te Twoje opowiesci na wdechu, martwiac sie, ze takie krotkie!! :))

    ReplyDelete
  6. Co jest tym okiennicom ,że w folii?

    ReplyDelete
  7. This comment has been removed by the author.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Tragiczna tutejsza przypadlosc. Okna sa z ubieglej epoki, solidne, zbyt szczelne, na zewnatrz zimno, wewnatrz cieplo, fizyka dziala, a ja mialam juz po kokardy codziennego scierania rosy z szyb. Internety poradzily kupic specjalna folie termokurczliwa i przytwierdzic przy uzyciu suszarki, ale zataily, ze to parszywie wyglada :-)))

      Delete
    2. Zbyt szczelne okna rozszczelnia się przy użyciu klamki przeca! Ustawiasz na skos, ni to otwarte, ni zamknięte i nie lufcik i gra gitarra. Folie, pf!

      Delete
    3. Otoz wlasnie nie. Nie maja takiej opcji. Nawet te angielskie byly bardziej technologicznie zaawansowane (trudno w to uwierzyc!) - mowie o tych angielskich z podwojna szyba.

      Delete
  8. Kaczko.






    Kocham Cię.

    ReplyDelete
  9. Trędowata!!! Heroina XXIw, oni Magnaci GmbH, ona Milion W Rozumie. Czekam w napięciu na następny odcinek!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Nie moge sie zdecydowac, czy mi lepiej zostac Montekom, czy Katapultom!!! :)

      Delete
  10. Oj tak, ciężko z tymi miłościami. A ja mam takich dwóch zięciów (in spe), że koleżanka kazała mi założyć wypożyczalnię. Bo ona, bidula, ma dwóch synów, raczej hetero, a synowych jakoś w swoim życiu nie widzi. No to muszę się fajnymi chłopakami dzielić. Oni na to jak na lato, wszędzie karmią na wyprzódki. Rodziców onych nie znam. To źle?

    ReplyDelete
    Replies
    1. No, zaleta Lukaszka niewatpliwie jest to, ze duzo nie je. Garsc makaronu bez omasty :))) Nie znasz rodzicow? Oszczedzasz na czekoladkach!

      Delete
    2. No pewnie, czekoladki wolę zeżreć sama, a nie takim Ą i Ę jak perły w chlewiku rzucać. Mądrego to i dobrze poczytać, danke.

      Delete
  11. I dobrze Ci tak Kaczko. Teraz zaczynają się schody, które będą trwać wiecznie - takie życiowe Niesen, trylion ileś tam stopni. Ty jesteś na pierwszym, a ja już w połowie. Hurra!!! E, tam...żadne hurra, (ale się wyrwałam)obawiam się, że wkrótce może mnie czekać rozłupywanie skarbonki i zbieranie na gang dla Pana Młodego. A przyszła Panna Młoda rzuciła mi z uśmiechem - och, ja mam bardzo dużą rodzinę...tak ze 300 osób to będzie, i to tylko najbliżsi. Chyba powinnam się wziąć na poważnie za odstraszanie - masz tam jakieś dziurawe ręczniki do porozwieszania na kaloryferach? Chętnie przyjmę.

    ReplyDelete
  12. Powtarzać się przyszłam...Uwielbiam i już!

    ReplyDelete
  13. Zgodnie z niepisana tradycja poczatki nie sa dla nas laskawe. Ale podniesiemy sie i wrocimy. Mam nadzieje.
    Z podziekowaniami za wszelki wyrazy troski i niepokoju! :*

    ReplyDelete
    Replies
    1. ja tu przyszłam właśnie z tymi wyrazami i dokładką sił, z czymkolwiek się tam zmagasz, kochana

      Delete
  14. A wycieraczka z wydzierganym herzlich willkommen pod odrzwia podłożona?

    ReplyDelete